06 czerwca 2018
Akademickie ry(t-)my
W czasie jednej z konferencji naukowych krążyły w kuluarach przedziwne historie o nauczycielach akademickich, którzy chyba już zapomnieli, kim są i jakie mają zobowiązania wobec nauki, własnej dyscypliny, uczelni i społeczeństwa. Postanowiłem uchwycić te wydarzenia w nieco lżejszej stylistyce:
Był raz dziekan, alkoholik
ponad miarę hazardzista
Żaden z niego pracoholik
choć podobno to artysta.
***
Inny za to założyciel
niepublicznej wyższej szkoły
zbił kapitał na swym sprycie
w sądzie twierdząc, że jest goły.
***
Pani doktor, bez dorobku
użalała się na szefa,
że ten mówił do niej "kotku",
wykorzystał i zaniechał.
***
Ktoś się zdradził w ubikacji,
że rotacja go czekała,
zdobył tytuł na Słowacji
Wrócił, a tu mówią - chała.
***
Ponoć wcale to nie nowe,
że niektóre z pań uczonych
mają stopnie hotelowe.
Czy przyznają się do onych?
***
Dziś badania jakościowe
wypierają empiryczne
Dzięki temu mamy nowe
fenomeny bezkrytyczne.
***
Naukowa demokracja
tym się różni od społecznej
że nieważne, jaka racja,
nada stopień "podopiecznej".
***
Zdaniem Zbyszko Melosika
w stanie wojny są teorie
Toteż większość ich unika
twierdząc, że to są aporie.
***
Mamy wydziałowe rady,
z których nikt już nie korzysta,
gdyż odkryją wszystkie wady,
Prawda jest w nich oczywista.
***
Na doktorat recepturę
pan minister proponuje:
Każdy, kto ma już maturę
program partii niech zakuje.
***
Kto doczeka do wakacji,
jak wynika z Ka-De-eN,
temu sens habilitacji
przydać może tylko sen.
***
Organ, co CK ma w skrócie
wraz z reformą wyższej szkoły
zniknie nam, jak dziura w bucie,
bo zastąpią go anioły.