15 października 2025

Awans naukowy po polsku

 



Awans naukowy po polsku jest jak „Gra o Tron”

W polskiej nauce są rzeczy, o których się nie mówi. Na przykład o tym, że doktorat czasem przypomina wypracowanie na zaliczenie, a habilitacja to sequel, którego nikt nie chciał oglądać. Ale ciii… w universitas panuje zasada: nie krytykuj kolegi, bo może kiedyś będziesz potrzebował jego podpisu.

Ktoś powie: przesadzam, a ja widzę to z w skali makro. Niektóre recenzje pisane są jak laurki, mimo że rozprawy są pełne błędów metodologicznych. Bywa, że wnioski o awans czyta się jak streszczenia z Wikipedii. To nie jest nauka, ale reality show.

Tak, reality show. „Taniec z habilitacją”. „Mam talent… do plagiatu”,  albo „Big Brother – wersja akademicka”, gdzie wszyscy patrzą na wszystkich, ale nikt nic nie powie, bo układ ważniejszy niż standardy.

A młodzi? Patrzą i uczą się. Nie od Sokratesa, tylko od mistrza kombinowania, bo dla niektórych w tej grze nie chodzi o wiedzę, tylko o to, kogo znasz i komu się ukłonisz na korytarzu.

Trzy dekady po transformacji humanistyka i nauki społeczne powinny świecić przykładem. Tymczasem świecą, owszem, jak neon z napisem „pozoranctwo, plagiat, klikowość – zapraszamy!”. Przyłapani na tym, grubo utyskują w ściekowej prasie internetowej czy na różnych portalach, byle tylko nikt nie przyjrzał się ich pseudonaukowym wypocinom. 

Odnoszę wrażenie, że patologia to nie margines, ale część systemu, który jest w tym zakresie jak Windows. Co by ktoś nie zrobił, to i tak wyskoczy błąd krytyczny. 

Problem nie dotyczy tylko pedagogiki, gdyż w pakiecie są socjologia, psychologia, politologia, prawo, teologia… pełna kolekcja Marvela. Zamiast Avengersów natrafiamy jednak na Ligę Znużonych Profesorów i psychopatycznych frustratów. Od prawie trzech dekad pisze o tej patologii prof. Marek Wroński, ale... karawana jedzie dalej.   

Można się śmiać, ale finał będzie gorzki, bo jeśli dalej będziemy zamiatać wszystko pod dywan, to zostanie nam piękny dyplom w ramce i uniwersytet, który działa jak stary komputer:  głośno buczy, wolno chodzi i regularnie się zawiesza.

O błędach metodologicznych doktorów i habilitowanych pisałem już wielokrotnie, bo nie są to „wypadki przy pracy”. Za chwilę młodzi będą rozliczać starszych.



Humanistyka i nauki społeczne miały trzy dekady, żeby się ogarnąć. Co z tego wyszło? Trochę sukcesów, trochę wstydu i całkiem sporo cyrku: pozoranctwo, bylejakość, nierzetelność, kopiuj-wklej. Efekt uboczny: kryzys uniwersytetu. Już nie miejsce wolnej myśli, tylko korporacja z logotypem w postaci logo uczelni.

 

Ps. Załączona ilustracja nie jest mojego autorstwa, tylko Chat-aGPT.5. Jest zdecydowanie lepsza od kiczu, który ktoś mi podesłał przed laty, a usiłowano mi wmówić, że ją zawłaszczyłem. Pod kiczem bym się nie podpisał, podobnie jak nie poprę pseudonaukowego bełkotu.  


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nie będą publikowane komentarze ad personam