08 czerwca 2018

Szkoła budząca szacunek i zaufanie


IV Kongres Edukacyjny Łódzkiego Towarzystwa Pedagogicznego obradował przez ostatnie dwa dni w Pałacu Dzieci i Młodzieży w Łodzi. Przewodnicząca ŁTP - a zarazem dyrektor Instytutu Edukacji Ustawicznej w Łodzi - dr Beata Owczarska zaproponowała debatę na temat wychowania w szkole XXI wieku. Każdorazowo w kongresach ŁTP uczestniczą nie tylko nauczyciele czy naukowcy, ale oba środowiska: oświatowe i akademickie.

W tym roku niezwykle ważną inicjatywą wykazała się dyrektor Szkoły Podstawowej Nr 81 im. Bohaterskich Dzieci Łodzi pani Bożena Będzińska-Wosik, która swoją prezentację na temat innowacyjnego podejścia do edukacji w szkole publicznej wzmocniła zaproszeniem dwóch uczennic.

Warto zajrzeć na stronę tej wyjątkowej szkoły, żeby zapoznać się nie tylko z założeniami humanistycznego podejścia do dziecka i wspomagania jego rozwoju, w którym ma miejsce odwołanie do modelu jednej z niemieckich szkół alternatywnych - "Budząca się szkoła", ale także osiągnięciami uczniów i ich pedagogów.

Kilka lat temu szkoła ta uzyskała certyfikat "Szkoły z Klasą". Jak mówiła p. dyrektor - Nie jest to szkoła elitarna, ale szkoła "w drodze", w której nauczyciele pochylają się nad uczniami, orientują się na ich potrzeby, uzdolnienia i zainteresowania, a to sprawia, że zachodzący w niej proces kształcenia i wychowania jest w ciągłej zmianie. Co ważne, odchodzi się w niej od wychowania pojmowanego jako tresura, gdyż każde dziecko jest podmiotem, osobą, tak jak pisał o tym Janusz Korczak. Nie ma dziecka, jest człowiek.

To potrzeby uczniów wytyczają zmiany w szkole, niezależnie od tego, że jako placówka publiczna musi realizować podstawę programową kształcenia ogólnego. To jest oczywiste i nie podlega żadnej kwestii. Najważniejsze są jednak relacje międzyludzkie, bo bez nich nie ma wartościowej edukacji. Konieczne jest w niej wzajemne zaufanie, szacunek i empatia. Mimo, że to SLD zlikwidowało w 1997 r. nauczycielską funkcję rzecznika praw ucznia, w tej szkole taki jest powoływany właśnie przez uczniów, obdarzających pedagoga najwyższym szacunkiem i zaufaniem.

Dzieci muszą mieć w szkole poczucie bezpieczeństwa, przyjaznego klimatu i szacunku, tak jak ma to miejsce w ich środowiskach rodzinnych. Jak mówiły o tym uczennice: ..."to jest ich szkoła, to jest ich druga rodzina, w której nikt nie boi się powiedzieć, co mu się nie podoba". W takim środowisku mogą prowadzić debaty, spierać się o zakres obowiązujących wewnątrzszkolnych norm i regulaminów.


Tu każdą ocenę można poprawić, gdyż nauczyciel informuje o istniejących brakach, słabościach, lukach w wiedzy czy umiejętnościach, a zarazem tłumaczy, jak może się ów uczeń przygotować do poprawy. W tej szkole istotną rolę odgrywa też sztuka, zajęcia artystyczne, teatralne, muzyczne i plastyczne, a więc te dziedziny aktywności, które rządzą się wolnością i kreatywnością uczniów oraz ich nauczycieli. Nie bez znaczenia jest też eliminacja w szkole dzwonków, skoro każdy uczeń i nauczyciel powinien regulować swoją aktywność edukacyjną zgodnie z wymaganiami zadań i koniecznego do ich realizacji czasu.

Uczennice same mówiły o tym, jak dzięki wyjątkowemu klimatowi, podejściu nauczycieli do uczniów, niezwykłemu zaangażowaniu się we współpracę ich rodziców (np. w realizacji projektów), nabywają wiarę w siebie, a zarazem mają silne poczucie sprawstwa. W takiej placówce wychowanie do wartości jest autentyczne, bo głęboko wpisane w bliskie spotkania, bezpośrednie relacje i swoistego rodzaju służbę bliźnim.

(fot. dr Beata Owczarska-przewodnicząca ŁTP)

Pani dyrektor apelowała zatem do uczestników Kongresu, by przede wszystkim uwierzyć w to, że dzieci potrafią projektować zmiany w szkole i poza nią, jeśli tylko potrafimy z nimi rozmawiać i okazywać im szczere wsparcie w ich rozwoju i dążeniach.

07 czerwca 2018

Elektroniczna obsługa studiów na trzy z plusem



Pani Magdalena Grabowska z Prelite Public Relations przesłała infografikę wraz z materiałem prasowym opisującym przeprowadzone na początku 2018 roku badania opinii wśród ponad 1 150 studentów z 62 polskich uczelni (publicznych oraz prywatnych) na temat jakości użytkowania elektronicznych systemów obsługi studiów.

W Sejmie procedowany jest projekt ustawy 2.0, który w swoich założeniach ma przyczynić się do zmiany sposobu zarządzania uczelniami oraz do podwyższenia jakości kształcenia. Jak pisze autorka tego materiału: Uczelniane życie studentów to jednak także codzienne sprawy formalne załatwiane w dziekanatach oraz ich elektronicznych odpowiednikach. Czy Wirtualne Uczelnie spełniają wymagania studentów? Czy w momencie licznych zmian nie będą przysparzać im dodatkowych problemów?

Żadna reforma szkolnictwa wyższego w modelu top-down nie służyła jakości, tylko bylejakości, o czym przekonaliśmy się w latach 2011-2018 chociażby w sferze nowych procedur i wymagań dotyczących ubiegania się nauczycieli akademickich o stopnie naukowe i tytuł naukowy profesora. Zmiana narzędzi komunikacji między studiującymi a akademikami wymaga poważnych nakładów finansowych, których uczelnie nie otrzymują już od lat na modernizację m.in. infrastruktury i wyposażenia.

Dzisiaj już każdy uczeń szkoły średniej wie, że hardware i software zmieniają się w niesłychanie szybkim tempie, są unowocześniane, tylko nie w publicznym szkolnictwie wyższym. Tu, w wielu uniwersytetach, a nawet politechnikach niektóre pracownie i administracje uczelniane dysponują sprzętem komputerowym, który powinien być już złomowany. No dobrze, ale nie narzekajmy, tylko zapoznajmy się z wynikami sondażu:


Badacza interesowały następujące problemy:

- Jak oceniana jest jakość usług świadczonych przez uczelnie za pośrednictwem e-systemów?
- Jakie cechy systemów są oceniane wysoko, a jakie wymagają poprawy?
- Czy istnieje znaczne zróżnicowanie w ocenie e-systemów w zależności od dostawcy rozwiązań informatycznych?
- Określenie realnego poziomu wiedzy studentów w odniesieniu do dostępnych funkcjonalności w e-systemach
- Określenie oczekiwań studentów w zakresie funkcjonalności i intuicyjności interfejsu
- Określenie zakresu korzystania, częstotliwości i rodzaju urządzeń z jakich studenci korzystają w trakcie użytkowania e-systemów

Do sondażu zastosowano metodę CAWI (e-ankieta), zaś dobór respondentów był celowy/warstwowy. Zaproszono do udziału w badaniu studentów z 12 uczelni. Skierowano prośby do wykładowców o zachęceniu studentów do udziału w badaniu, ale prośby zostały wysłane także przez FB, LinkedIn a ostatnio także ResearchGate.net. W efekcie działań do wypełniania ankiety przystąpiło 4240 respondentów. Ostatecznie do analiz wykorzystano 1163 ankiety. Średni czas trwania poprawnego wywiadu to 5 minut i 28 sekund.
Badanie zostało przeprowadzone przez dr hab. Waldemara Rydzaka, prof. nadzw. UEP.

Podsumowując wyniki sondażu wystawiono respondentom ocenę dostateczną z plusem:

Studenci, którzy wzięli udział w badaniu, ocenili m.in. szybkość działania systemu, jego funkcjonalność, wygląd, niezawodność, intuicyjność oraz przystosowanie do urządzeń mobilnych. E-dziekanaty egzamin ten zaliczyły, jednak z problemami. W 10. punktowej skali ogólna ocena poziomu i jakości wirtualnych e-uczelni wypada na poziomie dostatecznym (średnia 5,56 pkt.).

Praktycznie wszyscy producenci oprogramowań w ocenie studentów najwięcej do poprawy mają w kwestiach dotyczących użytkowania systemów na telefonach lub tabletach, intuicyjności odnajdywania informacji oraz wyglądu. Niektórzy natomiast mogą być zadowoleni z opinii dotyczącej szybkości działania, funkcjonalności oraz niezawodności swoich produktów.

– Przygotowując oprogramowanie do zarządzania uczelniami wyższymi mamy na uwadze potrzeby trzech grup ich użytkowników, a najliczniejszą z nich są właśnie studenci. Wyniki tego typu badań niewątpliwie ułatwiają nam pracę, ponieważ zyskujemy dostęp do zestandaryzowanych opinii, dzięki którym wiemy, co ulepszyć w naszym produkcie – wskazuje Grzegorz Kaliński, prezes firmy Kalasoft odpowiedzialnej za system HMS Solution.

– Świetną informacja jest dla nas to, że studenci doceniają elementy, które stanowią trzon naszego systemu, czyli funkcjonalność, szybkość jego działania oraz niezawodność. Nie ukrywam jednak, że, kolokwialnie mówiąc, trója plus od studentów za grafikę czy optymalizację pod urządzenia mobilne nie jest zadowalającą oceną, jednak daje ona motywację do dalszych działań. Na szczęście łatwiej jest poprawić wygląd oprogramowania czy jego dostosowanie do telefonów i tabletów, niż np. stabilność systemu – dodaje Grzegorz Kaliński.

Wzmożony ruch jedynie w trakcie sesji?

Jeszcze do niedawna zakończenie semestru nieodmiennie łączyło się z długimi kolejkami do dziekanatu, czekaniem na wpisy uzyskiwane od prowadzących, czy składaniem różnego rodzaju wniosków i dokumentów. Obecnie większość z tych działań studenci mogą załatwić zdalnie przez Internet. To właśnie takie moduły jak wykaz ocen (76,3%), informacja o zaliczeniu etapu studiów (64,9%) czy rejestracja na zajęcia (49,7%) są najczęściej wykorzystywane przez studentów. Co tym bardziej ciekawe – nie tylko w trakcie sesji.

Na pytanie o częstotliwość logowania się do systemu najczęściej padała odpowiedź „regularnie – codziennie lub kilka razy w tygodniu”. Natomiast pierwszym wyborem ankietowanych co do urządzenia, z którego korzystają podczas przeglądania wirtualnych uczelni jest laptop lub komputer stacjonarny (86,2%). Rzadziej studenci korzystają ze smartfonów (73,9%), a wręcz sporadycznie z tabletów (8,1%).

– Zagadnienie elektronicznych systemów obsługi studiów jest ciekawym i równocześnie wymagającym tematem badań, ponieważ studenci posiadają zróżnicowaną wiedzę na ich temat. Nie wszyscy są w pełni świadomi potencjału niektórych funkcjonalności, natomiast inni nie zauważają pewnych ograniczeń systemów – komentuje dr hab. Waldemar Rydzak, prof. nadzw. UEP z Katedry Publicystyki Ekonomicznej i Public Relations, odpowiedzialnej za przygotowanie raportu z badań.

– Zaskoczenie może wzbudzić również wskazanie tej samej funkcjonalności, wzorów dokumentów, równocześnie jako bardzo rzadko używanej oraz pożądanej przez studentów. Jednak rzadkość korzystania, nie oznacza nieprzydatności, a jedynie wskazuje na to, że z dokumentów studenci korzystają raz lub dwa razy w semestrze. Dodatkową kwestią jest również fakt, że nie wszystkie systemy, a nawet nie wszystkie wydziały tej samej uczelni, korzystają z tej opcji – dodaje prof. Rydzak.

Jak możemy wnioskować z opinii studentów – systemy elektroniczne choć w głównej mierze stanowią duże ułatwienie w załatwianiu uczelnianych spraw, to jednak w niektórych aspektach wymagają dopracowania.

– Studiuję dwa kierunki, na których dostępne są różne systemy do obsługi studiów. W przypadku codziennego korzystania niezawodność to podstawa. Kiedy zbliża się sesja i terminy zaliczeń, studenci potrzebują ciągłego dostępu do wirtualnego dziekanatu – przekonuje Michał, student z Poznania.

– Nic tak nie wytrąca z równowagi jak prace konserwacyjne systemu, prowadzone w ciągu dnia, co ma miejsce na jednej z moich uczelni. Podobnie wygląda sytuacja zapisu na przedmioty dodatkowe - pół godziny przed ich rozpoczęciem serwer nie wytrzymuje obciążenia i rozpoczyna się notoryczna walka z czasem. Kiedy uda się wejść na stronę do zapisów, najciekawsze zajęcia nie są już dostępne. To nie powinno tak wyglądać – ocenia Michał.

E-dziekanat to nie wszystko

Elektroniczny system wspierający zarządzanie uczelniami wyższymi, żeby mógł być uznany za kompleksowy, powinien być skierowany zarówno do studentów, ale także do pracowników dziekanatów oraz administracji. Uczelnie są wielozadaniowymi instytucjami podlegającymi różnego rodzaju wytycznym, m.in. prawnym. Odpowiednio dopasowane oprogramowanie realnie przyczynia się do zwiększenie efektywności pracy, a przez to oszczędności czasu pracowników. Mając na uwadze główne założenia reformy edukacji wyższej, zgodnie z którymi wykładowcy powinni w większym stopniu skupić się na publikacjach naukowych i podnoszeniu kompetencji, system w pełni wspierający działania uczelni może być pierwszym krokiem do ich realizacji."


Tymczasem na Uniwersytecie Warszawskim trwa akcja protestacyjna w związku z procedowaniem w Sejmie projektu ustawy 2.0. Związki zawodowe kolejnych uczelni przyjmują stanowisko popierające strajkujących. Tym samym pryska mit o szerokim poparciu przez środowisko akademickie założeń reformy szkolnictwa wyższego i nauki.

06 czerwca 2018

Akademickie ry(t-)my


W czasie jednej z konferencji naukowych krążyły w kuluarach przedziwne historie o nauczycielach akademickich, którzy chyba już zapomnieli, kim są i jakie mają zobowiązania wobec nauki, własnej dyscypliny, uczelni i społeczeństwa. Postanowiłem uchwycić te wydarzenia w nieco lżejszej stylistyce:

Był raz dziekan, alkoholik
ponad miarę hazardzista
Żaden z niego pracoholik
choć podobno to artysta.

***

Inny za to założyciel
niepublicznej wyższej szkoły
zbił kapitał na swym sprycie
w sądzie twierdząc, że jest goły.

***

Pani doktor, bez dorobku
użalała się na szefa,
że ten mówił do niej "kotku",
wykorzystał i zaniechał.

***

Ktoś się zdradził w ubikacji,
że rotacja go czekała,
zdobył tytuł na Słowacji
Wrócił, a tu mówią - chała.

***

Ponoć wcale to nie nowe,
że niektóre z pań uczonych
mają stopnie hotelowe.
Czy przyznają się do onych?

***

Dziś badania jakościowe
wypierają empiryczne
Dzięki temu mamy nowe
fenomeny bezkrytyczne.

***

Naukowa demokracja
tym się różni od społecznej
że nieważne, jaka racja,
nada stopień "podopiecznej".

***

Zdaniem Zbyszko Melosika
w stanie wojny są teorie
Toteż większość ich unika
twierdząc, że to są aporie.

***

Mamy wydziałowe rady,
z których nikt już nie korzysta,
gdyż odkryją wszystkie wady,
Prawda jest w nich oczywista.

***

Na doktorat recepturę
pan minister proponuje:
Każdy, kto ma już maturę
program partii niech zakuje.

***

Kto doczeka do wakacji,
jak wynika z Ka-De-eN,
temu sens habilitacji
przydać może tylko sen.

***

Organ, co CK ma w skrócie
wraz z reformą wyższej szkoły
zniknie nam, jak dziura w bucie,
bo zastąpią go anioły.