Nowy rok zapowiada fatalną sytuację w quasi publicznym systemie szkolnym. Od początku rządów partii prawicowych,
które zdemolowały infrastrukturalnie, dydaktycznie i pedagogicznie ustrój
szkolny, doszły jeszcze związane z tym kataklizmy w patologicznym zarządzaniu nim w wydaniu najpierw Anny Zalewskiej, a potem Dariusza
Piontkowskiego. Dobił już głęboko kryzysową sytuację Przemysław Czarnek traktując edukację publiczną tak samo, jak czyniły to poprzednie rządy
lewicowe i pseudoliberalne, a więc poniżając środowisko nauczycielskie, by nie obawiać się społecznego sprzeciwu. Kto będzie protestował w imieniu nauczycieli? Rodzice? Sami uczniowie?
Poniżenie
ma wiele wymiarów, o których wielokrotnie już pisałem, ale jego szczytem jest
totalne odpuszczenie sobie statusu materialnego tego środowiska, w którym
zatrudnieni są nauczyciele nie tylko nienawidzący (z wzajemnością) obecnej
władzy, ale także oddani swojej profesji nauczyciele-pedagodzy. Tych ostatnich
ubywa i będzie ubywać nie dlatego, że obecny szef resortu zapowiedział w
rozgłośni radiowej konieczność zwolnienia za rok ok.100 tys. nauczycieli, co
zresztą potwierdził w Radiu Maryja, ale dla szerszej grupy odbiorców temu
zaczął zaprzeczać orientując się w swojej niestosownej gafie w roku wyborczym,
ale dlatego, że stracili już jakąkolwiek nadzieję na profesjonalne zarządzanie
polską oświatą.
(źródło:Fb)
Totalną
kompromitacją Ministerstwa Edukacji i Nauki jest odsłona zlekceważenia od
stycznia 2023 roku zmian w płacy minimalnej, bo tak bardzo już
wiceministrowie już nie cierpią nauczycielstwa, że przestali się o nie
troszczyć. W końcu najważniejsza jest teraz kampania wyborcza, dobre
usytuowanie się na listach wyborczych PiS czy innej formacji konserwatywnej, a
im bardziej dopieką nauczycielom, tym dla nich lepiej, bo być może mają wyniki
sondażu opinii, w świetle których społeczeństwo znowu przestało akceptować
nauczycieli.
Złą
opinię zawsze generuje ta część środowiska, która nie tylko w tym roku
szkolnym, ale już od lat usadowiła się dla siebie wygodnie na pozycji
malkontentów zgodnie z zasadą "jaka płaca, taka praca", a że płaca
jest marna, to i praca temu odpowiada. Rodzice to widzą, dzieci tego
doświadczają, a więcej pracy i wyższe dochody mają z tego powodu
psychoterapeuci, pedagodzy specjalni i klinicyści.
To
oznacza, że elektorat Prawa i Sprawiedliwości utrzymywany w szkolnictwie przez
zakłamaną "Solidarność" i jeszcze bardziej nieudolny ZNP oraz
pozostałe kanapowe związki pseudozawodowe będzie kierował się głównie interesem
prywatnym - głównie w sferze światopoglądowej, bo przecież nie ulega
wątpliwości, że co najmniej kilkanaście procent nauczycieli popiera obecną władzę,
czerpiąc niewidoczne dla pozostałych korzyści z różnego rodzaju tzw. grantów,
konkursów, wyposażenia dla szkół w materiały dydaktyczne i ekstra dodatki
finansowe, a zatem i tak będzie głosował na tę formację.
Minister ze swoim wiceministrem i posłusznym im aparatem nadzoru pedagogicznego nie będzie zatem zabiegał o większą część nauczycielstwa, tak tę obojętną na politykę władzy, jak i tę jej radykalnie przeciwną, gdyż być może właśnie o to chodzi, by się wykruszyła, zniechęciła, zmęczyła i odeszła na obiecane przejściówki emerytalne. Znamy to z czasów PRL - jak się komuś nie podoba władza, to niech narzeka i sam odejdzie z zawodu. Szkolnictwo nie upadnie tylko dlatego, że jakiejś części społeczeństwa i nauczycielstwa nie podoba się minister i nadzór pedagogiczny, bo przecież jest obowiązek szkolny.
Niektórzy kuratorzy oświaty już przebierają nogami, by znaleźć się na listach wyborczych do Sejmu, a jeśli nie lub jeśli się nie powiedzie ten manewr ucieczki do przodu, to będą zabiegać o to, by mogli wskoczyć na listę wyborczą w czasie wyborów samorządowych wiosną 2024 roku. Konfitury są tam, a nie w szkole czy przedszkolu.
Dobrze płatne stanowiska w związkach zawodowych są także opanowane na wiele, wiele lat. Jeszcze świta nadzieja na zapewnienie sobie miejsca w
urzędach wojewódzkich, powiatowych itd. Bywa, że im gorszy jest jakiś
nauczyciel, im bardziej zmęczony, znużony, wypalony, tym bardziej angażuje się
politycznie. W końcu kiedyś trzeba zarabiać na czyimś wysiłku.