Nowoczesne społeczeństwa demokratyczne cechuje nie tylko
pluralizm doktryn religijnych, filozoficznych i moralnych, lecz także
pedagogicznych, których nie da się ze sobą pogodzić mimo, iż przy przyjęciu
właściwej motywacji, mogą być uznane za rozumne. Nic dziwnego, że podstawowym
problemem liberalizmu politycznego jest pytanie o to: Jak to jest możliwe, że
trwać może stabilne i sprawiedliwe
społeczeństwo wolnych i równych obywateli, których głęboko dzielą rozumne, lecz
nie dające się pogodzić powyższe doktryny? Czy istnieją jakiekolwiek jeszcze
podstawy tolerancji wobec tak rozumianego rozumnego pluralizmu, generującego
działanie wolnych instytucji, stowarzyszeń, środowisk wychowawczych?
To, co
niesie element zaskoczenia dla rozumu
konserwatywnego to fakt, że istnieje też wiele rozumnych,
skonfliktowanych doktryn, wyznawanych przez rozumnych i skonfliktowanych ludzi.
Lubimy bowiem myśleć, że rozum prowadzi
do prawdy i że prawda jest zawsze jedna.
Z punktu widzenia liberalizmu politycznego nie kwestionuje się idei prawdy, nie
uznaje się jednak także, aby pojęcie prawdy było tożsame z ideą rozumności. [1]
Jeśli
uznajemy prawo społeczeństwa do pluralizmu, otwartości, różnic, to jego
funkcjonowanie jest możliwe na bazie sprawiedliwego i stabilnego (…) systemu kooperacji między wolnymi i równymi
obywatelami, których dzielą wyznawane przez nich doktryny. Oznacza to, że musimy porzucić nadzieję na
stworzenie politycznej wspólnoty, jeśli przez tę wspólnotę rozumiemy
społeczeństwo polityczne zjednoczone wyznaniem tej samej rozległej doktryny[2].
Przeniesienie
do pedagogiki wprost z polityki po raz
kolejny w jej dziejach modelu antagonistycznego podziału istniejących doktryn,
prądów i kierunków na „swoje” i „obce”,
na „przyjazne” i „wrogie”, będzie oznaczało powrót do zimnowojennej,
totalitarnej gry na rzecz niszczenia, wyparcia, całkowitej likwidacji
wszystkich tych doktryn, które nie mieszczą się w kategorii odpowiadającej
władzy, a więc w kategorii: „my”, „nasi”, „swoi”, czyli politycznie,
aksjologicznie i ideologicznie „poprawni”.
To właśnie w tak antagonistycznie
konstytuowanym dyskursie i praktyce edukacyjnej każdy „inny”, „obcy”,
„odmienny” jest wrogiem, zagrożeniem, niepożądanym przez władze rodzajem czy
typem kierunku myśli, teorii lub doktryn, z którymi nawet nie ma co
polemizować, tylko należy je zniszczyć, by to one nie doszły do władzy i nie
zakwestionowały dominującej tożsamości.
Nie warto godzić się z tak
konstruowaną rzeczywistością, w której nie ma możliwości na przekroczenie
podziału „my-oni”, gdyż poza logiką antagonistyczną istnieje jeszcze
nieantagonistyczna, odzwierciedlająca toczące się między poszczególnymi nurtami
i teoriami gry o sumie niezerowej, właśnie nieantagonistyczne. To nieprawda
zatem, że konstytuowanych i wyłanianych przez struktury władzy antagonizmów
nigdy nie będzie można usunąć, zaś wiara
w nadejście społeczeństwa, w którym antagonizm zostałby wyeliminowany, jest
utopią, gdyż w świecie konstruowanych dyskursywnie tożsamości i praktyk
edukacyjnych istnieją już przykłady stosunków nieantagonistycznych.
Warto zastanowić się nad tym, co zrobić by
wyostrzane przez liderów poszczególnych formacji intelektualnych dyskursy nie
prowadziły do praktyk dyskryminacyjnych wobec innych, nie przenikały przez
życie zbiorowe, starając się nim zawładnąć i narzucić mu jedynie słuszny,
prawdziwy i obowiązujący kanon? Intelektualiści
różnią się od zwykłych uczonych przekonaniem, że do prawdy dochodzi się nie
tylko drogą kumulatywnego przyrostu wiedzy, ile poprzez obalanie starych
poglądów, wywracanie powszechnie akceptowanych uprzedzeń, odrzucanie
autorytetów, które stają się przeszkodą na drodze do uzyskania autonomii. [3]
Pedagogika zamiast wytwarzać jeden obowiązujący paradygmat
wychowania i kształcenia wraz z praktykami normalizacyjnymi, a opisanymi przez
M. Foucaulta, powinna pielęgnować odmienność istniejących w jej łonie prądów i
kierunków, czynić wszystko, by były one dla innych jak i dla ich
przedstawicieli jak najbardziej zrozumiałe, pogłębiając wrażliwość na inność i
być może także na jej nieprzekładalność. Jedność pedagogiczna niech będzie
budowana jak słynna wieża Babel na różnorodności etnicznej i lingwistycznej, a
w przypadku teorii pedagogicznych na odmienności aksjologicznej i
komunikacyjnej.
[1] S. Wróbel, Wstęp:
Uniwersytet w opałach, Studia Pedagogiczno-Artystyczne, tom VI, Kalisz-Poznań:
Wydział Pedagogiczno-Artystyczny UAM w Poznaniu 2006, s. 12
[2] tamże, s. 13.
[3] tamże, s. 17.