07 września 2018

Potrzeby i oczekiwania młodych naukowców związane z rozwojem zawodowej kariery naukowej


Dział Badań i Analiz Centrum Zarządzania Innowacjami i Transferem Technologii Politechniki Warszawskiej przeprowadził wśród polskich naukowców w ramach Projektu Naukowiec finansowanego przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego oraz z programu Unii Europejskiej w zakresie badań naukowych i innowacji Horyzont 2020 badanie społeczne potrzeb i oczekiwań młodych naukowców związanych z rozwojem ich zawodowej kariery naukowej.

Wydany raport nie wnosi niczego do nauki, natomiast spełnia funkcję diagnozy społecznej dla kierownictwa resortu szkolnictwa wyższego. Autorami raportu są - jedna adiunkt dr Aleksandra Wycisk i bez stopni naukowych członkowie zespołu: Mateusz Kałamarz, Jarek Chojecki, Dariusz Parzych, Katarzyna Modrzejewska i Anna Wiśniewska. Jak każdy tego typu sondaż opinii nie został on oparty na modelu teoretycznym potrzeb i oczekiwań osób dorosłych, toteż ma on charakter publicystyczno-informacyjny.

Badanie zostało przeprowadzone w niespełna miesiąc, w okresie od 23 października do 20 listopada 2017 r. na niereprezentatywnej próbie, bowiem uwzględniono w nim przesłane przez 477 respondentów (399 młodych naukowców i 78 ekspertów) wypełnione kwestionariusze ankiety. Respondentami byli doktoranci (60%), doktorzy (18,7%) i doktorzy habilitowani (12,2%), w śród których większość stanowiły kobiety (52,8%). Ankietowani reprezentowali nauki ścisłe (38,4%), przyrodnicze (37,9%), techniczne (37,3%) społeczne (20%) i humanistyczne (12,4%). Nie pozyskano danych od doktorantów z nauk medycznych i nauk o sztuce.

Zawsze zastanawia mnie powód uwzględniania w takiej diagnozie zmiennej pośredniczącej, jaka jest reprezentowana w tym przypadku dziedzina nauki, skoro nie uwzględnia się tego zróżnicowania w analizie odpowiedzi na większość pytań. Tymczasem byłbym zainteresowany głownie opiniami doktorantów nauk społecznych, w tym jeszcze z podziałem na reprezentowane przez nich dyscypliny naukowe. Zgeneralizowana analiza wypowiedzi i wyborów odpowiedzi wszystkich badanych jest mało ciekawa.

Zapewne dziennikarze zwrócą uwagę na to, że ok. 80% badanych doktorantów, a przecież jeszcze nie naukowców, chciałoby znaleźć zatrudnienie na polskich uczelniach czy w instytutach badawczych, by przyczyniać się do rozwoju polskiej nauki. Jednakże aż 65,4% spośród nich poinformowało, że jest skłonna wyjechać z kraju, jeśli nie będzie to możliwe. Trochę to dziwne, skoro jedynie 31% przyznało, że jest chciałoby podjąć pracę w sektorze akademickim.

Jak wynika z tej diagnozy, doktoranci koncentrują się na przeszukiwaniu ofert dotyczących wyjazdów zagranicznych do instytucji naukowych oraz informacji o grantach zagranicznych i krajowych, zaś pracę własną koncentrują na zdobywaniu wiedzy z pisania wniosków. Pytani o bariery i przeszkody w ich własnym rozwoju oraz realizacji marzeń zawodowych stwierdzali m.in.:

- niskie zarobki, które uniemożliwiają utrzymanie się wyłącznie z nauki oraz uzyskanie samodzielności finansowej.

- zbyt mało jest miejsc pracy (etatów) dla młodych naukowców na uczelni, trudno znaleźć pracę, trzeba mieć szczęście, a wręcz „znajomości”.

- nieprzejrzystość postępowań grantowych i kwalifikacyjnych oraz nieodpowiednie kompetencje ekspertów oceniających granty (np. nierozumienie ocenianych zjawisk).

- praca na uczelni jest zdominowana przez biurokrację, skostniałą hierarchię i nieprzychylną młodym kadrę np. uprzedzenia, zniechęcanie do kontynuowania pracy naukowej, brak poparcia przełożonych i przytaczają przykłady łamania etyki zawodowej;

- niesamodzielność na ścieżce zawodowej: małą elastyczność w indywidualnych ścieżkach kariery, mała kontrola swoich działań, zjawisko „punktozy” decydujące o rodzaju, częstości i jakości podejmowanych działań naukowych.

- brak systemu motywacji pracowników, czego przykładem może być niedopasowany system oceny pracownika;

- duże obciążenie pracą naukową i dydaktyką,

- mało rozwojowa praca naukowa, obciążenia czasowe niepozwalające na dodatkowe działania, przemęczenie.

Jakie kompetencje społeczne, tzw. "miękkie" wzmocniłyby realizację własnych projektów badawczych? "W ocenie respondentów zdecydowanie najbardziej efektywnymi narzędziami są wyjazdy oraz staże zagraniczne w sektorze akademickim. Pozostałe przydatne narzędzia to networking, szkolenia i warsztaty z zakresu tematyki badawczej oraz staże zagraniczne w sektorze nieakademickim. Z perspektywy wspierania rozwój kariery młodego naukowca, do zdecydowanie najmniej efektywnych narzędzi włączyć można działania samorządu, seminaria doktoranckie oraz działania kół naukowych.

Na koniec warto odnotować, że ponad połowa badanych nie znała założeń projektów reformy 2.0. Ci, którzy potwierdzili znajomość projektu Konstytucji Dla Nauki negatywnie ocenili pozostawienie oraz upolitycznienie uczelni, związane z wprowadzeniem rady nadzorczej. Nie podoba im się umniejszenie roli wydziałów oraz wprowadzenie stanowiska profesora dydaktycznego. Wyrażali tez obawy przeniesienia uprawnień do nadawania stopni naukowych z wydziałów na uczelnie oraz wprowadzanie na uczelni korporacyjnego stylu pracy.

"Pojawiły się też komentarze, że zmiany są nierealne do wprowadzenia i że w dużej mierze jakiekolwiek zmiany w polskiej nauce to kwestia długiego czasu, wymiany pokoleniowej i zmiany mentalności. Nie zabrakło wypowiedzi zaciekawionych, jakie będą konsekwencje zmian (umiarkowany optymizm) oraz wypowiedzi powątpiewających, że zmiany cokolwiek przyniosą (rezygnacja)."

Nihil novi.




06 września 2018

Centralna Komisja m.in. "niedoskonałości naukowej" do 2020 r.


W związku z przyjętą przez Sejm w dn. 20 lipca 2018 r. ustawą Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce, która - jak już zapowiedział to minister Jarosław Gowin będzie wkrótce nowelizowana (ad infiniutum), do końca 2020 r. działa Centralna Komisja Do Spraw Stopni i Tytułów w Warszawie.

W przyszłym roku powstanie Rada Doskonałości Naukowej, która rozpocznie swoje prace w październiku 2019 roku rozpatrując wnioski z nową obowiązująca już procedurą awansową w naukowym rozwoju najwybitniejszych polskich naukowców. Doktorzy niech się szykują do kolokwiów habilitacyjnych, jeśli chcą się habilitować, bo nie muszą. RDN będzie zajmować się doskonałością naukową, czego tylko możemy jej pozazdrościć, bowiem jeszcze przez dwa lata będziemy zajmować się NIEDOSKONAŁOŚCIĄ, z nadzieją, że będą też "okruchy" jakiejś i czyjejś doskonałości. W końcu o stopnie i tytuły naukowe będą ubiegać się już pozbawieni nalotów PRL nauczyciele akademiccy, międzynarodowej sławy młodzi uczeni, którzy już szlifują swoje dokonania w kraju i poza jego granicami.

Tymczasem Centralna Komisja będzie finalizować postępowania na stopnie naukowe i tytuł naukowy, które będą wszczynane na dotychczasowych zasadach i zgodnie z obecnymi procedurami. Do końca kwietnia 2019 r. każdy mniej lub bardziej doskonały naukowiec będzie mógł zmierzyć poziom własnych dokonań w ramach przewody doktorskiego, postępowania habilitacyjnego czy na tytuł naukowy profesora. Chcielibyśmy, żeby byli to primus inter pares, ale ... jak wynika z dotychczasowej praktyki prymusów jest coraz mniejszy odsetek.

Mamy zatem nadzieję, że kolejna re-forma w szkolnictwie wyeliminuje patologie indywidualne i instytucjonalne (administracyjne) w uczelniach państwowych oraz wzmocni motywację uczonych do jak najwyższych osiągnięć naukowych, których egzemplifikacja i weryfikacja nie nastręczy dyskomfortu członkom komisji i rad jednostek naukowych, a sprawi dużo satysfakcji poznawczej i komparatystycznej.

Sekcja Nauk Humanistycznych i Społecznych CK spodziewa się bowiem kolejnej fali wniosków, z których nie wszystkie będą nośnikiem wysokich wartości naukowych i etyki akademickiej ich autorów. Swoją drogą, warto będzie podsumować za dwa lata stan sukcesów i patologii w polskiej humanistyce i naukach społecznych, ale nie w kategoriach parametrycznych, bo te właśnie kryją fałsze, plagiaryzm, naruszanie dobrych obyczajów, niestaranność i nierzetelność aplikujących o awans, ale także osób odpowiadających za ten stan z racji pełnionych funkcji kierowniczych w uczelniach.


O zapowiadającym się wzroście zainteresowania awansem naukowym świadczy fakt, że w wrześniu Sekcja I Nauk Humanistycznych i Społecznych wyznaczyła recenzentów przewodzie habilitacyjnym dla 150 naukowców, zaś w postępowaniu o nadanie tytułu naukowego profesora - dla 40 kandydatów. Życzymy im pomyślnego finału, bo niemalże każda porażka skutkuje wielostopniowym procesem odwoławczym, który wszczynają nauczyciele akademiccy, którzy uzyskali 3 negatywne recenzje swoich osiągnięć naukowych. O patologiach piszę w swoich rozprawach. W odróżnieniu od innych dyscyplin naukowych pedagodzy nie "zamiatają ich pod dywan".

05 września 2018

Rytualizacja naukowego pozoru


Moja najnowsza książka pt. "Turystyka habilitacyjna Polaków na Słowację w latach 2006-2016" rozeszła się w ciągu 3 tygodni, a Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego otrzymywało zapytanie-... kiedy będzie dodruk. Dyrekcja potwierdziła, że nastąpiło to 17 lipca 2018 r. Zapewne opublikowana w tygodniku "Polityka" rozmowa ze mną red. Agnieszki Sowy wzmocniła zainteresowanie problematyką akademickiej nieuczciwości części rodaków ze stopniem doktora nauk.

Prof. Aleksander Nalaskowski opublikował na łamach tygodnika "Sieci" recenzję mojej monografii zachęcając do jej przeczytania. Oba teksty w tak nośnych tygodnikach społeczno-kulturalnych wzbudziły szczególne zainteresowanie problematyką patologii w szkolnictwie wyższym, tym bardziej że akurat w Sejmie i Senacie debatowano nad ustawą 2.0, by przyjąć ją z niewielkimi korektami.

Zadzwonił do mnie b.rektor jednej z krajowych politechnik, by przekonać mnie, że z nauk technicznych docentury Polaków były na wysokim poziomie. Kiedy jednak zaczęliśmy rozmawiać o szczegółach, to szybko przeszedł ze mną na naiwną argumentację w stylu -"... ale wie pan, że w Polsce też bywa różnie z habilitacjami".

Inny z czytelników napisał do mnie:

"Szanowny Panie Profesorze, bardzo dziękuję za artykuł. I przyznaję, że pomysłowość ludzka rzeczywiście jest bezgraniczna, człowiek zrobi wszystko, żeby się nie narobić a zarobić. Najwyraźniej cwaniactwo i kombinatorstwo są wpisane w naturę ludzką i "przyozdabiają" jej demoniczne oblicze. Podziwiam za odwagę bowiem piętnowanie nieuczciwych działaczy wojskowych i służb specjalnych rzeczywiście może owocować kłopotami. Jednak taka kolej rzeczy nie jest chyba niczym nowym dla ludzi, którzy zdecydowali się kroczyć sokratejską ścieżką i krytykować władzę. Z drugiej strony wierzę mocno w łacińską mądrość: śmiałym los sprzyja, bojaźliwych odtrąca."

Niestety, przyznaję komentatorom rację. Patologia poza granicami kraju nie dotyczyła wszystkich, ale też nie może być usprawiedliwiona inną, krajową, o której zresztą piszę nieustannie. To zresztą wzbudziło refleksję, że może teraz nadszedł czas na przyjrzenie się polskim habilitacjom.

Kolejny z samodzielnych pracowników nauki potwierdził w korespondencji ze mną, że słowacki proceder był przejawem obustronnej patologii. Napisał bowiem:

"Serdecznie gratuluję Panu publikacji nowej książki pt. Turystyka habilitacyjna Polaków. Jest to zasadniczy głos, domagający się zachowania etosu uczonego, głos o sprawiedliwość i prawdę. Uważam za bardzo kulturalne, że zaznaczył Pan we Wstępie (nie czytałem jeszcze całej pracy. W internecie znalazłem tylko pierwsze 21 stron), że nie wszystkie osobowy habilitujące się na Słowacji, zdobyły swój stopień w nieuczciwy sposób. To na pewno prawda, ale nie zmienia to faktu, że istniała tak patologia "kupowania" dyplomów.

Podczas "kryzysu" z moją habilitacją dwukrotnie spotkałem się z ks. dziekanem A. (...), a kilkakrotnie rozmawiałem z nim przez telefon. Nie mogę tego udowodnić, ale ksiądz A. (...) zasugerował, że muszę się z nim spotkać i zapłacić. Miała to być ofiara na "cele kościele". Wówczas zostałbym dopuszczony do postępowania habilitacyjnego. Uznałem, że jest to moralna granica, której nie mogę przekroczyć i stąd nie kontynuowałem dalszych rozmów ze Słowakami. Wiem, że inne osoby nie miały skrupułów. Jeszcze raz Panu gratuluję Panie Profesorze. Jest Pan niezłomnym współczesnym Sokratesem. Prawda wymaga odwagi!
"

No cóż, byłbym zadowolony, gdyby ta publikacja nie musiała powstać, bo nie byłoby tego typu przypadków i nie miałyby miejsca takie komentarze uczonych jak:

Przeczytałem Twoją "słowacką" książkę. Lektura powalająca, ścinająca z nóg. Narracja, metodologia, dowody - nie do podważenia. Powiedziałbym "znakomita książka", ale niestety, to nie jest książka o czymś "znakomitym". Zatrważająca. Pokazujesz szambo. A powiedz mi, czy ten proceder został już jakoś sensownie ukrócony? To przecież ważne. A ile tam znajomych nazwisk. A ten gość co w trzy miesiące został z magistra habilitowanym, to mnie po prostu uwiódł. czy to aby nie ksiądz? To już nawet nie cwaniactwo, to bezczelność.