28 listopada 2018

Pedagodzy są po stronie twórczej resocjalizacji







Tydzień rozpoczął piękny jubileusz autora twórczej resocjalizacji Profesora Marka Konopczyńskiego. Białostoccy uczeni świętują pracą, toteż niezależnie od przekazywanych Jubilatowi adresów, życzeń, gratulacji, od dzielenia się wspomnieniami i wspólnymi dokonaniami, miała miejsce konferencja naukowa „Współczesne dylematy resocjalizacyjne- w stronę twórczej resocjalizacji”, którą zorganizowali współpracownicy z Katedry Pedagogiki Specjalnej Wydziału Pedagogiki i Psychologii Uniwersytetu w Białymstoku.

Po referacie wprowadzającym prof. Marka Konopczyńskiego na temat "Holistycznej wizji procesu resocjalizacji", uczestnicy debaty mogli włączyć się do panelu dyskusyjnego, którym kierował prof. Wiesław Ambrozik - przewodniczący Zespołu Pedagogiki Resocjalizacyjnej przy Komitecie Nauk Pedagogicznych PAN. Mówiliśmy o resocjalizacji i stanie badan naukowych w perspektywie pedagogiki społecznej i pracy socjalnej (prof. Wiesław Ambrozik, prof. Barbara Kromolicka), perspektywie paradygmatycznej (prof. Bogusław Śliwerski, prof. Andrzej Bałandynowicz), perspektywie kulturowej (prof. Zbyszko Melosik), perspektywie prawno-kryminologicznej (prof. Andrzej Bałandynowicz) oraz perspektywie pedagogiki specjalnej (prof. Amadeusz Krause).


Była to znakomita okazja do wymiany doświadczeń naukowych przez pedagogów i specjalistów w zakresie rozwijania i tworzenia współczesnych kierunków w pedagogice resocjalizacyjnej, a także podkreślenia zasług dla wzmacniania i kreowania nowych wyzwań w pedagogice przez prof. Marka Konopczyńskiego, który jest jednym z najwybitniejszych przedstawicieli pedagogiki resocjalizacyjnej w Polsce.

Świętujący 35-lecie pracy naukowej Profesor został uformowany i rozwijał się naukowo w trzech najlepszych polskich uniwersytetach. Jest bowiem absolwentem Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, gdzie zdobywał wiedzę i umiejętności w zakresie resocjalizacji pod kierunkiem wybitnego profesora UJ Bronisława Urbana. Rozprawę doktorską bronił na Uniwersytecie Warszawskiem, przy czym mogłoby do tego nie dojść ze względu na opozycyjne zaangażowanie M. Konopczyńskiego w okresie PRL w Krakowskim Studenckim Komitecie Solidarność-NZS i udział w akcji wypuszczenia balonu z napisem "Polska Walcząca" na krakowskich Błoniach w czasie wizyty Jana Pawła II. Na szczęście odbywając staż naukowy w Instytucie Profilaktyki Społecznej i Resocjalizacji UW znalazł się pod parasolem ochronnym doc. Lesława Pytki, swojego promotora - prof. Tadeusza Pilcha, jak i dziekan Wydziału Pedagogicznego UW prof. Anny Przecławskiej i prof. Ireny Wojnar. Jego dysertacja pt. "Środowiskowe uwarunkowania postrzegania zjawisk patologii społecznej przez młodzież akademicką" została przyjęta przez Radę Wydziału.

Trzecim środowiskiem naukowym, które doceniło wkład w rozwój nauki stał się Wydział Studiów Edukacyjnych Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, na którym M. Konopczyński uzyskał stopień doktora habilitowanego nauk humanistycznych w dyscyplinie pedagogika. Miał już wówczas za sobą pracę naukowo-badawczą i dydaktyczną w Zakładzie Resocjalizacji Wyższej Szkole Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie (obecnie Akademia Pedagogiki Specjalnej), którym kierował wybitny specjalista prof. Kaizmierz Pospiszyl. Tam nasz Jubilat utworzył Pracownię Metodyki Pracy Resocjalizacyjnej.

Chyba najważniejszym wydarzeniem, aktem i procesem badawczym w Jego życiu naukowym było uruchomienie eksperymentu resocjalizacyjnego wraz z Małżonką-Mariolą (absolwentką Wydziału Aktorskiego PWST w Warszawie) w Zakładzie Poprawczym w Falenicy, który rzutował na dalszą karierę w najlepszym tego słowa znaczeniu tego pedagoga. To był proces generujący zupełnie nowe podejście do resocjalizacji określony przez niego mianem "TWÓRCZEJ RESOCJALIZACJI". Nastąpiła dzięki temu radykalna zmiana paradygmatu nie tylko w środowisku naukowym, ale przede wszystkim zmiana w przestrzeni świata penitencjarnego.
Tej twórczości, transformacji pod jej wpływem poświęcone było poniedziałkowe spotkanie, ale także - co jest niesłychanie ważne - wydanie znakomitego tomu rozpraw naukowych autorów reprezentujących różne nauki społeczne i humanistyczne, a odsłaniających w swoich tekstach znaczenie "twórczej resocjalizacji" w teoriach i praktyce. Księgę Jubileuszową ze znakomitą laudacją prof. Wiesława Ambrozika przygotowali wraz z nim profesorowie Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach - Anna Kieszkowska i właśnie wyhabilitowany w WSE UAM w Poznaniu, białostocki samodzielny pracownik naukowy - Krzysztof Sawicki.

Zdaniem redaktorów tego tomu:

Jak podkreśla w swoich dziełach Profesor Marek Konopczyński, Twórcza Resocjalizacja czerpie swoje przesłanki teoretyczne zarówno z heurystycznych teorii dotyczących rozwoju twórczych metod rozwiązywania problemów, jak i z licznych koncepcji kryminologicznych, socjologicznych, psychologicznych i pedagogicznych, określających teoretyczne podstawy procesów resocjalizacji. Mamy tu więc do czynienia z oglądem rzeczywistości resocjalizacyjnej z metodologicznej perspektywy twórczego wewnętrznego i społecznego kreowania osób nieprzystosowanych społecznie, w miejsce perspektywy prawie wyłącznego korygowania i usprawniania ich zaburzonych funkcji i struktur osobowych. Tak rozumiana Twórcza Resocjalizacja jest koncepcją o potencjałach osób nieprzystosowanych społecznie. Jej metody mają za zadanie poszukiwać i rozwijać zarówno potencjały tkwiące w tych osobach, jak i stwarzać perspektywy wykreowania nowej tożsamości indywidualnej i społecznej osób nieprzystosowanych.


Według Autora koncepcji, klasyczna pedagogika resocjalizacyjna, w swoim wymiarze metodycznym, za główny cel oddziaływań obiera korektę, eliminowanie bądź usprawnianie zaburzonych struktur i mechanizmów osobowych i behawioralnych osób funkcjonujących patologicznie w swoich rolach życiowych i społecznych. Owo eliminująco-naprawcze podejście ma swoje źródła w trzech zasadniczych grupach współczesnych koncepcji wyjaśniających złożone problemy zjawiska nieprzystosowania społecznego. Jak podaje M. Konopczyński, koncepcje mające w znacznej części charakter interdyscyplinarny, próbują wieloaspektowo i wielowymiarowo wyjaśniać przyczyny, mechanizmy i skutki ludzkich reakcji i zachowań patologicznych. Posiadają one jednak jeden wspólny mankament: w znikomym stopniu odnoszą się do metodycznej problematyki samego procesu resocjalizacji oraz uwarunkowań jego efektywności, skupiając się przede wszystkim na wyjaśnianiu etiologii i fenomenologii tego zjawiska.

Należy wyraźnie pokreślić, jak zaznacza Marek Konopczyński, że efektem twórczości, rozumianej jako zmodyfikowane funkcjonowanie strukturalnych czynników procesów poznawczych osób nieprzystosowanych społecznie, jest ich innowacyjny, twórczy sposób rozwiązywania sytuacji problemowych. Efektem istotnym, ale o ubocznym charakterze, są wytwory materialne działalności twórczej osób nieprzystosowanych społecznie. Mówiąc innymi słowy, człowieka zajmującego się teatrem, sportem, plastyką lub muzyką i dodatkowo odnoszącego w tych dziedzinach określone sukcesy (poprzez granie roli w teatrze, namalowanie obrazu lub wykonanie dobrego występu sportowego), inni ludzie zaakceptują szybciej, zwłaszcza ci niewykazujący zaburzeń patologicznych. Z kolei metodyczne wymiary Twórczej Resocjalizacji akcentują wpływ samej pomocy pedagogicznej wobec resocjalizowanego i nakreślają perspektywy dalszego rozwoju jednostek nieprzystosowanych społecznie. Dewiacyjnie funkcjonujący człowiek, aby zostać zaakceptowanym społecznie, musi wykonać potrójny wysiłek: rozstać się ze swoją przeszłością, zmodyfikować aktualność oraz wykreować przyszłość.



Uroczystość i debatę naukową oszlifował kulturowym akcentem, jakże charakterystycznym i bliskim prof. Markowi Konopczyńskiemu, wspaniały występ Studenckiego Koła Teatralnego StuKot. Genialnie zaśpiewali piosenki m.in. Wojciecha Młynarskiego. Dziękuję Organizatorom za tak znakomitą oprawę ważnego w naszej nauce wydarzenia i postaci.

27 listopada 2018

O politycznej degradacji nauczycielstwa


Ukształtowany już pod koniec XIX wieku hierarchiczny system zarządzania oświatą w strukturach państwowych ugruntował nie tylko model dyrektywnego, autorytarnego kierowania instytucjami oświatowymi, ale i utrwalił ich formalno-organizacyjny charakter. Szkołę od lat niszczy tak od wewnątrz, jak i od zewnątrz mania władzy, jaką stwarza ona niektórym pedagogom i administracji szkolnej.

W tak hierarchicznie pojmowanym systemie oświatowym, w którym występuje pionowa i o zróżnicowanym terytorialnie zasięgu stopniowalność całego układu i jego subsytemów zakres zadań oraz funkcji nauczyciela określany jest przez centralne władze. W sposób niezgodny z ideą demokracji upowszechniło się w społecznościach edukacyjnych przekonanie, że wzajemne stosunki władz oświatowych z dyrektorami szkół, dyrektorów z nauczycielami oraz tych ostatnich z uczniami i ich rodzicami muszą być oparte na autorytecie wyżej usytuowanej w społecznej hierarchii osoby, przy czym przez autorytet rozumie się określony stopień posłuszeństwa czy podporządkowania. Mało kto się przejmuje tezą jednego z badaczy społeczeństw i instytucji totalitarnych, iż można w nich kształcić jedynie autorytarne osobowości.

Zawód nauczyciela należy do nielicznych wśród służb publicznego zaufania, który niechętnie poddaje się ocenianiu czy opiniowaniu przez władze zwierzchnie i klientów (uczniów, rodziców). O ile ta pierwsza grupa nadzoru nad prawidłowością realizacji założonych funkcji i zadań edukacyjnych jest jeszcze przez nauczycieli tolerowana (znoszona), o tyle postulaty uspołecznienia procesu kształcenia i - co najważniejsze - wychowania w szkole poprzez przyznanie praw uczniom i ich rodzicom do czynnego partycypowania w nim, budzi ogromny opór i niechęć wśród tego środowiska profesjonalistów.

Czy warto podejmować inicjatywy w zakresie doskonalenia procesu oceniania pracy pedagogicznej nauczycieli w sytuacji, kiedy z jednej strony nie ma na to przyzwolenia, z drugiej zaś brak jest doświadczeń i kompetencji? Jak to się ma do wdrażanego aktualnie w Polsce systemu awansu zawodowego nauczycieli?

Prawny obowiązek oceniania nauczyciela m.in. przez nadzór pedagogiczny, budzi od lat szereg wątpliwości, które odradzają się w dyskursie publicznym przy każdorazowej próbie zmian prawnych w tym zakresie. Wiąże się z tym dylemat, komu tak naprawdę i po co, potrzebna jest ta ocena? Ustawa o Systemie Oświaty ma charakter ustrojowy i jest adresowana także do nauczycieli, przez co stwarza im w większym stopniu gwarancje swoistego rodzaju bezpieczeństwa zawodowego. Sytuuje ich bowiem w szkole jako samodzielnym zakładzie pracy, w którym dyrektor jest jego kierownikiem, zaś nauczyciele są jego pracownikami (podwładnymi).

W tym sensie szkoła nie jest placówką samorządową w pełnym tego słowa znaczeniu, ale „przedsiębiorstwem edukacyjnym” prowadzonym przez samorząd, w którym pewnym organom przypisuje się znamiona współsprawstwa w jej (współ)zarządzaniu, a mianowicie - radzie pedagogicznej, radzie rodziców, radzie szkoły i samorządowi uczniowskiemu.

Przypomina ten stan opinię Ericha Fromma na temat zarządzania oświatą: "Nie bez powodu administracja oświatowa narzuca nauczycielom „właściwe” podejście do zawodowych zadań oraz standaryzację usług, zmierzające w rzeczywistości do zwiększenia wydajności jedynie z zawężonej perspektywy bezpośrednich korzyści władz oświatowych, kształtując tym samym całkowicie uległych i posłusznych pracowników. Taki stan rzeczy musi rodzić wśród pracowników poczucie braku kompetencji, niepokoju i frustracji oraz prowadzić do obojętności czy wręcz wrogości." (E. Fromm, Kryzys psychoanalizy, Poznań 1995, s. 59)

Od dziesiątek lat zarządzanie polskim systemem oświatowym przez partyjne frakcje, które walczą o władzę lub jej utrzymanie potwierdza, że mamy w nim do czynienia z dehumanizacją w imię ideologicznych interesów i politycznej poprawności, a nie z dążeniem do jakości kształcenia i wychowywania młodych pokoleń. Zarządzający takim systemem starają się do maksimum ograniczać indywidualizm, twórczość, alternatywne rozwiązania i jakościowe mierniki kształcenia, gdyż pragną biurokratycznie i politycznie kontrolować jakość wewnątrzszkolnego życia obawiając się jego suwerennej profesjonalizacji.

Lęk władz państwowych przed wolnością nauczycieli rodzi ciągłą pokusę jej tłumienia. Sądzi się, że wiara w wolność pedagoga i możność zaufania jego kompetencjom pozbawia władzę państwową wpływu na powszechną politykę edukacyjną i jej klientów oraz pozyskiwanie dzięki temu elektoratu. Wolności nauczycieli boi się przede wszystkim władza oświatowa i to na każdym szczeblu jej występowania (od centrum po środowisko lokalne).

Nadal zatem narzuca się nauczycielom nie tylko określoną strukturę pracy, ale i jej koncepcję. Administracja oświatowa, chcąc posiąść nauczycieli, zobowiązuje ich do ogromnej ilości pracy iluzorycznej i zmusza tym samym do uznania iluzji za pracę autentyczną. Nauczyciele - jak wielbłądy - mają dwa garby: nadzór pedagogiczny, czyli państwowy i samorządowy, które w większości gmin czy powiatów są w stanie konfliktu odmiennych wartości i norm. Związkowcy "szczekają", ale "karawana deformy" jedzie dalej.

26 listopada 2018

Jest Rzecznik Praw Dziecka, a jakoby go nie było


Sejmowe komisje polityki społecznej i rodziny oraz edukacji, nauki i młodzieży zarekomendowały w minioną środę kandydaturę Mikołaja Pawlaka na urząd Rzecznika Praw Dziecka. Łódzki adwokat, a zarazem b. urzędnik Ministerstwa Sprawiedliwości wyraził w trakcie sejmowego wysłuchania swoje credo, które brzmiało:

Dobro dziecka to odpowiedzialność, szacunek i obowiązek; to poszanowanie jego wartości i godności.

W czwartym już podejściu do wyborów, w dn. 21 listopada br. mgr Mikołaj Pawlak został wybrany przez Sejm na stanowisko Rzecznika Praw Dziecka nie mając ze strony opozycji żadnego konkurenta. Kandydata PiS poparło 230 posłów, 185 było przeciw, a 5 wstrzymało się od głosu. Większość bezwzględna, która jest konieczna do wyboru RPD, wynosiła 211 głosów.

Brak kandydatów ze strony opozycji był uzasadniony moralnie, bowiem uczestniczyli oni w pierwszym akcie wyborczym, który zakończył się dla nich, czyli dla pedagog - pani dr hab. Ewy Jarosz i lekarza Pawła Szczucińskiego moralnym sukcesem. Niestety, żadne z nich nie uzyskało poparcia większości parlamentarnej, gdyż partia władzy chciała koniecznie mieć na tym stanowisku "swojego" człowieka.

Dwie, kolejno zgłaszane przez Prawo i Sprawiedliwość, kandydatki okazały się dla tej partii ciężarem politycznym, bowiem jedna nie spełniała - jako wykładowczyni etyki - wymogów moralnych okazując się w świetle opublikowanych materiałów w "Tygodniku Powszechnym" plagiatorką i fałszującą własną afiliację zawodową, a druga stała się narzędziem do nieudanego przetargu politycznego. W obu przypadkach sprawujący władzę nie stanęli na wysokości zadania ośmieszając obóz władzy.

Jak wspomniałem, w piątek Sejm powołał na stanowisko RPD prawnika - Mikołaja Pawlaka, ale musi ten wybór zatwierdzić jeszcze Senat. Tymczasem senatorowie nie znaleźli w tym tygodniu czasu na to, by podjąć stosowną decyzję. Nie wiemy, czy powodem tego jest oczekiwanie na ujawnienie przez media niekorzystnych dla tego kandydata faktów, czy może stanowi on "kartę do rozgrywki politycznej" w umocowaniu się prawicy w strukturach władz samorządowych. A może ma to być prezent pod choinkę wraz ze świąteczną paczką?

Tak więc jest Rzecznik Praw Dziecka, a jakoby go nie było.