09 września 2017

Potoczna psychologia amerykańskiego profesora


Profesor psychologii na Yale University - Paul Bloom nie miałby w Polsce szans na awans naukowy w swojej dyscyplinie, gdyż jego rozprawy mają charakter opisowo-normatywny. Większość przedstawicieli tej dyscypliny w naszym kraju uznaje za naukowe tylko i wyłącznie to, co jest wynikiem empirycznych badań, głównie eksperymentalnych.

Tymczasem największą poczytność mają monografie tych autorów, którzy prezentują w syntetyczny sposób, często językiem potocznym czy publicystycznym, wyniki naukowych badań koleżanek czy kolegów z innych uczelni, a nawet krajów. Czynią to zresztą bez jakichkolwiek uzasadnień metodologicznych. Piszą swoje książki tak, jak wielu równie znakomitych pedagogów ogólnych, socjologów, politologów czy filozofów wychowania, by własną konstrukcją narracji spróbować dotrzeć do jak największej liczby czytelników, którzy są zainteresowani tajnikami codziennego życia czy funkcjonowania osób dorosłych w różnych rolach, sytuacjach i zadaniach.

W czasie wakacji sięgnąłem po najnowszy przekład monografii powyższego psychologa i muszę przyznać po lekturze, że nasi uczeni wcale nie są gorsi. Epatowanie przez wydawców amerykańskimi wydawnictwami na naszym rynku uzasadniał chyba w tym czasie tylko fakt przyjazdu do naszego kraju prezydenta USA Donalda Trumpa. Książka P. Blooma pt. "Przeciw empatii. Argumenty za racjonalnym współczuciem" (Kielce 2017) przepadłaby w niejednej komisji habilitacyjnej dla psychologów czy jako podstawa wniosku do nadania tytułu naukowego profesora w dziedzinie nauk społecznych.

Wydawca sygnalizuje na tylnej okładce książki jej najważniejsze przesłanie, w świetle którego empatia jest dwojakiego rodzaju - emocjonalna lub poznawcza (umysłowa), przy czym zdominowało w tej pracy jej pierwsze ujęcie jako "umiejętność odczuwania cierpienia innych". Bloom postanowił zaprzeczyć temu, że tak rozumiana empatia jest czymś złym, niepożądanym, gdyż "(...)odbiera trzeźwość oceny sytuacji, skłania do podejmowania działań niesprawiedliwych i okrutnych, koncentruje uwagę na szczegółach, a nie na całościowym obrazie.

Amerykanin nie przeprowadził badań eksperymentalnych dla udowodnienia tej tezy i opowiedzenia się za empatią poznawczą, tylko - jak pisze wydawca: (...) w błyskotliwy, logiczny i doskonale uargumentowany sposób wyjaśnia, dlaczego wybiera empatię poznawczą zamiast emocjonalnej." Przypomina tym samym, że psychologiczne koncepcje mają subiektywny wymiar, który jest pochodną także politycznych i ideologicznych preferencji wielu profesorów uniwersyteckich.

Autor przywołuje Polskę w momencie, kiedy pisze o wykorzystywaniu przez propagandę Trzeciej Rzeszy konieczności napaści na nasz kraj, skoro popierający Hitlera Niemcy (...) karmieni byli historiami o Niemcach mordowanych i krzywdzonych przez Polaków" (s. 209). Kuriozalny wtręt ignoranta sprawia, że zabrakło tu jeszcze informacji o polskich obozach zagłady. Ta kiepsko napisana pod ideologiczną tezę książka psychologa P. Blooma zapewne będzie miała wpływ na jego index Hirscha. Dla Science znaczy niewiele.

Amerykanin nie przywołuje w swojej rozprawie żadnych wyników badań rzekomo światowej sławy polskich psychologów. Jak widać, pomimo ich anglojęzycznych rozpraw i członkostwie w różnych gremiach międzynarodowych towarzystw psychologicznych, które u nas traktuje się z wielką nabożnością jako wyjątkowy sukces, nie trafili do empatii poznawczej tego psychologa. Ci jednak będą go zapewne cytować, bo może dzięki temu podwyższą własny indeks cytowań.

Zastanawiam się, do jakiej subdyscypliny współczesnej psychologii należałoby zaliczyć tę rozprawę - do psychologii filozoficznej, politycznej, społecznej czy ogólnej? Bloomowi jest to obojętne. Swój warsztat naukowy odsłonił w końcowej części książki zatytułowanej "Podziękowania". Pisze tam o genezie zajęcia się tą problematyką w wyniku wysłuchania w New York University bulwersującego go wykładu filozofa Jesse Prinza o empatii jako złym drogowskazie moralnym.

Przez dziesięć lat ów psycholog poszukiwał w literaturze naukowej dowodów na to, że tak nie jest, bo przecież empatia jest dobrodziejstwem wśród tzw. kompetencji miękkich, prospołecznych, ale im więcej czytał, tym coraz bardziej przekonywał się do tezy nieznanego nam filozofa. Bardzo go to ucieszyło, bo mógł dzięki samosprawdzającej się hipotezie zmienić zdanie.

Jak P. Bloom przyznaje, problematyka jego książek pojawiała się wraz z przychodzeniem na świat jego dzieci, które stawały się podstawą do snucia o nich opowieści na podstawie obserwacji ich aktywności, a w przypadku tej publikacji - dzięki rozmowom z nimi przy whiskey i cygarach (s.265). Właśnie w ten sposób i w takich kontekstach powstało wiele rozpraw amerykańskich psychologów, których zaprasza się z wykładami do Harvardu czy innych uniwersytetów o światowej renomie.

Banały i sądy kompromitujące tego autora jako profesora psychologii można na kartach tej książki znaleźć bez szczególnego wysiłku intelektualnego, a więc dzięki empatii poznawczej. Oto rozdział szósty rozpoczyna od takich zdań:

"Arystoteles zdefiniował człowieka jako zwierzę rozumne, ale nigdy nie słyszał o Third Pounderze." (s. 231)
Za takie zdanie mój student otrzymałby ocenę niedostateczną. Jak sądzicie, dlaczego?

Sądzę, że można tego typu publikacjom przyznać miano psychologii niewyrafinowanej, bo to zawsze lepiej brzmi niż psychologia potoczna czy pseudopsychologia. Jej autor na obronę własnej konstrukcji i sposobu pisania stawia psychologii eksperymentalnej dość poważne zarzuty:

- Po pierwsze, wyniki wielu z nich są niepewne. W okresie ostatnich siedmiu lat dziedziną psychologii społecznej wstrząsnął "kryzys replikacji": różne grupy psychologów przeprowadzały te same eksperymenty, nie otrzymując spodziewanych wyników. (s. 242). (...)

- Nie dotyczy to jednak wszystkich wyników psychologicznych badań laboratoryjnych; niektóre są mocne, solidne i łatwe do powielenia . Nawet jednak w ich przypadku rodzi się pytanie o związek z realnym światem. To, że jakiś wynik jest istotny statystycznie, nie oznacza jeszcze, że jest on rzeczywiście istotny. (s. 243).

Ta ostatnia teza ucieszy polskiego psychologa dra Witkowskiego, dla którego psychologia jest w dużej mierze dziedziną manipulacji i kłamstwa uprawianego pod naukowym parasolem.