12 maja 2014

Pedagogika Bogdana Suchodolskiego w odczytaniu współczesnych pedagogów

Nie sposób nie przypomnieć kolejnej generacji naukowców dorobku jednego z trzech „tenorów” pedagogiki i polskiej humanistyki, który urodził się - podobnie jak Bogdan Naroczyński i Czesław Kupisiewicz - w Sosnowcu, a mianowicie Bogdana Suchodolskiego. Z inicjatywy prof. Czesława Kupisiewicza - Komitet Nauk Pedagogicznych PAN podjął się wspólnie ze społecznością akademicką Wyższej Szkoły "Humanitas" w Sosnowcu zorganizowania jubileuszowej konferencji i wydania z tej okazji zbioru najnowszych studiów myśli wybitnego, światowej sławy pedagoga, który był współtwórcą i pierwszym przewodniczącym Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN (1953-1973).

Nie zapominamy o dorobku Mistrzów wielu pokoleń, o ich wkładzie w rozwój nauki, gdyż bez ich wcześniejszych rozpraw, nawet tych pisanych i wydawanych w dobie cenzury i bolszewickiego reżimu, nie bylibyśmy przygotowani do konfrontacji z pluralizmem teorii wychowania i kształcenia, który dla współczesnych jest już czymś oczywistym, naturalnym, chociaż wcale niełatwym do zdiagnozowania ich zróżnicowania, zmapowania a tym samym i właściwej ich recepcji.

W moim przekonaniu B. Suchodolski był tragiczną postacią wśród wielkich pedagogów swojej doby, skoro w ciągu bogatego w twórczość pedagogiczną życia zaprzeczał swoim ideowym wyborom. Kreował w jednym okresie teorie i systemy wartości, od których się w następnym odżegnywał. Wprawdzie rozwój nauki może prowadzić do unieważnienia teorii czy modeli minionych epok, to jednak w prowadzeniu badań nad ich ewolucją i upowszechnianiem trzeba kierować się prawdą.

Nie mnie osądzać ludzkie postawy czasu pogardy dla prawdziwej humanistyki i jej twórców, chociaż zdaję sobie sprawę z tego, że są wśród nas tacy, którzy służyli ówczesnemu reżimowi, a ośmielają się wykluczać część dorobku tego humanisty z nauki, z sobie tylko wiadomych powodów. Czy tego ktoś chce, czy nie, to jednak warto sięgać do także ocenzurowanych rozpraw naukowców minionego na szczęście ustroju, chociaż być może nigdy nie dowiemy się, które treści i dlaczego były z nich usuwane przez odpowiednie służby.

Warto też pamiętać o cyklu interdyscyplinarnych sesji naukowych Komitetu Badań i Prognoz „Polska 2000” PAN w Jabłonnie, którym kierował Bogdan Suchodolski, bo tam spotykali się humaniści, ale i badacze nauk technicznych, społecznych czy matematyczno-przyrodniczych. Ich wystąpienia poprzedzane referatami Bogdana Suchodolskiego przygotowywały także w jakiejś mierze późniejszy przełom społeczno-kulturowy i polityczny, bowiem rozważano kluczowe dla pedagogiki teoretycznej i praktycznej kwestie systemu wartości, powody aksjologicznej zapaści w edukacji, ale dyskutowano o mechanizmach sprawowania władzy, także oświatowej czy akademickiej jako źródeł różnego rodzaju patologii społecznych czy dysfunkcji publicznych instytucji oświatowych.

Jeszcze nie wszyscy są przekonani, że ten stan pęknięcia, radykalnego odcięcia się polskiej humanistyki od monistycznej, zdegenerowanej ideologicznie pedagogiki socjalistycznej stanie się trwałym osiągnięciem nadchodzących czasów transformacji społeczno-politycznej. Polska pedagogika stała się wraz z przełomem ustrojowym początku lat 90. XX w. nauką zorientowaną na wartości pluralizmu i demokracji, na społeczeństwo otwarte, na różnice, wielość i obcość, na poszanowanie indywidualnej wolności i uspołecznienie.

Był to czas schyłku życia i pracy twórczej Bogdana Suchodolskiego, z którego rozpraw naukowych uczyło się co najmniej kilka pokoleń. Interesuje mnie tu to, co jest w dorobku naukowym tego humanisty ponadczasowe, co stanowi uniwersalny wkład w metodologię badań porównawczych. Mam bowiem świadomość trudów i dramatycznych zapewne wyborów osobistych w okresie PRL nie tylko tego naukowca, reprezentującego przecież dyscyplinę najsilniej poddawaną przez ówczesne władze represji, cenzurze i zobowiązującą wielu do działań być może także sprzecznych z ich światopoglądem, własnym sumieniem czy kulturą osobistą.

Wydana przez uczelnię "Humanitas" w Sosnowcu rozprawa pod wspólną redakcją z prof. Czesławem Kupisiewiczem jest kolejnym wkładem części akademickiej społeczności w to, co prof. Teresa Hejnicka-Bezwińska określiła we wstępie do własnego artykułu, a mianowicie:

(...) jest stosowną okazją, aby nie tylko oddać należną cześć, złożyć hołd osobie i dziełu, ale uruchomić namysł nad lepszym opisaniem, wyjaśnieniem i zinterpretowaniem tego, co również dzisiaj wydaje się ważne i warte debaty. (...)pytanie o miejsce Suchodolskiego w sporach o pedagogikę, które toczone były w XX wieku, pozwoli odkryć i ujawnić problemy, antynomie, dylematy i kontrowersje, z którymi musiał zmierzyć się nie tylko Profesor Bogdan Suchodolski, ale wielu polskich intelektualistów, którzy chcieli pozostać wierni ideom i ideałom humanizmu, zaangażowanym w przywrócenie i zachowanie ciągłości kulturowej między Polską a Europą, w tym również w przetrwanie pedagogiki jako dyscypliny naukowej, wpisanej w polską tradycję akademicką budowania nauk humanistycznych.

Chciałabym, odczytując pedagogiczne credo jednego uczonego, spróbować odnaleźć w biografii i dziełach tego wielkiego humanisty te uwarunkowania, które sprawiły, że pomimo bardzo niekorzystnych uwarunkowań politycznych, społecznych i ekonomicznych w obszarze kultury pojawiali się ludzie, którym udawało się przezwyciężać owe ograniczenia i zagrożenia
."

Pani Profesor proponuje odczytanie pedagogicznego credo Bogdana Suchodolskiego w następujących fazach instytucjonalizacji i dyscyplinaryzacji pedagogiki polskiej:

1) W fazie awansu polskiej pedagogiki,

2) W fazie jej ekspansji,

3) W fazie kryzysu dominującego wcześniej modelu uprawiania pedagogiki polskiej.


Znakomitym przykładem tych procesów jest wypowiedź prof. Janusza Gajdy, dla którego twórczość Bogdana Suchodolskiego jest w szczególny sposób bliska, bowiem odegrała inspirującą rolę w jego (...) działalności dydaktyczno-wychowawczej i publikacyjnej, a zwłaszcza w humanistyczno-antropologicznym nurcie pedagogiki kultury, podręcznikach akademickich antropologii kulturowej i opracowaniach dot. problematyki aksjologicznej i wychowania przez sztukę .

Wybitny znawca pedagogiki kultury tak pisze o roli pedagogiki ideałów i pedagogiki życia w filozofii B. Suchodolskiego, które tylko pozornie są przeciwstawnymi sobie koncepcjami wychowania. Jak pisał Bogdan Suchodolski już w 1936 roku: Główną zasadą wychowania realistycznego jest kształtowanie człowieka w związku z realnymi zadaniami, które jako obywatel i zawodowiec będzie musiał podjąć i wykonywać w życiu. Wychowanie realistyczne nie wyzbywa się elementu twórczego i przyszłościowego, nie schodzi do poziomu oportunistycznego przystosowania się do wszelkiej rzeczywistości

A po przeszło półwieczu rozwijając tę myśl głosił: Istnieje rzeczywistość faktów, sukcesów, ujmowana w kategorie pragmatyczne i utylitarne, … w kategorie osiągnięć zamierzonych i planowanych. I jest rzeczywistość druga, rzeczywistość wartości, a nie faktów, rzeczywistość obowiązków, rzeczywistość powołania, rzeczywistość tego wszystkiego, co powinno być, a nie tylko tego, co jest; rzeczywistość wartości podejmowanych i bronionych przez ludzi.

Prof. UŁ Mirosława Zalewska-Pawlak wyróżniła w swojej analizie poglądów Bogdana Suchodolskiego na rolę sztuki w wychowaniu trzy konteksty teoretyczne: społeczny, antropologiczny i aksjologiczny. Determinowały one interpretację nadawanych sztuce znaczeń i są zgodne z kierunkiem ewolucji myśli pedagogicznej profesora Suchodolskiego, uwzględniającej przemiany cywilizacyjne w XX wieku.

Każdy z tych wymiarów stanowił pogłębienie naszej wiedzy o istocie kultury i wychowania estetycznego młodych pokoleń. Wyróżniła zatem w spuściźnie naukowej B. Suchodolskiego jego troskę o 1) „kulturę w ludziach” – sztukę we współbytowaniu społecznym, 2) "kulturę w ludziach” – sztukę w kształceniu osobowym i 3) ekspresję oraz wspólnotę jako wartości w procesach samourzeczywistniania jednostki, a zarazem rozwoju jej zdolności do uczestniczenia w coraz wyższych, złożonych formach wspólnoty stwarzanej przez sztukę.

Prof. APS Jan Łaszczyk odczytuje dzieła B. Suchodolskiego dla potrzeb kształcenia młodych pokoleń w ponowoczesnym świecie. Akcentuje w tej recepcji spojrzenie profesora na edukację, która (...) nie może zaniechać takich powinności jak kształtowanie u uczniów umiejętności odbierania świata, swojego ustosunkowania do zdarzeń społecznych i drugiego człowieka, formowanie harmonijnie rozwiniętej indywidualności i orientacji rozwojowej (...) współczesne kształcenie adaptacyjne przygotowuje ludzi jedynie do korzystania z osiągnięć cywilizacyjnych.

Zachodzi natomiast potrzeba, aby edukacja przyszła przygotowywała także do twórczego uczestnictwa w procesie rozwoju cywilizacji. Twórczość człowieka jest bowiem zasadniczym czynnikiem postępu, a postęp ten coraz silniej zależy od zwiększającej się liczby ludzi lepiej wykształconych intelektualnie i moralnie.
.

Nie brakuje w tej debacie wątków typowych dla badań biograficznych i komparatystycznych. Oto prof. APS Andrzej Ciążela tak mówi o tym procesie poznawczym: Fakt, że jest postacią znaną nie oznacza jednak, że jest postacią zajmującą jakieś oczywiste i powszechnie akceptowane miejsce. Spojrzenie na opinie o jego twórczości wskazuje, że interpretacje jego dorobku raczej nie narzucają oczywistej wizji poglądów i postaci, najczęściej (chociaż nie zawsze słusznie) towarzyszącej wybitnym postaciom należącym do dziejów polskiej pedagogiki.

Jak sądzę, problemy związane z interpretacją jego postaci wiążą się przede wszystkim z ogromem dorobku i złożonością jego biografii. (...) Jego stosunek do polityki wiązał się więc przede wszystkim z przekonaniem, że spraw najważniejszych nie należy wystawiać na hazard politycznych rozgrywek. Troska ta prowadzi do, wywołującej najwięcej kontrowersji w jego ocenach, swoistej dlań asertywności w chwilach konfliktów politycznych i momentów narastania konfrontacji społecznych oraz podejmowania konstruktywnych działań w najmniej do tego - wydawało by się - odpowiednich momentach.



Prof. UŚl Andrzej Murzyn zwraca uwagę na słabo obecny we współczesnych odczytaniach dzieł B. Suchodolskiego zagadnienie pracy i jej miejsca w kontekście szeroko pojmowanej kultury. Skoro szybki postęp nauki – jak pisze dalej Suchodolski – czyni materiał nauczania zawsze nieaktualnym, chodzi o rozwijanie u ludzi takiej sprawności umysłu, która umożliwiałaby im dostrzeganie problemów i dysponowanie metodami ich studiowania.(...)

Dla Bogdana Suchodolskiego technika pełni nie tylko funkcję służebną, jest także techniką, która rzuca ludziom różne wyzwania ( na przykład loty kosmiczne), które człowiek przyjmuje, ponieważ leży to w jego naturze, ale także – a raczej przede wszystkim – w jego naturze leży nieustanne przekraczanie stanu bycia homo faber, które stanowi - wprawdzie konieczne – ale jednak tylko uzupełnienie jego duchowości.


Prof. UZ Mirosław Kowalski wskazuje na omawiane przez B. Suchodolskiego problemy modernistycznego świata, dla rozwiązania których nie sformułował on gotowych odpowiedzi. Są to takie chociażby kwestie, jak: Dlaczego mielibyśmy wybierać między dobrem jednostki a cywilizacji? Co zostanie uznane za problem wychowawczy, który z problemów okaże się ważniejszy? Dlaczego tradycja nie umie odpowiedzieć na problemy przyszłości? Skoro dla B. Suchodolskiego postęp jest naturalnym procesem, który zmienia rzeczywistość, to pojawia się pytanie, czy postęp jest możliwy dla wszystkich dziedzin życia np. czy sztuką także rządzi postęp? Czy okresy rozwojowe sztuki, kultury są ewolucją czy postępem? Jak pisze zielonogórski pedagog o Suchodolskim: Z jednej strony, nie chce on przekreślić w całości tradycji akademickich, jednak, z drugiej strony, postuluje taką reformę uniwersytetu, w której najważniejsze są oczekiwania przemysłu. Jest to sprawa sporna, czy pogodzenie antycznego ideału akademickiego z wymaganiami nowożytnej industrializacji w ogólne jest możliwe? Nie jest jasne, czy kompromis, zaproponowany przez B. Suchodolskiego, nie narusza tradycyjnej autonomii wartości wiedzy?

Dziękuję JM Rektorowi Wyższej Szkoły "Humanitas" oraz współpracownikom naukowym, wydawniczym i administracyjnym za współorganizację Jubileuszowej Sesji mimo niesprzyjających okoliczności z różnych stron i powodów. Wydanie tomu "O pedagogice Bogdana Suchodolskiego" przez Wydawnictwo Naukowe "Humanitas" potwierdza, że troska o rozwój nauk pedagogicznych w dobie odczuwanego przecież w środowiskach niepublicznych i publicznych szkół wyższych kryzysu ekonomicznego, znajduje "mimo wszystko" wielu sojuszników. Po raz kolejny zwyciężyła teza, którą sparafrazuję za Bogdanem Suchodolskim: Właśnie dlatego, że CZŁOWIEK JEST TAK WIELKI, nie są dlań przeszkodą LUDZIE MALI.




11 maja 2014

Polska "tygrysem" edukacyjnego postępu?

Nie wiem, czy ktoś zauważył, że po ogłoszeniu rzekomo znakomitego miejsca Polski w rankingu organizacji Better Life Index nie miała miejsce konferencja prasowa premiera Donalda Tuska i ministry edukacji J. Kluzik – Rostkowskiej? A czemuż to, ach czemuż? „Gazeta Wyborcza” tekstem Justyny Sucheckiej aż na pierwszej stronie wyeksponowała wielki "sukces" polskiego systemu edukacji, a tu CISZA, jak makiem zasiał... Chyba wystraszyli się w MEN tego osiągnięcia, albo mają jednak poczucie przyzwoitości i wiedzą, że to kolejny statystyczny kicz?

Redaktor nie jest od tego, by krytykować coś, co może pomóc rządzącym w kampanii na rzecz wielkiego sukcesu polskiej oświaty, by analizować nadchodzące do redakcji dane, tylko ma przekazywać o nich informacje z zachwytem lub z rozczarowaniem. Nie jestem przekonany, że pani redaktor uwierzyła w to, że Polacy są „coraz lepiej wyedukowani”? Gdyby ów artykuł powstał na podstawie rzetelnego procesu badawczego osiągnięć szkolnych polskich uczniów na reprezentatywnej próbie i obejmował pomiar rzeczywistych funkcji szkolnej edukacji, to moglibyśmy się cieszyć lub martwić, ale nie przeszlibyśmy wobec tego obojętnie. Wiedzielibyśmy bowiem, że ktoś wreszcie w tym kraju zbadał coś realnego. Tymczasem raport Pearsona jest tyle wart, co papier, na którym został wydrukowany. Nie ma on żadnej wartości poznawczej.

Ponoć 7 maja został zaproszony do Warszawy sir Michael Barber – b. doradca premiera Wielkiej Brytanii Tony’ego Blair’a, by … podzielić się przy tej okazji z dziennikarką „Gazety” opinią na temat imponującego miejsca polskiego system edukacyjnego na tle innych państw w UE. Nie wiem wprawdzie, co ów sir miał na myśli, jakimi kierował się kryteriami w swojej komparatystyce? Tak, to każdy może mówić. A im mniej jest kompetentny, bo nie przypominam sobie publikacji, z której by wynikało, że ów Brytyjczyk istotnie zna polskie szkolnictwo i politykę oświatową (nie tylko tego) rządu, tym mocniej powinien nadymać propagandowy balon.

Nie ma jednak racji twierdząc, że ów wynik jest następstwem uczniowskiego wysiłku, talentu, a także zmian, które dokonują się w polskiej edukacji. To, że Polska zajęła 12 czy 2 miejsce jest zależne tylko i wyłącznie od "maszyny LOTTO", do której wrzucono dane z różnych międzynarodowych programów diagnostycznych. Wystarczyło do odpowiedniego programu wrzucić dane z trzech nieporównywalnych ze sobą wyników testów OECD ("badania" PISA, PIRLS i TIMSS), by na podstawie średniej określić rankingową pozycję każdego z "uczestniczących" w nich państw (wbrew ich woli). Każdy z programów politycznego monitoringu wskaźników edukacyjnych mierzy inną grupę uczniów pod względem ich wieku, inny ich zakres oraz poziom wiedzy i umiejętności w oderwaniu od rzeczywistego stopnia opanowania wiedzy i umiejętności określonych w krajowych programach kształcenia dla poszczególnych poziomów, typów szkół i roczników.

Nie rozumiem powodu dziennikarskiej euforii z powodu statystycznych manipulacji na danych, które są ze sobą więcej niż nieporównywalne. Nie wiemy, jakie dane wrzucono do statystycznej maszyny? Czy objęły one także drugą część PISA z 2012 r., w której polscy uczniowie uplasowali się niemal na samym końcu? Nie ma to jednak znaczenia. Manipulacja danymi statystycznymi do celów prowadzenia polityki oświatowej i antyobywatelskiej władzy jest po 25 latach transformacji dowodem upadku solidarnościowych elit, porządku wartości i odpowiedzialności władzy przed narodem. Prawda podrobiona nie jest już prawdą.

Ministra edukacji (politolog) ma taką wiedzę, ale jak jest się politykiem, to okazuje się, że trzeba skrywać ją przed obywatelami. Używanie więc w wywiadzie prasowym określeń typu: „prestiżowy”, „”powszechnie uznany na świecie” itp. należy do standardowych praktyk manipulowania opinią publiczną, by nadać wiarygodność czemuś, co wiarygodne nie jest. To, że popiera je wicedyrektor resortowego instytutu badań mnie nie dziwi, bo zostaliśmy już oswojeni z częściowym brakiem krytycyzmu i rzetelności interpretacyjnej uzyskiwanych danych w różnych diagnozach tego zespołu. Natomiast zastanawia stwierdzenie prezesa ZNP, że na podstawie tego "raportu" „należy poprawić klimat wokół edukacji”. Prawdopodobnie wiąże ten czynnik z – jak to określił – „narodowym malkontenctwem”, co jako żywo przypomina praktyki z czasów socjalizmu, kiedy krytyków władzy tak właśnie określano.

Odnoszę wrażenie, że ktoś sięga po znajomych znajomych z bankietowych przyjęć, by dodać powagi i znaczenia własnej polityce. Jestem przekonany, że sir M. Barber nie wyemigrowałby do Polski, by pracować w naszym kraju w roli nauczyciela czy naukowca. Nie posłałby też swoich wnucząt do polskich szkół publicznych, bo w jego kraju nie ma jednego, rządowego podręcznika dla uczniów klas pierwszych i następnych. Nie ma też centralistycznego systemu szkolnego. Minister nie decyduje na Wyspach o tym, czy jakaś szkołą ma mieć taki czy inny certyfikat oraz jakie formy aktywności są najlepsze dla dzieci w szkole, żeby nie tyły, itd.

Jak widać, skrojona – nie wiedzieć przez kogo, bo MEN nie chwali się tym wydarzeniem na swojej domenie - propagandowa akcja z zaproszeniem sira M. Barbera, wywołuje już od dawna tętniącą irytację części naszego społeczeństwa. Wysoka lokata Polski w kolejnym pseudorankingu prywatnej, biznesowej firmy – tym razem Pearsona (zapewne od nazwy współczynnika korelacji, tyle że tu chodzi o korelację między propagandą a zyskiem), jest wynikiem kolejnego zakłamywania rzeczywistości w wyniku statystycznej manipulacji danych.

Każdy z nas może w swoim domu wymyślać takie rankingi i ogłaszać ich raport w Internecie. Dlaczego nie? Dlaczego Polacy nie są innowacyjni, tylko godzą się na przodowanie w tej materii obcokrajowcom? A cóż to takiego, połączyć ze sobą kilka wskaźników społecznych i wyciągnąć z nich średnią statystyczną? Gdyby powstał np. Kowalski Education Index i został ogłoszony w dn. 4 czerwca 2014 r. w rocznicę wolności i przekazany Prezydentowi USA B. Obamie? To byłaby dopiero sensacja! Przegonilibyśmy wszystkie potęgi świata. Zaczęlibyśmy dyktować w OECD warunki reformowania szkolnictwa w państwach członkowskich! Miliony Chińczyków przyjeżdżałyby do nas, by dowiedzieć się, jak to możliwe, że staliśmy się Tygrysem Edukacyjnego Postępu!


10 maja 2014

Wiedza na wadze - zapowiedź debaty o życiu i dziełach Bogdana Suchodolskiego oraz bunt humanistów



W najbliższy poniedziałek 12 maja 2014 r. rozpoczynają swoje obrady naukowcy zatroskani o losy humanistyki. Tego dnia, w różnych uczelniach toczyć się będą sesje naukowe, które tu odnotowuję, bo jeśli ktoś będzie dysponował czasem i znajdzie się w pobliżu, to może czuć się zaproszonym, gdyż obie konferencje mają otwarty charakter.



Pierwszą, którą tu zapowiadam, będzie otwarte - bez jakichkolwiek opłat z tytułu udziału - posiedzenie Komitetu Nauk Pedagogicznych Polskiej Akademii Nauk w Wyższej Szkole "Humanitas" w Sosnowcu. Zapraszamy na nie wraz z Gospodarzem - JM Rektorem Wyższej Szkoły "Humanitas" w Sosnowcu, którym jest dr Jerzy Kopel - z okazji 111 rocznicy urodzin Profesora Bogdana Suchodolskiego. Nawiązujemy nią do cyklu naukowych spotkań z wybitnymi pedagogami z Sosnowca, z Zagłębia Dąbrowskiego, jakie miały już miejsce w latach 2009-2010. Polska pedagogika ma bowiem trzech znakomitych "tenorów" humanistycznej myśli, którzy urodzili się w Sosnowcu a mianowicie: Bogdan Nawroczyński, Czesław Kupisiewicz i Bogdan Suchodolski.


Tym razem będziemy wspominać, analizować, być może nawet po trosze spierać się ze sobą o ponadczasowy wymiar pedagogiki Bogdana Suchodolskiego, biorąc pod uwagę różne okresy jego życia, pracy twórczej i jej transformacji. W spotkaniu wezmą udział (oprócz członków KNP PAN) m.in. autorzy specjalnie wydanej przez "Humanitas" i KNP PAN na tę okazję rozprawy naukowej, która ma być inspiracją do dalszych badań i studiów dzieł Bogdana Suchodolskiego po konferencji.


Przewidziana jest następująca struktura obrad:

10:00 – 10:30 powitanie przybyłych Gości, otwarcie konferencji
10:30 – 10:40 przesłanie prof. zw. dr hab. Czesława Kupisiewicza do uczestników konferencji
10:40 – 12:00 I panel dyskusyjny „Pedagogika Profesora Suchodolskiego w kręgu jej nauk pomocniczych” - moderowany przez Przewodniczącego KNP PAN;

12:30 – 14:00 II panel dyskusyjny: "Aktualność filozofii Profesora Suchodolskiego jako światowej sławy eksperta edukacji"
- moderowany przez prof. UŚl dr hab. Marka Rembierza.

Pragnę zarazem poinformować, że w Komitecie Prognoz PAN "Polska 2000 Plus" prof. dr hab. Irena Wojnar wydała rozprawę z m.in. rozproszonymi tekstami Bogdana Suchodolskiego i wywiadami z tym humanistą pod tytułem "Osoba i myśl - Bogdan Suchodolski". Są w tym zbiorze, którego obie okładki zdobią mój wpis, także analizy profesor Ireny Wojnar i in. badaczy dzieł tego humanisty.


Natomiast też tego dnia odbędzie się na Wydziale Polonistyki UJ w Krakowie posiedzenie Komitetu Kryzysowego Humanistyki Polskiej poświęcone ewaluacji badań naukowych w humanistyce. Początek tego spotkania - o godz. 18 30 na ul. Grodzkiej 67. Organizatorzy zachęcają do udziału w tym wydarzeniu także studentów i doktorantów. Tematem wiodącym jest: "BUNT HUMANISTÓW. Wiedza na wadze. Waga wiedzy."

W dyskusji udział wezmą: Krzysztof Bielawski IFK UJ, Miłowit Kuniński WSB-NLU, Grażyna Skąpska IS UJ, Karol Tarnowski UPJP2 oraz Maciej Urbanowski WP UJ.

Jak zapowiedziano w zaproszeniu dla zainteresowanych: Neoliberalne reformy Uniwersytetu miały zadziałać jak chirurgiczny lancet. Jasny, bezosobowy, punktowy tryb oceniania, ścisły tryb parametryzacji miał oczyścić Uniwersytet ze złogów feudalizmu. Tak się nie stało. Słyszymy dziś o nieprzejrzystościach proceduralnych czołowych instytucji finansujących badania naukowe. Z drugiej strony narasta sprzeciw środowisk humanistycznych przeciw absurdom parametryzacji. Wytykanie biurokratycznego obciążenia naukowców oraz konieczności nieustannej pogoni za punktami stało się powszechne. Co robić? Jak oceniać badania w humanistyce? Czy wszystko trzeba zmierzyć i zważyć? Z drugiej strony -kto chciałby ufać bez zastrzeżeń tzw. ocenie eksperckiej? A może trzeba łączyć ogień z wodą - ocenę ekspercką z systemem punktowym?

O buncie humanistów w związku z toczącą się w sejmowej podkomisji dyskusją na temat nowelizacji ustaw o szkolnictwie wyższym i nauce pisał w "Rzeczpospolitej"Artur Grabek.