13 października 2014

Minister edukacji w całej krasie







Muszę przyznać, że MEN ma znakomitego fotografa, bowiem zamieszczane na facebooku zdjęcia pani minister Joanny Kluzik-Rostkowskiej są bardzo ładne. Teraz takie są czasy, że zamiast kompetentnej strategii zmiany, mamy PR ze środków publicznych, który staje się ważniejszy od uwarunkowań, istoty i skutków procesów edukacyjnych.

Zaczyna przeważać forma, opakowanie, które staje się kluczem do konsumenckiego stylu życia. Możemy zapakować wyrób czekoladopodobny, który po otwarciu dzieci wyrzucą do śmieci albo dadzą jakiemuś błąkającemu się psu, natomiast w żadnej mierze go nawet nie posmakują. Za duża jest w opakowanym produkcie zawartość czynników toksycznych, których spożycie grozi zachorowalnością czy nawet trwałym uszkodzeniem naszych organów. Marnotrawstwo jest zatem skutkiem ubocznym tych procesów.

EDUKACJA jest PRODUKTEM na sprzedaż, toteż trzeba wcisnąć jej klientom, w pięknym opakowaniu najgorszy bubel, byle tylko klienci go kupili, chociaż raz. Naiwnych w kraju nie brakuje. Produkcja komuś się zwróci tym bardziej, gdy nie inwestuje się w nią własnych środków. Nie ma tu żadnego ryzyka, nawet politycznego tak długo, jak dysponuje się przewagą głosów w Sejmie. Edukacja stała się na rynku masowym zarówno towarem, jak i inspiracją dla jej marketingowców.

Coraz mniej zdajemy sobie sprawę z tego, jak wiele osób ulega działaniom marketingowców, także z MEN, którzy wykorzystują elementy popkultury do zmiany wizerunku władzy mimo, że ta się nie zmienia per se. Jak była niekompetentna, tak dalej jest. Polityk ma być jedynie nośnikiem symboli, które piarowiec wykorzysta do wykreowania tożsamości politycznych produktów.

Jeśli nawet dla kogoś instytucja władzy centralnej jest sama w sobie odpychającą, to trzeba wprowadzić na rynek masowy takie formy reklamy, które będą rywalizować z merytoryczną krytyką swoim ukrytym wpływem na świadomość czy podświadomość osób. Właśnie dlatego ministra edukacji jest nawet lepiej "pokazywana" na facebooku niż na stronie internetowej resortu edukacji, bo może pozwolić sobie na eksponowanie postaw wprowadzających w błąd opinię publiczną, ale za to ładnych, kolorowych, uśmiechniętych, dostojnych. Jak widzimy powyżej na zdjęciu w fb pani minister siedzi na krześle jak na tronie, co powinno nam uzmysłowić, że tak, jak pani premier Ewa Kopacz ostrzegała w Sejmie, iż to ona teraz rządzi, tak i ministra edukacji też to podkreśla.

Tak pozornym działaniom towarzyszy marketingowa oprawa, czyli znak (symbol) rzekomej zmiany oświatowej (odrębna domena, własna stylistyka), by przywiązać nauczycieli-konsumentów do jej "kupienia". Przydałyby się jeszcze jakieś gadżety, wisiorki, smyczki do telefonów, naklejki dla uczniów, wizytowniki dla nauczycieli, notatniki z nadrukiem "reformy", torby, latarki, pendriv'y itp. - koniecznie z nadrukiem symbolu "zmiany".


Z jednej strony komunikuje się uczniom szkół gimnazjalnych i ponadgimnazjalnych: Masz prawo do marzeń, własnej wizji swojej kariery, Twoi rodzice mają pewne wyobrażenia dotyczące Twojej przyszłości, zawodu, pokładają w Tobie nadzieje... i mają do tego prawo. A to dlatego, że chcą dla Ciebie dobrze, by temu nadać jednak heteronomiczny wymiar wpływów centrali: Szanowni Państwo, Czas na odbudowę szkolnictwa zawodowego. To cel Roku Szkoły Zawodowców, do udziału w którym wszystkich zachęcam. Jednym z priorytetów jest współpraca z pracodawcami. Dopasujemy kształcenie zawodowe do potrzeb rynku pracy, przygotujemy uczniów do podjęcia zawodu, zorganizujemy praktyki. Będziemy aktywnie pośredniczyć we współpracy pracodawców i szkół. Będziemy też robić wszystko... .

To rzeczywiście jest rok szkoły zawodowców, ale w PR.








12 października 2014

Po co historia? Jak kształcić historycznie młode pokolenia?


Ośrodek Myśli Patriotycznej i Obywatelskiej oraz Instytut Historii Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach zorganizował konferencję, która odbyła się w dn. 10-11 października 2014 r. w auli UJK z udziałem historyków - naukowców i nauczycieli/edukatorów oraz regionalnych władz oświatowych. Z przyjemnością przyjąłem zaproszenie do udziału w debacie, której temat koncentrował się wokół poszukiwania odpowiedzi na dwa tytułowe pytania. Ich wspólnym mianownikiem była kwestia: JAKA JEST ROLA NAUCZANIA HISTORII NAJNOWSZEJ W KSZTAŁTOWANIU PATRIOTYZMU I POSTAW OBYWATELSKICH UCZNIÓW?


Sesję otworzył referat Niederlandczyka (Holendra- coraz częściej spotykam się z prośba, by nie nazywać Hokendrów Holendrami, ale Niederlandczykami) Caspar ten Dam na temat: Patriotyzm, lojalność i honor: normatywne i empiryczne refleksje na temat dobrych i złych form patriotyzmu. Po mojej zaś prezentacji pt. "Edukacja wobec demokracji" kolejny referat wygłosił prof. dr hab. Tadeusz Sławek: Czy (każdy) patriotyzm jest cnotą? W drugiej zaś części sesji, której przewodniczyłem mieli swoje wystąpienia: prof. dr hab. Antoni Dudek: Specyfika nauczania historii najnowszej – szanse i zagrożenia; prof. UW dr hab. Jolanta Choińska - Mika: Opowiadać czy rozmawiać o historii najnowszej oraz Robert Szuchta: Nauczanie polskiej historii w Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN.

Była to pasjonująca debata na temat kształtowania postaw patriotycznych i obywatelskich naszej młodzieży, jak i związanych z tym problemów dydaktycznych. Okazuje się, że w 25 lat po transformacji nadal historycy są niezadowoleni z metod, form oraz jakości kształcenia i wychowywania uczniów w szkolnictwie publicznym. Miałem wrażenie, jakbym cofnął się o 40 lat, kiedy to studiując pedagogikę na UŁ, a przede wszystkim kształcąc kadry instruktorskie dla ZHP doświadczałem dydaktyki, która wówczas była uznawana za innowacyjną, nowatorską (sam wiele publikowałem na temat metod aktywizujących w edukacji jak np. metoda przypadków, sytuacyjna, inscenizacji, gier dydaktycznych, psychodrama, socjodrama, itp.).

Tymczasem dzisiaj nauczyciele historii - jak twierdzili referujący - nadal w swej większości nauczają, a nie kształcą, podają wiedzę, a nie aktywizują uczniów do jej samodzielnego poszukiwania, krytycznego studiowania źródeł i rozwijania myślenia, dociekania prawdy historycznej.


Znakomicie mówił o tym prof. Antoni Dudek, autor ostatnio wydanej rozprawy pt. "Reglamentowana rewolucja. Najlepsza historia upadku PRL-u" (ZNAK, Kraków 2014). Profesor zaczął swój referat od podzielenia się zagrożeniami, jakie wynikają z wiedzy na temat współczesnej historii. Do tej zalicza
wszystkie fakty, wydarzenia i postaci, które są przedmiotem aktualnych debat i sporów historycznych, a żyją jeszcze ich świadkowie czy nawet aktorzy. W edukacji najnowszej historii zagraża (cytuję za A. Dudkiem):

1) uwikłanie się w aktualne spory polityczne;

2) konfrontacja z przekazem rodzinnym, który jest obecny w świadomości uczniów.


Nie lekceważąc najnowszej historii nauczyciele mają szansę pozyskać zamiłowanie młodzieży do tej dyscypliny wiedzy, kiedy - zdaniem prof. A. Dudka - wezmą pod uwagę:

1) tematy, problemy historyczne, o które spierają się dorośli, a więc i rodzice naszych uczniów;

2) możliwą konfrontację postaw uczniów z żyjącymi uczestnikami i świadkami niedawnych wydarzeń historycznych, które są kluczowe dla współczesnej Polski i naszego społeczeństwa;

3) szansę, jaką stwarzają zajęcia z historii w kształtowaniu postaw patriotycznych i obywatelskich uczniów.


Jak to jednak czynić efektywnie, by nie tylko nie zakłamywać najnowszej historii, nie przemilczać niewygodnych politycznie faktów, ale pobudzać zainteresowania uczniów wiedzą o minionej przeszłości? Zdaniem prof. A. Dudka powinniśmy przyjąć następujący cykl pracy z młodzieżą: po pierwsze, należałoby najpierw oddzielić dane faktograficzne od warstwy ich ocen i interpretacji oraz spowodować, by uczniowie sami wyciągnęli z nich wnioski; po drugie, należy pogłębić samodzielne studia nad źródłami wiedzy o danym wydarzeniu, by uzupełniać wiedzę o faktograficzne szczegóły; po trzecie, przeprowadzić z uczniami "starcie racji": kto jest ZA jedną perspektywą interpretacyjną, a kto jest jej przeciwny?

Całość powinna być przedmiotem końcowych wniosków na podstawie zestawienia ze sobą informacji, danych i opinii o nich. Ważne jest jednak, by nauczyciel nie unikał ujawnienia własnej postawy wobec omawianego zdarzenia historycznego. Do tego referatu nawiązała prof. UW dr hab. Jolanta Choińska - Mika, która kieruje w Instytucie Badań Edukacyjnych Pracownią Historii i projektami badawczymi, które dotyczą diagnozy kompetencji historycznych w polskiej szkole, w tym przede wszystkim wprowadzania nowej podstawy programowej z historii. Celem tych badań jest zdefiniowanie, identyfikacja i analiza dobrych praktyk oraz wypracowanie, a ślad za tym upowszechnienie projektów odpowiadających potrzebom nauczycieli.

Zdaniem prof. UW J. Choińskiej - Miki nauczyciele przekazują wiedzę historyczną, ale w znacznie mniejszym stopniu są w roli opowiadających i wyjaśniających omawiane zagadnienia. Raczej koncentrują się na autorytatywnym przekazywaniu treści historycznych wraz z gotowymi wyjaśnieniami. Bardzo często lekcję kończy podyktowanie uczniom gotowej notatki do wykucia na pamięć. To zaskakujące, że nadal nie korzysta się w szkolnictwie publicznym znacznie szerzej z metody kształcenia problemowego, aktywizującego-konstruktywistycznego.


Przytaczane przez w/w ilustracje z wspomnianych badań jakościowych, które realizuje w IBE nie są znaczące dla nauki, ani też dla wiedzy o rzeczywistej jakości kształcenia historycznego w polskich szkołach, gdyż zostały oparte na niewielu przypadkach, w dodatku zostały przeprowadzone metodą wywiadów z nauczycielami, którzy zostali laureatami konkursu. Ani to reprezentatywne, ani poznawczo znaczące.

Czy podobnie kształcimy na studiach pedagogicznych z historii wychowania? Jaka jest nasza (w ramach kształcenia na kierunku pedagogika) edukacja historyczna?








11 października 2014

Tytuł naukowy profesora dla kolejnych pedagogów


Z ogromną radością informuję, że Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Bronisław Komorowski wręczył podczas środowej uroczystości w Pałacu Prezydenckim akty nominacyjne tytułu naukowego profesora także dwóm pedagogom, a mianowicie: prof. dr hab. Beacie Przyborowskiej - Prorektor Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu oraz ks. prof. dr. hab. Stanisławowi Dziekońskiemu - Rektorowi Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.

Nowa profesor jest absolwentką pedagogiki na Wydziale Humanistycznym Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, gdzie w 1992 r. przedłożyła pracę magisterską, którą napisała pod kierunkiem prof. dr hab. Romana Schulza pt. Związek między znajomością a akceptacją norm Kodeksu Ucznia. Jeszcze w trakcie studiów odbyła staż asystencki w Zakładzie Podstaw Pedagogiki Instytutu Pedagogiki i Psychologii UMK, zaś po uzyskaniu stopnia zawodowego magistra podjęła w nim pracę naukowo-dydaktyczną. Tam też prowadziła kolejne badania i przygotowała rozprawę doktorską, którą obroniła w 1996 r. uzyskując stopień doktora nauk humanistycznych. Promotorem jej dysertacji pt. Rola szkolnictwa niepublicznego w rozwiązywaniu ustrojowego kryzysu polskiej oświaty był również prof. dr hab. R. Schulz, zaś recenzowali ją profesorowie: Mirosław Szymański z WSP w Krakowie i Aleksander Nalaskowski z UMK w Toruniu.

W latach 1996-2007 pani Beata Przyborowska realizowała zadania akademickie na stanowisku adiunkta w tej samej jednostce macierzystego Instytutu. Jej zainteresowania badawcze coraz intensywniej skupiały się na problematyce innowatyki pedagogicznej, co było w pełni uzasadnione prowadzeniem badań w uniwersyteckiej szkole pod okiem swojego Mistrza – wybitnego znawcy tej problematyki - profesora Romana Schulza. Jej rozprawa habilitacyjna została poświęcona właśnie temu zagadnieniu, toteż do kolokwium habilitacyjnego została dopuszczona dzięki dużemu dorobkowi badawczemu i pozytywnym recenzjom habilitacji pt. Struktury innowacji w edukacji. Teoria-praktyka-rozwój”. Recenzentami w jej przewodzie, który odbył się w 2004 r. na Wydziale Humanistycznym UMK byli profesorowie: Mieczysław Malewski (andragog z DSW we Wrocławiu), Stefan Mieszalski (dydaktyk – z UW) i Aleksander Nalaskowski (pedagog szkolny i twórczości z UMK w Toruniu). Pozytywna ocena całości postępowania habilitacyjnego przyczyniła się do nadania pani dr Beacie Przyborowskiej stopnia doktora habilitowanego w dziedzinie nauk humanistycznych w zakresie pedagogiki.
Okres samodzielności naukowej owocował wzmożoną aktywnością naukowo-badawczą, dydaktyczną i organizacyjną, także na rzecz własnej jednostki, bowiem kierowała Katedrą Pedagogiki Szkolnej. W kadencji 2012-2016 jest prorektorem ds. kształcenia UMK w Toruniu. W postępowaniu o nadanie dr hab. B. Przyborowskiej tytułu naukowego profesora wzięli udział jako recenzenci Centralnej Komisji profesorowie - Józef Górniewicz z UW-M w Olsztynie i Tomasz Szkudlarek z Uniwersytetu Gdańskiego. Wśród wielu publikacji najważniejszym osiągnięciem badawczym była tzw. książka profesorska pt. Pedagogika innowacyjności. Między teorią a praktyką (Wyd. UMK 2013). W tej monografii każdy odważnie myślący, refleksyjny, transformatywny nauczyciel jako intelektualista zmiany znajdzie argumentację naukową na rzecz osobistego zaangażowania w zmiany, reformy, eksperymenty.




Drugim wśród nominowanych jest ks. dr hab. Stanisław Dziekoński , który w 1999 r. uzyskał w Akademii Teologii Katolickiej w Warszawie pierwszy stopień naukowy doktora nauk teologicznych na podstawie przygotowanej rozprawy doktorskiej p.t. Wychowanie w nauczaniu Kościoła od początku XIX wieku do Soboru Watykańskiego II”. Tę niezwykle interesującą także dla współczesnej pedagogiki ogólnej dysertację przygotował pod opieką naukową prof. dr. hab. Romana Murawskiego, a obronił ją w 1999 r. Recenzentami w tym przewodzie byli - ks. prof. dr hab. Jerzy Bagrowicz z UMK w Toruniu i ks. prof. dr hab. Zbigniew Marek z Wyższej Szkoły Pedagogiczno-Filozoficznej „Ignatianum” w KRAKOWIE.

Po uzyskaniu stopnia naukowego doktora nauk teologicznych w zakresie katechetyki ks. Stanisław Dziekoński zgłębiał swoją wiedzę w zakresie szeroko pojmowanej myśli pedagogicznej w świecie odbywając staże i prowadząc wykłady otwarte na Wydziale Nauk o Wychowaniu Papieskiego Uniwersytetu Salezjańskiego w Rzymie oraz w Mediolanie. W istocie bliższa mu była pedagogika religii, głęboko osadzona we współczesnych naukach o wychowaniu, aniżeli katechetyka, na co zwracali uwagę recenzenci w przewodzie doktorskim.

Dysertacja habilitacyjna p.t. Formacja chrześcijańska dziecka w rodzinie w nauczaniu Kościoła – od Leona XIII do Jana Pawła II (Wydawnictwo UKSW, Warszawa 2006) jest znakomitym przykładem prowadzenia badań interdyscyplinarnych, które wykraczały poza obszar nauk teologicznych. Jego bogaty dorobek i książka habilitacyjna zostały wpisane w dziedzinę nauk teologicznych mimo, iż zainteresowania badawcze lokują się na pograniczu tej dziedziny i nauk o wychowaniu w paradygmacie pedagogiki chrześcijańskiej. Wykorzystał bowiem w swoich badaniach metodę historyczną, uwzględniając uwarunkowania i ścierające się orientacje pedagogiczne także w zakresie pedagogiki społecznej i nauk o rodzinie. Porównywał i analizował krytycznie dokumenty Kościoła Katolickiego i myśl pedagogiczną papieży na temat wychowania dziecka w rodzinie chrześcijańskiej.
Stopień doktora habilitowanego ks. S. Dziekoński uzyskał w 2007 r. w UKSW, z którą to uczelnią jest związany od samego początku drogi naukowo-badawczej i dydaktycznej. Postępowanie w przewodzie na tytuł naukowy profesora przeprowadziła Rada Wydziału Nauk Pedagogicznych UMK. W niezwykle bogatych zasobach twórczych ks. profesora i jego dokonaniach naukowych znaczącą rolę odgrywa monografia pedagogiczna(tzw. książka profesorska) pt. „Wychowanie we współczesnej szkole katolickiej” (UKSW 2013, ss. 445). Gorąco polecam tę rozprawę pedagogom, nauczycielom, wychowawcom i teologom.