13 października 2017

Edukacja mechatroniczna w Łodzi na światowym poziomie, tylko woda w szkole leci uczniom na głowę


Łódź ma to szczęście, że od osiemnastu lat działa w Łódzkim Centrum Doskonalenia Nauczycieli i Kształcenia Praktycznego pod wodzą dyrektora Janusza Moosa jedyny taki ośrodek w kraju, a nawet w Europie, w którym jeszcze w ostatniej dekadzie XX w. rozpoczęto wzorcową edukację mechatroniczną. Znakomicie połączono ją z doskonaleniem dyrektorów szkół zawodowych oraz nauczycieli zawodów, by uzmysłowić im, że mechatronika to jest nowa filozofia kształcenia na XXI wiek.

Przedwczoraj, kiedy to po raz kolejny spotkała się Rada Społeczno-Doradcza Łódzkiego Centrum, by podjąć kwestie związane z postnowoczesną edukacją i doradztwem edukacyjno-zawodowym, mogliśmy dokonać podsumowania wyjątkowych osiągnięć pedagogów w zakresie mechatronizacji techniki, która już jest faktem. Trzeba jedynie nadać tej edukacji wymiar transdyscyplinarny.

Otwierający posiedzenie dyr. Janusz Moos mówił o tym, jak to wiele lat temu wnioskowano o włączenie nowych przedmiotów oraz specjalności mechatronicznych do szkolnictwa zawodowego, i to się udało. Zainteresowano tym szkoły i dyrektorów w całym kraju. Implementacja do praktyki edukacyjnej modeli edukacji mechatronicznej jest zatem zakorzeniona w różnych formach kształcenia zawodowego. Ośrodek w Łodzi kształci nauczycieli w zakresie umiejętności organizowania procesu uczenia się zgodnie z założeniami edukacji konstruktywistycznej, uczenia się poprzez wykonywanie projektów zadań zawodowych, by ich uczniowie samodzielnie wytwarzali wiedzę i kształtowali swoje umiejętności.


W Łódzkim Centrum znajduje się unikatowo wyposażony Regionalny Ośrodek Edukacji Mechatronicznej. Jak przypomniał nam Marek Szymański - łódzki konsultant edukacji zawodowej - mechatronika jest tą interdyscyplinarną dziedziną wiedzy, która zespala informatykę, elektronikę i technikę, by interdyscyplinarnym w wymiarze kształcić przyszłych specjalistów, techniczną inteligencję dla ponowoczesnego świata.

Kształcenie mechatroniczne dotyka wszystkich obszarów edukacji zawodowej, przenikając do różnych gałęzi przemysłu także np. spożywczego czy świata mody. Wyniki badań obserwatorium rynku pracy pozwalają na zdiagnozowanie, jakie kompetencje są ważne dla rynku pracy. Wyniki badań "Pracowni monitorowania rynku pracy" sprawiają, że pojawiają się nowe dziedziny mechatroniki. Edukacja mechatroniczną mają zatem pierwszoplanowe znaczenie dla rynku pracy, który wymusza myślenie mechatroniczne, mobilność zawodową oraz ustawiczne doskonalenie umiejętności zawodowych.


W podejściu konstruktywistycznym nauczyciel nikogo nie naucza, tylko organizuje proces uczenia się jego podopiecznych, by sami potrafili się uczyć. Kluczowe jest w tym procesie także wzajemne uczenie się. Najzdolniejsi uczniowie prowadzą zajęcia z informatyki wspomagając w tym procesie nauczycieli. W czasie tej edukacji rozwijają także swoje kompetencje społeczne, pracy w grupie, komunikowania się oraz prezentowania wyników pracy w grupie. Rozwiązując różnego rodzaju problemy techniczne uczą się w zespołach przywództwa. Proces edukacji ma więc indukcyjny tok dochodzenia do uogólnień i najwyższych sprawności.

Eksperci ŁCDNiKP muszą też odpowiedzieć sobie na pytanie: Czego chcemy uczyć? Jak i w co wyposażać pracownie? Mechatronika jest bowiem synergiczną kombinacją mechaniki precyzyjnej, elektronicznego i systemowego myślenia, kiedy trzeba projektować produkty i procesy produkcyjne. Uczący się poprzez wykonywanie zadań zawodowych np. monter mechatronik zaczyna się od zadań, a nie od wiedzy, teorii, modeli.



Postęp technologiczny na świecie jest niezwykle szybki. Także uczniowie wnoszą do szkoły nową wiedzę, spoza podręczników i wiedzy naukowej. Ważna jest zatem umiejętność samodzielnego uczenia się i pracy w zespole. Marek Szymański referował, jaką rolę odgrywają w tej edukacji stacje dydaktyczne w obrębie tej placówki. Pracę z uczącymi się zaczyna się od określonych zadań zawodowych i umiejętności, by dobierając konfigurację urządzeń np. do modułowej linii produkcyjnej FMS 500 doskonalić także programowanie i obsługę obrabiarek numerycznych.

W ŁCDNiKP jest też "Pracownia robotyki", gdzie oprócz kształcenia praktycznego mają miejsce jeszcze egzaminy zawodowe. Liczba urządzeń i stacji jest coraz większa.

Interesujące było wystąpienie dr. inż. Witolda Morawskiego – dyrektora "Festo Didactic", który wyjaśniał, jak na świecie przechodzono w ostatnich stuleciach od rewolucji 1.0 (maszyna parowa), poprzez rewolucję 2.0 - wielkoseryjna produkcja samochodów Forda, po rewolucję 3.0, jaka miała miejsce pod k. lat 70.XX w. a przyczyniła się do robotyzacji, aż do rewolucji 4.0 (Mechatronika industry 4.0).

Jak wynika z badań komparatystycznych, do tej pory poziom zaawansowania liczby robotów na 10 tys. zatrudnionych osób w Polsce sprawia, że jesteśmy na piątym miejscu ... ale na końcu listy rankingowej. W Polsce są zaledwie 22 roboty na 10 tys. mieszkańców, tymczasem będące przed nami Czechy posiadają czterokrotnie wyższy wskaźnik w powyższym zakresie. Na pierwszym miejscu są Niemcy.

Tymczasem polski rząd zapowiada wprowadzenie rewolucji przemysłowo-technologicznej 4.0 - czwartej generacji. Chyba porywamy się z motyką na Słońce, ale dobrze, że chociaż ŁCDNiKP nieustannie modernizując kształcenie staje się wzorem dla całej Polski. To właśnie w Łodzi symuluje się z uczniami budowę fabryki w sposób modułowy, co pozwala na zdobywanie wiedzy od podstaw aż do bardzo wysokiego poziomu wiedzy i umiejętności. Wszystko jest organizowane przez nauczyciela jako tutora. W hali starej, a nieczynnej już fabryki zainstalowano stanowiska do pracy 40 uczniów, gdzie przez 6 tygodni składali oni roboty oraz sami wyprodukowali konieczne dla nich części.

The internet of Things ans Services jest połączeniem ludzi i rzeczy ze sobą, porozumiewania się ze sobą wszystkich urządzeń funkcyjnych.

Prezes firmy Mechatronik Artur Grochowski relacjonował, w jaki sposób można w ramach kształcenia praktycznego tworzyć dla uczniów i z nimi najnowocześniejsze linie produkcyjne, w ramach których składa się i rozkłada roboty dowolnie na różne części. Mechatronik dzisiaj jest już niezwykle złożoną specjalnością. To jest nie tylko świat otaczających mechatronikę wiedzy i umiejętności, ale także swoisty stan umysłu. Technik automatyk, technik elektronik, technik mechanik, informatyk itd. musi mieć inaczej ukształtowany umysł, by był otwarty na wiele dziedzin wiedzy.


Dzisiaj uczniowie zdobywają wiedzę i umiejętności w zakresie programowania robotów przemysłowych dzięki realizowanemu w Łodzi projektowi - Fabryka Robotów. Młodzi ludzie konstruują robota SUMO metodą druku 3D, skrawaniem lub laserem, a przy tym każdy moduł ma wbudowane wifi, toteż można nim sterować z telefonu czy smartfonu. Widać zatem, jak bardzo konieczna jest integracja przemysłu z edukacją.

Dzięki temu można zakupić nowy sprzęt do pracowni w Łódzkim Centrum Doskonalenia i Kształcenia Praktycznego np. nowe drukarki 3D, skanery. To tu powstaje laboratorium akwatroniki, hydrauliki siłowej, nowa pracownia CNC, pracownia pomiarów narzędziowych, laboratorium montażu powierzchniowego, elektrycznego i elektronicznego oraz laboratorium tektotroniki.

W czasie posiedzenia Rady rozmawialiśmy o konieczności wprowadzania młodzieży w nowe technologie zanim ona wybierze swoją szkołę ponadpodstawową, by już niejako od przedszkola interesowała się mechatroniką. Trzeba dzieci zachęcać do rozumienia obsługi prostych urządzeń mechatronicznych, bo to jest nie tylko teraźniejszość, ale dynamicznie rozwijająca się przyszłość najlepiej rozwiniętych gospodarek świata. Mechatronizuje się nawet przemysł mody.

W chmurze jest mnóstwo programów pozwalających na uczenie się przez młodzież współpracy przy rozwiązywaniu zadań technicznych, tworzenia zespołów realizujących projekty, szybką komunikację na różnych poziomach. Można te procesy monitorować, analizować, jak są realizowane przez uczniów projekty bez konieczności realizowania ich w samej szkole.


Aktor, reżyser i animator kultury związany z Łodzią, a zarazem członek naszej Rady przy ŁCDNiKP - Marcel Szytenchelm słusznie upomniał się w toku dyskusji i prezentacji świata nowych technologii o kulturę, sztukę, kształtowanie wśród uczniów emocji, sztuki, posługiwania się słowem. Właśnie kończy projekt nowego teledysku o Władysławie Reymoncie, który pojawi się 5 grudnia br. pod tytułem „Galaktyczny Reymont”. On sam jest przerażony tym, że świat idzie tak daleko. Trzeba jednak zatroszczyć się o kulturę języka, wrażliwości, marzeń i ludzkich emocji. Nie możemy zaprzepaścić humanistycznej perspektywy w kształceniu ogólnym i zawodowym.

Na zakończenie posiedzenia Rady skupiliśmy się jeszcze na kwestii doradztwa edukacyjno-zawodowego w szkolnictwie. Uczniowie i ich rodzice zapytani o to, w ilu zawodach kształci się w łódzkich szkołach, najczęściej wymieniali 8 do 12. Tymczasem łódzkie szkoły kształcą w 48 zawodach! To znaczy, że brakuje informacji, wiedzy o tym, gdzie i czego można się nauczyć z myślą o własnych aspiracjach i uzdolnieniach. Wybory typu szkoły ponadpodstawowej muszą być świadome.

MEN wprowadziło do podstaw programowych 10 godz. zajęć z doradztwa zawodowego od kl. VII i 10 godz. w kl. VIII szkoły podstawowej. Mamy świadomość, że doradztwo zawodowe jest pomostem między rynkiem pracy a edukacją. Niestety, niskie zarobki sprawiają, że do szkolnictwa branżowego (fatalna i nieadekwatna nazwa do istoty kształcenia) nie trafiają młodzi, utalentowani inżynierowie.


W dyskusji musieliśmy powrócić do realiów polskich szkół publicznych. Nawet w jednej z najatrakcyjniejszych w ostatnich latach szkole przemysłu mody w jednym z pomieszczeń stoi wiadro zbierające przeciekającą przez dziurawy dach wodę. Wstyd i żałość bierze, kiedy z jednej strony mierzymy ku amerykanizacji edukacji do postnowoczesnej produkcji, a z drugiej strony kształcimy w warunkach urągających nie tylko kulturze codziennego życia.

(Fot. 1,5 - Anna Gnatkowska z ŁCDNiKP)

12 października 2017

Tajemnicza lista dyscyplin naukowych

Dziennikarze mają to do siebie, że potrafią wydobyć z ministerialnych pokoi to, co wciąż skrywane jest przez środowiskiem akademickim. Nie rozumiem jednak powodów tego stanu rzeczy. Odbył się Kongres Nauki Polskiej, w czasie którego Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego przedłożyło projekt Ustawy 2.0, ale zabrakło do niej projektów rozporządzeń, które są kluczowe dla uchwycenia istoty i głębi zmian.

W czasie inauguracji roku akademickiego na Uniwersytecie w Białymstoku uczestniczący w niej wiceminister Aleksander Bobko trzykrotnie podkreślał, że politycy wcale nie zamierzają w ramach przygotowywanej reformy pogorszyć sytuację finansową mniejszych uczelni od Uniwersytetu Jagiellońskiego i Uniwersytetu warszawskiego. Brzmiało to jak postprawda, bo przecież nie od tego roku wszystkie szkoły państwowe - poza w/w i może jeszcze kilkoma innymi - otrzymują w milionach liczone niższe dotacje.

Tak zwany "wskaźnik Gowina" określający graniczny stosunek liczby studentów przypadających na jednego nauczyciela akademickiego (13-14:1) już działa. On nie pojawi się dopiero za rok czy dwa lata, jak Sejm przyjmie Ustawę 2.0. Większość uniwersytetów, politechnik, akademii już w tym roku otrzymała o kilka milionów zł mniej, więc deklaracje wiceministra brzmią zdumiewająco niewiarygodnie.

Wiceminister A. Bobko nie wiedział zapewne, że w tym samym niemalże czasie, kiedy zapewniał białostockich akademików o kontynuowaniu dobrej zmiany w szkolnictwie wyższym - rzeczniczka PiS Beata Mazurek przekazała mediom jednoznaczny komunikat: "Reformy w takiej formie nie poprzemy". Grillowanie wicepremiera ma zatem swój dalszy ciąg. Kpienie z "jego" reformy przez partię władzy stawia min. J. Gowina w dwuznacznej sytuacji.

Wicepremier i minister broni się przed tymi atakami przyznając zarazem, że wicemarszałek Sejmu R. Terlecki nie znał jeszcze projektu ustawy, kiedy też go skrytykował jakiś czas temu. Ocenił jednocześnie, że wicemarszałek Sejmu jest w mniejszości i na pewno wpływowej, ale nie tak wpływowej żeby zablokować ten projekt.- Zaproszę pana marszałka Terleckiego na dobrą kawę. Przedyskutujemy ten projekt. Jestem przekonany, że go przekonam .

Środowisko akademickie uwierzyło w moc sprawczą ministra. Po jego stronie zdaje się, że jest młode pokolenie doktorantów, na którego rewoltę - w przypadku odrzucenia projektu Ustawy 2.0 - może liczyć minister J. Gowin. Być może jest to środowisko spodziewanego wsparcia przy tworzonej przez J. Gowina nowej partii politycznej "Republikanie".

Pozostawmy jednak kwestie polityki i finansowania uczelni, a powróćmy do kwestii, która zaczyna budzić kontrowersje. Jak wspomniałem, dziennikarze mieli "przeciek", zapewne kontrolowany, by władze resortu mogły zorientować się, jaka będzie reakcja środowisk akademickich, że w ramach radykalnego zmniejszenia liczby dyscyplin naukowych, przy pozostawieniu siedmiu dziedzin nauki, zostanie zlikwidowana dyscyplina KULTUROZNAWSTWO. Łódzki kulturoznawca dr hab. Tomasz Majewski wystosował nawet list do ministra nauki i szkolnictwa wyższego, w którym wyraża zdumienie, że można zlikwidować tę dyscyplinę naukową.

Takich dyscyplin ma jednak zniknąć z wykazu ponad 60. Czy ktoś już dysponuje projektem rozporządzenia o dziedzinach i dyscyplinach nauk? Czy będzie to wakacyjna "wrzutka" po przyjęciu ustawy? Nie martwię się o pedagogikę, bo ta jest w wykazie OECD dyscyplin naukowych. Dziwię się jedynie temu, że ma być siedem dziedzin nauki. No, ale zdziwienie jest w nauce czymś naturalnym. Tymczasem czekamy na kolejną "wrzutkę". Czy będzie dotyczyła "nauk o rodzinie"? Czy może "nauki o sztuce", "nauki o polityce publicznej", "prawo kanoniczne" itd.?

Minister Jarosław Gowin poinformował media, że oficjalna lista dyscyplin do redukcji jeszcze jest pisana. Hmmmm....

11 października 2017

Dla MEN - nauczyciele gorszego sortu. Dla mnie - wspaniali pedagodzy i wychowawcy!




Minister edukacji Anna Zalewska popełnia ten sam błąd, jaki miał miejsce w okresie rządów w tym resorcie Romana Giertycha (lata 2006-2007). Wówczas jego wiceminister - Mirosław Orzechowski (niestety - z Łodzi) dekomunizował środowisko nauczycielskie obrażając je na każdym możliwym kroku. Nie jestem członkiem ZNP, ale to, co on wówczas wyprawiał, kompromitowało resort edukacji, który w nazwie ma "narodową".

Okazało się wówczas, że jednak nie ma w III RP narodu, tylko jest naród lepszego sortu i gorszego sortu. Podobnie uczyniono z nauczycielami. Każdy, kto ośmielił się przyznać, że jeszcze jest członkiem ZNP, nie miał żadnych szans na ubieganie się w drodze konkursowej o stanowisko dyrektora przedszkola czy szkoły. Takie było oficjalne stanowisko władz oświatowych w tamtym czasie.

Nauczycielom - członkom ZNP odmówił ówczesny minister edukacji - Roman Giertych przyznania im Medalu Komisji Edukacji Narodowej. Doskonale pamiętam oburzenie w środowisku, ale jak to z nauczycielami bywa, nikogo nie obchodzi ich los. W końcu Medal jest tylko symbolicznym wyrazem wdzięczności za wieloletnią, wspaniałą służbę na rzecz edukacji dzieci w Polsce. Jaką by ta Polska nie była - pod lewicowym, liberalnym czy prawicowym "butem" (butą) władzy - nauczyciele są od tego, by kształcić i wychowywać dzieci, bo WSZYSTKIE DZIECI SĄ NASZE.

Jak się okazuje, w dziesięć lat później, ta sama formacja partyjna ogłosiła, że NIE WSZYSCY NAUCZYCIELE SĄ NASI! Minister Anna Zalewska poinformowała na piśmie Związek Nauczycielstwa Polskiego, że resort edukacji nie popiera już konkursu na Najlepszego Nauczyciela Roku. W ubiegłorocznym rozdaniu nagród nikt z resortu edukacji nie pofatygował się na Zamek Królewski, by spotkać się z laureatami tej znakomitej inicjatywy. Zapewne powodem jest to, że konkurs ma dla tego rządu "fatalnego ojca", jakim jest opozycyjny (zresztą beznadziejnie) Związek Nauczycielstwa Polskiego.

Minister edukacji Anna Zalewska ma już swoich nauczycieli, którym dzień wcześniej, żeby przypadkiem jedni nie otarli się o drugich, wręczyła nagrodę w konkursie, którego nazwa jest łudząco podobna, ale jakże prawdziwie oddająca nędzę tego zawodu - "Nauczyciel Wolontariusz Roku". Tak, tak, nauczyciele od 1993 r. są wolontariuszami, jako że stanowią nadal jedną z najgorzej opłacanych profesji w krajach Unii Europejskiej! Istotnie, ich służba, misja, poświęcenie, oddanie dzieciom i młodzieży zasługuje jedynie na odrębną nagrodę - równie symboliczną.

Czy nauczyciele-wolonatariusze muszą mieć legitymację "Solidarności" czy przynależności do PIS-u? Czy może są urodzonymi po 1989 r.?

Tego nie wiem, ale cieszę się, że są wyróżniani, tak samo jak to, że na Zamku Królewskim w Warszawie wręczono nagrody pedagogom "gorszego sortu". Nie przypuszczałem, że nadejdą znowu takie dni, w których MEN będzie dzielił nauczycieli na swoich i obcych, na godnych i niegodnych wręczenia im symbolicznego wyróżnienia. Czy wnioski o Medal KEN też zostały przetarte przez partyjne sito?

WSTYD! To już nie jest Ministerstwo Edukacji Narodowej, tylko Ministerstwo Oświecenia Partyjnego.