Pojęcie mistrza jest zdaniem filozofa Stefana Świeżawskiego normatywne, a zatem dotyczy ono kogoś, komu albo środowisko naukowe przypisuje taki stan czy cechę w danym okresie jego życia i twórczości lub też po jego zakończeniu, kiedy kontynuuje jego podejście, wzbogaca je czy w części lub całości odrzuca, kwestionuje z powodów pozanaukowych.
Jak stwierdza Świeżawski (1969, s. 837): „(…) nie chodzi bynajmniej o to, aby mistrzem był ten, kto w jakiś sposób odpowiada naszym czasom.
To
nie jest wystarczające kryterium, co więcej nie jest to dla mnie kryterium
istotne. Mistrzem jest więc tylko ten, kto reprezentuje wartości, które w
przekonaniu naszym są wartościami istotnymi, względnie najistotniejszymi. (…)
Mistrz powinien odpowiadać autentycznym potrzebom; stąd kwestia, co stanowi
autentyczną potrzebę naszych czasów, wydaje mi się pytaniem
najistotniejszym”.
Filozof
sytuuje zatem mistrza w epoce i jego dziełach które są odpowiedzią na jej
zapotrzebowanie. Przyjmuje zatem perspektywę uczonego, który wypowiadając się
naukowo „(…) musi mieć świadomość, że właściwie nigdy siebie nie wypowie. I to
wypowiedzenie samego siebie nie jest i nie powinno być jego celem” (tamże, s.
861). Jerzy Nowosielski nie godzi się z tak czasoprzestrzenną redukcją bycia mistrzem, skoro może być nim także osoba, która staje w
poprzek epoki, tworzy(-ła) niejako pod prąd powszechnie występujących a nawet
dominujących w społeczeństwie podejść naukowych (tamże, s. 838).
Są
jednak w nauce mistrzowie doraźni, prowizoryczni, jak określa ich tym mianem
Halina Bortnowska, mając na uwadze takie osoby, po których rozprawy sięga się
asekuracyjnie, a więc „(…) czasem po to tylko, by zapewnić sobie intelektualne
czy moralne zabezpieczenie, rodzaj alibi czy asekuracji. Tej funkcji „miasta
ucieczki” mistrz prowizoryczny nie mógłby pełnić. Ale mógłby dać nam szansę nie
zaczynania od zera, zagwarantować ciągłość kulturalną, przetrwanie cennych
tradycji w nowych postaciach” (Bortnowska, 1969, s. 872).
Z
tego też powodu bliskie jest mi podejście literaturoznawcy Ryszarda Koziołka,
dla którego mistrzem jest ten, kto rozpala i płomieniem swojej żarliwości karmi
i pochłania sam siebie, ale zarazem jest rozpoznawany jako fenomen
energetyczny, jakim emanuje na innych (kiedyś, obecnie czy w przyszłości). „W
jednych żarliwość płonie ogniem widocznym z daleka, inni skrywają go starannie,
tylko czyny i dzieła noszą ślady gorliwej pracy wewnętrznego ognia” (Koziołek,
2024, s. 95).
Właśnie
na taką postawę uczonych zwracał uwagę J. Nowosielski (1999, s. 838): „Nie jest
tak, że są tylko ci, co nam schlebiają, i ci, co nas korygują. Istnieje coś
trzeciego: są jeszcze ci, co nas karmią. Mistrzowie to ci, co zaspokajają
potrzeby epoki”. Odpowiada mi literacka wykładnia pojęcia mistrza, który nie
tylko wie, tworzy i upowszechnia własną filozofię czy misję życia, ale także
jest jej osobistym (współ-)sprawcą, kimś zaangażowanym, a nie zredukowanym do osobowości
radarowej, ku uciesze i oczekiwaniom politykom sprawującym władzę.
źródła:
Świeżawski, S.; Nowosielski J.; Bortnowska H. (1969). Mistrzowie prowizoryczni, ZNAK, Nr 181-182 (1969).
Koziołek R. (2024). Życie w
żarliwości, „Tygodnik Powszechny” z dn.4-10 września, s. 94-95.