28 stycznia 2019

Paneliści Zespołu Macieja Tanasia o edukacji medialnej


Nawiązuję do wczorajszego wpisu o inauguracyjnym posiedzeniu Zespołu Pedagogiki Medialnej przy Komitecie Nauk Pedagogicznych PAN, który obradował w dn. 25 stycznia 2019 r. w Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie.

Prowadzący obrady zaproponował panel dyskusyjny z udziałem członków Zespołu, którzy reprezentują zarówno odmienne instytucje, jak i środowiska badające czy wspomagające edukację medialną.

Pierwszym mówcą był dyrektor Projektów Strategicznych Naukowa i Akademicka Sieć Komputerowa)- Marcin Bochenek . Zwrócił uwagę na realizowany w Polsce infrastrukturalny projekt włączenia szkół do szerokopasmowego Internetu, którym objętych jest ok. 26 tys. placówek oświatowych. Jak słusznie stwierdził: samo ich podłączenie nie czyni w edukacji żadnej rewolucji. Co tak naprawdę powinno stać się w wyniku tej modernizacji? Jej celem powinna być rzeczywista zmiana sprzyjająca lepszemu dostępowi wszystkich uczniów do wiedzy. Jesteśmy w epoce permanentnych zmian, toteż i szkoła musi zmienić swoje możliwości.

Projekt idealnie wpisuje się w ideologię wyrównywania szans edukacyjnych młodego pokolenia, tworzenia jemu nowych możliwości technicznych. Świat polskiej nauki ma włączyć się do tego projektu, gdyż potrzeby ludzkie nie ulegają zmianie, ale zmieniają się narzędzia do ich zaspokajania. Szkoła polska musi się zmienić, a nowe technologie sprzyjają zmianie także w relacjach międzyludzkich. Jeśli szkoła tego nie zrozumie - mówił M. Bochenek - to stanie się elementem schodzącym z głównego nurtu. Potrzebne są nowe koncepcje dotyczące procesu edukacyjnego, wychowawczego, bo tego nie zrobią za nas maszyny. Może warto zobaczyć, jak funkcjonują tego typu inicjatywy Teachers.net czy SchoolTube.

Dr hab. Wojciech Walat mówił o alfabetyzacji w świecie nowych technologii. Czy rzeczywiście mamy kształcić homo interneticusa? Narzędzia komunikacji wyprzedziły rozwój kulturowy, toteż musimy uczyć się porozumiewania także za ich pośrednictwem. Nie dochodzi do porozumienia w tych środowiskach, w których osoby są sieciowymi analfabetami. Przestrzeń współczesnych mediów – wirtualną cechuje przesłanie: "Nie myślę, więc jestem". Jak mamy edukować nasze dzieci, by słowo nadal było nośnikiem kultury, sztuki i wiedzy.
Kolejna panelistka, matematyk - dr hab. Małgorzata Makiewicz z Uniwersytetu Szczecińskiego mówiła o wielkiej szansie pozyskiwania młodzieży do nauk ścisłych dziei nowym technologiom. Pedagogika medialna powinna łączyć różne nauki. Dedukcja nie jest naturalną metodą myślenia dziecka, ale przez sensowne kształcenie w tej nauce można ułatwić mu przejście na poziom meta. Zespół Pedagogiki Medialnej mógłby objąć patronatem wydarzenia edukacyjne w tym zakresie.

Dr hab. Jacek Pyżalski z Wydziału Studiów Edukacyjnych UAM w Poznaniu przedstawił najważniejsze problemy badania osób w związku z ich aktywnością w przestrzeni medialnej. Zapowiedział ukazanie się za 2-3 tygodnie w Wydawnictwie Naukowym UAM raportu z międzynarodowych badań "EU Kids online". Jego wypowiedź stanowiła rdzeń problemów, którymi powinien zająć się Zespół KNP PAN. Pytał bowiem: Czy my wiemy, co młodzi ludzie robią online? Nie chodzi tu o potoczną wiedzę na ten temat, ale o naukową weryfikację tego zjawiska.

Co ważne, jak o wieloletni badacz wskazywał na słabości takich diagnoz, a mianowicie na to, że:

- wciąż diagnoza jest przechylona na negatywne zdarzenia. Znacznie mniej jest badań tego, co młodzi ludzie robią sensownego? Publikowane wyniki nie są zatem prawdziwe, gdyż nie odzwierciedlają wszystkich aspektów wykorzystywania przez młode pokolenie nowych mediów. Możemy zatem mieć wrażenie, że więcej jest tego, co jest złe, niż dobre.

- traktuje się działania online jako coś osobnego. Tymczasem trzeba badać to, co młody człowiek robi równolegle: offline i online.

- pewne rzeczy uważa się za oczywiste, stąd powstają stereotypy na temat wykorzystywania mediów przez młodzież. Dużo jest tekstów na temat tego, co młodzież robi online, podczas gdy są to aktywności marginalne. Niesłusznie nadajemy im miano powszechności. Rodzi to panikę moralną. Z jego badań wynika, że hejtowanie jest aktywnością niewielkiego odsetka młodzieży. Niepotrzebnie zatem wymyślamy sobie młodego człowieka.

Badania EU Kids online wkroczyły w nowy etap w kilkunastu krajach Europy, dlatego warto uwzględnić ich wyniki w dalszych projektach i koncepcjach teoretycznych czy praktycznych:

- badania reprezentatywne na dużej próbie w całym kraju;

- pytania dotyczyły cyberprzemocy, mowy nienawiści, ale i pozytywnego wykorzystywania mediów;

- badania objęły nie tylko dzieci, ale także rodziców, których diagnozowano tym samym narzędziem w 14 krajach;

- można dzięki tym badaniom mówić o trendach dotyczących nie tylko mowy nienawiści, ale i zachowań czy postaw świadków przemocy
.

Wreszcie prof. UAM J. Pyżalski zwrócił uwagę na zjawisko mobilności, gdyż coraz więcej użytkowników nowych technologii medialnych w ogóle nie używa stacjonarnego komputera. Czas bycia online nie obejmuje zatem tylko korzystania z PC, ale przede wszystkim z mobilnych narzędzi.

O związku edukacji muzycznej z mediami mówił dr hab. Piotr Baron – z Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Nysie, dyrygent, ale i autorem badań oraz rozwiązań w zakresie edukacji muzycznej w szkołach. Jego pytanie - Czy edukacja muzyczna jest potrzebna? jest o tyle zasadne, że zmieniają się gusty i afirmacje kultury muzycznej, skoro za występ discopolowy płaci się wykonawcy ze środków publicznych 40 tys. zł. Polska szkoła musi się zmienić.

Kreatywność dzieci jest ogromna. On sam wprowadził od I kl. własnej niepublicznej szkoły podstawowej przedmiot „kompozycja”. Okazało się, że dzieci genialnie komponują. Czy dzisiejszy nauczyciel muzyki ma nawracać dzieci na nauczanie właściwej muzyki? A jaka jest właściwa? Czy trzeba katować dzieci J.S. Bachem? Czy nauczyciel ma być policjantem w narzucaniu takiej czy innej muzyki? Jak stwierdził profesor: Trawa nie rośnie szybciej, gdy się za nią ciągnie, a zatem presja w zakresie treści kształcenia muzycznego wywierana na uczniów hamuje ich rozwój kulturowy, estetyczny.

Ważne jest to, jak stymulować dzieci do aktywnego uczestniczenia w muzyce. Okazuje się bowiem, że uczniowie szkoły muzycznej nie potrafią zapisać usłyszanej melodii. Na ile kształcenie muzyczne sprzyja rozwojowi uczniów? Zmniejsza się poziom agresji, wandalizmu, znajomość języka angielskiego czy niemieckiego wzrosła o 40%. Muzyków powinno kształcić się na potrzeby przemysłu – muzyka formuje zdolność do pracy zespołowej, kreatywność, sumienność, zrównoważenie. Wychowujmy dzieci na wrażliwych odbiorców muzyki. Trzeba zmienić kształcenie nauczycieli muzyki.

Zamykając panelową prezentację różnych perspektyw teoretycznych i badawczych pedagogiki medialnej prof. Franciszek Szlosek z Akademii Pedagogiki Specjalnej stwierdził, że pojawiło się nowe środowisko wychowania, jakim jest cyberprzestrzeń. Mamy zatem o wiele bardziej złożone warunki dla wychowania młodych pokoleń. Trzeba wprowadzić do podstaw teoretycznych zagadnienia kształcenia młodego człowieka w nowych warunkach i środowisku. Pedagogika medialna musi podjąć refleksję na temat kryteriów i uwarunkowań reprezentacji instytucjonalnej wiedzy naukowej w przedmiocie jej badań.

27 stycznia 2019

Zespół Pedagogiki Medialnej o poważnych problemach edukacji w dwóch światach


W piątek odbyło się posiedzenie inauguracyjne Zespołu Pedagogiki Medialnej przy Komitecie Nauk Pedagogicznych PAN, którym kieruje prof. APS dr hab. Maciej Tanaś. Inicjatywa powołania takiego środowiska przy KNP została podjęta kilka miesięcy temu przez ks. dr hab. Janusza Miąso z Uniwersytetu Rzeszowskiego. Dobrze się stało, że została podjęta w szybkim czasie, choć - jak słusznie wskazywali uczestnicy inauguracyjnego posiedzenia tego Zespołu - dość późno. Na szczęście instytucjonalizacja zawsze jest czynnikiem wtórnym w stosunku do rozwijających się ośrodków badawczych i realizowanych projektów naukowych.

Debatę otworzył JM rektor APS prof. dr hab. Stefan M. Kwiatkowski, który przypomniał jak rodziła się w Polsce pedagogika mediów i nowych technologii kształcenia. To są niewątpliwie lata 60. XX w., w których prof. Czesław Kupisiewicz afirmował nauczanie programowane, cybernetykę w edukacji i zastosowanie maszyn dydaktycznych w procesie kształcenia. Potem były lata 70., w których powstawały na uniwersytetach zakłady technologii kształcenia np. wiodącym był tu Zakład prof. Leona Leji, a obecnie prof. Wojciecha Skrzydlewskiego i przy Politechnice Poznańskiej.

Rektor APS S.M. Kwiatkowski obronił w 1974 r. doktorat na Politechnice Warszawskiej, stąd jego zrozumienie potrzeby i wsparcie dla rozwijania badań naukowych w pedagogice medialnej. W połowie lat 80. powstał zespół zajmujący się edukacją informatyczną, w którym był współautorem z prof. Waligórskim i Madejem programu kształcenia informatycznego w szkolnictwie, ale nie udało się go wprowadzić w życie szkolne. Nauczyciele nie byli przygotowani do tego. Tak jest resztą do dzisiaj, że nadal traktuje się komputery jako urządzenie techniczne, a nie jako pomoc dydaktyczną. Teraz - jak mówił S.M. Kwiatkowski - możemy zacząć nowy etap rozwoju tej subdyscypliny nauk pedagogicznych, w obrębie której powstają prace doktorskie i habilitacyjne.

Dziekan Wydziału Nauk Pedagogicznych APS, a zarazem przewodniczący w/w Zespołu Maciej Tanaś mówił o istniejących w kraju szkołach badań naukowych w zakresie pedagogiki medialnej, których czołowi badacze przyjechali na posiedzenie inaugurujące nowe zadania w KNP PAN. Są to m.in.: dr hab. Janusz Morbitzer z Akademii Biznesu w Dąbrowie Górniczej (wcześniej zorganizował w Krakowie 25 konferencji poświęconych edukacji medialnej); Kraków – dr hab. Barbara Kędzierska, Rzeszów – prorektor dr hab. Wojciech Walat i dr hab. dr hab. Marta Wrońska; Katowice - dziekan Wydziału Pedagogiki i Psychologii prof. Stanisław Juszczyk; Uniwersytet Warszawski - prof. Włodzimierz Gogołek z UW; APS - dr hab. Jan Łaszczyk; rzeźbiarz i filmowiec dr hab. Stefan Praruch; dr hab. Józef Bednarek; UAM - dr hab. Jacek Pyżalski - wybitny badacz cyberprzemocy i zastosowań technologii komunikacyjnych w edukacji; dr hab. Natalia Walter; Toruń - prof. Bronisław Siemieniecki i in.

Współczesny człowiek - zdaniem M. Tanasia - żyje już dwóch przestrzeniach – realnej i wirtualnej, ale o ile ta pierwsza jest legislacyjnie skodyfikowana, o tyle ta druga wciąż jest przestrzenią działalności bandytów, mafii, służb, hejterów itp. Doświadczana przez nas na co dzień rewolucja cyfrowa rodzi zagrożenia, ale też i szanse, jakimi są np. big data czy badania w zakresie sztucznej inteligencji. Zadaniem Zespołu powinno być zatem przede wszystkim wskazanie pól badań, formułowanie rekomendacji dla Ministerstwa Edukacji Narodowej oraz realizacja projektu edukacyjnego wprowadzenia szybkiego Internetu we wszystkich szkołach. Nie można przy tym zapominać o wartościach transcendentnych, by nasz podwojony świat nie sprzyjał powstawaniu i rozwijaniu się manipulacji, przemocy, nowych form niewolnictwa, wykluczenia biologicznego, nienawiści rasowej, religijnej, itp. Big data jest w chmurze, ale śledzi nas, wie o nas więcej, niż nam się wydaje.

W drodze powrotnej z Warszawy rozmawiałem w pociągu z licealistami na temat tego, w jakim stopniu mogą korzystać z nowych mediów w edukacji szkolnej. Ich opinia nie jest reprezentatywną, ale wskazuje na zjawisko, które ponoć jest dość powszechne w naszych szkołach. Otóż, są takie lekcje, w czasie których nauczyciel pracuje tylko z częścią uczniów zainteresowanych intensywnymi powtórzeniami i przygotowaniami do egzaminu maturalnego w wersji rozszerzonej. Pozostali siedzą w ławkach, ale i są ze sobą online, by grać ze sobą w różnych konfiguracjach - w parach, w grupach lub indywidualnie. Albo si ę ścigają samochodami, albo grają w chińczyka, albo przesyłają sobie jakieś zdjęcia i je komentują. Totalny luz i blues.

Na pytanie, czy mieli jednak takie lekcje, w czasie których nauczyciel zaproponował im wyciągnięcie własnych smartfonów i połączenie się za ich pośrednictwem z tablicą interaktywną, na której są wyświetlane testy, zadania do rozwiązania w określonym czasie. To rodzaj rywalizacji, atrakcyjnego turnieju, w czasie którego można natychmiast sprawdzić, ilu uczniów udzieliło prawidłowej odpowiedzi, a który z nich był najszybszy. Tym samym, można wykorzystać dydaktycznie media także do powtórzeń określonych treści.


A co robicie w czasie przerwy lekcyjnej? - zapytałem. Jak to co? Siedzimy pod ścianą i kontynuujemy gry, zawody, które prowadziliśmy ze sobą w czasie lekcji. Właściwie, mało kto jest zainteresowany spacerem, bezpośrednią rozmową, aktywnością ruchową np. gr ą w tenisa stołowego, bo i ilu może grać w tym samym czasie?

26 stycznia 2019

Zmiany w metodologicznym kształceniu przyszłych nauczycieli są konieczne


Rozmawiam ze studentami na uniwersytecie analizując wspólnie ich projekt badawczy, który przygotowują w ramach seminarium magisterskiego. To jest ten moment w ich edukacji, w którym właściwie odsłania się cała ich dotychczasowa droga osobistego i przed-profesjonalnego rozwoju. Młodzi są pełni entuzjazmu, ale zarazem i obaw o własną przyszłość, o to, jak sobie w niej poradzą. Niektórzy przychodzą z własnym tematem, problemem, który chcieliby rozwiązać, ale motywacje są bardzo różne.

Odnoszę wrażenie, że wśród studentów przeważa orientacja na zadanie, a nie na własny rozwój, na samorealizację. Większości jest obojętne, co sądzi o nich opiekun seminarium, jak ich postrzega, ocenia, czy jakie ma oczekiwania. Najważniejsze staje się dla nich pozbycie problemu. Skoro muszą złożyć do egzaminu magisterskiego pracę dyplomową, to nie jest dla nich ważne, czego ona będzie dotyczyć, jaki będzie jej poziom, byle tylko można było mieć zaliczenie i ... odejść z dyplomem w kieszeni, a raczej w torebce, bo przecież na pedagogice wieku dziecięcego studiują w 99 proc. same kobiety.

Nauka nie jest przedmiotem fascynacji studiującej młodzieży. Skoro są na studiach nauczycielskich, to oczekują przygotowania zawodowego, najlepiej bezrefleksyjnego, pełnego tzw. "dobrych praktyk", gotowców, rozwiązań na niemal każdą sytuację. Oni chcą mieć "kuferek" pełen "czarodziejskich zaklęć", by w odpowiednim momencie sięgnąć do niego i wyjąć czarodziejską różdżkę czy chusteczkę, za pomocą której odczarują złe moce.

Tymczasem konieczność napisania pracy dyplomowej staje się dla nich poważną przeszkodą. Jak bowiem mają opisać coś, czego nie potrafią zbadać naukowymi metodami? Mają w swoich zasobach wiele praktycznych rozwiązań, metodycznych pomysłów na radzenie sobie w sytuacjach wychowawczych czy dydaktycznych w przedszkolu lub szkole albo na ulicy jako streetworkerzy, ale nie wiedzą, jak zbadać proces wzajemnych interakcji, zdiagnozować sytuacje dydaktyczne, wychowawcze czy społeczne, by dzięki właściwie przygotowanym metodom badawczym i narzędziom pomiaru uchwycić interesujące ich fenomeny.

Ktoś musiał mieć z nimi wcześniej zajęcia z metodologii badań, z diagnostyki edukacyjnej, ktoś im zaliczył rzekomo posiadaną wiedzę i umiejętności. Kiedy przychodzą na seminarium okazuje się, że ich wiedza niczym się nie różni od tej, jaką posiadają rozpoczynający studia. Nie wiedzą, czym jest problem badawczy, jak go formułować, nie dostrzegają różnic między badaniem ilościowym a jakościowym, nie potrafią odpowiedzieć na pytanie o zmienne i wskaźniki. Przepisują bezmyślnie z internetu definicje tych kategorii, ale nie potrafią ich odnieść do własnego problemu badawczego itd.

Co gorsza, nie mieli w ręce żadnej książki z metodologii badań. W sieci jest tyle bzdurnych, często powierzchownych tekstów, streszczeń czyichś wykładów, że posiłkują się nimi tak, jakby mogli cytowaniami zastąpić brak własnej wiedzy i umiejętności. Niestety, nie potrafią ich zastosować w praktyce, bo ktoś z nimi tego nie przećwiczył, nie zweryfikował praktycznie. W uczelniach plan kształcenia konstruowany jest pod kadry, a nie ze względu na wiedzę i kompetencje, jakie powinni zdobyć studiujący.

Po dziewięciu semestrach studiów magistrantka nie wie, jak wyłonić zmienną, czym są wskaźniki i w jaki sposób konstruować lub dobrać narzędzie badawcze, by rozwiązać problem poznawczy. Ten zresztą też trzeba wielokrotnie korygować, bo niektórzy chcieliby zawrzeć w pytaniu wszystko, co im przyjdzie na myśl. Tymczasem wykształcony nauczyciel powinien korzystać z bogatego instrumentarium badawczego w swojej pracy dydaktycznej, wychowawczej i opiekuńczej, diagnozować pojawiające się problemy, by wiedzieć, jaka jest ich możliwa przyczyna oraz jak im zapobiegać na przyszłość, a teraz, jak je rozwiązywać dla dobra dzieci i ich środowiska życia.

Kończący studia powinni mieć świadomość, że to jest dopiero początek koniecznego zastosowania ich kompetencji badawczych, diagnostycznych, by móc jak najlepiej realizować profesjonalne powinności. Przed nami jeszcze jeden semestr. Czy zdążą nadrobić zaległości z minionych lat? Czy będą mogli pochwalić się swoją pracą dyplomową w środowisku, w którym przeprowadzili badania? Wielu dyrektorów przedszkoli czy szkół wyrażając zgodę na przeprowadzenie przez studentów badań chciałoby dowiedzieć się, jaka jest ich wartość poznawcza, jaki jest poziom wiarygodności, rzetelności i trafności pomiaru? Może warto byłoby porównać wyniki diagnoz sprzed lat, zderzyć je z wynikami kształcenia, z ewaluacją procesów wychowawczych itp.?

Studenci mało czytają, a przy tym jeszcze mniej piszą. Dla wielu osób najważniejsze jest to, ile stron musi liczyć praca magisterska, a nie to czego ona dotyczy, jaki jest zakres związanej z tematem wiedzy, jak ją wykorzystać do własnych badań. Na szczęście są też studenci ambitni, zaangażowani, poszukujący, refleksyjni, głodni wiedzy, z którymi kontakt staje się okazją do wzajemnego poszukiwania jak najlepszego sposobu rozwiązania ciekawego problemu. Jak mówił mój profesor - Karol Kotłowski: "Jeden student i jeden profesor - to już jest uniwersytet". Warto zatem pracować chociażby dla tej jednej czy tego jednego, gdyż w przyszłości będzie zapalać innych do refleksyjnej i odpowiedzialnej aktywności zawodowej - w edukacji, oświacie dorosłych, przestrzeni publicznej, społecznej lub w nauce.