Wprawdzie portal ONET podał informację, że: "Donald Tusk na ostatniej prostej postanowił zamieszać na listach wyborczych Koalicji Obywatelskiej. Nie pozwolił na start do Sejmu kilku znanym politykom partii, a niektórzy pewniacy do "jedynek" musieli obejść się smakiem", ale nie jest to zgodne z prawdą. Tak zwanymi "jedynkami" mianował obie ministrzyce edukacji - Krystynę Szumilas i Joannę Kluzik-Rostkowską, które doprowadziły do głębokiego kryzysu w polityce oświatowej, na czym skorzystało Prawo i Sprawiedliwość w kampanii wyborczej w 2015 roku.
To zdumiewające, że obie panie posłanki tak kurczowo
zabiegają o dostanie się do Sejmu kolejnej kadencji, a nawet nie raczyły
rozliczyć się przed opinią publiczną ze swojej destrukcyjnej polityki
oświatowej. Czyżby sądziły, że Polacy nie pamiętają ich decyzji, które
doprowadziły do zniszczenia etosu autonomii szkół i nauczycieli oraz
demokratyzacji ustroju szkolnego? Kandydują do Sejmu tak, jakby ich aktywność polityczna nie była zaprzeczeniem roli edukacji w rozwoju i konsolidacji polskiej demokracji.
To, że obecna polityka oświatowa jest najgorszą w dziejach
III Rzeczpospolitej, nie wymaga już dodatkowych uzasadnień. Świadczą o tym nie
tylko liczne badania naukowe, raporty oświatowe, sprawozdania NIK i dane GUS,
ale także publikacje naukowego środowiska pedagogicznego. Popieranie w wyborach
tych pań posłanek, które niczym nie różnią się od ministrów edukacji i nauki,
natomiast reprezentują opozycyjne środowisko polityczne, jest niczym innym jak
potwierdzeniem, że w oświacie i nauce nic lub niewiele się zmieni, gdyż kosztem
obu kluczowych dziedzin sfery życia publicznego do Sejmu wejdą te osoby, które
są najmniej wiarygodne i nie zostały rozliczone we włąsnym środowisku politycznym za swoje błędne decyzje.
Wystarczy zajrzeć do wpisów w moim blogu z okresu 18.11.2011 - 16.11. 2015, żeby przypomnieć sobie o katastrofalnej dla polskiej edukacji i młodych pokoleń polityki obu pań w resorcie edukacji narodowej.