25 października 2024

O mistrzach

 



Pojęcie mistrza jest zdaniem filozofa Stefana Świeżawskiego normatywne, a zatem dotyczy ono kogoś, komu albo środowisko naukowe przypisuje taki stan czy cechę w danym okresie jego życia i twórczości lub też po jego zakończeniu, kiedy kontynuuje jego podejście, wzbogaca je czy w części lub całości odrzuca, kwestionuje z powodów pozanaukowych. 

Jak stwierdza Świeżawski (1969, s. 837): „(…) nie chodzi bynajmniej o to, aby mistrzem był ten, kto w jakiś sposób odpowiada naszym czasom. 

To nie jest wystarczające kryterium, co więcej nie jest to dla mnie kryterium istotne. Mistrzem jest więc tylko ten, kto reprezentuje wartości, które w przekonaniu naszym są wartościami istotnymi, względnie najistotniejszymi. (…) Mistrz powinien odpowiadać autentycznym potrzebom; stąd kwestia, co stanowi autentyczną potrzebę naszych czasów, wydaje mi się pytaniem najistotniejszym”.  

Filozof sytuuje zatem mistrza w epoce i jego dziełach które są odpowiedzią na jej zapotrzebowanie. Przyjmuje zatem perspektywę uczonego, który wypowiadając się naukowo „(…) musi mieć świadomość, że właściwie nigdy siebie nie wypowie. I to wypowiedzenie samego siebie nie jest i nie powinno być jego celem” (tamże, s. 861). Jerzy Nowosielski nie godzi się z tak czasoprzestrzenną redukcją bycia mistrzem, skoro może być nim także osoba, która staje w poprzek epoki, tworzy(-ła) niejako pod prąd powszechnie występujących a nawet dominujących w społeczeństwie podejść naukowych (tamże, s. 838).

Są jednak w nauce mistrzowie doraźni, prowizoryczni, jak określa ich tym mianem Halina Bortnowska, mając na uwadze takie osoby, po których rozprawy sięga się asekuracyjnie, a więc „(…) czasem po to tylko, by zapewnić sobie intelektualne czy moralne zabezpieczenie, rodzaj alibi czy asekuracji. Tej funkcji „miasta ucieczki” mistrz prowizoryczny nie mógłby pełnić. Ale mógłby dać nam szansę nie zaczynania od zera, zagwarantować ciągłość kulturalną, przetrwanie cennych tradycji w nowych postaciach” (Bortnowska, 1969, s. 872). 

Z tego też powodu bliskie jest mi podejście literaturoznawcy Ryszarda Koziołka, dla którego mistrzem jest ten, kto rozpala i płomieniem swojej żarliwości karmi i pochłania sam siebie, ale zarazem jest rozpoznawany jako fenomen energetyczny, jakim emanuje na innych (kiedyś, obecnie czy w przyszłości). „W jednych żarliwość płonie ogniem widocznym z daleka, inni skrywają go starannie, tylko czyny i dzieła noszą ślady gorliwej pracy wewnętrznego ognia” (Koziołek, 2024, s. 95).

Właśnie na taką postawę uczonych zwracał uwagę J. Nowosielski (1999, s. 838): „Nie jest tak, że są tylko ci, co nam schlebiają, i ci, co nas korygują. Istnieje coś trzeciego: są jeszcze ci, co nas karmią. Mistrzowie to ci, co zaspokajają potrzeby epoki”. Odpowiada mi literacka wykładnia pojęcia mistrza, który nie tylko wie, tworzy i upowszechnia własną filozofię czy misję życia, ale także jest jej osobistym (współ-)sprawcą, kimś zaangażowanym, a nie zredukowanym do osobowości radarowej, ku uciesze i oczekiwaniom politykom sprawującym władzę. 


źródła:

Świeżawski, S.;  Nowosielski J.; Bortnowska H. (1969). Mistrzowie prowizoryczni, ZNAK, Nr 181-182 (1969). 

Koziołek R. (2024). Życie w żarliwości, „Tygodnik Powszechny” z dn.4-10 września, s. 94-95.