25 listopada 2015

Psychologia nauką humanistyczną!


Mamy kolejne wsparcie w uświadomieniu przede wszystkim urzędnikom MNiSW oraz posłom i senatorom nowej kadencji Sejmu jak nonsensowne i sztuczne jest rozdzielenie dziedziny nauk humanistycznych od dziedziny nauk społecznych. W minioną niedzielę miała miejsce w Łodzi Gala (w ramach 70-lecia Uniwersytetu Łódzkiego) wręczenia Nagrody im. Pierwszego Rektora Uniwersytetu Łódzkiego Prof. Tadeusza Kotarbińskiego .

Kapituła pod przewodnictwem JM Rektora UŁ prof. Włodzimierza Nykiela oraz wybitnych profesorów nauk humanistycznych ogłosiła, że jej laureatem został jeden z najwybitniejszych psychologów polskich, którego dzieła cenione są w kraju i na świecie - prof. dr. hab. Jan Strelau dr h.c., członek rzeczywisty PAN. Psycholog otrzymał to, co najcenniejsze, a więc salwę braw przybyłych na tę uroczystość rektorów, dziekanów oraz pracowników Uniwersytetu Łódzkiego wraz z pięknym bukietem kwiatów, dyplomem i kwotą 50 tys. zł.

Autor tworzonej przez ostatnie cztery lata książki (będącej zresztą efektem Jego ponad 50-letniej, wspaniałej pracy naukowej) pt. "Różnice indywidualne. Historia – determinanty – zastosowania"(Warszawa 2014, s. 788), ze skromnością, ale i uzasadnionym poczuciem osobistej radości, mówił o tym, jak istotną rolę odgrywają badania z psychologii różnic indywidualnych we współczesnych naukach humanistycznych. Oto wypowiedź Laureata tej Nagrody:


(...) Proszę Państwa, żyję długo, ale takich emocji jeszcze nie doznawałem, jak odbierałem nagrody. Przypomina to Oskary, w trakcie których każdy czeka, czeka, aż się ktoś doczeka.... (brawa). Magnificencjo, Panie Rektorze, Dostojna Kapituło, Szanowni, Drodzy Państwo! Ta Nagroda będzie promieniowała w skali kraju, nie dlatego, że ja ją dostałem, ale ze względu na postać, która jest przez nas tak gorąco lubiana, szanowana i naprawdę niezwykła. Także dlatego, że ustanowienie tej Nagrody, to także jest promocja szeroko rozumianej humanistyki. Nie byłoby naszej tożsamości, gdybyśmy nie sięgali do tego, co było, do tego, co jest i do tego, co będzie. To pozwala nam jakoś znaleźć się w tym świecie. Ale przewodnikami do tego, żeby wiedzieć, jak znaleźć się w tym świecie, to są badacze, którzy zajmują się szeroko rozumianą humanistyką. Niestety, nie docenianą w naszym kraju, i to z wielu powodów.

Wydaje się, że humanistyka w zakresie szeroko rozumianych nauk, tak, jak je rozumiemy w naszym kraju, jest ciągle kategorią drugą. To się między innymi przejawia w tym, że w szeregu nagród, których się udziela, przechodzą one do rąk przedstawicieli nauk ścisłych, nauk biologicznych. MA to miejsce m.in. także dlatego, że ta punktacja, którą się przyznaje za publikacje jest punktacją nie mającą się nijak do punktacji za dorobek humanistów, gdzie się podręczników, monografii po prostu nie docenia.

Proszę Państwa, ja myślę sobie, że każdy z nas nominowany do tej Nagrody gratuluje innym. Chyba to przez przypadek tak się stało, że to ja ją dostałem... może ze względu na wiek (oklaski), ale myślę sobie, że chyba każdy z nas zadał sobie pytanie, właściwie - kto to jest profesor Tadeusz Kotarbiński? Proszę Państwa, ja miałem okazję jako student II albo III roku zaznajomić się z pracą "Traktat o dobrej robocie" , ten traktat, który sam profesor Kotarbiński uznał, że jest to jego najważniejsze dzieło. Ten "Traktat..." zapewnił temu Wielkiemu Uczonemu, Wielkiemu Badaczowi i autorytetowi stałą pozycję w świecie jako twórcy prakseologii, czyli teorii skutecznego działania.

Kiedy czytałem ten "Traktat" nie w całości, ale wybrane rozdziały, wybrane paragrafy, to jedna rzecz uderzyła mnie jako badacza różnic indywidualnych. Otóż profesor Kotarbiński wyraźnie stwierdza w tym swoim dziele, które - nawiasem mówiąc - liczy ponad 600 stron, a jest cytowane ok.1000 razy. Przedstawiciel nauk ścisłych, biologicznych powiedziałby - "Co to jest 1000 razy?", bo u nich to cytowanie przebiega w sposób zupełnie inny. W naukach humanistycznych książka, która jest cytowana 1000 razy, to znaczy, że naprawdę jest cenna, czytana i popularna.

Otóż, kiedy studiowałem ten tekst, to zwróciłem uwagę na jedną rzecz, a mianowicie, że prof. Kotarbiński zwraca uwagę na fakt, że po to, aby być mistrzem w dobrej robocie, w dobrym działaniu, to trzeba mieć zapasy naturalne, swoistego rodzaju naturalne uzbrojenie. Innymi słowy, nie każdy zostaje mistrzem. Mistrzem zostaje ten, kto ma albo wybitną inteligencję, albo wybitne zdolności specjalne, wybitną kreatywność. To są te problemy, które mnie fascynują i ja się nimi zajmuję.

Jeszcze drobny, prywatny wątek. Ja jestem wnukiem profesora Kazimierza Twardowskiego, wnukiem naukowym. Moim promotorem był profesor Mieczysław Kreutz, wybitny psycholog, specjalista światowej sławy od introspekcji, natomiast ja u niego zrobiłem doktorat. To Kreutz założył pierwszą Katedrę Psychologii we Lwowie, zaś profesor Kotarbiński robił doktorat u profesora Twardowskiego będąc jednym z jego najzdolniejszych uczniów.
Czas szybko mija. Nie powinienem już dłużej mówić. Chcę jedynie podkreślić, że należę do rodziny, której członkiem jest prof. Tadeusz Kotarbiński. Dziękuję bardzo!"
(burza oklasków!)

Pierwszy zdobywca Nagrody im. Pierwszego Rektora Uniwersytetu Łódzkiego Prof. Tadeusza Kotarbińskiego - raz jeszcze pogratulował wszystkich nominowanym przez senaty uniwersytetów profesorom wybitnych osiągnięć w pracy naukowo-badawczej z zakresu nauk humanistycznych.

Są nimi Profesorowie nominowani za następujące dzieła:

1. prof. Tomasz Kawski za monografię pt. "Żydowskie gminy wyznaniowe w II Rzeczypospolitej. Studium historyczno-administracyjne" (Wydawnictwo Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy);

2. prof. Andrzej Mencwel za monografię pt. Stanisław Brzozowski. Postawa krytyczna. Wiek XX
(Wydawnictwo Krytyki Politycznej)

3. prof. Jacek Paśniczek za książkę pt. Predykacja. Elementy ontologii formalnej, przedmiotów, własności i sytuacji (Wydawnictwo Copernicus Center Press);

4. prof. Piotr Wierzchoń za "Depozytorium leksykalne języka polskiego. Fotosuplement do Słownika warszawskiego (Oficyna: Bel Studio)

Nagrodę przyznała Kapituła, w skład której weszli profesorowie o najwyższym autorytecie, a reprezentujący kluczowe dla humanistyki dyscypliny naukowe:

•Prof. dr hab. Włodzimierz Nykiel (Uniwersytet Łódzki) - Przewodniczący

•Prof. dr hab. Grzegorz Gazda (Uniwersytet Łódzki)

•Prof. dr hab. Ryszard Kleszcz (Uniwersytet Łódzki)

•Prof. dr hab. Anna Legeżyńska (Uniwersytet im. A. Mickiewicza w Poznaniu)

•Prof. dr hab. Anna Lewicka – Strzałecka (Polska Akademia Nauk)

•Prof. dr hab. Tadeusz Sławek (Uniwersytet Śląski w Katowicach)

•Ks. Prof. dr hab. Andrzej Szostek (Katolicki Uniwersytet Lubelski Jana Pawła II)

Można mieć nadzieję, że coraz trudniej będzie wskazać w następnych edycjach tego Konkursu kolejnego primus inter pares. Można było mieć wrażenie, że uczestniczyliśmy w Gali Oskarów Naukowych z humanistyki polskiej, którą dodatkowo uświetnił znakomity koncert w wykonaniu Stanisława Soyki z zespołem. Zainteresowanie tą uroczystością było tak duże, że organizatorzy musieli przepraszać przybyłych tłumnie na nią gości, gdyż dla części zabrakło miejsc w pięknym gmachu Filharmonii Łódzkiej. Warto jednak było stać czy - jak niektórzy (wraz ze mną) - siedzieć nawet na schodach, by spotkać tak znakomitych humanistów i wspólnie z nimi świętować ich nominacje. Serdeczne gratulacje dla Profesora!


Fotorelacja

24 listopada 2015

Raport z działalności pijaru Instytutu Badań Edukacyjnych w Warszawie


Być może jeszcze nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę, że podporządkowany Ministerstwu Edukacji Narodowej Instytut Badań Edukacyjnych okazał się instytutem pijaru byłych ministrów edukacji. Co tam, diagnozy, które częściowo trafne, wartościowe, ważne i potrzebne, traciły swój blask w obliczu produkowania diagnoz na użytek strategicznych działań niekompetentnej i aroganckiej władzy (K. Hall, K. Szumilas, J. Kluzik-Rostkowskiej). Część z takich raportów stawała się narzędziem propagandy politycznej i toksycznej działalności dla polskiej edukacji, szkolnictwa i młodych pokoleń. Właśnie o takich sprawach dość często pisałem i dokumentowałem je w swoich publikacjach, jak i w blogu.

Jeszcze upłynie trochę czasu, zanim dowiemy się znacznie więcej na temat tego, ile to milionów złotych wydatkowano w IBE na nikomu już niepotrzebną rzekomo diagnostyczną makulaturę. W związku jednak z tym, że stałem się podmiotem szczególnego wyróżnienia ze strony szefowej pijaru, muszę się nim z dumą z Państwem podzielić. Poza tym zaczyna się nowy okres naliczeń statystycznych, którymi operuje się dla udowodnienia skuteczności i wartości działań pijarowych.

Otóż pani Natalia Skipietrow - Rzecznik IBE (Biuro Rzecznika Prasowego i Komunikacji Instytutu Badań Edukacyjnych) poinformowała swoich przełożonych w dn. 20 listopada br. o tym, że:


Od 15 czerwca do 15 listopada 2015 r.

1782 publikacje o IBE, o zasięgu łącznym 1 592 mln osób i wartości 14,5 mln zł, 95% pozytywnych.

Jedyna osoba źle pisząca o IBE – pan Śliwerski.

259 publikacji o systemie kwalifikacji, o zasięgu łącznym 142 mln osób i wartości 6 mln zł, 95% pozytywnych.

Na usprawiedliwienie dodała: "Szanowni Państwo i Kochane Koleżeństwo, żebyście wiedzieli, czemu tak przeze mnie pijarowo cierpicie".


Muszę przyznać, że nieadekwatny poziom samooceny jest przyczyną wielu upadków i rozczarowań. W odróżnieniu od pijarowej rzecznik IBE - nie musiałem głosić "jedynie słusznej prawdy dyktowanej w MEN", tylko jej dociekać. Tym różnią się nasze role.



23 listopada 2015

Złe praktyki akademickie


Coraz częściej profesorowie pedagogiki kierują do mnie zapytanie, jak to jest możliwe, że znaleźli się w wykazie członków Komitetu Naukowego czy Komitetu Honorowego konferencji, którą organizuje wyższa szkoła prywatna czy państwowa, a nieposiadająca akademickiego statusu. Nie niepokoi ich typ tych szkół, tylko to, w jaki sposób organizatorzy manipulują treścią komunikatu o organizowanej konferencji.

Uprzejmie informuję, że jest to jedna z najbardziej prymitywnych form manipulacji, z jaką także spotykam się od szeregu lat ze strony przedstawicieli niektórych szkół prywatnych i państwowych usiłujących zapewnić sobie wzmocnienie własnego statusu kosztem znaczących w kraju profesorów. Niech by tak było, ale nie bez ich uprzedniej wiedzy. Rozsyłanie przez władze takich szkół komunikatów o organizowanej konferencji świadczy o braku kultury akademickiej, jeśli posługują się czyimś nazwiskiem i tytułem bez uprzedniego uzyskania zgody tej osoby. Równie dobrze mogliby wziąć wykaz wszystkich profesorów czy doktorów habilitowanych i wpisać ich nazwiska do tzw. komitetu naukowego konferencji, by następnie rozesłać im zapytanie, czy nie zaszczyciliby ich debatę swoją obecnością.

Przykład:

Dziekan Wyższej Szkoły Gospodarki Euroregionalnej im. Alcide De Gasperi w Józefowie k. Otwocka rozesłała właśnie Komunikat o takim charakterze, a ja mogłem tylko przecierać oczy ze zdumienia, że przewiduje w tym Komitecie aż 54 samodzielnych pracowników naukowych z kraju i zagranicy, w tym słowackiego autoplagiatora z Katolickiego Uniwersytetu w Rużomberoku oraz osoby, które wolały uzyskać docentury na Słowacji, mimo że mogłyby - gdyby tylko spełniały naukowe kryteria - habilitować się w kraju. Tak więc, grzecznie podziękowałem za to zaproszenie.

Skoro tytuł konferencji zaczyna się od hasła "Dobre praktyki w edukacji a jakość kształcenia... " , to proponuję, by organizator tej konferencji zaczął najpierw od siebie.

Od nowego roku kalendarzowego Komitet Nauk Pedagogicznych zmieni kryteria przyznawania patronatu konferencjom naukowym, jakie będą organizowane w naszym kraju przez różne jednostki akademickie. Prosili o to w czasie ostatniego posiedzenia jego członkowie, bowiem coraz częściej spotykamy się z informacjami o konferencjach, w których ważniejszy jest skład komitetu honorowego i naukowego czy organizacyjnego konferencji, niż jej treść i dobór uczestników. Komitet naukowy konferencji odpowiada za jej jakość programową, a to oznacza, że nie jest bez znaczenia problematyka debaty oraz to, kto będzie ją reprezentował.

Niestety, tego typu złe praktyki konferencyjne mają miejsce także w wyniku patologicznej już punktozy oraz kryteriów oceny osiągnięć naukowych pracowników akademickich ubiegających się o awans naukowy czy miejsce pracy. Następuje swoistego rodzaju "szał" zapisywania się do komitetów naukowych, byle tylko można było w swoim cv czy autoreferacie odnotować udział w tylu a tylu komitetach konferencyjnych. Moi drodzy nauczyciele akademiccy - nie idźcie tą drogą. Lepiej nie mieć ani jednego udziału, ale za to znaczący dorobek naukowy, niż udział w 15 radach czy komitetach naukowych przy marnych publikacjach.

To już lepiej sami organizujcie konferencje, planujcie sensowne debaty, potrzebne nie do jakiegoś sprawozdania, ale do rzeczywistego omówienia wyników badań naukowych osób o tych samych czy zbliżonych zainteresowaniach i kompetencjach badawczych. W przeciwnym razie kreujecie tak, jak księgowi w kiepskich firmach, fikcję, podtrzymujecie pozór, który w pierwszej kolejności szkodzi nie tylko wam, ale i naukom o wychowaniu. Jesteście bowiem na ustach komentatorów, którzy stali się odbiorcami niskiej kultury komunikatów konferencyjnych.

Nie ośmieszajcie także własnych instytutów, katedr czy wydziałów komunikując potencjalnym uczestnikom konferencji, seminarium czy kongresu, że mogą nie przyjechać na konferencję, mogą nie zgłosić referatu, ale niech będą spokojni, bo i tak im go opublikujecie, jeśli wpłacą 200 zł na konto uczelni. To jest jeden z wskaźników braku akademickiej kultury i ośmieszania instytucji, którą się w ten sposób źle "reprezentuje".