Los wojskowych pilotów



Wczoraj pisałem o pobycie w Dęblinie, w Lotniczej Akademii Wojskowej. Wśród uczestników debaty była dr Joanna Wierzejska (fot.) z Wydziału Pedagogiki i Psychologii UMCS w Lublinie, która - jak się okazało - jest autorką badań naukowych wśród pilotów. Jak pisze w jednym ze swoich artykułów wczoraj wypromowana doktor habilitowana w pedagogice - pilotowanie statku powietrznego stanowi dziedzinę sztuki, którą potrafi uprawiać niewielka część ludzi.

"Zawód pilota wojskowego jest więc szczególny, ponieważ swoją pracę wykonuje on w powietrzu, w warunkach, do których człowiek nie jest w zasadzie przystosowany oraz na ziemi wykonując inne obowiązki zawodowe wynikające z roli żołnierza zawodowego" (Polish Journal of Continuing Education 2017 nr 4, s. 114).

Prowadząca wśród pilotów wojskowych badania starała się znaleźć odpowiedź na pytanie, jaki jest poziom i skala poczucia u pilotów umiejscowienia kontroli w pracy? Interesowało ją także to, które z czynników decydują o skutkach ich działań w wykonywaniu zadań zawodowych?

Z badań dr hab. J. Wierzejskiej wynika, że ok. 95% pilotów jest w pełni przekonanych, że ich sukcesy w pracy są efektem ich umiejętności oraz skrupulatnego wykonywania swoich obowiązków. Jak pisze: "Około 2/3 badanych (63,2%) uważa, że każdy jest kowalem swego losu. Mają przy tym świadomość, że w wojsku można zrobić karierę nie bardzo angażując się w swoją pracę. Zdaniem co drugiego pilota (52,6%) szanse na awans zawodowy nie zależą tylko od samego żołnierza zawodowego. Zauważają więc, że nie zawsze tracą pracę ci, którzy starają się mniej niż pozostali oraz są mniej kompetentni (44,8% wskazań)." (s.118)

Wydawałoby się, że w instytucji totalnej, jaką jest wojsko, awans nie powinien być dziełem przypadku czy pozaprofesjonalnych okoliczności. Okazuje się jednak, a mamy tego świadomość z doniesień medialnych, że wszelkie zmiany polityczne w kraju przekładają się także na degradacje i awanse wojskowych czy przedstawicieli innych służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo. Badani piloci przyznali, że także w wojsku trudno jest o dobre miejsce pracy, jeśli nie jest się obdarzanym sympatią przez przełożonego. Niektórzy są katapultowani.


Samo życie.

Komentarze

  1. Otóż to, i tak niszczy się elity! W taki oto sposób ludzie, którzy się do wykonywania pewnych funkcji nie nadają zajmują miejsce tym, którzy robiliby to o wiele lepiej od nich. Jeżeli ktoś byłby dobrym urzędnikiem do porządkowania dokumentacji, to niech będzie nim, a nie zajmuje np. stanowisko badawczo naukowe, a ktoś kto może być dobrym mechanikiem niech nie wchodzi na miejsce utalentowanego pilota. Bo wtedy jedni przeżywają stres z powodu zadań przerastających ich kompetencje, a drudzy chorują - tak, tak chorują nawet somatycznie z powodu pracy poniżej ich kompetencji bo zamiast latać przekładają papierki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Deprecjacja pedagogów specjalnych przynosi takie efekty. nauczycielami wspomagającymi powinni być najlepsi. A tu kto czuje zagrożenie zwolnieniem z pracy "robi" "studia" podyplomowe i po dwóch ekspresowych semestrach jest pedagogiem specjalnym, zatrudnionym jako nauczyciel wspomagający. Efekty - jak widać. Będzie gorzej. Okaże się, że to dzieci "nie nadają się" do inkluzji, jak to już było z integracją.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Nie będą publikowane komentarze ad personam