Studiujący demoralsi


Studiujące obecnie pokolenie młodzieży akademickiej należy do jednego z najbardziej leniwych, najmniej ambitnych i pozoranckich, z jakim spotkałem się w swojej pracy akademickiej oraz aktywności publicystycznej. Im się po prostu nic nie opłaca, niewiele chce się od samych siebie. Najlepiej by było, gdyby zlikwidować w szkolnictwie wyższym wszystkie formy zaliczeń, egzaminowania, oczekiwania od nich czegokolwiek. Mogą nawet nie chodzić na zajęcia, bo i po co, skoro nie chcą studiować.

Posiedzenia rad wydziałów czy instytutów naukowych są pozbawione ich obecności. Po co mają uczestniczyć w analizowaniu i referowaniu spraw, o których nie mają i nie chcą mieć zielonego pojęcia?! W tym czasie mogliby wypić kilka piw, posiedzieć przy komputerze czy laptopie i poserfować w sieci. Przychodzą na wykłady tylko dla wyciszenia własnego sumienia lub zaznaczenia swojej fizycznej obecności, bo w gruncie rzeczy i tak w czasie wypowiedzi prezentującego zagadnienie będą grali w sieci.

Studenci stacjonarni są niestacjonarni, bowiem w czasie semestru podejmują się prac zarobkowych, a niektóre studentki czekają na sponsora, żeby mogły sobie kupić nowe kosmetyki czy ubranie lub wyskoczyć z nim na Hawaje. To już nie są tylko milenialsi, ale demoralsi, którzy nauczyli się od dorosłych - polityków, że można niczego nie wiedzieć, nie potrafić, byle tylko być cwanym lokajem, sługusem, przytakiwaczem i zwalczającym w sieci swojego mocodawcę hejterem.

"Misiewiczów" jest coraz więcej, toteż nic dziwnego, że w mediach społecznościowych coraz częściej pisze się o sprawujących władzę jako kasobiorców, którym należy się tylko dlatego, że są członkami partii władzy, a mają na utrzymaniu nie tylko siebie, ale i swoje rodziny. Państwo stało się bankomatem dla rządzących, z którego mogą pobierać premie, nagrody, dodatki i ekstra wypłaty. Tym z ludu, którzy mają dzieci w wieku szkolnym dadzą 300 zł na wyprawkę, a co miesiąc 500 zł na drugie dziecko i następne. Dla nich studia w specjalnych szkołach wyższych trwają nie 6 semestrów, ale 3, bo przecież muszą zdążyć przed kolejnymi wyborami.

Oto przykład demoralsów akademickich, którzy przysłali do mnie list:

Witam Profesora Śliwerskiego, mam prośbę do Pana. Pomógłby Pan mi i koleżankom w udzieleniu odpowiedzi na pytania z Teorii Wychowania? Sprawiają nam one trochę trudu, dlatego postanowiłyśmy zwrócić się o pomoc.

1. Kierowanie, nauczanie, karność, czy też zainteresowania stanowią sedno wymienianych wyżej systemu pedagogicznego (system nauczania wychowującego) według współczesnych badań przedmiotu?

2. Czym jest teoria w rozumieniu naukowym?

3. Podstawowe kategorie teorii wychowania.

4. Rozumienie wychowania w poszczególnych modelach teorii wychowania.

5. Jakie role może odegrać metapedagogika w systemie nauk pedagogicznych (model sieciowy)

6. Dlaczego współczesne wychowanie zaczęło zatracać swój swoj duchowo-moralny charakter?

7. Dzieki jakiego pierwszoplanowemu pojęciu współczesna pedagogika polska zbliża się do wzorów anglosaskich?

8. Typy badań i teorii we współczesnych naukach o wychowaniu.

9. Wymień przedstawicieli pedagogiki kultury.

10. Typy badań i teorii we współczesnych naukach o wychowaniu.

Dziękujemy bardzo za odpowiedz. Pozdrawiamy.


Czeka ich w ciągu najbliższych dwóch lat kariera polityczna. Nie muszą niczego czytać, studiować, bo i po co? Pozdrawiam zatem tych studentów ufając, że doskonale poradzą sobie w życiu, w którym nawet ci, co czegokolwiek od nich będą wymagać, zadowolą się ich obecnością. Moja odpowiedź na powyższe pytania jest do znalezienie w podręczniku akademickim "Pedagogika" pod wspólną redakcją z prof. Zbigniewem Kwiecińskim, a wydanym 15 lat temu w PWN.


Komentarze

  1. Trudno się nie zgodzić z powyższym wpisem Profesora.

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja zrobiłam dwa dni temu rzecz następującą, tak dla eksperymentu. Mianowicie, bezpośrednio przed zaliczeniem powiedziałam studentom, że teraz przypomnę im wszystko, co powinni wiedzieć ze szczególnym podkreśleniem, czego nie powinni pisać, bo jest to źle. Po czym napisali to, co mieli na ściągach... Po prostu czuję się bezsilna...
    Zatem proszenie Pana Profesora o to, by przygotował studentom ściągi, to już jest chyba nie tylko bezczelność, ale jakiś rodzaj niepełnosprawności intelektualnej. Na marginesie na zaliczeniu właśnie te pytania bym im zadała, które zażyczyli sobie, aby im opracować. Są wykłady, są konsultacje, są książki...

    OdpowiedzUsuń
  3. Niestety mogę jako promotor prac dyplomowych potwierdzić tę smutną diagnozę,zaangażowanie zerowe, na porządku dziennym jest usprawiedliwianie braków literaturowych tym, że "książki nie było w bibliotece",umiejętności tworzenia tekstu na poziomie gimnazjalnym. Gdy informuję, że praca magisterska na 60 stron (zdaniem piszącej gotowa do obrony) to praca licencjacka to protestuje, szuka argumentów, że u innych to wystarczy, pytania na obronę z pedagogiki są podane na stronie Wydziału dwa lata przed obroną ale student nie zainteresował się zbytnio ich treścią nawet nie potrafi powiedzieć na jakich wykładach była mowa o danym zagadnieniu.
    Nie wszyscy powinni studiować , dobrze że choć kilka pereł , sumiennych studentów, daje nadzieję i wiarę w sens pracy promotorskiej

    OdpowiedzUsuń
  4. Nieunikniona cena egalitaryzmu. Chyba nie oczekiwał Pan, że gdy na "studia" idzie połowa rocznika, to nadal będą dominować wyselekcjonowani, dobrze przygotowani, zainteresowani i zaangażowani studenci, jak to było w czasach, gdy studiował jeden na dwudziestu? Zwłaszcza, że podobny efekt równania w dół i braku jakichkolwiek wymagań rozwinął się już na poziomie licealnym. Ze sławną amnestią maturalną Giertycha i ogólnym wymogiem 30% punktów dla zdania matury. 40 lat temu nikt na takim poziomie nie dostałby się na żaden uniwersytet. Wykształcenie nazywa się "wyższym", ale przyszedł walec i wyrównał.

    "Najlepiej by było, gdyby zlikwidować w szkolnictwie wyższym wszystkie formy zaliczeń, egzaminowania, oczekiwania od nich czegokolwiek." Mają za sobą 12 lat szkoły, utwierdzającej ich, że taka właśnie jest polityka edukacyjna państwa. W końcu wszyscy mają mieć matury, wszyscy powinni mieć licencjaty - to państwo, a nie oni, ma interes w tym, by oni zdali, czy raczej by dać im dyplomy, że "zdali". Giertych mógł ogłosić "amnestię maturalną", to państwo pewnie ogłosi i licencjacką.

    OdpowiedzUsuń
  5. Szanowny Panie Profesorze,
    bardzo często ma Pan bardzo trafne wpisy, niestety ten nie mogę zaliczyć do udanych. Jestem osobą "grubo" po 50-ce, i nie mam podobnych odczuć co do współczesnych studentów / młodzieży. Takie uogólnienia, które Pan zrobił są krzywdzące dla wielu młodych, zdolnych i poszukujących wiedzy osób. Czy warto robić, aż takie uogólnienia na temat współczesnej młodzieży, na podstawie jednego czy dwóch, wręcz bezczelnych maili? Czy nie powinno się oczekiwać od naukowca większej obiektywności w głoszonych poglądach? Jest Pan doświadczonym naukowcem, może Pana wpis był dokonany pod wpływem jednego impuls, złości, zdenerwowania, tupetu studenta, ale apeluję - nie wkładajmy wszystkich do jednego worka. Chyba, że przebadał Pan reprezentatywną próbkę współczesnych studentów i interpretację tych wyników prezentuje Pan w w/w wpisie. Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ proszę Pani, ja mogę dosłać Pani setki takich e-maili z różnych uczelni. Próba wystarczająca do badań. Wyjątki to nie to samo, co większość. A większość się nie uczy!

      Usuń
    2. Droga Pani,

      studiowałem 8 lat temu na jednej z uczelni państwowych, Na roku było około 170 osób i zaręczam, że żadna z nich nie przeczytała nawet jednego Tomu Pedagogiki PWN. Wiem to choćby stąd, że na wykłady z systemów pedagogicznych do znanego profesora uczęszczało średnio 15 osób, które były zgodne, co do tego że niewiele rozumieją z treści tych wykładów. Dodam, że poznałem kilku doktorów, którzy nie znali i nie bardzo rozumieli treści tego podręcznika, które im przedstawiałem w czasie rozmów prywatnych, lub na ćwiczeniach itp.
      Także wpis pedagoga wcale mnie nie dziwi. Parę lat temu pedagog spierał się z prof. Szlendakiem, co do wyników badań jakie ten ostatni uzyskał. Ogólnie wychodziło z nich o ile mnie pamięć nie myli, że młodzież polska jest głupia. Oczywiście pedagog wówczas zareagował na tak radykalną generalizację, nie zmienia to jednak faktu, że tendencje są jednoznaczne, mimo wielu pozytywnych przypadków. Dodam, że w moim przekonaniu nie jest głupia a jedynie ukierunkowana na inne cele i informacje aniżeli te, które wymagane są w czasie studiów. Z drugiej strony jest głupia w tym sensie, że marnuje swój cenny czas za pieniądze podatników i tym samym swoich rodziców.

      Usuń
    3. Młodzież jest zróżnicowana, dlatego sprawdza się indywidualizacja w nauczaniu także na studiach wyższych, znaczna część studentów po prostu nie rozumie języka naukowego podręczników, ponieważ nie nabyła na wcześniejszych etapach elementarnych kompetencji kulturowych (językowych, czytelniczych) potrzebnych do studiowania,ale skoro już uparcie dążą do skończenia studiów warto zaproponować teksty popularnonaukowe, tyle tylko , że musza mieć świadomość, że więcej jak na ocenę dostateczną nie zasługują. Chyba najwięcej jest osób przeciętnych, minimalistów bez wyraźnej motywacji do studiowania pedagogiki a po prostu traktujących studia jak etap przejściowy. Warto określić jasno wymagania na każda ocenę, w mojej uczelni coraz więcej osób kończy studia pedagogiczne z trójką na dyplomie, nie wiem co taki dyplom jest wart ale sorry takich mamy studentów

      Usuń
  6. Najlepiej jest na uczelniach artystycznych. Tam każdy nawet niewielki etap kształcenia weryfikowany jest prezentacja publiczną co najmniej przed grupą fachowców a zwykle przed publicznością. Każdy może przyjść i posłuchać/obejrzeć. Może warto byłoby część tych metod weryfikacji umiejętności przenieść na grunt innych dziedzin?

    OdpowiedzUsuń
  7. Z perspektywy studenta pedagogiki wygląda to troszkę inaczej…. Studenci są różni, tak samo jak wykładowcy. Lenistwo nie dotyczy tylko studenta, ale też wykładowców, którym się nie chce sprawdzać prac egzaminacyjnych i których nie chcą przedstawić do wglądu. Prace twórcze ocenia się niżej niż te odtwórcze. Po co się starać, jeżeli nie docenia się pracy własnej studenta. Obniżenie poziomu kształcenia wynika z postaw prezentowanych przez wykładowców, którzy powinni motywować studentów do samokształcenia zamiast mówić o bezsensowności kształcenia na kierunkach pedagogicznych. Edukacja w Polsce jest darmowa, jednak aby czegoś się nauczyć trzeba płacić za szkolenia, studia podyplomowe, a nawet książki, które są potrzebne na zajęciach, ponieważ w bibliotekach jest ich zdecydowanie za mało. Wiedzę, którą zdobyłam zawdzięczam sama sobie, a studia tylko w niewielkim stopniu przygotowują studentów do przyszłej pracy.

    OdpowiedzUsuń
  8. Niestety studia pedagogiczne wyglądają tak, że wykładowcy stawiają 5 za brak wiedzy. Nie wymagają za wiele od studentów i oceniają nieadekwatnie do posiadanej wiedzy i umiejętności. Może należałoby zmienić sposób rekrutacji studentów, nie każdy przecież powinien studiować i nie każdy do tego się nadaje.

    OdpowiedzUsuń
  9. Z tymi studentkami szukajacymi sponsora, to Pan Profesor mocno "dowalil",choc oczywiscie sie to zdarza. Jak wyglada sytuacja, jesli chodzi o studentow, wiem doskonale, studiuje bowiem dwa kierunki na wydziale pedagogicznym jednego z nowopowstalych uniwersytetow. Jest sporo racji w tym, co Pan Profesor napisal, jednakze troche to zabolalo. Pragne wziac w obrone wiekszosc moich kolezanek, ktore byc moze nie studiuja tak zaciekle literatury jak ja, ale niewatpliwie podjely studia pedagogiczne z powolania, z poczucia misji, aby zrobic cos dobrego oraz wartosciowego z polskimi dziecmi. Choc zapewne niewiele my jako studenci rozumiemy z teorii, to osobiscie doswiadczam wielu przykladow zaangazowania, wielu z nas naprawde pragnie, aby bylo lepiej czy to w resocjalizacji, czy w opiece, czy w ogole w wychowaniu. Pomimo tego, ze teoria jest czesto dla nas trudna, widzimy patologie, a nawet nie boimy sie na nia reagowac, chcemy cos zmienic. Teoria jest wazna, ale to serce jest w tych zawodach najwazniesze, prosze nam tego serca nie odbierac. Znam wielu studentow, ktorzy ledwo ciagna na studiach pedagogicznych, ale wlasnie tego serca i determinacji im nie brakuje. Ta generalizacja Pana Profesora wystawila nam- sudentom pedagogiki bardzo niechlubny obraz, nad czym ubolewam. Teoria jest wazna, tego nie podwazam,jednak najbardziej brakuje nam studentom pasji w Waszych profesorskich oczach, gdy te teorie nam przekazujecie. Ta pasja jest wazna, gdyz to wlasnie ona porywa do samodoskonalenia, studiowania, do polepszania siebie jako przyszlego prodesjonalisty. Jak mamy wierzyc w siebie, skoro Wy drodzy wykladowcy w nas nie wierzycie? Nasz potencjal to nie tylko teoria, choc napewno w duzym stopniu sklada sie ona na niego, ani to czy na wstepie emaila napiszemy "Witamy Pana Profesora", czy tez " Szanowny Panie Profesorze". Mam nadzieje, ze spotka Pan Profesor na swojej drodze studentow, ktorzy przywroca Panu Profesorowi wiare w nas.

    OdpowiedzUsuń
  10. Pragne jeszcze dodac, ze wielu jest studentow, ktorzy nie wiedza, jaka role moze odegrac metapedagogika w systemie nauk pedagogicznych, ale za to doskonale wiedza czym jest podmiotowe traktowanie wychowanka, jakze wazna i elementarna umiejetnosc, ktora tez umiejetnie i cudownie wcielaja w swoje oddzialywania, a o ktorej to umiejetnosci wielu wybitnych specjalistow,z niebywala wiedza, czesto niestety zapomina.

    OdpowiedzUsuń
  11. Jestem tegorocznym absolwentem studiów stacjonarnych Wydziału Nauk o Wychowaniu Uł. Odnosząc się do wypowiedzi Pana Profesora stwierdzam na podstawie własnych obserwacji, że w owej wypowiedzi jest dużo racji. Owszem większość studentów bardzo lakonicznie traktuje studia, jednak nie wszyscy. Niestety wiele aspektów może zniechęcać da nauki, szczególnie tych słabszych studentów. Wielu podręczników do pedagogiki jest często napisanych przeintelektualizowanym żargonem naukowym niezrozumiałym dla świeżych absolwentów szkół średnich, którzy nie z ich winy nie potrafią go zrozumieć, a przez to łatwo zniechęcają się do nauki. Wielokrotnie proste, wręcz banalne kwestie wychowawcze kamuflowane są w mętnym słowotoku wyrazów nie z języka pedagogiki, a z nauk przyrodniczych. (Podobnie myśli prof. Maria Dudzikowa W: "Pomyśl siebie..., minieseje dla wychowawcy klasy"). Nie wspominając już języka metodologii... . Niestety niektórzy wykładowcy mocno zaniedbują swoje obowiązki wobec studentów, być może wynika to z nadmiaru obowiązków - jednak to żadne usprawiedliwienie, jeżeli wykładowca nie raczy przez ponad miesiąc wpisać oceny do systemu Usos. Biurokratyzacja ze strony dziekanatu nadaje się wręcz na nowy temat.... . Nauczyciele akademicy nie proponują najlepszym studentom możliwości wzięcia udziału np. w posiedzeniu Rady Wydziału. Brakuje tęż odpowiedniej współpracy z pracodawcami, któym winni być polecani najlepsi studenci. Dziś ukończenie pedagogiki w wielu przypadkach równa się bezrobocie. Pracodawcy mają często utrwalony stereotyp studenta pedagogiki jako "nieroba", który nic nie potrafi - ta generalizacja jest bardzo krzywdząca dla wybitnych jednostek. Moim zdaniem wina leży pośrodku, a w szczególności po stronie systemu edukacji. Podwyższone progi zdawalności matur oraz egzaminy wstępne na studia pozwoliły zminimalizować opisany przez Pana Profesora stan rzeczy.

    OdpowiedzUsuń
  12. Dziękuję za szczerą informację zwrotną. To prawda, że krytyka nie dotyczy wszystkich studentów. Nie każdy też autor podręcznikowego rozdziału potrafi lub godzi się na pisanie o kwestiach - wydawałoby się oczywistych - przystępnym językiem. Trudno jednak, z drugiej strony, banalizować to, co jednak wymaga oglądu za pomocą naukowych kategorii. Edukacja to jednak pnięcie się wzwyż w rozwoju a nie jego zatrzymywanie na poziomie maturalnych osiągnięć.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Nie będą publikowane komentarze ad personam