09 marca 2015

O potrzebie rozmawiania i wdrażania dydaktyki szkoły wyższej








W dn. 9-10 kwietnia 2015 r. odbędzie się na Uniwersytecie Gdańskim III KONFERENCJA DYDAKTYKI AKADEMICKIEJ „IDEATORIUM”. Jak piszą organizatorzy:

Już po raz trzeci mamy przyjemność zaprosić nauczycieli szkół wyższych, doktorantów, kadrę zarządzającą w obszarze dydaktyki akademickiej, nauczycieli oraz wszystkich zainteresowanych zagadnieniami kształcenia na ogólnopolską Konferencję Dydaktyki Akademickiej, która odbędzie się 9-10 kwietnia br. w Bibliotece Głównej Uniwersytetu Gdańskiego. Można wziąć czynny udział w Konferencji prezentując PLAKAT lub występując w IDEATORIUM (10-minutowe prezentacje uczestników dotyczące dobrych praktyk w dydaktyce akademickiej mające być inspiracją dla słuchaczy i służące nawiązywaniu kontaktów). Planujemy także wydanie recenzowanej MONOGRAFII z tekstami uczestników Konferencji.

Poruszymy w tym roku m.in. problem otwartych zasobów w edukacji, wykorzystania nowych technologii, zastosowania mechanizmów z gier w edukacji wyższej (gry poważne, gamifikacja), porozmawiamy o systemowych rozwiązaniach na rzecz poprawy jakości dydaktyki akademickiej i jej roli w ocenie nauczyciela akademickiego, pokażemy także sposoby niebanalnego prowadzenia zajęć, aby umożliwiać naszym studentom zdobycie umiejętności i ważnych dziś na rynku pracy kompetencji społecznych, nie tylko wiedzy (szczegóły w programie znajdującym się w załączniku).

Wszystkie informacje dotyczące wydarzenia znajdują się na stronie Konferencji www. www.ideatorium.ug.edu.pl oraz na bieżąco są zamieszczane na profilu na facebooku (www.facebook.com/KonferencjaDydaktyczna )


Niestety, ze względu na inne już akademickie zobowiązania nie mogę w tych dniach być w Gdańsku, ale postrzegam tę inicjatywę jako niezwykle ważną. Władze resortu nauki i szkolnictwa wyższego oraz Polskiej Komisji Akredytacyjnej oczekują od naukowców, że będą zarazem świetnymi dydaktykami, ale nie wiedzą lub nie chcą wiedzieć, że jest to w odniesieniu do wszystkich nauczycieli akademickich najzwyczajniej w świecie niemożliwe. Ktoś może być znakomitym badaczem, metafilozofem w ramach własnej dyscypliny naukowej a przy tym nie posiadać kompetencji dydaktycznych do pracy z młodymi dorosłymi. I na odwrót.


Władze wydziałów stoją przed dylematem, co czynić, by możliwe było w przypadku części nauczycieli akademickich połączenie wody z ogniem? Kiedy rozpoczynałem pracę w Uniwersytecie Łódzkim nie miało to znaczenia, że byłem wykształcony także dydaktycznie. Podobnie jak każdy asystent z każdej dyscypliny naukowej byłem zobowiązany do ukończenia studium z pedagogiki szkoły wyższej. W jego ramach mieliśmy wykłady z profesorami dydaktyki, psychologii uczenia się, społecznej i klinicznej, z andragogiki, ekonomii, prawa o szkolnictwie wyższym, historii i filozofii nauki oraz z nauk o polityce.

Dzięki temu byliśmy świetnie przygotowani zarówno do prowadzenia zajęć dydaktycznych, jak i rozumienia całego systemu szkolnictwa wyższego. Obowiązkowo każdy z nas musiał uczestniczyć w hospitacji zajęć akademickich koleżanek czy kolegów z innych wydziałów a także sam podlegał takim hospitacjom, które kończyły się omówieniem zajęć i dyskusją nie w zakresie meritum, ale metodyki kształcenia oraz wskaźników jego jakości, Trudno bowiem było, żebym jako pedagog oceniał pod względem naukowym treść zajęć z chemii czy prawa, ale już procesy kształcenia, jego ogniwa, formy, metody i techniki były i nadal są wspólne wszystkim naukom.

A dzisiaj? Każdy sobie rzepkę skrobie i nikogo to nie obchodzi, czy i jak prowadzone są ćwiczenia, warsztaty czy wkłady. Opanowane przeze mnie kilkadziesiąt lat temu aktywizujące metody kształcenia dorosłych dzisiaj są odkrywane jako jakieś novum. A tymczasem - nihil novi.

08 marca 2015

Pedagogika i pedagodzy PRL powodem współczesnych spotkań oraz wspomnień akademickich pokoleń

(źródło fot.WNS UWM Olsztyn. Na pierwszym planie prof. UWM dr hab. Henryk Mizerek)











Znakomity pomysł mieli studenci Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie przygotowując i prezentując w Galerii Artystycznej Foyer na Wydziale wernisaż pt. „Pracujemy w trójkę, budujemy za 12-stu. To oni wyrabiają 140% normy”.

Inicjatorem i realizatorem tej nietypowej formy spotkania młodzieży z jej nauczycielami akademickimi był Teatr Studencki Cezar Akademickiego Centrum Kultury, który już od wielu lat współpracuje z Wydziałem Nauk Społecznych. Autorką zdjęć była Paulina Jaworska studentka III roku Pracy Socjalnej, która zaprezentowała uczestnikom własną wizję PRL-u. Przedstawiła bowiem pracowników Wydziału na fotografiach z minionego ustroju. Nic dziwnego, że było nie tylko co wspominać, ale i z czego się >pośmiać przy peerelowskiej oranżadzie.

Właśnie w ten sposób buduje się akademicką więź, kiedy stwarza się okazję do bezpośrednich a pozadydaktycznych i nieformalnych spotkań z naukowcami różnych pokoleń. Szkoda, że nie ma już tej społeczności akademickiej, uwiecznionego na zdjęciach, profesora Stanisława Kawuli, bo byłby tu znakomitym przewodnikiem po trudnych i bolesnych także dla niego czasach totalitaryzmu, w których nie każdy naukowiec potrafił tak jak On zachować się godnie mądrze służąc nauce.

Ciekawe zapewne były paralele między minionym a obecnym ustrojem. Już sam tytuł Wystawy wskazuje na to, że w jakiejś mierze następuje w szkolnictwie wyższym powrót do centralistycznie sterowanego biurokratyzmu, pozoranctwa i "wyrabiania norm w produkcji naukowej". Studenci wprawdzie tego nie znają, nie doświadczają, a więc i nie rozumieją, ale przybliżenie im tych kontrastów i paradoksów być może zostanie przeniesione przez część z nich do pamięci społecznej , jeśli podejmą w przyszłości pracę akademicką. Być może wówczas zaangażują się w zmianę i za kilkanaście lub kilkadziesiąt lat ich podopieczni, młodzi partnerzy zorganizują kolejny wernisaż na temat tego, jak to bywało w pierwszych dekadach XXI w. w uniwersytecie III RP.

W tym roku szykują się kolejne uniwersytety i ich wydziały do uczczenia swojego powstania. Oto bowiem w maju 2015 roku Uniwersytet Łódzki będzie świętował 70. rocznicę swego utworzenia. Wydział Nauk o Wychowaniu, z którym byłem związany przez 20 lat, włącza się w obchody tego jubileuszu traktując tę okoliczność jako okazję do spotkania się i dyskusji na temat ważnych dla środowiska akademickiego kwestii. W dniach 12-13 maja 2015 Katedra Badań Edukacyjnych organizuje konferencję naukową pod tytułem „Granice dyscyplinarne kształcenia akademickiego – wiarygodność w relacjach międzyludzkich”.

Jak piszą organizatorzy: Temat konferencji zakłada jej interdyscyplinarność. Przywołaniu w tytule „granic dyscyplinarnych” nie towarzyszy chęć ich wzmacniania, lecz odwrotnie - stawiamy pytanie o zasadność, możliwości i warunki ich przekraczania, co ma osłabiać oczywistość obowiązujących rozwiązań. Funkcjonujemy w okresie głębokich zmian w organizacji kształcenia akademickiego i zmian w kulturze akademickiej. W literaturze przedmiotu kierunek tych zmian nie jest zazwyczaj pozytywnie oceniany, pisze się wręcz o „erozji uniwersyteckości”. Dlatego też w podtytule konferencji przywołujemy kwestię wiarygodności, która ogniskuje wiele problemów, może być również analizowana na różnych poziomach i z różnych perspektyw.

Władze UŁ organizują Światowy Zjazd Absolwentów tej Uczelni. Spotkania po latach, wspomnienia, dyskusje, wycieczki po wydziałach – a także liczne pokazy, prezentacje, zawody sportowe i koncerty potrwają od piątku do niedzieli (22-24 maja 2015 r.). Wydarzenia i uroczystości związane ze Światowym Zjazdem Absolwentów UŁ podzielono na dwie części: oficjalną oraz integracyjno-rozrywkową. W ramach części oficjalnej na Wydziale Prawa i Administracji w dniu 22 maja br. (piątek) odbędzie się Forum: Uniwersytet wobec wyzwań XXI wieku (szczegóły już wkrótce). W ramach części integracyjno-rozrywkowej zaplanowano spotkania absolwentów na macierzystych wydziałach (sobota, 23 maja br.) oraz happening na terenie kampusu akademickiego „Lumumbowo” (niedziela, 24 maja br.). Każdy z Wydziałów przygotowuje własny program. Zaplanowano m.in. wykłady otwarte, wspomnienia i dyskusje, pokazy, prezentacje filmowe i multimedialne, wystawy fotograficzne a także koncerty. Spotkania absolwentów na macierzystych Wydziałach rozpoczną się w sobotę rano i potrwają do godzin wieczornych.

Do tych spotkań dochodzi już teraz, kiedy trwają przygotowania do obchodów 70-lecia. Pedagodzy mogą zapoznać się z wspomnieniem mgr. Krzysztofa Blusza, absolwenta Wydziału Nauk o Wychowaniu, z którym red. Jacek Grudzień przeprowadził wywiad i go opublikował na stronie UŁ. Krzysztof Blusz - obecnie wiceprezes Zarządu Fundacji demosEuropa: Centrum Strategii Europejskiej, współzałożyciel i wiceprezes fundacji demosEUROPA, analityk stosunków międzynarodowych oraz doradca w zakresie polityk publicznych Unii Europejskiej: polityki zagranicznej, polityki energetycznej i klimatycznej oraz reform zarządzania ekonomicznego, współtwórca oraz dyrektor programów informacyjnych, edukacyjnych i kampanii społecznych poświęconych problematyce europejskiej i międzynarodowej, znany jest w środowisku pedagogów społecznych jako autor - wydanej w latach 90. XX w. w Oficynie "Impuls" w Krakowie - rozprawy magisterskiej o genezie i ewolucji Prawa Harcerskiego. Nie ulega dla mnie wątpliwości, że był on wielką nadzieją pedagogiki społecznej w UŁ. Obecnie jest członkiem Rady Naukowej Instytutu Zachodniego w Poznaniu.

(fot. Pierwsza z cyklu Międzynarodowych Konferencji: "Edukacja alternatywna. Dylematy teorii i praktyki", UŁ/Dobieszków. Od lewej: dr hab. Ewa Marynowicz-Hetka, mgr Krzysztof Blusz, dr Bogusław Śliwerski, dr Wiesława Sieczych)

Przygotował bowiem dysertację doktorską z pedagogiki krytycznej pod kierunkiem prof. dr hab. Ewy Marynowicz-Hetki, ale nie doprowadził do finału. Jak wielu młodych naukowców, nie tylko tamtych czasów, miał bowiem dylemat, czy żyć z nędznej pensji asystenta, a później ew. adiunkta i realizować własną pasję badawczą, czy może jednak poszukać w zmieniającej się gospodarce miejsca do samorealizacji, by godnie zarabiać i utrzymać swoją rodzinę. Sprzyjał temu jego pobyt na stypendium doktorskim w Wielkiej Brytanii, gdzie, żeby utrzymać się przy życiu, podjął się równoległej współpracy z Polską Izbą Gospodarczą. Tak oto zdolny absolwent pedagogiki został wchłonięty przez rynek osiągając sukces zawodowy. Dzisiaj, w dobie preferowania karier w przestrzeni społeczno-gospodarczej, występuje już jako VIP.

Gdyby nie jego decyzja z poł. lat 90.XX w. o rezygnacji z kariery naukowej, być może byłby dzisiaj profesorem pedagogiki, na którego nikt z władz UŁ nie zwróciłby uwagi. Kogo bowiem obchodzą osiągnięcia profesorów tego Wydziału? Najważniejsi są posłowie, liderzy władz samorządowych, partyjnych, artyści, bankierzy, członkowie rządu a nawet dziennikarze.

Nie ulega wątpliwości, że Święto Uniwersytetu Łódzkiego będzie wielkim wydarzeniem. Bogaty program tego Jubileuszu przewiduje m.in. posiedzenie Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich (KRASP) i senatów łódzkich uczelni publicznych, nadanie tytułu doktora honoris causa światowej sławy semiologowi, filozofowi mediewiście, powieściopisarzowi, eseiście, felietoniście, bibliofilowi, znawcy komunikacji społecznej - Umberto Eco.


07 marca 2015

Nieodpowiedzialne zarządzanie polską oświatą







Od 1993 r. żaden z polskich premierów i powołanych przez nich do roli ministra edukacji narodowej szef tego resortu nie dokończył koniecznej z demokratycznego punktu widzenia transformacji systemu szkolnego. Po prawie dwudziestu dwóch latach (od 1993 r.) widzimy już coraz lepiej odtworzenie i umacnianie w naszym państwie mechanizmów i strategii zarządzania oświatą, które są typowe dla państw niedemokratycznych, autorytarnych, totalitarnych lub wyznaniowych.

Rządzący ministrowie nieustannie podtrzymują w naszym społeczeństwie fałszywą świadomość na temat roli władzy centralnej w rzekomej trosce o jakość edukacji młodych pokoleń. Gdyby kierujący edukacją przeczytali chociaż jedną z książek naukowych kanadyjskiego eksperta, badacza systemów edukacyjnych w świecie, jakim jest Michael Fullan (już emerytowany profesor Instytutu Studiów Edukacyjnych University of Toronto w Ontario), to zaprzestaliby katastrofalnej dla Polski polityki w tej sferze. Rozpraw polskich badaczy nie czytają, a jeśli nawet, to tym bardziej ich unikają i "cenzurują", gdyż musieliby poddać się autoterapii moralnej, a nie tylko politycznej.

To prawda, że dzieci i młodzież będą się uczyć w każdym systemie, skoro jest powszechny przymus szkolny, ale pozostaje jeszcze kwestia odpowiedzialności rządzących za jakość i efektywność tego procesu. Można rzecz jasna manipulować diagnozami, by chronić własne stanowiska i przywileje, co czynią nasi urzędnicy wraz z częścią usłużnych osób ze stopniami czy nawet tytułami naukowymi, ale i tak nie zmienia to faktu, że nasz system szkolny oddala się o co najmniej kilkadziesiąt lat od tych, które są zdecydowanie lepiej dostosowane do zmian społecznych, gospodarczych, politycznych, kulturowych, a nawet militarnych w ponowoczesnym świecie. Władza może organizować z pieniędzy podatników wystawne kongresy, finansować nonsensowne projekty, rozbudowywać aparat administracji publicznej (najlepszym tego przykładem jest zatrudnienie w roli pełnomocnika premier w MEN kolejnej a niekompetentnej w zakresie edukacji pani poseł U. Augustyn), można szantażować media odcięciem ich od funduszy na reklamy, sponsorowane artykuły, byle tylko chwaliły MEN za trafne (w istocie trefne) decyzje itd., itd., ale to i tak niczego nie zmienia w całym systemie szkolnym.

Prof. Krzysztof Kruszewski przetłumaczył dziesięć lat temu jedną tylko książkę w/w Kanadyjczyka (nota bene akurat najmniej istotną, bo wydał znacznie lepsze np. All Systems Go. The Change Imperative for Whole System Reform czy The Challenge of Change Start School Improvement Now!), a mianowicie rozprawę pt. "Odpowiedzialne i skuteczne kierowanie szkołą" (oryg. tytuł: The Moral Imperative of School Leadership), której treść jest adresowana w swej istocie do dyrektorów szkół w demokratycznych państwach z demokratycznym systemem szkolnym. Zawiera ona niezwykle ważne przesłanie dla osób odpowiedzialnych za kształcenie i wychowywanie młodych pokoleń. Badania polskich naukowców np. Marii Dudzikowej, Zbigniewa Kwiecińskiego, Kazimierza Przyszczypkowskiego, Tomasza Szkudlarka, Mirosława J. Szymańskiego, Eugenii Potulickiej, Joanny Rutkowiak, Tomasza Gmerka, Zbyszko Melosika, Aleksandra Nalaskowskiego czy moje) znacznie lepiej, bo w odniesieniu do rodzimych uwarunkować oświaty, odsłoniłyby "gliniane nogi" władców polskiej edukacji. Gdyby ukazały się w przekładzie na język polski inne publikacje M. Fullana, to zapewne przyspieszyłyby ruch oporu przeciwko ignorantom i arogantom antyobywatelskiej edukacji w MEN i w rządzie.

Oba procesy - kształcenie i wychowanie muszą być ze sobą ściśle zintegrowane. Zwraca na to uwagę już we wstępie do wydanej w 2009 r. w naszym kraju książki Fullana prezes Instytutu Badań Edukacyjnych w Seatle John I, Goodlad przywołując dwie fundamentalne zasady:

po pierwsze (...) w demokracji społecznej i politycznej ludzi spaja ekologia moralna, stojąca ponad zróżnicowanymi interesami, stratyfikacją ekonomiczną, pochodzeniem kulturowym i etnicznym, ponad rasą i religią."

po drugie, (...) kształcenie kierujące się świadomym moralnym zamiarem, dostarcza sposobności, by ćwiczyć rozumienie, dyspozycje i zachowania wymagane od obywateli w ustroju demokratycznym." (s. 8)


Otóż to. Polski system szkolny funkcjonuje wprawdzie w demokracji politycznej, ale sam jest antydemokratyczny. Piszę o tym w swojej najnowszej książce pt. "Edukacja (w)polityce. Polityka (w)edukacji" (Impuls 2015), gdzie szerzej dokumentuję także polską patologię w tym zakresie i jej toksyczne skutki. Mówił także o tym w czasie ostatniego posiedzenia Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN w Warszawie - wiceprzewodniczący prof. zw. dr hab. Stefan M. Kwiatkowski przywołując tylko jeden, ale jakże charakterystyczny wskaźnik strukturalnego upartyjnienia oświaty już na poziomie tzw. konkursów dla dyrektorów szkół, które z merytokracją (profesjonalizmem) nie mają nic wspólnego. Upartyjniono już władze samorządowe, a zatem nie tylko kuratoria oświaty są przedłużonym ramieniem władzy centralnej, ale i organy prowadzące szkoły. Dyrektorzy szkół stali się zakładnikami przełożonych.

Polskę czeka czwarta fala rewolucji Solidarności, do której dojdzie prędzej czy później, gdyż uwłaszczanie się nowej nomenklatury partyjnej i samorządowej także na majątku oświatowym (fundusze UE, sieć szkół - zamykanie małych szkół i przekazywanie ich organizacjom pozarządowym, którymi kierują np. b. ministrowie edukacji, lobbujący w MEN i Sejmie biznesmeni pseudooświatowi itp.) bez rzeczywistej troski o edukację uspołecznioną, ponadpartyjną, wymaga nie tylko decentralizacji zarządzania, ale i jak najszybszego poddania jego kontroli publicznej.

M. Fullan pisze: "Od dziesięcioleci wiemy, że zmiany skierowane od góry w dół nie udają się (nie da się zadekretować tego, co najistotniejsze). Rząd skupia się na rozwiązaniach centralizacyjnych albo dlatego, że nie widzi innych możliwości rozwiązania problemu, albo dlatego, że ze względów politycznych lub moralnych niecierpliwie wygląda rezultatów" (s. 31).

MEN czyni to ze względów politycznych, by rządząca koalicja mogła jak najdłużej utrzymać się u władzy i być beneficjentem środków podatników. Na zakończenie cytat ze znakomitej rozprawy z filozofii polityki profesora zw. UMK Andrzeja Szahaja:

Polska potrzebuje apolitycznego i fachowego aparatu urzędników, którzy w duchu troski o państwo tamowaliby indolenckie zapędy poszczególnych partyjnych partaczy, tej nowej nomenklatury, ludzi, których jak w dawnych czasach dana partia rzuca na określony odcinek, gdzie mają pilnować jej interesów. (Kapitalizm drobnego druku, Warszawa 2014, s,169).

Zbliżają się wybory, więc pytajcie polityków i urzędujących w MEN ministrów i pełnomocników, jakich interesów pilnują kosztem naszych dzieci?