05 marca 2025

"Pedagogika wpisana w samo serce -U- "

 




Profesor Tadeusz Sławek dobitnie zwraca uwagę w swoich rozprawach na rolę języka, symboli jako pozwalających dociec istoty m.in. uczenia (się) w życiu przez każdego człowieka. Nie podejmuje kwestii dydaktycznych, gdyż nie jest pedagogiem, teoretykiem czy metodykiem kształcenia innych osób, ale jest wybitnym humanistą, myślicielem, którego rozprawy dotykają kluczowych spraw naszej cywilizacji. Jako nauczyciel akademicki (emerytowany) jest wybitnym "Na-U-czycielem" nauczycieli, który nie godzi się z powszechnym traktowaniem nauczania jako rzekomo prowadzącego do uczenia się.  

W debacie publicznej ustawicznie powraca dyskusja na temat tego, co jest rzeczywistym warunkiem (auto-)edukacji, a jeszcze bardziej, jak złożoną kwestią jest bycie Na - U - czycielem". Jakże ważna jest dla Tadeusza Sławka litera "U", skoro wyróżnił ją we wszystkich swoich esejach naukowych, które są w jego najnowszej książce. Edukacja wcale nie jest w niej dominantą, ale skoro poświęcony jej esej otwiera zbiór hermeneutycznych analiz, to znaczy, że rzeczywiście Na początku było słowo. Jak pisze języko- i literaturoznawca (podkreśl.-moje): 

"Jest więc -U - szczególną przygodą pedagogiczną. Z "przygody"  nie można w żaden sposób zrezygnować; bez "przygody" nie ma bowiem pedagogiki; gdy wyeliminuje się "przygodę", zostaniemy z programami nauczania, sylabusami, testami, egzaminami, których związek z uczeniem (się)  jest administracyjny. 

Gdy chcemy potraktować edukację poważnie, to znaczy jako spotkanie jednorazowo obecnych w świecie indywiduów spełniających się w nieprzewidywalnych momentach, kiedy świat unosi rzeka nieustannej przemiany, indywiduów spełniających się w nieprzewidywalnych momentach, kiedy świat dotyka ich "bezpośrednio”, bez udziału gotowych formuł i zwyczajów, administracja musi zejść na plan dalszy. Jej zadaniem jest bowiem utrwalić, zapisać, zarchiwizować, tymczasem uczenie (się) godne tego miana znajduje się poza zasięgiem jakiejkolwiek archiwizacji." (s. 18).

Zwróćmy uwagę na istotny warunek efektywności "na - U - czania", jakim jest owa przygoda, do której "Na - U - czyciel" a nie gog - jak przed laty pisał o tej roli Dariusz Chętkowski -  powinien zaprosić swoich uczniów do udziału w świecie wiedzy. Kto z nas nie lubi przygód? Myślę, że każdy. Jeśli spotkanie "Na-U-czyciela" nie jest przygodą, a nie należy tego utożsamiać jedynie z przygodnością, to właściwie czas wspólnej obecności w przestrzeni szkolnej staje się jedynie formalnie znaczącym. Ot, ktoś przyszedł i wyszedł. Nic nie pozostawił -U- bram swojej szkoły.