10 grudnia 2014

Powyborcze trele morele


Trele-morele - jak podaje słownik synonimów to: pot lekcew a. żartmowa-trawa, ple-ple, trzy po trzy, hocki-klocki, klituś-bajduś, koszałki-opałki, tere-fere, ecie-pecie, gadka szmatka, pustosłowie, wata, woda, bełkot, bajdurzenie, androny, bzdury, głupstwa, dyrdymały, brednie, niedorzeczności, bajdy, ględy, głupota, banialuki, bezsens, absurd, nonsens, niedorzeczność, bzdura, sieczka, †farmazony, głodne kawałki, duby smalone, niewiarygodne/niestworzone rzeczy, austriackie/babskie/tureckie gadanie, zawracanie głowy. Otóż mam wrażenie, że po zakończonej kampanii wyborczej do samorządów zacznie się sprawdzanie treli-moreli, czyli obietnic, jakie składali ci, którzy uzyskali miejsce w radzie miejskiej czy zostali mianowani prezydentami lub wiceprezydentami miast.

W Łodzi mamy socjalistyczną platformę obywatelską, czyli centrolewicę w sprawach ekonomicznych, a lewicę socjalną w sprawach oświatowych. Wiceprezydentem m. Łodzi został bowiem namaszczony przez PO pan Tomasz Trela z SLD. Nie wiem, jak jest w innych miastach, bo nie jestem w stanie tego śledzić i analizować, ale widzę, że "zwycięska" prezydent z PO okazała się quasi-zwyciężczynią, skoro dla utrzymania władzy weszła w koalicję z SLD.

Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że to właśnie radni tej partii krytykowali b. wiceprezydenta Łodzi Krzysztofa Piątkowskiego(bezpartyjny) za rzekomo zły stan łódzkiej oświaty, likwidowanie szkół i fatalną politykę w zakresie zarządzania szkołami. Teraz zapewne będą chcieli poprawić nadwyrężony stan łódzkiej edukacji, dlatego potrzebowali swojego człowieka w tym "resorcie".

W polityce nie ma czegoś takiego jak zdrada, bo dla władzy niemalże każdy (bez twarzy) gotów jest wejść w koalicję z diabłem, byle tylko realizować własne cele. Już widzę panią prezydent Hannę Zdanowską jak będzie musiała powstrzymywać swojego nowego, socjalistycznego wiceprezydenta (socjalistyczny - ma tu charakter reprezentowanej ideologii, a nie ustroju politycznego) w działaniach, które miałyby być spełnieniem przez niego wyborczych obietnic. Większości i tak nie zrealizuje, gdyż mieszczą się w zakresie odpowiedzialności wiceprezydentów z Platformy Obywatelskiej. Będzie więc miał czyste ręce.


Może jednak mieć problem w oświacie, jeśli będzie chciał przeprowadzić remonty zgodnie z postulatami głoszonymi w poprzedniej kadencji przez jego koleżankę partyjną - panią radną Małgorzatę Cudak-Niewiadomską. Ta niewątpliwie zatroszczy się o to, by zapewnić pomoc dla kolejnych grup zwalnianych nauczycieli. O taką bowiem upominała się w sierpniu bieżącego roku, kiedy to była w opozycji. Oj, będzie wesoło.

Radna M. Cudak - Niewiadomska chwaliła się, że skutecznie walczyła o:

- wstrzymanie likwidacji wielu łódzkich szkół i przedszkoli,

- zwiększenia nakładów finansowych na modernizację placówek oświatowych i modernizacji MKS ”Metalowiec”

- wzrost dodatków motywacyjnych i wychowawczych dla łódzkich nauczycieli,

- obniżenia czesnego w przedszkolach publicznych o niesłusznie doliczaną opłatę za przygotowanie posiłków i wprowadzenie Ogólnopolskiego Dnia Przedszkolaka

- zwiększenie ilości miejsc w przedszkolach publicznych.


To oznacza wielką nadzieję, że i w tej kadencji skutecznie nie dopuści do likwidacji wielu łódzkich szkół i przedszkoli, zwiększy nakłady finansowe na modernizację placówek oświatowych, przyczyni się do wzrostu dodatków motywacyjnych i wychowawczych dla łódzkich nauczycieli itd. Mieszkańcy Łodzi mogą spać spokojnie, tym bardziej, jeśli są związani z tutejszą oświatą. Jak radna będzie musiała uczestniczyć w Festiwalu Kobiet "Mirakle" im. Miry Kubasińskiej, którego organizatorzy postanowią odebrać w tym roku już nie za panią prezydent m. Łodzi Szklaną Muszlą, ale np. za wiceprezydenta z SLD, to nie będzie chyba żadnego kłopotu z obecnością i odebraniem Muszli? Mam nadzieję, że ostanie się jedyna w kraju - tak profesjonalnie zarządzana i ozłacana najwyższymi trofeami jakości - placówka, jaką jest Łódzkie Centrum Doskonalenia i Kształcenia Praktycznego w Łodzi. Poprzednicy ponoć chcieli ją podzielić i zaprzepaścić cały dorobek. A może to były tylko plotki?


Nowy wiceprezydent Łodzi, którego hasłem w czasie spotkań z wyborcami było: „W Łodzi się da. W Łodzi można. Łódź stać. I ja nie chcę słyszeć, że jest inaczej!” zapowiada się znakomicie, bowiem obiecał w swojej kampanii m.in.:

Obietnica nr 8: Co najmniej 20 mln zł na konieczne inwestycje w placówkach oświatowych.

Obietnica nr 9: Tworzenie dodatkowych świetlic środowiskowych dla dzieci z ubogich rodzin – po jednej na każdym łódzkim osiedlu.

Obietnica nr 10: Stworzenie centrów rekreacyjno – wypoczynkowych na każdej dzielnicy (na wzór Wodnego Raju na Teofilowie, powstałego za rządów SLD).

Oczywiście, w przypadku świetlic zawsze może się wymigać i stwierdzić pod koniec kadencji, że mówił o "tworzeniu" a nie stworzeniu", natomiast w przypadku centrów rekreacyjno-wypoczynkowych może zaproponować plac zabaw im. bohaterów opowiastek o Kubusiu Puchatku. te można otwierać na trawnikach każdego z osiedli. Tak więc na Bałutach - może być plac im. Kubusia Puchatka, na Widzewie- Króliczka, na Retkini - Tygryska, a na Polesiu - Krzysia (dla upamiętnienia także wkładu w rozwój oświaty poprzedniego wiceprezydenta).


Co do darmowych śniadań - czekamy panie wiceprezydencie i jesteśmy ciekawi, co będzie na to drugie śniadanie - marchewka, jabłuszko, gotowane jajeczko czy bułeczka z szynką? Co sądzą mieszkańcy o tych zapowiedziach? Chiron napisał na forum: (12.10.14, 11:09:28) A mnie śmieszy i złości to darmowe śniadanie dla uczniów. Darmowe- a tak naprawdę to przecież kogoś trzeba będzie obrabować, żeby dzieci to śniadanie dostały. Do tego jeszcze ci, którzy te pieniądze pozyskają, będą nimi zarządzać, etc- to dodatkowe koszty tego "darmowego" śniadania. Dokładam kucharki, które przecież muszą coś do domu zanieść rodzinie- i potem będziemy się dziwić, czemu dzieci nie chcą jeść tych śniadanek. Razem musi to doprowadzić do kolejnego marnotrawstwa pieniędzy- no ale przecież są jeszcze biedni, niewyrobieni politycznie ludzie- którzy to kupią.



Chiron wie, co to są trele morele. A ja się cieszę, bo taka zmiana rodzi wielkie nadzieje. Łódź ma szanse stać się miastem edukacji równych szans dla ... najlepszych i o najwyższym kapitale społecznym, ludzkim, infrastrukturalnym, ekonomicznym i komunikacyjnym (wiceprezydent Trela obiecał obniżanie co roku ceny biletów za przejazd komunikacją miejską).









09 grudnia 2014

Pani minister edukacji napisała List z "siłom i godnościom osobistom"













Otrzymałem list z następującą kwestią:

Moja żona, która pracuje w szkole jako pedagog specjalny, otrzymała dzisiaj do wiadomości list z MEN. Pani minister informuje w nim rodziców, że mają prawo wymagać od szkoły by w przerwie międzyświątecznej mogli wymagać od szkoły zapewnienia dziecku opieki. Czy działanie MEN jest zgodne z Kartą Nauczyciela?" - pyta zatroskany mąż i wcale mu się nie dziwię. Od wielu lat jego żona mogła każdą przerwę świąteczno-noworoczną, wielkanocną, a także w czasie ferii zaplanować sobie własny odpoczynek od codziennych, a przecież bardzo trudnych i złożonych obowiązków.

Mało kto spoza tego zawodu zdaje sobie sprawę z tego, jak jest to psychofizycznie wyczerpująca profesja. Nie bez powodu nawet w państwie quasitotalitarnym, jakim była PRL, nauczycielom gwarantowano dni wolne od pracy razem z ich uczniami. Obie strony musiały mieć czas i szansę na zdystansowanie się do intensywnych dni, tygodni i miesięcy współpracy na rzecz uczenia się i samokształcenia.

Zawsze tak było i jest, głównie w szkołach podstawowych, że rodzice młodszych uczniów, którzy pracują w dniach wolnych od zajęć dydaktycznych, mogli zgłaszać potrzebę objęcia ich dziecka tzw. opieką świetlicową. Nikt nigdy nie czynił z tego problemu. Nauczyciele pełnili wówczas dyżury, które ustalał dyrektor szkoły. Nie musieli jednak wszyscy być w niej codziennie, bo i po co? Po to, by pilnować pustych ścian, czyścić szafki, odkurzać sale dydaktyczne?

Ministra edukacji potraktowała polskich nauczycieli tak, jak w kabaretowym skeczu pt. "Ucz się Jasiu" - jak chamów, którym od przywilejów przewraca się w głowach. A jak mówił Jan Kobuszewski: " Chamstwu w życiu należy się przeciwstawiać siłom i godnościom osobistom".A protestujący nauczyciele i ZNP "mogą panu majstrowi (pani minister) skoczyć tam, gdzie pan może pana majstra w d... pocałować".

Ministra J. Kluzik-Rostkowska nie ma zielonego pojęcia o szkolnictwie, toteż postanowiła wywołać falę powszechnego oburzenia ludu na nauczycieli jako tych śmierdzących leni, cwaniaków, nierobów, którzy tylko chcieliby mieć same wolne dni od pracy! Brawo! Brawo pani minister! Nareszcie wzmacnia pani swój przekaz arogancji i ignorancji w stopniu kompromitującym panią i urząd jakim jest MEN. Mam nadzieję, że kolejne układanie się z lewicowym związkiem zawodowym i handlowanie nauczycielską duszą i kulturą zostanie do końca zdemistyfikowane i wyrażone na kartach do głosowania w przyszłorocznych wyborach.

Wiemy, jak neoliberałowie chcą sprowadzać ten zawód do bazującej na mechanizmach rynkowych usługi. Tak też konsekwentnie czyni to władza PO i PSL korzystając z tego, że od końca lat dziewięćdziesiątych zakorzeniły się w oświacie określenia z hali targowej czy szwalni, gdzie nauczyciel jest usługodawcą (producentem, sługą) a uczeń i jego rodzice są klientami. KLIENT NASZ PAN, a zatem - drodzy nauczyciele - jak wam się nie podoba, to pan majster (minister) może ich nauczyć jak postępuje się z roszczeniowym klientem.

(fot. TVP1 "Wiadomości")


No i powraca stara, stalinowska zasada - dziel i rządź, niech się permanentnie boją władzy centralnej i niech inni na nich donoszą! POgratulować. Mamy już jeden kiczowaty elementarz, mamy już arogancję władzy wobec rodziców, których konstytucyjne prawo pierwszeństwa do decydowania o losach własnych dzieci zostało ograniczone ustawą oświatową, mamy konstruowanie lektur szkolnych na zasadzie "Familiady" oraz wybór najlepszych nauczycieli roku w wyniku głosowania sms-ami (2,42 +VAT). Co będzie dalej? Wiadomo. Ministra już obiecała, że po wyborach zlikwiduje Kartę Nauczyciela. Pierwszy krok już poczyniła. Przeciwstawiła nauczycieli rodzicom, którzy nie znają specyfiki tej roli. Gwarantuję, że będzie miała większość po swojej stronie, bo "Pan masz drobnomieszczańskie nawyki", czyli - drodzy nauczyciele:- "wężykiem, wężykiem...".

Ministrzyca - bo tak kazała dziennikarzom siebie tytułować J.Kluzik-Rostkowska - wprowadza "zielone ludki" do rugowania nauczycielskiej suwerenności i do antagonizowania ich z rodzicami. Jeśli chcą szperać w ustawach na swoją obronę, to usłyszą z ust pani minister - jak w kabarecie Dudka: „Nie ucz pan matkę dzieci rodzić”!



(mem z :facebook_1416607050484_resized.jpg)

08 grudnia 2014

Odszedł Mistrz pedagogiki społecznej Profesor zwyczajny UWM w Olsztynie Stanisław KAWULA



W dniu 6 grudnia 2014 r. zmarł nagle wybitny pedagog społeczny, Mistrz i rodzimy kreator jednej z podstawowych dyscyplin nauk pedagogicznych - prof. zw. dr hab. Stanisław KAWULA. Informacja o nagłym odejściu Profesora, który dopiero co obchodził swój piękny Jubileusz 75-lat życia, dotarła do mnie od Jego Przyjaciół niemalże w tym samym czasie, a z różnych stron kraju. To znaczy, że odszedł od nas PEDAGOG, który pozostawił w psychice wielu z nas - Jego byłych i obecnych studentów (był cały czas czynnym zawodowo nauczycielem akademickim), doktorantów i już wypromowanych doktorów, habilitowanych (także z Jego udziałem jako recenzentem wydawniczym czy w przewodzie habilitacyjnym), samodzielnych pracowników naukowych i profesorów, bliskich mu i dalekich co do przedmiotu badań naukowców korzystających z Jego niezwykle bogatej twórczości.

Odejście z codziennego świata życia, tu i teraz, tak wyjątkowej postaci pozostawia głęboki ślad w psychice wielu z nas, bo to, że cierpią Jego Najbliżsi, członkowie rodziny i przyjaciele jest naturalnym doznaniem, z którym trudno będzie się uporać jeszcze przez wiele lat. Tak przykra, a rozchodząca się po kraju wiadomość, w jakiejś mierze stygmatyzuje tych wszystkich, którzy w okresie życia Profesora obdarzani byli przez Niego mądrością, niebywałą wrażliwością, serdecznością czy nadopiekuńczością. Wywołuje u wielu z nas autentyczny smutek, melancholię, poczucie osamotnienia czy potrzebę wzbudzenia autobiograficznej refleksji nad czasem bycia z Nim, bywania obok Niego, korzystania z dzieł Osoby o przecież niepowtarzalnej, wyjątkowej, indywidualnej pasji akademickiego i oświatowego życia.

Traumatyczny ślad po odejściu Profesora domaga się niejako od każdego z nas podtrzymania Jego OBECNOŚCI w rozwijaniu kondycji naszego życia, nauk o wychowaniu, tak bliskich Mu osób już wykluczonych, wykluczanych i zagrożonych społecznym wykluczeniem, osób ranionych przez niezależne od nich uwarunkowania społeczne, ekonomiczne czy egzystencjalne. Martwił się o biednych i wykluczonych społecznie. Sam poniekąd się do nich zaliczał. Utrata Stanisława Kawuli jest tylko powstrzymaniem Jego możliwości aktywnego partycypowania w bieżących i przyszłych zmianach społecznych, wychowawczych, edukacyjnych, ale przecież będzie On nadal z nami, jeśli tylko potrafimy docenić, dostrzec, a może i bardziej wyostrzyć to, o co Profesor sam walczył latami, z czym zmagał się w różnych okresach swojego życia.

(fot. Uroczystość wręczenia dyplomów doktorskich i habilitacyjnych UWM w Olsztynie w dn. 31.05.2007 r. od lewej: prof. Leszek Stankiewicz, prof. Stanisław Kawula, prof. Andrzej Olubiński, prof. Ewa Kantowicz, prof. Henryk Mizerek, dr Andrzej Lis-Kujawski, dr Iwona Grabarczyk, dr Aldona Małyska, dr Bożena Chrostowska, dr Beata Adrjan, dr Cezary Kurkowski)

Śmierć prof. Stanisława Kawuli i związane z nią moje wspomnienie stają się zapisem bolesnej utraty, która odwraca czas kierując nasze myśli, doznania, recepcję ku Jego dziełom i życiowym dokonaniom. Warto powrócić do tego, na co nie zawsze mieliśmy czas za Jego życia, by podjąć wspólnym wysiłkiem, niejako wraz z Nim, ale zawsze dla innych problemy, namysł nad tożsamością pedagoga społecznego i pedagogiki społecznej. Jak pisał w jednym ze swoich artykułów:

Dzisiejsza pedagogika społeczna jest zarazem pedagogiczną teorią i praktyką środowiska w tym sensie, że traktuje wszelkie instytucje społeczne (formalne i nieformalne) jako środowisko ludzkiego życia i usiłuje dostrzegać w nim siły i dynamizmy lub sugerować intencjonalność pracy wychowawczej, aktywizować jego zasoby (potencjały). Wychowywać z punktu pedagogiki społecznej, to realizować w swoim środowisku zadania indywidualne, grupowe, instytucjonalne, zmierzające do ulepszenia tego co jest, lecz w imię wartości i celów, a także w warunkach i atmosferze społeczeństwa realizującego – jak sądzono dawniej – ustrojową zasadę sprawiedliwości społecznej. Choć to zastępowane jest obecnie przez ideę społeczeństwa obywatelskiego lub demokratycznego.

Nie chcąc jednak popaść w pułapkę apologii – „jedynie słusznej” wykładni czy określonej aksjologii – zwłaszcza politycznej czy światopoglądowej – badanie i działanie z punktu widzenia pedagogiki społecznej stanowi swoisty wyraz wspólnej intencji działających podmiotów realnego środowiska życia.
(S. Kawula, Pedagogika społeczna w perspektywie zmiany społecznej w Polsce współczesnej (na przełomie XX i XXI wieku) Istotnie, pedagogicznym przesłaniem rozpraw Stanisława Kawuli z pedagogiki społecznej były trzy kategorie: CZŁOWIEK - RODZINA - WSPARCIE SPOŁECZNE. Doskonale wiedział i sam tego doświadczał, jak ważne są w sytuacjach trudnych, w stanach psychicznej depresji, załamania czy stresu bliskie więzi z innymi ludźmi oraz okazywane osobie wsparcie: 1) emocjonalne (np. "jesteś nasz", "lubimy cię", "nie poddawaj się"), 2) wartościujące (np. "jesteś dla nas kimś znaczącym", "dzięki tobie mogliśmy to osiągnąć"), 3) instrumentalne (np. "przyjmij pożyczkę tak konieczną dla rozwiązania twoich trosk", "podejmij leczenie tam a tam"), 4) informacyjne (np. "kup to, a nie czytaj tego") i 5) duchowe (np. "jesteśmy z tobą"). (zob. S. Kawula. Wielorakość kultur..., 2008, s. 95)


Profesor pozostawia nas zatem z zobowiązaniem do kontynuowania, rozwijania, czy także krytycznej recepcji Jego twórczości, myśli, postawy, jego doświadczania siebie w świecie trudnych ustrojów społeczno-politycznych, w których - jak niewielu - potrafił zachować godność i autentyzm prawdziwego naukowca, humanisty i społecznika. Tym, którzy nie mieli okazji osobiście poznać Profesora, przywołam kilka danych z Jego biografii. Polecam jednak już teraz dzieło zbiorowe, jakie wydali Jego akademiccy przyjaciele, uczniowie i współpracownicy. Już sam tytuł znakomicie oddaje fundamentalne przesłanie Jego życia i twórczości: "Wychowanie w sytuacji permanentnego kryzysu" red. R. Borowicz, Z., Kwieciński)


Stanisław Kawula przyszedł na świat na krótko przed wybuchem II wojny światowej, bo urodził się w dn. 8 maja 1939 w Koniczynce, k/Torunia. Przyszło mu żyć w trudnych czasach dwóch totalitaryzmów - najpierw faszystowskiego, a potem stalinowskiego z jego kontynuacją w nieco złagodzonej postaci, jaką był totalitaryzm okresu PRL. W 1963 ukończył studia na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Jak podaje Wikipedia: Pracował m.in. jako nauczyciel w Liceum Pedagogicznym w Toruniu. W 1971 obronił doktorat, w 1975 habilitował się, w 1986 otrzymał tytuł profesora. W latach 1978-1982 był dyrektorem Instytutu Pedagogiki i Psychologii Uniwersytetu Mikołaja Kopernika. Od 1986 profesor nadzwyczajny w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Olsztynie, pełnił na tej uczelni w latach 1986-1990 funkcję rektora. W latach 1992-1996 był profesorem zwyczajnym Uniwersytetu Gdańskiego.

Po utworzeniu Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie (1999) został profesorem zwyczajnym oraz kierownikiem Katedry Pedagogiki Społecznej (na Wydziale Pedagogiki i Wychowania Artystycznego). Wchodził również w skład Senatu uczelni. W latach 1988-1992 był wiceprezesem Towarzystwa Naukowego im. Wojciecha Kętrzyńskiego w Olsztynie, należy ponadto m.in. do Gdańskiego Towarzystwa Naukowego i Polskiego Towarzystwa Pedagogicznego. W latach 1982-1988 i 1999-2002 (ponownie od 2004) wchodził w skład Komitetu Nauk Pedagogicznych Polskiej Akademii Nauk. Został odznaczony m.in. Medalem Komisji Edukacji Narodowej oraz Krzyżem Kawalerskim i Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski. Otrzymał również trzy nagrody Ministra Nauki, Szkolnictwa Wyższego i Techniki I stopnia.


Wydaje się, że w tej syntetycznej nocie biograficznej zawiera się wartość Jego akademickiego i oświatowego życia. A jednak nie jest ona wystarczającą dla dostrzeżenia i zrozumienia trudu i wielkości istnienia tego PEDAGOGA. Niewątpliwie o Jego wyjątkowej pracy z młodymi naukowcami świadczy to, że wypromował 21 doktorów pedagogiki w trzech ośrodkach akademickich: Torunia, Gdańska i przed wszystkim Olsztyna. Niektórzy z Jego doktorów są już dzisiaj, po kilkunastu latach własnej pracy naukowej profesorami tytularnymi, jak np. profesorowie Andrzej Olubiński, Amadeusz Krause i Krzysztof Rubacha. Inni są albo wykładowcami, pozostali w praktyce oświatowej, socjalnej, albo po uzyskaniu habilitacji pełnią kluczowe funkcje administracyjne w swoich uczelniach (np. dr hab. Piotr Petrykowski prof. UMK - obecnie Dziekan Wydziału Nauk Pedagogicznych UMK w Toruniu).

Akademickim miejscem na Ziemi był jednak od 1982 r. dla Stanisława Kawuli Olsztyn, gdzie był przez dwie kadencje Rektorem Wyższej Szkoły Pedagogicznej. Wówczas to kierował Katedrą Pedagogiki Społecznej. To On tworzył od podstaw Zakład Teorii Wychowania. Był założycielem Oddziału Polskiego Towarzystwa Pedagogicznego w Toruniu (1980), a w rok później był reprezentantem środowiska toruńskiego - 5 osobowego na pierwszym formalnym spotkaniu założycieli I - Zjazdu PTP w Warszawie (listopad 1981). Po przejściu do Olsztyna, od czerwca 1982 r. przewodniczył Wojewódzkiemu Oddziałowi Towarzystwa Pedagogicznego w Olsztynie. W 1981 r. został członkiem Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN. Był sportowcem AZS Toruń - pierwszoligowej drużyny koszykówki, miłośnikiem sportu, ale i działań pomocowych, sztuki i przede wszystkim żarliwym badaczem zjawisk społecznych.

Warto dostrzec, że szczególnie w dzisiejszych czasach powierzchowności, pośpiechu, tworzenia przez część także naszego środowiska akademickiego - nauki typu instant, często byle jak, bez wysiłku - jak pisał prof. Z. Kwieciński - w którym karierę robią "sprzedajni "patefoniści", "spadochroniarze", "zamaskowani ignoranci", "cyniczni rabusie rynkowi" (Z. Kwieciński, Cztery i pół, 2011, s. 378)- postawa S. Kawuli nieodmiennie była łączona z wysokimi wymaganiami i troską o rzetelność. Był wymagający, ale i wspomagający, zaś jego rozprawy stawały się znakomitym źródłem wiedzy prowadzącej w świat nauki o najwyższych standardach. Profesor S. Kawula uczestniczył w ponad pięćdziesięciu postępowaniach o nadanie tytułu profesora oraz stopnia doktora habilitowanego i w podobnej skali występował też w roli recenzenta w przewodzie doktorskim. Był organizatorem specjalności z zakresu pedagogiki społecznej - pracy socjalnej, poniekąd też pedagogiki opiekuńczej i pedagogiki kultury.

Jako pedagog społeczny interesował się też szkolnictwem alternatywnym na świecie i promował niektóre z jego modeli w naszym kraju. Należał do jednego z nielicznych promotorów pedagogiki steinerowskiej, pedagogiki typu Waldorf przybliżając odmienność jej przesłań i oryginalność założeń filozoficzno-pedagogicznych. Każdy swój kontakt z zagranicą łączył z upowszechnianiem także wiedzy o szkolnictwie, kształceniu nauczycieli i możliwościach recepcji innowacji w naszych warunkach.

Jak wspomina dokonania Zmarłego b. Rektor UW-M w Olsztynie prof. dr hab. Józef Górniewicz - Jako ekspert od edukacji i oświaty uczestniczył w wielu sympozjach i konferencjach adresowanych do czynnych nauczycieli i pedagogów. Ostatnie lata swojej twórczej aktywności poświęcił na przygotowanie programu studiów z zakresu pracy socjalnej. Inicjował liczne spotkania specjalistów z zakresu tej problematyki, uczestniczył w wielu specjalistycznych konferencjach naukowo-metodycznych.
Po przejściu na emeryturę był jeszcze przez dwa lata zaangażowany w rozwijanie nowego kierunku studiów uruchomionego na Wydziale Nauk Społecznych - pracy socjalnej.

Prof. S. Kawula był doradcą wojewody olsztyńskiego w sferze przygotowania koncepcji połączenia obu olsztyńskich uczelni w nową strukturę uniwersytetu. Aktywnie uczestniczył w utworzenie Olsztyńskiej Szkoły Wyższej. Był nawet prorektorem tej uczelni. Tam też prowadził zajęcia dydaktyczne i wypromował zapewne kilkudziesięciu, a może nawet kilkuset dyplomantów.


W XXI wieku wydał niezwykle interesujące i jakże aktualne w świecie nauk pedagogicznych rozprawy, jak:


* Pedagogika społeczna. Dokonania-aktualność-perspektywy (red. S. Kawula)(Toruń: 2001);













* Kształty rodziny współczesnej. Szkice familologiczne (Toruń: 2005);













* Wielorakość kultur w dyskursie pedagogiki społecznej (Olsztyn: 2008);



* Człowiek w relacjach socjopedagogicznych (Toruń" 2010);






* Pedagogika społeczna dzisiaj i jutro (Toruń: 2013).









O wyjątkowej wartości tych rozpraw, jak i wielu poprzednich, najlepiej świadczą komunikaty na stronach ich wydawców: "Przepraszamy, brak towaru w magazynie" albo: "Produkt niedostępny".





Profesor Stanisław Kawula był ojcem córki Marty i syna Jana. Jego małżeństwo rozpadło się jeszcze w ubiegłym stuleciu. W ostatnich dniach swojego życia zamieszkał w nowo zbudowanym domu syna.Przeżył w tych nowych warunkach ledwie trzy miesiące. Właśnie w trakcie zabawy z najmłodszym z dwóch wnuków zasłabł i zmarł 6 grudnia, w Święto Mikołaja. Taki widocznie pisany był Mu los. Zmarł opiekując się dzieckiem. Pedagog.


Żegna Cię Profesorze - społeczność akademicka naszego kraju, Komitet Nauk Pedagogicznych PAN, najbliższe Ci środowisko naukowe Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie. Jak napisała w krótkim nekrologu Dziekan Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie dr hab. Małgorzata Suświłło, prof. UWM: W OSOBIE ŚP. STANISŁAWA KAWULI TRACIMY WIELKIEGO PROFESORA ZASŁUŻONEGO DLA ROZWOJU POLSKIEJ PEDAGOGIKI I KOLEGĘ ZAWSZE GOTOWEGO DO NIESIENIA POMOCY MŁODYM PRACOWNIKOM NAUKI. CZEŚĆ JEGO PAMIĘCI!





Uroczystości pogrzebowe odbędą się 10 grudnia 2014 roku w następującym
porządku:

11.15-11.45 pożegnanie w Kaplicy Domu Pogrzebowego u. Mariańska 4 w
Olsztynie
12.15 - 12.45 - pożegnanie akademickie w auli Moczarskiego ul.
Oczapowskiego 5 (Kortowo)
13.15 - msza św. w pobliskim kościele akademickim pod wezwaniem
św. Franciszka z Asyżu
ok. 15.00 - uroczystości na cmentarzu komunalnym przy ul. Poprzecznej w
Olsztynie (aleja zasłużonych)