Dziennikarze mają to do siebie, że potrafią wydobyć z ministerialnych pokoi to, co wciąż skrywane jest przez środowiskiem akademickim. Nie rozumiem jednak powodów tego stanu rzeczy. Odbył się Kongres Nauki Polskiej, w czasie którego Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego przedłożyło projekt Ustawy 2.0, ale zabrakło do niej projektów rozporządzeń, które są kluczowe dla uchwycenia istoty i głębi zmian.
W czasie inauguracji roku akademickiego na Uniwersytecie w Białymstoku uczestniczący w niej wiceminister Aleksander Bobko trzykrotnie podkreślał, że politycy wcale nie zamierzają w ramach przygotowywanej reformy pogorszyć sytuację finansową mniejszych uczelni od Uniwersytetu Jagiellońskiego i Uniwersytetu warszawskiego. Brzmiało to jak postprawda, bo przecież nie od tego roku wszystkie szkoły państwowe - poza w/w i może jeszcze kilkoma innymi - otrzymują w milionach liczone niższe dotacje.
Tak zwany "wskaźnik Gowina" określający graniczny stosunek liczby studentów przypadających na jednego nauczyciela akademickiego (13-14:1) już działa. On nie pojawi się dopiero za rok czy dwa lata, jak Sejm przyjmie Ustawę 2.0. Większość uniwersytetów, politechnik, akademii już w tym roku otrzymała o kilka milionów zł mniej, więc deklaracje wiceministra brzmią zdumiewająco niewiarygodnie.
Wiceminister A. Bobko nie wiedział zapewne, że w tym samym niemalże czasie, kiedy zapewniał białostockich akademików o kontynuowaniu dobrej zmiany w szkolnictwie wyższym - rzeczniczka PiS Beata Mazurek przekazała mediom jednoznaczny komunikat: "Reformy w takiej formie nie poprzemy". Grillowanie wicepremiera ma zatem swój dalszy ciąg. Kpienie z "jego" reformy przez partię władzy stawia min. J. Gowina w dwuznacznej sytuacji.
Wicepremier i minister broni się przed tymi atakami przyznając zarazem, że wicemarszałek Sejmu R. Terlecki nie znał jeszcze projektu ustawy, kiedy też go skrytykował jakiś czas temu. Ocenił jednocześnie, że wicemarszałek Sejmu jest w mniejszości i na pewno wpływowej, ale nie tak wpływowej żeby zablokować ten projekt.- Zaproszę pana marszałka Terleckiego na dobrą kawę. Przedyskutujemy ten projekt. Jestem przekonany, że go przekonam .
Środowisko akademickie uwierzyło w moc sprawczą ministra. Po jego stronie zdaje się, że jest młode pokolenie doktorantów, na którego rewoltę - w przypadku odrzucenia projektu Ustawy 2.0 - może liczyć minister J. Gowin. Być może jest to środowisko spodziewanego wsparcia przy tworzonej przez J. Gowina nowej partii politycznej "Republikanie".
Pozostawmy jednak kwestie polityki i finansowania uczelni, a powróćmy do kwestii, która zaczyna budzić kontrowersje. Jak wspomniałem, dziennikarze mieli "przeciek", zapewne kontrolowany, by władze resortu mogły zorientować się, jaka będzie reakcja środowisk akademickich, że w ramach radykalnego zmniejszenia liczby dyscyplin naukowych, przy pozostawieniu siedmiu dziedzin nauki, zostanie zlikwidowana dyscyplina KULTUROZNAWSTWO. Łódzki kulturoznawca dr hab. Tomasz Majewski wystosował nawet list do ministra nauki i szkolnictwa wyższego, w którym wyraża zdumienie, że można zlikwidować tę dyscyplinę naukową.
Takich dyscyplin ma jednak zniknąć z wykazu ponad 60. Czy ktoś już dysponuje projektem rozporządzenia o dziedzinach i dyscyplinach nauk? Czy będzie to wakacyjna "wrzutka" po przyjęciu ustawy? Nie martwię się o pedagogikę, bo ta jest w wykazie OECD dyscyplin naukowych. Dziwię się jedynie temu, że ma być siedem dziedzin nauki. No, ale zdziwienie jest w nauce czymś naturalnym. Tymczasem czekamy na kolejną "wrzutkę". Czy będzie dotyczyła "nauk o rodzinie"? Czy może "nauki o sztuce", "nauki o polityce publicznej", "prawo kanoniczne" itd.?
Minister Jarosław Gowin poinformował media, że oficjalna lista dyscyplin do redukcji jeszcze jest pisana. Hmmmm....