26 listopada 2014

Poetka wśród akademickich pedagogów


Dzisiaj, 26 listopada o godz. 17.00 będzie miała miejsce w Domu Literatury (Warszawa ul. Krakowskie Przedmieście 87/89) uroczysta gala wręczenia Nagrody imienia Witolda Hulewicza. Laureatką w kategorii "za całokształt pracy literackiej" została znakomita poetka, a zarazem nauczyciel akademicki Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach, Wydział w Piotrkowie Trybunalskim - pani dr hab. Danuta Mucha.

Ta nagroda, niezwykle prestiżowa dla kultury polskiej, jest przyznawana w kilku kategoriach. Między innymi w obszarze poezji, prozy, leksykografii, sztuk pięknych, upowszechniania kultury, muzealnictwa, działalności wychowawczej, medialnej i wydawniczej. W skład Kapituły Nagrody wchodzą wybitni naukowcy, intelektualiści i twórcy z takich ośrodków akademickich, jak Uniwersytet warszawski, Uniwersytet im. Kardynała Wyszyńskiego, Uniwersytet Muzyczny im. Fryderyka Chopina oraz Akademia Sztuk Pięknych”.

Serdecznie gratuluję! Niezmiernie się cieszę, że w tych "zbójeckich czasach" - jak pisał przed laty prof. Zbigniew Kwieciński - dostrzegany jest dorobek literacki, w tym szczególnie poetycki pedagog o wyjątkowej wrażliwości. Jej przepiękne miniaturki wpisują się w nasze serca i pamięć, gdyż poezja jest w dobie wszechogarniającego konsumpcjonizmu i tak różnych antagonizmów - "plastrem miodu" na porażone dusze, niedostrzegane piękno świata i ponadczasowe wartości.

Miłośników literatury pięknej, poezji Laureatka zaprasza na tę uroczystość.



Najnowsze miniatury poetki:

Bukiet róż



Gdy palce czasu na harfie grają

Łoskotem deszczu

Chabrami mgły

Zaróżowione kwiatem

Kolory się stają

Na drodze z wiatru

Albo z mgły



Agnieszce

***

Nie słychać szeptu

Nie słychać mgły

Słońce w kolorach

Za oknem lśni

Z czerwieni

W zieleń

Przebiega myśl

Z żółtym odcieniem

Tajemnej mgły



Annie Marii

***

Nikt nie zna ciszy płynącej w krąg

Od słowa przelanego w głos

Za głosem cichym

Poezji krąg

Uśmiechem

Mieni się

Nie stąd



Hannie Agnieszce

***

Kosmykiem czoła

Głos nadchodzi

Niebiańskich marzeń

Głos

A tutaj

Odpowie

Uśmiech pogodny

Wśród słów i marzeń

- radosny ton

Jak zostać Ikarem edukacji



Po co i jak uczyć? - to pytanie, na które odpowiadała ministra edukacji narodowej Joanna Kluzik-Rostkowska na IX Kongresie Obywatelskim. Twórcy Kongresów wolą na trybunie VIP-ów, którzy - chociaż na omawianej sprawie się nie znają, to jednak zajmują politycznie ważne stanowisko. Tak było i w tym przypadku. Kongres miał miejsce już parę tygodni temu, ale dopiero w poniedziałek (24 listopada 2014 r.) jego szef postanowił uprzystępnić społeczeństwu na łamach "Rzeczpospolitej" bogactwo myśli, jaka zaświtała w czasie obrad. Tematem wiodącym Kongresu był coaching, bo zgodnie z ustawą o ochronie języka polskiego, jak się obywatelom zacznie o czymś mówić w języku angielskimi, to lepiej pokochają własny język. Dotrą do sedna sprawy.

Pani minister też była tym zachwycona, bowiem na powyższe pytanie udzieliła następującej odpowiedzi: "Dla mnie to główne pytanie o to, jak w tym wszystkim powinna odnaleźć się edukacja". Wynika z tego, że nasza edukacja jest zagubiona. Utknęła w zakamarkach ponowoczesnego labiryntu i nie bardzo wie, jak się z niego wydobyć. Dobrze, że mamy resort oświecenia publicznego. Gdyby komuś jeszcze nie wystarczyła kwintesencja myśli na temat tego, po co i jak uczyć, to może dalej przeczytać:

"Wspólne uczenie się zamiast nauczania, poczucie bezpieczeństwa zamiast strachu, nauczyciele będący przewodnikami, którzy inspirują do rozwoju i są partnerami dla uczniów w ich procesie uczenia się. Czy to wystarczy?" - zapytała minister samą siebie i nie było to wcale pytanie retoryczne, gdyż głosu nie zawiesiła. Jak się okazało, to wcale nie wystarczy, żeby wyjść z platońskiej jaskini. Pani minister rozwiała w dalszej części wypowiedzi wątpliwość, czy aby istotnie nie zna odpowiedzi na to pytanie:

"Dziecko w szkole musi mieć zapewnioną autonomię działania i poczucie, że SAMO potrafi rozwiązać problem. Musi też mieć pewność, że najbliższe otoczenie ma do jego poczynań zaufanie". W pełni zgadzam się z autorką tej wypowiedzi. Ważna jest bowiem nie tylko autonomia, ale i kapitał społeczny.

Przed nami zostało jednak postawione przez ministrę jeszcze jedno bardzo odpowiedzialne wyzwanie, bowiem - jej zdaniem, powyższe rozwiązanie jeszcze nie wystarczy. To nie było retoryczne pytanie. Za nim kryła się głębia pedagogicznej myśli. To trud wieloletnich osiągnięć całego resortu, którego kadry przygotowują zapewne takie credo po studiach wyników badań swoich diagnostów i prognostów.

Nic dziwnego, że J. Kluzik-Rostkowska zapewniła: "Debatując o edukacji i rozwoju szkoły powinniśmy zawsze stawiać sobie pytanie: czy proponowane rozwiązania przybliżają nas do tego modelu? Jeśli nie, marnujemy czas i odbieramy szansę na rozwinięcie skrzydeł".

A kto nam dał skrzydła? Wiadomo. Wystarczy czytać lektury szkolne. Nie możemy pozwolić, by ktoś je podcinał naszym uczniom! Skoro jednak już mamy skrzydła, a przecież wiadomo, że ministra zastosowała tu metaforę, to trzeba sobie odpowiedzieć na jeszcze jedno jej pytanie:

"Po co nam skrzydła?" Ministra musiała je postawić nie dlatego, że chciała, tylko z powodu tez organizatora, który zaproponował, by główną ideą IX Kongresu Obywatelskiego był "Narodowy Coaching jako droga do rozwinięcia skrzydeł".

Tak więc, nie było już istotne poszukiwanie odpowiedzi na pytanie - po co i jak uczyć, ale po co nam skrzydła? Jeśli nie wiemy, bo przecież mogło się zdarzyć, że ktoś nie zdawał sobie z tego sprawy, to ministra wyjaśnia:

"Aby dokonywać autonomicznych wyborów, samodzielnie określać potrzeby, cele, pragnienia. A przy pracy w grupie - myśleć samodzielnie, wychodzić poza schemat, prowokować do myślenia, prowadzić do zmiany. Tego nie da się wprowadzić w życie żadną ustawą. tego trzeba po prostu chcieć".

Nareszcie zgadzam się z panią minister w 100%! Jestem pod wrażeniem. Tymi słowy uświadomiła 99,9% nauczycieli wczesnej edukacji, że mają powiązane skrzydła, że są bez wyobraźni, że nie potrafią wznosić się na wyżyny dydaktyki. Gdyby było inaczej, to żaden z polskich nauczycieli nie zaakceptowałby rządowego "EleMENtarza", gdyż twórczości, samodzielności myślenia nie da się wprowadzić w życie żadną ustawą.

Odetchnąłem. Nareszcie ktoś z najwyższych władz oświatowych uświadomił nauczycielom, jak bardzo są zniewoleni, jak dali powiązać sobie skrzydła, a przecież nie musieli. Mogli samodzielnie dokonywać autonomicznych wyborów, wychodzić poza centralistyczny schemat, a dzięki temu prowokować swoich uczniów do myślenia, no i mogli prowadzić do zmiany.

25 listopada 2014

Jaka edukacja, taka demokracja



Była ministra edukacji Katarzyna Hall stawia poważne pytanie: Oddaliście głos nieważny? Dlaczego? i zaraz na nie odpowiada: Przyczyną rosnącej liczby głosów nieważnych, wcale nie musi być rosnąca liczba osób niemądrych, które nie rozumieją procedur wyborczych, ale rosnąca liczba osób świadomie wymagających od kandydatów większego zaangażowania.

Ma absolutną racę, o czym mówiłem pani minister w dn. 15 października 2008 r. w trakcie zwołanej przez Marka Michalaka - Rzecznika Praw Dziecka w Warszawie debaty na temat kształtu i konsekwencji obniżenia wieku szkolnego. Wzięli w niej udział także przedstawiciele środowisk naukowych, samorządu terytorialnego, organizacji pozarządowych i rodziców. Wówczas powiedziałem o tym, że spór władzy centralnej ze społeczeństwem, w tym władz resortu edukacji z rodzicami będzie się nasilał, skoro polskie szkolnictwo nie zostało poddane uspołecznieniu, oddolnej kontroli obywatelskiej. Błędem było zlekceważenie przez MEN rodziców oraz naukowców, pedagogów wczesnoszkolnych, którzy jednoznacznie wskazywali na toksyczność obniżenia wieku szkolnego naszych dzieci. Nie wolno regulacjami prawnymi wdrażać zmian strukturalnych w oświacie, które są sprzeczne z uwarunkowaniami psychorozwojowymi dzieci. Maluchy nie powinny być ofiarami reform tylko dlatego, że rząd szuka ratunku dla ZUS-u. Takie bowiem było prymarne uzasadnienie tej zmiany: im wcześniej dzieci zostaną objęte obowiązkiem szkolnym, tym szybciej pójdą do pracy.

Platforma Obywatelska stała się formacją antyobywatelską, której politycy uważają, że można prowadzić eksperyment na dziecięcych duszach nie obawiając się jego skutków, gdyż ci, którzy podejmowali kluczowe decyzje, za kilka lat nie będą już obecni na scenie politycznej. Niektórych już nie ma. Powołanie przez minister K. Hall w styczniu 2008 r. Rady Edukacji Narodowej było rozwiązaniem kompromitującym ideę demokratyzacji oświaty. Wprawdzie należały się słowa uznania, że była pierwszym ministrem, który wreszcie doprowadził do powstania tego organu, ale jego skład zaprzeczał założonym funkcjom tego organu. To nie jest organ kontroli społecznej, organ opinii społecznej, tylko ciało dekoracyjne władzy centralnej. Ta Rada nigdy się nie spotkała i nie zajęła stanowiska w kluczowych i konfliktogennych zmianach edukacyjnych. Tak rozwija się w tym kraju ORGANOKRACJĘ POSPOLITĄ.

MEN wraz z podległymi sobie kuratorami oświaty lekceważyło procesy angażowania uczniów, rodziców i nauczycieli w czynną demokrację, bezpośrednią, lokalną, bo ma świadomość tego, że projekty reform musiałyby być zdezawuowane przez kompetentnych sędziów, ekspertów, znawców problematyki szkolnej. Dlatego po 25 latach finalizujemy polską wolność i demokrację - pseudodemokracją, demokraturą proceduralną, obciążoną pozoranctwem, niechlujstwem, korupcją, partyjnym kolesiostwem, brakiem kompetencji osób powoływanych i zatrudnianych (zgodnie z linią partyjnej poprawności i afirmacji) w resorcie, instytucjach centralnych oraz organach terenowych władz oświatowych. Dlaczego mieliby się angażować, skoro wiedzieli, że określone funkcje, role należą im się z tytułu usłużności. To inni mają pracować na nich.

Reformy MEN zostały narzucone polskim dzieciom i nauczycielom z góry, wbrew logice, fundamentalnej wiedzy z psychologii rozwojowej dziecka i dydaktyki wczesnoszkolnej, ale z wykorzystaniem całego aparatu propagandy medialnej do wdrażania patologii (zob. poniższy mem polityczny). Samorządności, demokracji trzeba uczyć się od małego - najpierw w domu przez włączanie dzieci do czynnej odpowiedzialności za własną przestrzeń (pokój, miejsce do uczenia się i zabawy itp.), następnie w przedszkolu przez angażowanie dzieci w czynności samoobsługowe - indywidualne i zespołowe, a wreszcie w szkole - przez stwarzanie im warunków do niekłamanej samorządności, do autentycznego współdecydowania o sprawach społeczności klasowej (a z biegiem doświadczeń - ogólnoszkolnej i oświatowej).


Niestety, jak władza organizuje w dn. 1 czerwca - w gierkowskim stylu - Sejm Dzieci i Młodzieży, by "polizały" demokrację przez szybkę, to trudno spodziewać się obywatelskiego zaangażowania Polaków. Elity polityczne zdewastowały scenę oświatowej demokracji w naszym kraju przyzwalając latami na błędy, fałszywki, pozory i manipulacje. W rzeczy samej, o czym już pisałem, władze lekceważą głosy i opinie uczących się, a w zamian powołują przy MEN - rady, zespoły, fora, komitety, byle tylko znalazły się w ich składzie osoby poprawne politycznie, usłużni eksperci, bezkrytyczni doradcy itd.,

Dlatego część Polaków ma już dość zdrady solidarnościowego etosu, przyzwoitości, rzetelności i profesjonalizmu, które są już widoczne niemal w każdym obszarze funkcjonowania państwa i ich życia. Ktoś słusznie wywiesił na PKiN napis: "Wszystkich nas nie zamkniecie!". W PRL zamykano do więzień, w III RP "zamyka się" obywatelom drzwi do demokracji, co dość wymownie wyraziła w spocie wyborczym premier rządu. Tak, tak, już spierać się nam nie wolno, nie należy mieć odmiennego zdania od władzy tym bardziej, kiedy ta działa w sposób sprzeczny z interesami własnego społeczeństwa i kraju. Dokładnie w tej samej stylistyce komunikowały się z Polakami władze reżimu socjalistycznego w okresie PRL. Nie pamiętacie tych apeli o spokój, o ład, o interes narodowy, o przestrzeganie prawa itd.?

Dariusz Chętkowski - bloger "Polityki", felietonista "Głosu Nauczycielskiego", autor świetnych książek o drugim życiu szkoły, a zarazem nauczyciel języka polskiego XXI LO w Łodzi w swoim przedwyborczym wpisie pt. "Wybory bez młodzieży" odnotował m.in.:

"Z niepokojem obserwuję w szkole totalny brak zainteresowania wyborami. Pocieszam się, że jako nauczyciel dostrzegam tylko kilka procent tego, czym zajmują się uczniowie. Liczę, że młodzież pasjonuje się polityką, ale po kryjomu. A może jednak źle liczę? W tym tygodniu zacząłem trochę tropić, nasłuchiwać, wtapiać się w tłum i obserwować. Miałem nadzieję, że nakryję uczniów na rozmowach o wyborach. Wczoraj udało się namierzyć grupkę, która rzucała bardzo krwawym mięsem. Wulgaryzmy były tak dużego kalibru, że byłem pewien, iż rozmowa dotyczy działalności polityków. Dokładnie w ten sam sposób rozmawiam z rówieśnikami o większości kandydatów do przejęcia władzy w mieście." Posmutniał, kiedy okazało się, że licealiści (cóż za zwulgaryzowana "inteligencja" nam rośnie?)wcale nie rozmawiali o wyborach.

Tymczasem jeden z komentatorów tego postu napisał: ync 19 listopada o godz. 5:01 Czego oczekujecie ? Przez dwanaście lat edukacji szkoła uczy i ćwiczy dzieci i młodzież, że nie warto zabierać głosu i być aktywnym, a my oczekujemy od młodych dorosłych frekwencji, aktywności i partycypacji. Jaki poziom szkolnictwa, taki poziom frekwencji wyborczej. Ślepota starych dorosłych, w tym szczególnie polityków, dziennikarzy i nauczycieli, jest nadzwyczajna.


Otóż to. Młodzi widzą, jak są traktowani, jak władze reagują na protesty ich rodziców, a w kilka dni później przekonali się, jak skandaliczna była organizacja tegorocznych wyborów samorządowych. Opozycja w kraju, w Parlamencie - bez względu na opcję polityczną - została zmarginalizowana, bowiem widać to w komisjach, którymi rzekomo ona kieruje. Owszem, przedstawiciel opozycji jest przewodniczącym komisji (marginalnych z punktu widzenia rządzących), ale jej skład jest rządowo większościowy, więc czego uczymy naszą młodzież? W obszarze edukacji i szkolnictwa wyższego jest to już coraz bardziej widoczne.


Kto dostał się do władz samorządowych? Medialni idole: Dariusz Dziekanowski - b. piłkarz reprezentacji Polski i Legii Warszawa, który startował w warszawskim okręgu nr 3 z list Platformy Obywatelski i wszedł w skład Sejmiku Mazowsza; Piotr Pręgowski - aktor z serialu "Ranczo", który startował z list PSL do sejmiku kujawsko-pomorskiego; Marek Citko - b. piłkarz, który dostał się do sejmiku województwa podlaskiego czy Anna Palka - policjantka z serialu "W-11". Będzie radną gminy Babice. Nie dostały się inne medialne VIP-y, jak m.in.: Dorota Zawadzka ("Superniania"), Andrzej Rosiewicz czy Bartłomiej Bonk - brązowy medalista igrzysk olimpijskich w Londynie w podnoszeniu ciężarów.

Rację ma prof. Witold Kieżun:


Każda władza polityczna, każdy z wyłanianych przez nią rządów w wyniku demokratycznych wyborów jest od tego, by nie tylko dbać o stan zastany edukacji wraz z jej historią, tradycją i kulturą, ale także ją reformować, zmieniać, nie tylko dostrajać do zmieniających się warunków życia w globalnym świecie, ale działać przewidująco i wyprzedzająco, by edukowane dzisiaj młode pokolenia były przygotowane do życia w przyszłości.

Niestety, najłatwiej jest mówić, że przyszłość jest nieoczywista, nieprzewidywalna, niedookreślona, a zatem trzeba kurczowo trzymać się władzy, by utrwalając i lekko „pudrując” polskie szkolnictwo odpowiadać na populistycznie rozbudzane i podgrzewane potrzeby społeczne, które niewiele mają wspólnego z edukacją w jej ścisłym tego słowa znaczeniu. Edukować bowiem to podnosić stan czyjegoś rozwoju na coraz wyższe poziomy, wspomagać, wzmacniać potencjał rozwojowy człowieka bez względu na jego wiek, płeć, wyznanie, stopień sprawności, zdrowia itp. Przemocą bowiem jest wszystko to, co uniemożliwia czy ogranicza potencjalny rozwój osoby.

(źródło memów: - facebook_1416766679689_resized.jpg; facebook_1405681401952.jpg; facebook_1405681401952.jpg)