25 września 2014

Portrety nauczycieli w badaniach Joanny M. Łukasik


(fot. od lewej Dziekan Wydziału Nauk Pedagogicznych APS - dr hab. Maciej Tanaś prof. APS oraz habilitantka - dr Joanna Małgorzata Łukasik)





W dniu wczorajszym miało miejsce na Wydziale Nauk Pedagogicznych Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie znakomite kolokwium habilitacyjne (jeszcze w tzw. starej procedurze) pani dr Joanny Małgorzaty Łukasik z Uniwersytetu Pedagogicznego im. KEN w Krakowie, która od szeregu lat, konsekwentnie realizuje badania pedeutologiczne. Przysłuchiwałem się z dużym zainteresowaniem treściom recenzji i dyskusji wokół problemów, jakie pojawiły się w trakcie samego kolokwium.

Pani dr hab. Joanna M. Łukasik uczyniła przedmiotem badań jakościowych (w perspektywie biograficznej)doświadczanie życia codziennego przez nauczycieli. Uczestniczący w przewodzie recenzenci - profesorowie Maria Mendel, Wanda Dróżka, Mirosława Nowak-Dziemianowicz i Barbara Smolińska -Theiss wysoko ocenili konceptualizację badań habilitantki, które zostały dobrze osadzone na tle dotychczasowego pisarstwa naukowego. Zachwyciła ich transdyscyplinarność, wieloaspektowość oraz wielostronność ujęć w badaniach doświadczania przez nauczycieli ich przełomu życia.


Ciekawe są zarysowane przez krakowską pedagog portrety nauczycieli. Niepokojące są - zdaniem Mirosławy Nowak-Dziemianowicz wnioski, jakie wynikają z wcześniejszej, a podoktorskiej monografii J.M. Łukasik, w świetle której badani nauczyciele m.in. traktują swój zawód jako uciążliwy w ich życiu a także posiadają liczne braki w najnowszej wiedzy pedagogicznej. Recenzentka zwróciła uwagę na trafny dobór nauczycieli do badań biograficznych na podstawie analizy treści ich autonarracji w pamiętnikach oraz na sposób opisania kategorii poznawczych przez habilitantkę. Odkryte zostały niepowtarzalne przeżycia doświadczania przez kobiety w tym zawodzie ich życia na co dzień.

Prof. Wanda Dróżka dostrzegła w dorobku wagę czynników kreujących role społeczne i zawodowe nauczyciela. Pytała - Czy szkoła umożliwia nauczycielom rozwój i zdrową kondycję własnego życia? Czy w tym zawodzie można mieć satysfakcję? Równie wysoko oceniła dorobek i pracę habilitacyjną prof. APS Barbra Smolińska-Theiss wskazując, że podjęta problematyka badawcza jest niezwykle aktualna. Nauczycielstwo pojawia się w badaniach J.M. Łukasik niejako na drugim planie, bowiem kluczowa w jej dociekaniach była codzienność ich życia. Bezrefleksyjne trwanie w roli zawodowej nauczycieli, swoistego rodzaju marazm jest w tych badaniach bardziej widoczny dzięki nowemu spojrzeniu. Badania pamiętników nauczycieli wczorajszej habilitantki nawiązują do znakomitych tradycji badań pedeutologicznych m.in. Tadeusza Jałmużny, Eugenii Podgórskiej, Hanny Kędzierskiej czy Wandy Dróżki.


Warto dostrzec i docenić te badania, chociaż nie mają one charakteru generalizującego, gdyż były przeprowadzone w paradygmacie badań jakościowych, bowiem ich autorka dobrze łączy etnografię i etnopedagogikę z pedeutologią. Ma tu miejsce znakomita kwerenda literatury w części teoretycznej, a w analizach badawczych nakładają się na siebie różne kategorie przełomu życia nauczycielek, w tym tak ciekawa jak krzątactwo, nieustanna troska o innych i o coś, a rzadko o siebie.

Jak w przypadku każdej rozprawy naukowej, tak i tu wątpliwości budziła kwestia przyjętego nazewnictwa metod badawczych czy wybrania do analizy tylko sześciu nauczycielskich pamiętników mimo dysponowania przez badaczkę ich wielokrotnością. Niepotrzebnie wyłączyła ze swoich analiz obszar szkoły oraz nie pokazała w życiu rodziny badanych nauczycielek ich mężczyzn (małżonków). Wśród sześciu rodzin tylko w dwóch funkcjonują oni normalnie gdyż w pozostałych są nimi osoby uzależnione od alkoholu, bezrobotne czy wkluczone społecznie. Prof. Maria Mendel z UG zwróciła uwagę na niedostrzeżenie przez krakowską pedeutolog w analizach nauczycielskich pamiętników ich samotności czy ich relacji społecznych w innych środowiskach (pozarodzinnych, pozaszkolnych). Portrety nauczycielek nie uwzględniają też sfery ich duchowości, religijności.

Jak każda debata naukowa nad rozprawą habilitacyjną budzi spory, wiele wątpliwości, także natury metodologicznej (ze względu na przyjęty przez badacza paradygmat), tak i ta wywołała interesująca dyskusję w trakcie kolokwium. Warto w tym miejscu przytoczyć (nieznane członkom rady) fragmenty recenzji wydawniczych książki habilitacyjnej:

Z recenzji dr hab. Agnieszki Gromkowskiej-Melosik, prof. UAM:

Jest to wartościowe dzieło naukowe, które świadczy o dużej dojrzałości teoretycznej i metodologicznej autorki oraz jej umiejętności prowadzenia interesującej narracji. Należy przy tym podkreślić, że idea (i istota) recenzowanej przeze mnie książki dr Joanny Małgorzaty Łukasik z pewnością rozszerza znacząco wiedzę, która tworzy obszar badawczy w dziedzinie pedeutologii. W tym kontekście na podkreślenie zasługuje podjęcie przez autorkę niezwykle interesującej i merytorycznie znaczącej problematyki pozaszkolnego życia codziennego nauczycieli. […] Dokonane przez dr Joannę Małgorzatę Łukasik […] analizy codzienności nauczycielek są tym bardziej ważne i interesujące, że powstały w oparciu o metodę biograficzną. Autorka dokonała analizy sześciu pamiętników aktywnych zawodowo nauczycielek znajdujących się na przełomie połowy życia. Materiał badawczy pozyskała z nadesłanych prac na (ogłoszony z jej inicjatywy) ogólnopolski konkurs: „Miesiąc z życia nauczyciela” na pamiętnik, dziennik i reportaż. Już to samo w sobie nadaje pracy – w perspektywie recenzenta – w pewnym stopniu walor wyjątkowy. [...] Należy więc zdecydowanie pozytywnie ocenić zamysł i ideę całej pracy, tym bardziej że […] nie zawiera pozytywistycznej, beznamiętnej diagnozy, lecz jest przepojona „pasją pedagogiczną”, orientacją na zrozumienie społecznych konstrukcji tożsamości nauczycielek i ich codziennego życia. [...] Autorka bardzo swobodnie porusza się po poszczególnych zagadnieniach, wykazując duży potencjał intelektualny w zakresie konstruowania dyskursu naukowego, a przede wszystkim rozwiązywania problemów badawczych i prowadzenia narracji.


Z recenzji prof. zw. dr. hab. Mariana Śnieżyńskiego:

Badania jakościowe z trudem torują sobie drogę na gruncie pedagogiki, przełamując powoli nurt badań ilościowych. W tej sytuacji należy Autorce recenzowanej pracy wyrazić uznanie i podziw za podjęcie badań czysto jakościowych, które wymagają spojrzenia empatycznego, introspekcyjnego, stania „na równi” z badanymi osobami i analizowania rzeczywistości z pozycji badanych osób. Autorka podjęła w pełni udaną próbę refleksyjnego spojrzenia na codzienność nauczycielskiego życia pozazawodowego. Analiza codzienności dokonana na podstawie dostarczonych Autorce pamiętników zawiera wielowymiarowy i złożony obraz różnorodności życia codziennego, nacechowany daleko idącym indywidualizmem, zabarwionym emocjonalnie. Niezwykle refleksyjny tekst czyta się z dużym i rosnącym zainteresowaniem. Dobór autentycznych wypowiedzi badanych w uporządkowane logicznie segmenty stwarza spójną całość, spiętą klamrą literackiej analizy i refleksyjnej myśli Autorki.


W trakcie oceny całego dorobku naukowego habilitantki przeważył w ocenie zachwyt nad pierwszymi tego typu studiami doświadczania codzienności życia przez nauczycieli oraz bardzo dobry wykład na temat braku kultury współpracy, wspólnotowej w "pokoju nauczycielskim". Tak więc w elitarnym klubie polskich doktorów habilitowanych w dyscyplinie pedagogika jest kolejna badaczka, tym razem z Uniwersytetu Pedagogicznego im. KEN w Krakowie.














24 września 2014

Oświatowe ustawki pod wiceministrę i lokalne władze



MEN wydaje na kiczowaty elementarz, foldery, resortowe broszury, beznadziejne materiały propagandowe, spoty filmowe i reklamy dziesiątki milionów złotych. Ministra i jej zastępcy kursują po Polsce dopieszczając de facto kandydatów PO i PSL przed wyborami samorządowymi pod pozorem "konferencji", "forów oświatowych". Wydają na podróże kolejne setki tysięcy złotych z pieniędzy podatników. Wystarczy spojrzeć na tablicę propagandową MEN, by dostrzec, że ta władza niczym się nie zajmuje (nie dziwię się, skoro jest niekompetentna), tylko podróżuje - z miasta do miasta, z jednej gminy do drugiej, od wsi do wsi.

O wielu służbowych wycieczkach władze już nawet nie informują społeczeństwa. Dowiadujemy się o nich na fejsie, bo ktoś nagle poczuł się dotknięty aurą resortowego banału. Oto w dn. 19 września miało miejsce w Szczecinie Forum Oświatowe pt. „W drodze do dobrej szkoły”, w którym wzięła udział wiceminister edukacji narodowej Joanna Berdzik oraz dyrektor biura Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty Marek Pleśniar (jej kolega z OSKKO), przedstawiciele samorządu województwa zachodniopomorskiego i Urzędu Miasta Szczecin, rektorzy i dziekani uczelni, pracownicy kuratorium oświaty, dyrektorzy szkół, nauczyciele i rodzice.

Do żadnej "dobrej szkoły" wiceministra nie zajrzała, ani o niej nie powiedziała, bo J. Berdzik nie miała tam nic do powiedzenia. Zapewne pozdrowiła uczestników, a ci -jak odnotowano na stronie MEN - podczas dyskusji panelowych "...dyskutowali o sukcesach i wyzwaniach sześciolatków w pierwszej klasie szkoły podstawowej, o zasadności funkcjonowania w polskim systemie oświaty szkoły gimnazjalnej, a także o trybie kształcenia uczniów w liceach ogólnokształcących."

Doprawdy odkrywcze i fascynujące. Szczecińskie Forum Oświatowe nie było objęte patronatem MEN. To teraz wiceministrowie odbywają delegacje ad hoc? Mamy ministrów w drodze? Jak E. Gierek w socjalizmie odwiedzają "zakłady pracy" i pozdrawiają "intelektualnych robotników"? Wiemy jednak, że w czasie sesji plenarnej wygłosili swoje referaty: dr. hab. Piotr Laskowski, Jarosław Szulski oraz Joanna Białobrzeska. Nie przypuszczam, by je pani wiceminister wysłuchała i zabrała głos w dyskusji. Zapewne spieszyła się do innych obowiązków? Organizatorzy zadbali o to, by po oficjalnych wystąpieniach gości była przerwa na "zmycie się" oświatowych VIP-ów. A jakie tłumy uczestników nawiedziły to Forum?

Szkoda, że J. Berdzik nie posłuchała, co mają do powiedzenia uczestnicy tego Forum, bo może dowiedziałaby się, że zdaniem wielu specjalistów:"... miejsce tych dzieci jest wciąż w przedszkolu. Dla pedagoga, Joanny Białoborzeskiej najistotniejszy jest brak samodzielności sześciolatków w szkołach-molochach, nawet tych najbardziej przystosowanych." Postanowiłem jednak sprawdzić, czy są prawdziwe relacje o tym Forum, i znalazłem.

Oto jaka jest opinia o Szczecińskim Forum Oświatowym. Piszą o nim ci, którzy tam byli:

Pierwszy zgrzyt poczułam, kiedy doszło do zgłaszania się na konferencję. Radek Majcher ze Stowarzyszenia Rodzice dla Szczecina, zaangażowany od lat w sprawy edukacji, członek Rad Rodziców, na maila z pytaniem o możliwość udziału… nie dostał odpowiedzi. Ostatecznie listy przy wejściu żadnej nie było, a i pustych miejsc pozostało całkiem sporo na sali Trafostacji, ale jeśli ktoś robi branżowe spotkanie, wypadałoby dać znać, czy będą miejsca. Bo wpychanie się na siłę nie jest fajne dla żadnej ze stron. Tak czy owak, niesmak pozostał.

A sama konferencja? Na sali dominowali dyrektorzy wszystkich szczecińskich placówek – przedszkoli, szkół podstawowych, gimnazjów i szkół ponadgimnazjalnych. Pani minister też była – na początku. Powiedziała, że MEN bardzo chętnie wysłucha uwag i dyskusji, co należy w oświacie poprawić. Po pewnym czasie już nie było jej widać na sali. W dyskusji na dwóch panelach, na których miałam okazję być, też jej nie widziałam.

Spotkanie otworzył pan prezydent Krzystek, który na slajdach pokazał założenia swojego planu Szczecin 2020 w zakresie oświaty. Jak się pewnie domyślacie – cud, miód i orzeszki. Zobaczyliśmy dane, które obrazowały nauczanie dwujęzyczne w Szczecinie. Okazuje się, że w systemie takim uczy się 1623 przedszkolaków, 2630 uczniów szkół podstawowych, 1055 gimnazjalistów i 333 uczniów szkół ponadgimnazjalnych. Co nie pasuje w tym obrazku? Tak, dokładnie – im starsi uczniowie, tym mniej klas dwujęzycznych. Czy nie powinno być odwrotnie? Po co ładować pieniądze w dwujęzycznych przedszkolaków? Czy im naprawdę potrzeba takiej nauki? Zawsze wydawało mi się, że należy szczególną uwagę przykładać uczniów, którzy wkrótce wejdą na rynek pracy i to im najbardziej te języki powinny się przydać… No cóż, ale mamy piękny program.

Pan prezydent mówił też ładnie o programach matematycznych w siedmiu gimnazjach, o tworzeniu nowych klas zawodowych. I o tym, że „zaprogramował” szereg inwestycji na nowy okres środków unijnych o łącznej wartości 158 mln zł. Zapowiedział też, że Szczecin czeka budowa nowej podstawówki. Ale zaraz… czy jedna podstawówka nie stoi już czasem pusta w centrum miasta?

(...)

Po przerwie nastąpiła część „laurkowa”. Nauczyciele i dyrektorzy z różnych placówek przedstawiali zbiorcze prezentacje na temat świetnych programów realizowanych w szczecińskich placówkach. Bez wskazywania palcem, w której placówce co się realizuje. Jedni dyrektorzy przedstawiali, inni dyrektorzy słuchali. Ponownie było miło. Pewne kontrowersje wzbudziło wystąpienie pana dyrektora Cezarego Urbana, który twierdził, że gwarancją sukcesu w nauce matematyki jest dzielenie uczniów według ich rzeczywistych umiejętności w tym zakresie na grupy międzyklasowe. Usłyszałam komentarz od jednej z pań dyrektorek, że u niej w szkole dzieli się tak dzieci na językach, informatyce i że jakby chciała podzielić w ten sposób inne przedmioty, to sal nie starczy i dzieciaki będą kończyć lekcje po 18. Więc piękna teoria, ale rzeczywistość jednak skrzeczy.


Nie cytuję całości prawdziwej relacji, a nie tej polukrowanej, przesłodzonej. Warto się z nią zapoznać. Uwielbiam takie fora, konferencje - rzekomo kluczowe dla polskiej oświaty, z ustawianym pod władze programem, publicznością i ozdobą w osobach kilku zaproszonych gości. Każdy dyrektor mógł przecież powiedzieć, że wypowiedzi J. Szulskiego, J. Białobrzeskiej czy P. Laskowskiego to marginalia "dziwaków", "odszczepieńców", jakiejś "alternatywy". To teraz czekamy na równie "laurkowy" dla MEN i "przesłodzony" Kongres Dyrektorów w Łodzi. Nasz BELFER już się nim podniecił i żałuje, że nie jest dyrektorem i nie stać go na udział w tym Kongresie. Może jednak nic nie stracił?


23 września 2014

RAT-her Be, czyli wyścig szczurów



Uczestnik XXVIII Letniej Szkoły Młodych Pedagogów w Sandomierzu - mgr Karol Motyl udostępnił tekst piosenki, która została wykonana w czasie ostatniego wieczoru obrad. On sam jest pracownikiem Zakładu Pedagogiki Ogólnej i Metodologii Badań w Instytucie Pedagogiki Akademii im. Jana Długosza w Częstochowie, gdzie prowadzi badania jakościowe w zakresie szkolnego śmiechu i humoru. Współautorką tekstu jest pani dr Sylwia Jaskulska z Wydziału Studiów Edukacyjnych UAM w Poznaniu.


Paranoidalna sytuacja strukturalnej przemocy, w jakiej funkcjonuje szkolnictwo wyższe w naszym kraju, sposób oceniania jednostek akademickich i dyscyplin naukowych tak, jakbyśmy byli Ameryką ze wszystkimi jej uwarunkowaniami sprawia, że istotnie kształcimy korposzczury i przyczyniamy się do zwiększania pozorów, fikcji, zakłamania i destrukcji w warstwie etycznej badań naukowych.



Nasza sytuacja nie jest komfortowa.
Chcemy wypłynąć na naukowe wody,
ale dopóki nie będę miał cytowań,
nie mam szans w wyścigu szczurów.
Mogą napisać wszystko,b
nawet egzotyczne scenariusze,
ale dopóki nie będziesz mnie cytować,
nie ma sensu tego kontynuować.




Mam jedno cytowanie
w periodyku “Kyoto to the Bay”.
Co prawda to gazeta codzienna,
ale co za różnica,
nazywaj to jak chcesz.
To i tak ładuje moje baterie.



Jeśli mnie zacytujesz, będę musiał to odwzajemnić.
Wiem, że strzelam sobie w stopę, bo Twoje teksty są słabe,
ale w głębi serca czuje, że jakoś w swój tekst Cię wmiksuje.
Gdy mnie cytujesz, nie ma innego miejsca, w którym chciałbym być.

Ale nie, nie, nie, nie,
Ty nie cytujesz mnie!
Ale nie, nie, nie, nie,
Ty nie cytujesz mnie!
Ale nie, nie, nie, nie,
Ty nie cytujesz mnie!

To jest nasza PASJA i misja,
załapać się do pisma, które jest na ERIH-u.
Mam jednak świadomość,
ze moja dysertacja jest niekompletna,
ale cytuj mnie chociaż “nożyczkami”,
bo to jest święta prawda,
że tak długo, jak będziesz mnie cytować
nie ma innego miejsca, w którym chciałbym być.

Budzę się rano i podziwiam swoje cytowanie
w periodyku “Kyoto to the Bay”.
Zwykle poprawia mi to humor…
Jesteśmy różni, ale wiem, że wszyscy tak robią…
Index Hirscha, to nasze drugie imię,
które ładuje nasze baterie.

Jeśli mnie zacytujesz, będę musiał to odwzajemnić.
Wiem, że strzelam sobie w stopę, bo Twoje teksty są słabe,
ale w głębi serca czuje, że jakoś w swój tekst Cię wmiksuje.
Gdy mnie cytujesz, nie ma innego miejsca, w którym chciałbym być.

Ale nie, nie, nie, nie,
Ty nie cytujesz mnie!
Ale nie, nie, nie, nie,
Ty nie cytujesz mnie!
Ale nie, nie, nie, nie,
Ty nie cytujesz mnie!

Gdybyś mnie cytował, nie byłoby innego miejsca, w którym chciałbym być.

Yeah, yeah, yeah, yeah, yeah, yeah!

Jeśli mnie zacytujesz, będę musiał to odwzajemnić.
Wiem, że strzelam sobie w stopę, bo Twoje teksty są słabe,
ale w głębi serca czuje, że jakoś w swój tekst Cię wmiksuje.
Gdy mnie cytujesz, nie ma innego miejsca, w którym chciałbym być.

Ale nie, nie, nie, nie,
Ty nie cytujesz mnie!
Ale nie, nie, nie, nie,
Ty nie cytujesz mnie!
Ale nie, nie, nie, nie,
Ty nie cytujesz mnie!

Gdybyś mnie cytował, nie byłoby innego miejsca, w którym chciałbym być.