13 stycznia 2016
Czy studentki (u-)ratują polską demografię?
Pierwszy tydzień nowego roku 2016 nie sprzyja dydaktyce. Studenci wyjechali na długie ferie świąteczno-noworoczne. Kto powrócił po 1 stycznia w mury uczelni? Chyba tylko bezdomny? Na piątkowy wykład o 8.00 przyjechało (przyszło) może 20 osób. Po 90 min., a więc po jego zakończeniu nagle przed aulą dostrzegłem tłum. Miejsca zaczęła zajmować pierwsza setka studentów innego roku (a może tego samego?), potem druga, a na korytarzu tłoczyła się trzecia.
Przywitałem się z wykładowcą mającym prowadzić zajęcia i pogratulowałem mu, że ma tak atrakcyjne zajęcia, skoro tłumy prześcigają się, kto będzie pierwszy w auli. Ten jednak szybko zdjął mnie z pantałyku i powiedział, że za chwilę będzie w auli egzamin testowy. No tak, to teraz zrozumiałem zainteresowanie obecnością akademickiej młodzieży w gmachu uczelni. Chyba też powinienem prowadzić egzaminy testowe. Przynajmniej bym ich zobaczył dwa razy w semestrze - raz w czasie pierwszego wykładu i po raz ostatni, kiedy byłby egzamin.
Na pedagogice studiują przede wszystkim kobiety, zresztą, nie tylko na tym kierunku. Jak potwierdzają to dane Głównego Urzędu Statystycznego w polskich uczelniach jest wśród studenckiej braci więcej kobiet niż mężczyzn.
To jest dobra zmiana. Obserwuję wzrost tej tendencji, bo kiedy sam zaczynałem studia na psychopedagogice w UŁ było wśród 100 studiujących na tym kierunku tylko czterech mężczyzn (właściwie o jednym ze stolicy koleżanki mówiły, że jest jakiś taki mało męski, ale nie dociekałem, jak to zweryfikowały). Dzisiaj widuje się na pierwszych i ostatnich wykładach nieco więcej panów, ale i tak nie mają szans z licznie szturmującymi ten kierunek kobietami.
Dlaczego jednak piszę o zmiennej pośredniczącej jaką jest piękna płeć studiujących pedagogikę? Poszukiwałem odpowiedzi na pytanie, skąd tak niska jest frekwencja wśród nich na zajęciach i znalazłem jeden z możliwych tego powodów. Okazuje się bowiem, że w świetle zmienionej ustawy z 24 lipca 2015 r. o zmianie ustawy o świadczeniach rodzinnych mamy w Polsce nowy typ świadczeń, z których mogą skorzystać także studentki. Otóż po porodzie otrzymają 1000 zł. Jeśli jeszcze dołożymy do tego przywileju po 500 zł na każde urodzone w 2016 r. dziecko, to sale wykładowe chyba opustoszeją.
Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego zawiesiło nabór do rządowego programu "Studia dla wybitnych", w ramach którego miała być udzielona pomoc finansowa najzdolniejszym polskim studentom na odbycie studiów w wybranych przez nich prestiżowych uniwersytetach świata. Podobno nikt się nie zgłosił do tego programu, toteż urzędnicy resortu będą pracować nad nowymi kryteriami i lepiej opracowanymi zasadami przyjmowania wniosków w powyższej sprawie.
Nie przewidziano w tym projekcie bezpłatnych studiów w USA, Korei Południowej czy w Wielkiej Brytanii dla studentek pedagogiki, bo w tych krajach nie ma takiego kierunku studiów. Liczymy zatem na to, że nasze ministerstwo uruchomi akcję propagandową w krajach, w których są najlepsze uniwersytety świata, by ich najzdolniejsi studenci przyjeżdżali studiować pedagogikę w Polsce. U nas można. Pieniądze na program "Studia dla wybitnych" zostały zagwarantowane w naszym budżecie, więc może zaczniemy "importować" do naszego kraju najzdolniejszych, a zainteresowanych studiami na pedagogice. U nas czekają na nich kokosy.