30 marca 2014

Kolejni nominowani przez Prezydenta III RP pedagodzy - profesorowie nauk społecznych oraz pozytywne habilitacje z pedagogiki

Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Bronisław Komorowski wręczył w dn. 26 marca 2014 r. w Belwederze akty nominacyjne 37 nauczycielom akademickim oraz pracownikom nauki i sztuki. Wśród nich znaleźli się dwaj pedagodzy, profesorowie:

Ryszard GERLACH profesor nauk społecznych z Wydziału Pedagogiki i Psychologii Uniwersytet Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy

oraz

Andrzej TWARDOWSKI profesor nauk społecznych z Wydziału Studiów Edukacyjnych Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.


Profesor Ryszard Gerlach od ukończenia studiów pedagogicznych w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Bydgoszczy, która dzisiaj jest już Uniwersytetem, jest jej wierny. Swoją rozprawę doktorską obronił na Wydziale Filologiczno-Historycznym WSP im. Powstańców Śląskich w Opolu, a dotyczyła ona problematyki doskonalenia zawodowego pracujących w ówczesnym zakładzie przemysłowym. Przygotował ją pod kierunkiem prof. dr. hab. Zygmunta Wiatrowskiego. Od początku swojej kariery naukowej jest ściśle związany z subdyscypliną nauk pedagogicznych, jaką jest pedagogika pracy. W 1999 r. uzyskał stopień naukowy doktora habilitowanego po kolokwium habilitacyjnym na Wydziale Humanistycznym Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Podstawą awansu był dorobek naukowy, dydaktyczny i organizacyjny, w tym wydana rozprawa habilitacyjna pt. Nauczyciel w pozaszkolnych formach oświaty zawodowej w Polsce“. Recenzentami w tym przewodzie byli andragodzy i pedagodzy pracy, profesorowie: Tadeusz Aleksander z UJ, Eugenia A. Wesołowska z UW-M w Olsztynie i Zygmunt Wiatrowski z WSP w Bydgoszczy.


W latach 2003-2012 był dziekanem Wydziału Pedagogiki i Psychologii, a wcześniej w latach 2002-2007 Przewodniczącym Senackiej Komisji ds. Dydaktyki i Akredytacji. Obecnie jest kierownikiem Zakładu Pedagogiki Pracy i Andragogiki UKW. Od 2003 r. współpracuje z Komitetem Nauk Pedagogicznych PAN. Za jego kadencji doktoraty honorowe uzyskali tacy m.in. członkowie PAN i CK jak profesorowie: Jerzy Brzeziński i Zbigniew Kwieciński. Prof. R. Gerlach jest w radach naukowych najważniejszych dla pedagogiki pracy czasopism: „Pedagogika Pracy“: „Edukacja Ustawiczna Dorosłych“, „Problemy Profesjologii“ czy „Przegląd Psychologiczny“. Jest też twórcą i redaktorem naczelnym czasopisma UKW „Szkoła. Zawód. Praca“.

Przewód na tytuł naukowy został wszczęty przez Radę Wydziału Pedagogiki i Psychologii UKW w Bydgoszczy. Recenzentami zostali wybrani kompetentni specjaliści w zakresie kształcenia zawodowego i andragogiki, profesorowie: Urszula Ostrowska z UKW,Andrzej Radziewicz-Winnicki z UZ, Jerzy Stochmiałek z UKSW i Ewa Solarczyk-Ambrozik z UAM. Wszyscy rzeczoznawcy ocenili pozytywnie dorobek Profesora, eksponując w nim: wypromowanie pięciu doktorów nauk humanistycznych (w tym jednego z wyróżnieniem), pełnienie funkcji recenzenta w trzech przewodach habilitacyjnych, w 18 przewodach doktorskich oraz napisanie piętnastu recenzji wydawniczych! Prof. R. Gerlach zrealizował grant badawczy finansowany w ramach konkursu MNiSW w latach 2009-2010. Najnowsza monografia naukowa, tzw. "profesorska" ukazała się pod tytułem: „Pozaszkolna edukacja zawodowa wobec zmian cywilizacyjnych. Nowe trendy i wyzwania“ (Wydawnictwo UKW, Bydgoszcz 2012, ss. 387) zyskując wśród wszystkich recenzentów najwyższe oceny.


Drugi z nominowanych przez Prezydenta III RP profesor nauk społecznych - Andrzej Twardowski jest pracownikiem naukowo-dydaktycznym Wydziału Studiów Edukacyjnych Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. W tej uczelni przeszedł wszystkie szczeble rozwoju naukowego. Ma podwójne wykształcenie magisterskie – z pedagogiki specjalnej i psychologii klinicznej. Stopień doktora w zakresie psychologii nadała mu Rada Wydziału Nauk Społecznych UAM w Poznaniu na podstawie rozprawy doktorskiej pt.: Kompetencja komunikacyjna dzieci przedszkolnych w rozmowach z rówieśnikami. Promotorem dysertacji była prof. dr hab. Irena Obuchowska. Profesor jest wybitnym specjalistą w zakresie edukacji i rehabilitacji dzieci niepełnosprawnych, w wyniku prowadzonych badań naukowych oraz odbytych staży naukowych w Szwajcarii (Saint-Legier), w Niemczech: (Instytut Edukacji Terapeutycznej w Bruggen-Niederrhein, w Uniwersytecie w Heidelbergu, w Uniwersytetach w Halle i Wittenberdze).

W 2002 r. Andrzej Twardowski uzyskał stopień doktora habilitowanego na Wydziale Studiów Edukacyjnych UAM w Poznaniu na podstawie rozprawy habilitacyjnej pt.: Kształcenie dialogowej kompetencji komunikacyjnej u uczniów niepełnosprawnych intelektualnie. Recenzentami w tym przewodzie byli profesorowie psychologii klinicznej i pedagogiki specjalnej: Władysław Dykcik, Barbara Bokus, Barbara Kaja i Edyta Gruszczyk-Kolczyńska, specjalizujący się w problematyce wspomagania rozwoju umysłowego i organizowania kształcenia specjalnego dzieci upośledzonych umysłowo. Od 2003 r. prof. UAM dr hab. Andrzej Twardowski kieruje na macierzystym Wydziale - Zakładem Psychopatologii Dziecka. Jest też członkiem rad redakcyjnych 3 czasopism pedagogicznych: Interdyscyplinarne Konteksty Pedagogiki Specjalnej; Zeszyty Kaliskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk , Nasze Forum a także amerykańskiego czasopisma: International Society on Early Intervention.


Podstawą awansu naukowego była m.in. najnowsza książka Profesora pt. Wczesne wspomaganie rozwoju dzieci z niepełnosprawnościami w środowisku rodzinnym (Wyd. Naukowe UAM w Poznaniu 2012, ss. 357). Pod jego kierunkiem zostały pozytywnie przeprowadzone trzy przewody doktorskie w zakresie pedagogiki. On sam był recenzentem w 5 przewodach habilitacyjnych i 22 przewodach doktorskich oraz opiniował wydawniczo 12 monografii naukowych. Uczestniczył łącznie w 12 projektach badawczych, w tym czterema kierował indywidualnie, zaś w ośmiu był członkiem zespołu badawczego. Na szczególną uwagę zasługuje udział prof. dr hab. A. Twardowskiego w transdyscyplinarnym projekcie badawczym pt. Funkcjonowanie psychospołeczne kobiet z zespołem Turnera”, który realizuje Katedra Endokrynologii Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu.

Dzisiaj, kiedy obserwujemy toczącą się walkę rodziców dzieci niepełnosprawnych o ich wsparcie finansowe, musimy też pamiętać o tym naukowcu, który wspomaga rodziców swoimi dokonaniami naukowymi. Podejmowana bowiem przez prof. dr hab. A. Twardowskiego problematyka badawcza ma pionierski charakter. W Polsce nikt nie zajmował się dotychczas zagadnieniem, które w polityce oświatowej staje się kluczowym ze względu na potrzeby nie tylko sprawowania właściwej opieki nad dziećmi niepełnosprawnymi umysłowo, wspierania ich w rozwoju, ale także wzmacniania dzięki temu procesów ich społecznej inkluzji. Profesor WSE UAM jest naukowcem, który był w 2012 r. nominowany do nagrody przyznawanej przez Division on International Special Education Services dla wybitnych specjalistów spoza USA, którzy wnoszą istotny wkład w poprawę sytuacji niepełnosprawnych i ich rodzin.

Obu Profesorom serdecznie gratuluję awansu naukowego a środowisko naukowe pedagogów liczy na dalsze wsparcie ich dokonaniami i dalszą działalnością naukowo-badawczą oraz dydaktyczną.


Warto też odnotować, że w miesiącu luty-marzec 2014 r. miały miejsce kolokwia habilitacyjne pedagogów-nauczycieli akademickich, które zostały pozytywnie przyjęte przez rady wydziałów. Tym samym polska pedagogika zyskała kolejnych, świetnie wykształconych i z bogatym doświadczeniem naukowo-badawczym młodych, samodzielnych pracowników naukowych:

1) dr hab. Barbara Grabowska z Wydziału Etnologii i Pedagogiki w Cieszynie (Uniwersytet Śląski), która ma w swoim dorobku m.in. dysertację habilitacyjną pt. Poczucie tożsamości młodzieży uczącej się w szkołach z polskim językiem nauczania na Białorusi, Ukrainie i w Republice Czeskiej – studium porównawcze. (Wyd. Adam Marszałek, Cieszyn-Toruń 2013)









2) dr hab. Jacek Kulbaka z Wydziału Nauk Pedagogicznych Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie, który przygotował m.in. dysertację habilitacyjną pt. "Niepełnosprawni. Z dziejów kształcenia specjalnego" (Wyd. APS, Warszawa 2013).













3) dr hab. Sławomir Futyma z Wydziału Studiów Edukacyjnych UAM w Poznaniu, który wydał m.in. pracę habilitacyjną pt. "Edukacja wobec zmysłowej natury człowieka. Od unilateralności do komplementarności" (Wyd. Naukowe UAM Poznań 2013)














4) dr hab. Marzena Dycht z Wydziału Nauk Pedagogicznych Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie, która przygotowała m.in. dysertację habilitacyjną pt. "Henryk Ruszczyc. Pedagogiczne inspiracje" (Wyd. UKSW Warszawa 2012).













5) dr hab. Eunica Baron-Polańczyk.która wydała rozprawę habilitacyjną pt. „Chmura czy silos? Nauczyciele wobec nowych trendów ICT"(Wyd. Uniwersytet Zielonogórski, Zielona Góra 2011)

29 marca 2014

Bez’owa szkoła, czyli szkoła bez tablicy i kredy, bez nudy, bez tajemnic, bez zmiany obuwia, bez...














Wczoraj postanowiłem kontynuować z Natalią (uczennicą szkoły w Holandii) rozmowę o tym, czym różni się nasze gimnazjum od tego, do którego ona uczęszcza w swoim kraju. Jak Czesi uważają, że coś jest znakomite, to mówią na to „bezva”. Pomyślałem, że metafora bezy będzie najbardziej adekwatna do tego, co jest treścią poniższej rozmowy. Okazuje się, że w każdym kraju jest taka bezo’owa szkoła, czyli placówka „bez” czegoś, co jest już w niej passe, zbyteczne, przestarzałe, nieadekwatne do istniejących technologii, stanu wiedzy, kultury dydaktycznej nauczycieli i troski o jakość kształcenia młodych pokoleń.

Natalia, czy klasy w Twojej szkole w porównaniu z polską szkołą, którą widziałaś, są inaczej wyposażone?
- Każda klasa w gimnazjum Natalii jest wyposażona w tablicę interaktywną. Nigdzie nie ma u nas klasycznych, czarnych tablic i kredy. Na każdych zajęciach korzystany z tablicy interaktywnej, albo wyświetlane są slajdy, albo prezentacje w Power Point, albo łączymy się z internetem, by zobaczyć coś, co wiąże się z tematem naszej lekcji. Właśnie po to mamy ipad’a, żeby w czasie lekcji łączyć się także z internetem, bazą danych, edukacyjnym portalem szkoły.

- Czy to znaczy, że nie macie w szkole podręczników szkolnych?

- Nie, nie mamy.

- To może macie w takim razie wydrukowane zeszyty ćwiczeń, specjalne magazyny do wypełniania ich treścią samodzielnie rozwiązywanych zadań?

- Nie, nie mamy, a po co mielibyśmy je mieć? W szkole otrzymujemy najzwyklejsze w świecie zeszyty gładkie, w kratkę lub linię, kartony, arkusze papieru, jeśli mamy zapisać własną pracę, rozwiązanie jakichś zadań.

- A musisz przynosić z domu do szkoły jakieś pomoce?

- Nie rozumiem. Do szkoły idę z własną torebką lub plecaczkiem, ale w nich mam osobiste rzeczy. Nie mamy tornistrów, nie musimy niczego dźwigać. Jak widzę, ile musi nosić Ania do swojej szkoły, to jestem tym zaskoczona. A maluchy w waszych szkołach mają nieprawdopodobnie ciężkie tornistry! Po co to? W szkole wszystko jest. Każdy z nas ma w klasie szafkę z własnymi przyborami do uczenia się: długopisy, mazaki, ołówki, ale i cyrkiel, ekierkę, linijkę itd. Jeśli komuś się zdarzy, że czegoś nie ma, nie uzupełnił, to nauczyciel ma specjalny, taki niebieski przybornik (zapasowy), w którym są cyrkle czy linijki. Wypożycza wówczas uczniowi, by ten mógł wykonać w szkole pracę. Ba, w sklepiku też możemy kupić sobie brakujący zeszyt czy ołówek. My niczego do szkoły nie nosimy i niczego z niej nie zabieramy do domu, noooo, poza naszym ipad’em, ale ten jest mały i mieści się w mojej torebce. To jest moja szkołą, to są moje podręczniki – wirtualne. Nie chciałabym tak się uczyć jak Ania, z podręcznikami, ćwiczeniówkami. To musi być strasznie nudne.

- Obserwowałaś naszych nauczycieli. Czy oni różnią się od twoich pedagogów w szkole, może w sposobie pracy z uczniami, w podejściu do uczniów?

- Tak. Różnią się. U nas nauczyciel jest bardzo otwarty. Ja wiem np. wszystko o moich nauczycielach od nich samych. Wiem, ile ma dzieci, czy ma męża czy nie, jaką kończył szkołę, czym się interesuje, jakie ma hobby, pasje, ile ma lat, skąd pochodzi, jakich ma rodziców, jakiej jest narodowości, itp.

- Skąd tyle wiesz o swoich nauczycielach?

- No, na początku roku szkolnego, każdy nauczyciel, który rozpoczyna z nami lekcje, organizuje sesję poznawczą w kręgu. Siadamy razem i każdy przedstawia siebie, mówi coś o sobie, by przybliżyć siebie innym. Zaczyna tę autoprezentację nauczyciel, a potem po kolei każdy z nas przedstawia siebie. Po tej rundzie nauczyciel przedmiotu mówi nam o tym, co chciałby w tym roku szkolnym z nami osiągnąć, co jest dla niego ważne. My też możemy podzielić się z nim własnymi oczekiwaniami, obawami czy wątpliwościami.

- Czy szczerze rozmawiacie tak o sobie?

- Tak, ponieważ jest to rozmowa tylko i wyłącznie między nami. Nikt nie może przenosić tych informacji poza naszą klasę. Wierzymy i ufamy sobie. Nauczyciel też nie wykorzystuje tych informacji o nas w kontaktach z innymi nauczycielami. Dzisiaj byłam na lekcji u Ani i kiedy któryś z uczniów zapytał nauczycielkę, czy ma dzieci, uzyskał odpowiedź: „To jest za dużo, co chciałbyś wiedzieć”. U nas nauczyciel inaczej zareagowałby na coś takiego. Nasi nauczyciele są bardzo otwarci dla nas w szkole. Może dlatego czuję się bardzo bezpiecznie w szkole, bo mogę mieć do nauczyciela zaufanie. Nie ma czegoś takiego, żeby nauczyciel był złośliwy, czy ironicznie zażartował sobie z ucznia.

- A coś cię jeszcze szczególnie zaskoczyło w naszej szkole?

- Tak. To, że ławki są ustawione w klasie po prostokącie, bo u nas są one w rzędach, jedna za drugą. Siedzimy w ławkach parami. To mnie zdziwiło, że tu jest inaczej. Mnie się to nie podoba. Wolę mieć bezpośredni kontakt z koleżanką, z którą siedzę w jednej ławce, a nie taki, że wszyscy na wszystkich patrzą, obserwują, ale jest to pozbawione pewnej intymności, skrytości. Jak siedzę w rzędzie, to nie wnikam w to, co robi i jak pracuje kolega czy koleżanka z tyłu czy z przodu, a tu wszystko jest jak na dłoni, widoczne dla wszystkich. Muszę słuchać, co kto mówi. Mnie by to rozpraszało. Po to mam ipad’a, żeby mnie nikt nie rozpraszał. U mnie jest zatem lepiej.

- Twoja szkoła ma stronę internetową. Czy różni się ona od tego, jaką stronę ma szkoła w Łodzi?

- Nie, nie ma różnic. Strony są takie same. Różnica wynika tylko z tego, że mamy e-lerning, a zatem dostęp do edukacji elektronicznej, wirtualnej. Każdy uczeń ma swój dziennik elektroniczny, a w nim są wszystkie o nim dane: oceny (od 4 do 10) , wykaz obecności, uwagi czy sugestie nauczycieli i opinie, zadania, to, czego powinnam się nauczyć w danym tygodniu, jakie powinnam wykonać zadania itp. Tu mam dostęp do wychowawcy, z którym mogę korespondować, a on ze mną. On mi przesyła lub udostępnia prezentacje wyjaśniające zagadnienia. Tu jest także zakładka do korespondencji z moją mamą, ale mam od niej hasło dostępu, to wiem, o czym pisze nauczyciel do niej. No tak, ale w szkole Ani tego nie ma, więc ta różnica jest oczywista.

- Czy było coś w twoich rozmowach z naszymi uczniami, co wzbudzało ich szczególny zachwyt?

- Tak, wszyscy oglądali mojego ipad'a i zawartość wirtualnych materiałów szkolnych, do uczenia się. Jak im pokazałam moją szkołę, to też wzbudziło ich zachwyt, gdyż moja szkoła jest bardzo kolorowa. Ściany są pomalowane na pomarańczowo. Możemy zobaczyć w YouTube czy na naszej stronie to, jak wygląda nasz budynek z zewnątrz i od środka, nasze klasy. Aaaa, i jeszcze jedno. My do szkoły chodzimy w butach i ich nie zmieniamy. Nie ma to znaczenia, jaka jest pogoda czy pora roku. A u was widzę, że uczniowie muszą zmieniać obuwie.

Jak widzimy, nie wszystko jest tak oczywiste. Szkoły różnią się i różnić się muszą. To, co jest ciekawe czy postrzegane jako wartościowe w jednym kraju, w innym może być traktowane jako nonsensowne, zbyteczne. Dzięki temu „bez’owe szkoły” są wszędzie, także u nas.

28 marca 2014

Natalia lubi swoją szkołę... w Holandii




















W ub. roku przytoczyłem relację gimnazjalistki z Holandii o specyfice jej edukacji szkolnej, starając się wychwycić w krótkim wywiadzie odmienność uczenia się w kraju tulipanów. Dziewczynka przyleciała z mamą do Polski, by w odwiedzić w Łodzi chorą babcię. W Holandii jest tak, że jak dziecko dobrze się uczy, nie ma żadnych problemów, to może udać się na usprawiedliwione wagary. Nie ma przy tym żadnych zaległości, gdyż - jak już pisałem wcześniej - każdy uczeń ma ze sobą ipada, za pomocą którego łączy się ze szkolnym serwerem, a tam, na swojej stronie uzyskuje codziennie dokładne informacje o tym, co było przedmiotem zajęć danego dnia, jakie należało posiąść wiadomości i co powinien umieć. Może sobie ściągnąć plik tekstowy czy graficzny lub multimedialny omawiający i wyjaśniający dane zagadnienie. Dzieci uczą się zatem samodzielnego rozwiązywania problemów i zadań w takich sytuacjach.


(fot. PriScn ipad'a Natalii z planem zajęć na bieżący tydzień)


Tym razem byłem jednak ciekawy, jak niderlandzka gimnazjalistka postrzega polską szkołę? Od dwóch dni chodzi z moją córką na zajęcia do jej gimnazjum, by poznać naszą edukację od środka no i by nie nudzić się, kiedy jej polska przyjaciółka jest w gimnazjum. W ten sposób powiększyła też grono znajomych sobie rówieśników. Natalia dobrze mówi po polsku, chociaż nie bezbłędnie, ale od czasu do czasu, z braku jakiegoś terminu, posiłkuje się językiem angielskim.

Natalia - zapytałem - czym różni się polska szkoła od niderlandzkiej?

W Holandii lekcje trwają 80 minut, a tu – jak widziałam – 45 min. Dla nas to nie jest długo, bo jak nauczyciel fajnie mówi o geometrii, to wytrzymuje się 80 min. zajęć. Nawet nie wiadomo kiedy, on zleciał. Kiedy jednak jakiś nauczyciel bardzo dużo mówi, i na dodatek bez sensu, co się u nas także zdarza, to nie da się takiej lekcji wytrzymać.

- Masz czasami takie przeświadczenie, że niektórzy nauczyciele przynudzają?

- Taaak, są tacy, którzy nie potrafią nam przekazać wiedzy, ale większość nauczycieli jest fajnych, fajnie mówią, ciekawie opowiadają o temacie swoich zajęć.

- Czym się różnią niderlandzcy nauczyciele od polskich?

- Podobało mi się dzisiaj na lekcji języka polskiego w łódzkiej szkole to, jak nauczycielka powiedziała do uczniów, że jeśli czegoś nie zrozumieli, to ona po lekcjach może im to wytłumaczyć, bo czasu rzeczywiście było mało. To miłe, że ktoś chce pomóc uczniom. Gdyby jednak miała na tę lekcją tak, jak u nas, a więc 80 min., to zdążyłaby wszystko wytłumaczyć.

- A u ciebie w szkole nauczyciel nie pomoże uczniowi w pokonaniu trudności?

- Pomoże, ale na to ma specjalnie wyznaczony w ciągu tygodnia w planie zajęć codziennie moduł do tzw. indywidualnego odrabiania prac domowych. Wówczas – w czasie 40 minutowych zajęć odrabiamy prace domowe. wówczas mogę zgłosić nauczycielowi swój problem i on mi to wytłumaczy. Na pewno różnimy się tym, że my nie mamy zadawanych prac do domu, tylko musimy je wykonać w szkole, a polscy uczniowie muszą pracować jeszcze w domu. To mi się nie podoba, bo w domu mam czas dla siebie, na własne zainteresowania, bycie z rodzicami czy przyjaciółmi.

- Czy zauważyłaś w naszej szkole coś szczególnego, coś, co cię zaskoczyło?

- Ooo, tak, u was w szkołach są obiady, a u nas ich nie ma. jest w szkole sklepik-bufet, w którym możemy sobie kupić odgrzewaną w mikrofali kanapkę czy jakieś słodycze, sałatki, jogurty itp. Lekcje kończymy ok. 15.00 tak więc przynosimy sobie z domu kanapki, albo kupujemy coś do jedzenia w sklepiku. Nie jest to jednak drogie. Jest też automat z napojami i słodyczami. Śmieszne, bo można w nim kupić polski wafel czekoladowy (marki nie podaję - BŚ). Bardzo go lubię.

- Rozmawiałaś w czasie przerw z naszymi uczniami. Co ich ciekawiło? O co najczęściej pytali w rozmowie z tobą?

- Najczęściej pytali mnie o szkołę, ile trwają u nas lekcje, co mam innego, a co mam tak samo, jak oni. No i interesowali się tym, jak spędzam przerwy. Byli zdziwieni, że nie ma w ogóle matematyki. My mamy tylko geometrię przez cztery lata gimnazjum. Byli tym zachwyceni. Ktoś nawet powiedział: Och, to ja emigruję do Holandii. Byłam dzisiaj na waszej matematyce i niczego nie zrozumiałam. Być może w następnym roku będę miała algebrę.

Jeśli chodzi o przerwy, to mówiłam im, że możemy wyjść sobie na dwór, gdzie są poustawiane ławki do siedzenia i znajduje się wiele hamaków. Można się na nich pobujać, poleżeć... Takie same hamaki mamy też na korytarzach szkolnych, gdzie są podwieszone do sufitu. Każdy, może sobie w czasie przerwy posiedzieć czy odpocząć na nich. Jak nauczyciel pozwoli (warunkiem jest wykonanie wszystkich zadań w czasie lekcji), to wolno mi przynieść do klasy hamak i pobujać się na nim. Mamy też na korytarzach szkolnych bardzo wygodne siedziska, kanapy, które można ze sobą dowolnie łączyć (za pomocą ekspresu). Siadamy często w kręgu i gadamy ze sobą.

Na korytarzu szkolnym znajduje się też nowe pianino, a dwa razy w tygodniu są wystawiane dla uczniów instrumenty muzyczne np. skrzypce czy gitary. Jak ktoś chce i potrafi grać, to może z nich korzystać w czasie międzylekcyjnym. Często siedzimy w kręgu, ktoś gra, śpiewamy, wygłupiamy się. Można też pograć w tenisa stołowego, bo stół jest dostępny dla wszystkich zarówno na dworze, jak i w budynku szkolnym.

- Nikt tego sprzętu nie niszczy?

- No skąd, przecież on jest dla nas. Skrzypce wypożycza specjalna nauczycielka, która pomaga też nam je nastroić.

- Macie w szkole zajęcia muzyczne?

- Nie, ale jak ktoś chce się uczyć grać na jakimś instrumencie, to może zapłacić 75 EURO za rok i ma w szkole indywidualne zajęcia raz w tygodniu. Polscy uczniowie byli tym mocno zdziwieni. Pytali mnie – Jak to? To tak można sobie wziąć w czasie przerwy gitarę czy skrzypce i grać? Nooo, tak – powiedziałam. U nas wszyscy nauczyciele potrafią grać na jakimś instrumencie, śpiewają. Czasami zdarza się w czasie lekcji, że nauczyciel nagle bierze gitarę czy skrzypce i zaczyna grać. Mówi, że jest zmęczony i teraz będzie „break”. Mamy wraz z nim chwilę odprężenia. Siadamy przy nim i słuchamy lub razem coś śpiewamy. Nie jest to jednak konieczne. Możemy w tym czasie robić coś swojego, a nauczyciel gra dla siebie. Fajnie jest w szkole. Lubię do niej chodzić.

Cdn.