06 lutego 2025

"Wskazidroga" Aleksandra Kamińskiego w pruszkowskich czasach (odc.3)

(źródło: T. Jaros)

Publikuję kolejny odcinek z maszynopisu Oskara Żawrockiego, nauczyciela Szkoły Rydzyńskiej, który nie jest znany, a dotyczy wspomnień o Aleksandrze Kamińskim. Tekst otrzymałem od mojej Doktorantki - dr Edyty Żebrowskiej, która miała dostęp do teczki z dokumentami nauczyciela Rydzyny. Pani Teresa Wrzołek - córka Oskara Żawrockiego udostępniła teczkę swojego ojca, w której znalazł się ów maszynopis oraz zdjęcie  z Aleksandrem Kamińskim. Odkrycie tego wspomnienia pokazuje nie tylko młodzieńcze dojrzewanie Kamińskiego do pedagogiki, ale przede wszystkim fenomenalną rolę wspólnoty harcersko-instruktorskiej, która stała się kuźnią elit Armii Krajowej, a po II wojnie światowej - elitą polskiej nauki (pisownia oryginalna - moje podkreśl.): 

"Olek został członkiem K-dy Choragwi Mazowieckiej a ja w dalszym ciągu byłem hufcowym w Pruszkowie. Nigdy w życiu nie czułem ani kompleksu niższości ani poczucia wyższości nad Olkiem: byliśmy zbyt bliscy sobie i intelektualnie różni uzupełniając się zarówno w reakcjach fizycznych jak w sposobach rozumowania i wnioskowania. Jego poglądy były jakby szersze i bardziej podbudowane autorytetami innych, moje - bardziej samodzielne i niezależne od prądów i szkół panujących w danym okresie w pedagogice, socjologii czy nawet w filozofii. 

Kamiński w okresie pruszkowskim był raczej sangwinikiem, gdy podpisany a jemu najbliższy  przyjaciel był bardziej zbliżony do typu flegmatyka. Charakterystyczne, że i w okresie pruszkowskim i późniejszym nasze sympatie kobiece  były przeważnie odmienne: Olek wybierał brunetki, smukłe i romantyczne, pisujące wiersze i zachwycające się Słowackim, mój młodzieńczy wzrok wybierał blondynki, mocno zbudowane, pogodne i zaradne, raczej koleżanki do tańca i do różańca. Nigdy w życiu nie mieliśmy zatargu o sympatię, zresztą były one tymi sympatiami niezbyt długo: uporczywie szukaliśmy wielkiej miłości i, wyraźnie, żony a nie zabawki. 

Pruszków - to utrwalanie się zasadniczych zrębów charakterystycznych  i przyniesionych z Humania: stała i niestrudzona praca nad sobą, kroczenie ścieżką ideologii harcerskiej, wyrażonej w Prawie i Przyrzeczeniu, głodne wsłuchiwanie się we wszystko, co działo się w życiu obok (wielki wpływ na kształtowanie się osobowości Olka wywierał fakt, że od  najwcześniejszej młodości wychowywał innych, co zmuszało do czujności nad samym sobą: musiał być zawsze żywym przykładem) i Pruszków to również pogłębianie wiedzy czerpanej żarliwie zarówno w szkole średniej (nie pamiętam nazwiska lecz pamiętam dyskusje, które wszczynał Olek z nami, gdy się dowiedział czegoś ciekawego w szkole, np. jak żywo przedstawiał on teorię doboru naturalnego, pamiętam do dziś).

Później fascynował się wykładami prof. Tatarkiewicza, Antoniewicza a w późniejszych latach zachwycał się Hessenem i Radlińską. Zawsze był głodny wiedzy i każdego dnia umiał ją zdobywać, aby później móc służyć innym. Głód wiedzy był napewno jedną z naczelnych cech okresu pruszkowskiego. Czasu miał na naukę niewiele, gdyż funkcja wychowawcy a następnie kierownika schroniska RGO w Pruszkowie i społeczne zaangażowanie się w pracy harcerskiej pochłaniała każdą godzinę nie zajęta przez pracę na uczelni i dlatego Olek oddawna umiał układać sobie ściśle przestrzegany rozkład dnia, tygodnia i miesięcy. 

Nie umiem powiedzieć, kto z nas dwóch był bardziej systematyczny w realizacji ustanowionych planów pracy. Z własnych wspomnień pamiętam, iż przez kilka miesięcy notowałem ilość godzin, którą przeznaczałem na sen - wypadło za ten "eksperymentalny" 5 godzin 17 minut.  Przypuszczam, że Olek utrzymywał się w tej niewielkiej formie. 

Czy na obozach harcerskich, czy na kursach lub "Hufdrużu" - wstawaliśmy natychmiast po obudzeniu, nigdy nie wylęgając się w łóżku, nawet jeśli była ku temu okazja i dalej cały dzień prawie z zegarkiem w ręku. Pruszków był doskonałą szkołą życia:   trzeba było być przykładem dla innych, posiadało się najwierniejszego przyjaciela, dobrą szkołę i zdolności organizatorskie, wydarzenia polityczne interesowały nas bardzo (obaj byliśmy piłsudczykami) często były tematami rozmów a nawet dyskusji, przecież chcieliśmy ulepszać świat, obaj byliśmy sierotami nie mając nikogo z rodziny do opieki czy pomocy - i właśnie ta konieczność  samodzielności, odpowiadania przede wszystkim przed sobą samym za każdy krok i niewypuszczanie ani na chwilę busoli harcerskiej, jako wiernego wskazidrogę w różnych sytuacjach hartował nasze przekonania, poglądy i wdrażał do codziennego czynu, zawsze zabarwionego życzliwością dla innych, chęcią pomocy i wielkiej tolerancji". 

cdn.