O popkulturowym kształceniu polisensorycznej młodzieży

Dyrektor Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza w Warszawie, a zarazem pisarz, poeta, eseista i krytyk literacki - Jarosław Klejnocki ma dość wypaczony pogląd na temat nauczycieli, szkoły w Polsce oraz metod kształcenia. Nie pominę zatem stylistyki jego wypowiedzi, skoro stanowi o wizerunku reprezentowanych przez niego ról zawodowych i rzekomo kulturowych. W miniony weekend udzielił wywiadu Dziennikowi Gazeta Prawna na temat tego, jak zainteresować polską młodzież czytaniem literatury.("Jutuberzy, do książek"(2017 nr 199, s.A-36).

Prowadzący wywiad - Robert Mazurek może sobie pozwolić na ośmieszanie każdego rozmówcy, bo na tym polega siła przyciągania prasy w płynnym społeczeństwie. Dziwię się natomiast jego rozmówcy, który w wywiadzie prowokuje prymitywnymi opiniami dostosowując się do cooltury jutuberów:

"Polski nauczyciel jest - zazwyczaj - konserwatywnym nierobem, który się nie kształci. Jego kształcenie ogranicza się do zbierania fikcyjnych papierków tylko po to, by dostać kolejny stopień w hierarchii. To są te niepotrzebne studia czy konferencje, na których tylko pierdzą w stołki. Efekt? Taki nauczyciel otwiera na lekcji swoje pożółkłe notatki sprzed trzydziestu lat i zanudza nimi dzieci"

Zastanawiam się, jak trzeba mieć głęboki uraz z własnej szkoły lub problemy z własną córką, żeby wypowiadać takie słowa? To był dla tego pana wstęp do krytyki kanonu lektur. Wprawdzie nie przypominam sobie jego merytorycznej wypowiedzi w okresie, kiedy był on przedmiotem publicznej dyskusji, ale tak też bywa w naszym kraju, że niektórzy są krytyczni wówczas, kiedy nie ma to już żadnego sensu. Czyżby nauczył się tego w swoim dzieciństwie?

W czasach popkultury każdy zna się na szkole i medycynie. Pan Klejnocki wie, w jaki sposób pozyskać młodzież do czytania lektur. Zapewne zależy mu też na tym, by uczniowie czytali jego "dzieła", skoro najlepszą metodę znalazł w jednym z dowcipów. Cytuję za poetą:

"Do szkoły przychodzi nowa nauczycielka geografii i dyrektor wysyła ją na pierwszą lekcję, ostrzegając, że to strasznie trudna klasa, wulgarna młodzież, niech się nie zraża. "Dam sobie radę" - rzuca pani i po kwadransie wraca zapłakana, że ona wszędzie, tylko nie do nich. "Koleżanko, to ja pani pokażę" - mówi dyrektor i idzie z nią do klasy.

"Cześć kut..y!:, "Cześć, stary ch..u". "Dziś nauczymy się zakładać prezerwatywę na globus". "A co to jest globus?" "O właśnie. I od tego zaczniemy...".


Ha, ha, ha., ha, prawda, że proste! Dobra zmiana. I dalej pociągnął ten temat: "Nigdy nie trafi się w gusta wszystkich. Po moich zajęciach jedna z uczennic też powiedziała: "Uff, jak ja nienawidzę tego grubego ch..a". A mimo to uważam, że jeśli damy im prezerwatywę z globusem i zrobimy to w sposób zaangażowany, to pójdą z nami w świat Witkacego i Gombrowicza".

Przez wiele lat zastępował (...) kolegę-nauczyciela języka polskiego w zawodówce, gdzie uczyli się chłopcy, którzy potem wyrastali na takie karki. (...) Zacząłem lekcję po zadanej lekturze i cisza grobowa. Próbuję ich rozruszać i nic. W końcu pytam: "podobało się, nie podobało się?" i odpowiada mi grobowy głos z końca sali: "Ch..owe". To pytam: "Ale dlaczego ch..owe?" i nie popuszczam. W końcu mi odpowiedzieli , dlaczego to było ch...e i które elementy były jeszcze bardziej ch....e od reszty.

No cóż, jak widać nie zostałby u nas nawet jako aktor drugim Robinem Williamsem ze Stowarzyszenia Umarłych Poetów.








Komentarze

  1. Właśnie czytamy jak p. Klejnocki się dokształca... nie na konferencjach i sympozjach, które niewiele dają. Idzie z duchem czasu i czytuje tylko wpisy gimbazy? (jeszcze jest).

    OdpowiedzUsuń


  2. Szanowny Panie Profesorze,
    nauczyciele mają na szczęście większą świadomość i kompetencje do krzewienia kultury czytelniczej swoich uczniów, wspiera ich w tym środowisko bibliotekarzy
    https://wydawnictwo.uni.lodz.pl/produkt/nowoczesne-technologie-czy-tradycyjne-metody/

    OdpowiedzUsuń
  3. To wiem. Dyrektor Klejnocki jednak wciąż tkwi w muzeum ...dydaktyki.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jest mi przykro, że ciągle jestem nazywana nierobem. Coś jest ze mną nie tak bo do zajęć długo się przygotowuje materiały tworzę na własnym sprzęcie, w lekcje się wczuwam i kosztują mnie dużo energii. Gdy mam 5 godzin przy tablicy to jestem padnięta i muszę w domu odpocząć zamiast obiad rodzinie ugotować. Widział ktoś aktora grającego non stop przez pięć godzin? A nauczyciele tak mają, są na swojej scenie przez kilka godzin i jest to wyczerpujące. Chciałam być nauczycielem, to jest praca moich marzeń i jakoś tracę zapał, mam dosyć ciągłego obrażania-przez cały kraj. Kiedy ten zawód się tak zeszmacił?

    OdpowiedzUsuń
  5. Negatywna narracja jest wygodna każdej władzy, która pasożytuje na szkolnym organiźmie. Dzięki takim pseudokrytykom socjalistyczny centralizm może rozwijać się dalej. A ministra edukacji , podobnie jak jej wiceministrowie będzie czerpać z tego tytułu osobiste korzyści.

    OdpowiedzUsuń
  6. To nie przypadek. Neoliberalna edukacja dąży do wykształcenia małej grupy producentów, większej konsumentów i największej ludzi śmieci. Większość nauczycieli większości uczniów powinna się czuć jak ci od śmieci. Stąd nagonka na nauczycieli widoczna w mediach. Warto zajrzeć do Neoliberalne uwikłania edukacji, Potulicka Eugenia, Rutkowiak Joanna
    Wolni i niezależni (również finansowo) nauczyciele to nie potencjalni, ale faktyczni wrogowie neoliberalnej gospodarki zatem są obrażani i niszczeni.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie mogę uwierzyć, że osoba na takim stanowisku używa takiego języka...

    OdpowiedzUsuń
  8. A jako nauczyciel mogła?

    OdpowiedzUsuń
  9. Agnieszka Koźlarek: każda praca wykonywana dobrze jest czasochłonna, wykonywana po "łebkach" jest łatwa i przyjemna. Praca pedagoga to nie tylko przekazywanie wiedzy, to kształtowanie postaw i pomoc w wielu życiowych problemach studentów, uczniów i ich rodzin. Każdy kto tego nie rozumie znaczy się, że nie spotkał prawdziwego pedagoga lub nim nie jest.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Nie będą publikowane komentarze ad personam