06 listopada 2014

Doktor szuka profesora



Doktor szuka profesora w dwóch przypadkach, o których chcę dzisiaj wspomnieć. Media nam w tym nie pomogą i nie zorganizują serialu w stylu "rolnik szuka żony", by młodzi naukowcy ze stopniem doktora mieli szansę znaleźć profesora w jednej z dwóch, a może i obu sprawach:

1) Zgodnie z obowiązującą od 1 października 2013 r. "Ustawą o stopniach naukowych i tytule naukowym" doktor nauk powinien pełnić rolę promotora pomocniczego.

Promotorem pomocniczym w przewodzie doktorskim, który pełni istotną funkcję pomocniczą w opiece nad doktorantem, w tym w szczególności w procesie planowania badań, ich realizacji i analizy wyników może być osoba posiadająca stopień doktora w zakresie danej lub pokrewnej dyscypliny naukowej lub artystycznej i nie posiadająca uprawnień do pełnienia funkcji promotora w przewodzie doktorskim" (Ustawa o stopniach naukowych i tytule naukowym art. 20. punkt 7).

Imperatyw ten ma miękki charakter, bo w rzeczy samej nie musi być taki promotorem, jeśli nie zamierza kontynuować kariery naukowej. Jeżeli jednak chce uzyskać habilitację a potem tytuł naukowy profesora, to jednym z kryteriów oceny jego osiągnięć (a nie wymogów) w zakresie dorobku dydaktycznego i popularyzatorskiego oraz współpracy międzynarodowej w reprezentowanym obszarze wiedzy jest pełnienie opieki naukowej nad doktorantami w charakterze opiekuna naukowego lub promotora pomocniczego, z podaniem tytułów rozpraw doktorskich.

Profesorowie i doktorzy habilitowani, których podopieczni przygotowują się do otwarcia przewodu doktorskiego, powinni pozyskać do współpracy doktorów w roli promotorów pomocniczych, by mieli szansę w przyszłości wykazać się doświadczeniem i dokonaniami w niniejszym zakresie. Przypominam zatem, że Komitet Nauk Pedagogicznych PAN uruchomił podstronę na swojej domenie, na której zamieszczane są autoprezentacje doktorów nauk pedagogicznych zainteresowanych powołaniem ich na funkcję promotorów pomocniczych.

Strona KNP PAN służy jako płaszczyzna wymiany danych pomiędzy zainteresowanymi doktorami, którzy pragną pełnić funkcję promotora pomocniczego a osobami posiadającymi uprawnienia do pełnienia funkcji promotora w przewodzie doktorskim. Na stronie znajdują się dane osób, które wyraziły wolę pełnienia funkcji promotora pomocniczego w przewodzie doktorskim.


2) Uzyskanie stopnia naukowego doktora jest początkiem samodzielnej pracy naukowo-badawczej, chociaż jeszcze wymagającej wielu lat pracy, by ją sfinalizować uzyskaniem habilitacji. Wówczas dopiero stajemy się samodzielnymi pracownikami naukowymi. Jednak w podoktorskim okresie wielu adiunktów, wykładowców ze stopniem naukowym doktora jest pozostawionych już samym sobie.

Zdarza się, że mało kto interesuje się ich losem, bo przecież nie muszą mieć promotora, opiekuna czyli naukowego mecenasa. Niektórzy nie muszą i nie chcą, gdyż potrafią sobie doskonale poradzić z wyborem kolejnych problemów badawczych i ich rozwiązywaniem. Część jednak doktorów doświadcza stanu osamotnienia, braku perspektyw czy nadziei na dalszy rozwój. W tym też sensie myślę o nich jako o osobach, które poszukują profesorów nie po to, by wykonali coś za nich, ale dla nich; by byli otwarci na ich dylematy, wątpliwości, niepewność, brak rozeznania; by taktownie pomogli im w dalszej działalności naukowo-badawczej.

Członkowie Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN powołali różne zespoły w obrębie dyscyplin naukowych czy problemów badawczych, do prac których można się włączyć, by znaleźć w nich także szansę na uzyskanie naukowego wsparcia, mieć na bieżąco informacje o konferencjach, seminariach czy kongresach naukowych oraz publikować własne rozprawy, artykuły itp. Zachęcamy do nawiązywania kontaktu z wybranymi przez siebie zespołami. Doktorzy wydają też własne czasopismo - PAREZJA. To także jest świetną okazją do sprawdzenia się na jego łamach.

Wspomniana powyżej sytuacja nie dotyczy tych jednostek akademickich, w których zachowano jeszcze humboldtowskie tradycje, kulturę badań w relacji Mistrz-Uczeń. W tych zakładach, katedrach, instytutach regularnie prowadzi się debaty naukowe w kręgu współpracowników, doradza im w prowadzeniu własnych badań, ułatwia dostęp do właściwej, wartościowej literatury, włącza ich do współpracy i wymiany zagranicznej oraz rzetelnie recenzuje, opiniuje ich projekty. W takich jednostkach nikt nikogo szukać nie musi, bo ma mistrzów niejako na wyciągnięcie ręki.

05 listopada 2014

Must Be The Pedagogy, czyli promieniowanie bydgoskiej Sesji Naukowej Magistrantów








Ponad rok temu pisałem o znakomitej inicjatywie prof. dr hab. Ewy Filipiak z Wydziału Pedagogiki i Psychologii Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy. Pani profesor zorganizowała w ramach Dni Instytutu Pedagogiki Sesję Naukową Magistrantów. Wiem, że jest ona kontynuowana.

Jak pisałem, jeszcze nie zakończył się semestr, jeszcze zdecydowana większość studentów gromadzi dane i pisze swoje prace dyplomowe, zdaje ostatnie egzaminy, a tu dyrekcja Instytutu zaproponowała nową tradycję, która jakże pięknie wpisuje się w budowanie i upublicznianie uniwersyteckich szkół naukowych. Idea sprowadza się do niemalże całodniowej sesji dyskusyjnej z udziałem samodzielnych i pomocniczych pracowników naukowych, w której aktorami są kończący studia magistranci, ale jeszcze przed egzaminem dyplomowym. Zgodnie z opracowanym Regulaminem Konkursu na Najlepszego Magistranta naukowcy wyłaniają w trakcie wspomnianej sesji laureatów.

Po opublikowaniu w blogu relacji z pierwszej sesji napisał do mnie list dr hab. Krzysztof Gajdka profesor Zakładu Dziennikarstwa Ekonomicznego i Nowych Mediów Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach, członek prestiżowej organizacji naukowej ECREA (European Communication Research and Education Association) z siedzibą w Brukseli, którego bardzo zainteresował pomysł bydgoskich pedagogów z prośbą o podzielenie się uwagami i materiałami z sesji. Uczyniłem to z przyjemnością, ale wówczas nawet nie przypuszczałem, że pomysł zostanie tak znakomicie rozwinięty przez kolegę z Katowic.

Prof. K. Gajdka skorzystał z gotowego wzorca, by uruchomić przedsięwzięcie na jego podobieństwo (choć o nieco innej specyfice), a zarazem nadać mu jak najwyższą rangę. Zwrócił się bowiem o patronat do Narodowego Banku Polskiego. Co więcej, sprawił, że na pierwsze seminarium z absolwentami jego seminarium przybył przedstawiciel kierownictwa NBP. Do udziału w wieńczącym projekt (który bazuje na seminarium licencjackim, a jego podsumowaniem będzie recenzowany tom pt. "Polscy dziennikarze ekonomiczni. Sylwetki. Tom I"), które zatytułował: "Polscy dziennikarze ekonomiczni") przedsięwzięciu zaprosił Dziennikarzy Ekonomicznych Roku 2012 i 2013, laureatów nagrody im. Władysława Grabskiego, tj. Jana Niedziałka i Macieja Samcika. Zaproszenia skierował też do Tadeusza Mosza oraz Wiktora Legowicza. Pozyskał także patronaty medialne: "Puls Biznesu", "Polsat Biznes", Polskie Radio, Redakcja Ekonomiczna Polskiej Agencji Prasowej, "Nowy Przemysł". Seminarium dla najlepszych absolwentów studiów zorganizował już po ich egzaminach licencjackich.


Mogę zdradzić, że prof. UE K. Gajdka jest także instruktorem harcerskim, co znakomicie przełożyło się na jego akademickie mistrzostwo. Jak pisał do nmnie - (...) warto i trzeba wyróżnić tych wspaniałych młodych ludzi, pracowitych i mądrych, a przy tym świetnie zorganizowanych (już wszyscy umówili się na wywiady bezpośrednie z bohaterami swoich prac, co budzi szacunek, biorąc pod uwagę, że jest to przecież elita polskiego dziennikarstwa ekonomicznego). To będzie ich dzień i - mam nadzieję - ważny etap w ich drodze ku pięknym profesjonalnym karierom w branży dziennikarskiej lub "okołomedialnej". A mnie wystarczą duma i radość. I udział w przedsięwzięciu z drugiego planu. To największa nagroda dla nauczyciela."

W tym roku akademickim została zrealizowana kolejna sesja dla laureatów najlepszych prac dyplomowych. Finis coronat opus! Studenci wraz ze swoimi nauczycielami-promotorami zakończyli z sukcesem "monograficzne" seminarium licencjackie pod wspólnym tytułem -"Polscy dziennikarze ekonomiczni". Wszystkie prace zostały pięknie obronione (ich ważnym elementem były wywiady bezpośrednie przeprowadzone z bohaterami), toteż teraz studenci przesyłają przeredagowane ich fragmenty do książki, którą prof. K. Gajdka zamierza wydać późną jesienią.

(fot. prof. K. Gajdka ze swoimi seminarzystami)

Proszę sobie wyobrazić, że ubiegłoroczni laureaci (najlepsi polscy dziennikarze ekonomiczni, laureaci nagrody i wyróżnień w konkursie NBP im. Władysława Grabskiego) zaproszą tegorocznych dyplomantów na staże a także wystawią im rekomendację lub listy polecające. Czyż nie o to chodzi w kształceniu akademickim, by odkrywać pasjonatów zawodu i promować ich dokonania? Mogę tylko raz jeszcze podziękować uczonym z Wydziału Pedagogiki i Psychologii Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy za inicjatywę, która promieniuje na inne środowiska akademickie.



04 listopada 2014

MEN-skie "kwiatki"

MEN-skie kwiatki, czyli wpadki. Te zdarzają się każdemu z nas, niemalże w każdej instytucji, ale jeśli ktoś jest wynagradzany za to, to już jest śmieszne i żałosne zarazem. Kilka przykładów:


(źródło: IMG_27659880250762.jpeg)


Na stronie MEN czytam:

Do końca listopada, bezpłatnie przed siedzibą Ministerstwa Edukacji Narodowej można oglądać wystawę poświęconą historii gmachu przy Al. Szucha 25. Czyżby od grudnia trzeba było za to płacić? Czy może tej wystawy już nie będzie?

***

Ministra prezentuje się w podróżach po polskich szkołach zawodowych jak mammma mia:

Mam dobrą wiadomość: mamy kolejne pieniądze unijne do zagospodarowania. Mam nadzieję, że dobrze je wykorzystacie.

***

Ministra edukacji narodowej przyznaje, że także jej rząd niszczył, burzył szkolnictwo zawodowe. Teraz to ona okaże się tym ministrem, który je odbuduje.

Jak stwierdziła w czasie jednej z przedwyborczych wizyt: W wielu miejscach w Polsce jest oczekiwanie na odbudowę szkolnictwa zawodowego.

***

O wyjątkowej ignorancji pani minister świadczy jej następująca wypowiedź:

Bywa tak, że uczeń, wybierając technikum, chce mieć wykształcenie ogólne i zawodowe. Nie chciałabym, żeby uczeń szedł do szkoły zawodowej tylko dlatego, że nie może się dostać do innej szkoły. Co zrobić, żeby szkolnictwo zawodowe nie było wyborem drugiej kategorii? Musimy się wspólnie przyjrzeć temu, jak wygląda szkolnictwo zawodowe w Polsce.

Minister edukacji narodowej nie wie, że technikum nie jest zasadniczą szkołą zawodową i strukturalnie ma przypisane wykształcenie ogólne (matura) i zawodowe (egzamin zawodowy) jako średnie wykształcenie zawodowe.

***

Relacje z rzekomych (a objazdowych po kraju) konferencji ministra i wiceministrów edukacji świadczą o tym , że nie mieli nic do powiedzenia. Jak w PRL - slogany, gładkie słówka, ogólnikowe obietnice, zdjęcia na stronę (chyba jako potwierdzenie ich udziału w delegacji służbowej).

W trakcie konferencji omówiono o możliwości wsparcia procesu zmian w kształceniu zawodowym i ustawicznym...

Dopasujemy kształcenie zawodowe do potrzeb rynku pracy. Szkoły otrzymają od nas wsparcie finansowe ...

Dopasujemy ... , przygotujemy ..., zorganizujemy ..., Będziemy .... , Będziemy też robić wszystko, aby ..., Stworzymy ... , Pokażemy ..., wypromujemy ..... Oj tak, na wypromowaniu to się znają.

Ciekawa obserwacja. Otóż 7 października minister edukacji (raczej ktoś w jej imieniu) opublikowała na stronie MEN propagandowy komunikat. Ten następnie został podzielony na pojedyncze zdania, które wklejano do kolejnych wizyt pani minister i jej zastępców jako kluczowe cytaty z ich wypowiedzi. Jak widać, zatrudnia się w tym urzędzie coraz gorzej wykształconych pracowników. Potrafią tylko przeklejać, kopiować, symulować, bo nauczyli się tego metodą CTRL-C i CTRL-V. I to ma być zawodowstwo?