Porozumienie Doktorantów Nauk Humanistycznych i Społecznych zorganizowało w siedzibie Uniwersytetu SWPS - Wydział Zamiejscowy we Wrocławiu dwudniową debatę na temat ewaluacji, parametryzacji i finansowania nauki w Polsce. Rewelacja. Mogli spotkać się ze sobą przedstawiciele różnych dyscyplin naukowych, wśród których jedni widzą, badają i komunikują fatalny stan finansowania polskiej nauki przez rząd PO i PSL, rażące błędy w utrzymywaniu dotychczasowego systemu ewaluacji i oceny zarówno jednostek naukowych, badaczy jak i ich osiągnięć naukowych (artykuły w czasopismach i monografie) oraz członkowie rządowego systemu, uwikłani w dotychczasowe rozwiązania. Ze względu na udział w święcie Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie nie mogłem wysłuchać piątkowych referatów, natomiast nie bez satysfakcji wziąłem udział w sobotnim panelu.
Panel rozpoczęło wystąpienie prof. Jerzego Brzezińskiego, w którym pojawiły się następujące problemy:
• Czy wprowadzenie ocen per review w kontekście indywidualnych osiągnięć naukowych badaczy, może wpłynąć pozytywnie na jakość publikacji w czasopismach naukowych?
• Jeśli faktycznie nastąpiłaby rezygnacja z obecnych parametrów oceniających czasopisma naukowe (impact factor), w jaki sposób można by dokonywać ich oceny, mając na uwadze potrzeby “nagradzania” osiągnięć naukowych a nie trademark czasopisma?
• Czy proponowany sposób oceny mógłby wpłynąć pozytywnie na likwidację dysproporcji parametryzacyjnej między naukami doświadczalnymi a humanistycznymi i społecznymi?
Zdaniem Profesora J. Brzezińskiego kluczową rolę w ocenie parametrycznej jednostek akademickich odgrywa jakość osiągnięć naukowych mierzona rangą czasopism, w których są one opublikowane. Jeżeli w ocenie projektu badawczego w NCN można uzyskać tylko 3 pkt. (na skali 0-6) za publikacje wnioskodawcy w czasopismach krajowych, a do 6 pkt. za artykuły wydane w czasopismach zagranicznych, to Polacy powinni wiedzieć, gdzie mają kierować do druku wyniki swoich badań, by tym samym zapewnić swoim kolejnym projektom badawczych szanse na ich finansowanie ze środków NCN.
Znany w kraju dr Emanuel Kulczycki odniósł się do następujących kwestii:
• W manifeście lejdeńskim, wiele uwagi poświęcono kwestiom parametryzacji osiągnięć naukowych, które nawet w zmienionej i bardziej kompleksowej formie nadal opierać się będą na trademark-u poszczególnych badaczy (niezależnie od formy publikowania osiągnięć). Czy jest to droga słuszna? W końcu, część artykułów oraz publikacji długo czeka na włączenie do obiegu naukowego, ze względu na “popularność” i “renomę”.
• Ostatnio w niektórych wydawnictwach naukowych, można znaleźć informacje na temat “nie ponoszenia przez redakcję odpowiedzialności za publikowane treści”. W związku z tym, pojawia się pytanie: czy także monografie powinny zostać objęte bardziej kompleksową formą oceny prezentowanych w nich wyników badań, skoro ich jakość również jest nierównomierna?
• Kwestia ewaluacji i parametryzacji opiera się w dużej mierze na tworzeniu trademark-u naukowego, samych badaczy oraz czasopism i innych form publikowania osiągnięć naukowych. Czy w ten sposób nadal nie zamykamy się jako środowisko na “nowości”?
Panelista rozpoczął swoje wystąpienie od sądów o charakterze antysystemowym, bowiem przyrównał rozwiązania w naszym kraju do modelu Frankensteina - i to w dodatku na karuzeli, który - jak nasi decydenci - zmienia na karuzeli koniki, ale całość kręci się w tym samym tempie i kierunku. Mamy w szkolnictwie wyższym ukryty program władzy, który być może nawet nie jest przez nią zamierzonym, ale już tak głęboko wpisał się w procesy decyzyjne, że determinuje on kształt oceny i finansowania polskiej nauki. Wymienił sześć takich ukrytych przesłanek, które w istocie czynią naszą naukę niereformowalną, albo poddawaną cząstkowym zaledwie zmianom:
1. Brak celów procesu oceniania osiągnięć naukowych (nie wiadomo bowiem, co tu jest istotne: pomiar indywidualnego dorobku, ewaluacja ex post czy ocena nauki w Polsce?);
2. Zasada pomiaru tego, co zostało wprowadzone do systemu, bez względu na to, jaka jest tego jakość i jakie są tego źródła. Ministerstwo nie udostępnia źródeł danych, toteż nie wiemy, na jakiej podstawie zostały wystawione jednostkom czy czasopismom takie a nie inne oceny;
3. Zasada poczucia wyjątkowości - tu przykładem są ponoć humaniści, którzy uważają, że są nieporównywalne ich osiągnięcia naukowe z tymi,, jakie uzyskują przedstawiciele innych dyscyplin naukowych, a zatem powinni mieć własne kryteria oceny. Zdaniem Kulczyckiego udało się rozwiązać ten węzeł gordyjski tyle tylko, że argumentem miały być ich doświadczenia w zakresie nauk społecznych, a nie humanistycznych. A zatem ten argument okazał się mało przekonywujący (przynajmniej dla mnie);
4. Monografia naukowa jest ważna, ale najważniejsze jest publikowanie artykułów w renomowanych czasopismach. Tu panelista ubolewał, że nie ma oceny monografii, której dokonywaliby wydawcy. Już sobie wyobrażam, jak nieobiektywny byłby to podmiot, skoro sami konkurują o tytuły, autorów i kasę;
5. Humanistyka jest niemierzalna, trudna do parametryzacji, stąd pojawiła się propozycja skonstruowania polskiego współczynnika wpływu;
6. Transparentność oceniania i finansowania nauki jest przereklamowana w naszym kraju, gdyż w istocie wiele danych rządzący/decydenci ukrywają przed środowiskiem.
Ja mówiłem o potrzebie integracji dwóch dziedzin nauk w jedną: nauki humanistyczno-społeczne oraz o polityce fałszywej i pozorowanej troski MNiSW w zakresie finansowania nauki.
Kolejne wystąpienie - prof. Jana Cieciucha dotyczyło następujących zagadnień:
• Jak bardzo, częste zmiany w systemie ewaluacji i parametryzacji wpływają na poczucie bezpieczeństwa wśród badaczy? W środowisku akademickim można bowiem zaobserwować różne postawy, czego wyrazem jest między innymi powstanie Komitetu Kryzysowego Humanistyki Polskiej
• Czy wprowadzanie zmian proponowanych przez manifest lejdeński i deklarację DORA oraz dalsze systemowe prace nad ich doskonaleniem, w kontekście nauk humanistycznych i społecznych, mogłoby wpłynąć na zmianę postrzegania ewaluacji i parametryzacji w środowisku akademickim?
Profesor skonstruował macierz postaw badaczy wobec nauki wyróżniając cztery ich typy, a mianowicie takich, którzy:
a) dokonują odkryć, ale ich nie komunikują;
b) dokonują odkryć naukowych i komunikują wyniki swoich badań;
c) nie dokonują odkryć naukowych, ale je komunikują;
d) nie dokonują odkryć naukowych i ich nie komunikują.
Stosunek każdego z w/w typów naukowców do procesu ewaluacji i parametryzacji dokonań zależy "od miejsca siedzenia", czyli postawy, jaką sami zajmują w nauce i wobec niej;
Prof. Barbara Tuchańska zastanawiała się nad tym, czy podział obecnego obszaru nauk humanistycznych na więcej części (2 lub 3) nie spowoduje w konsekwencji prób dalszego dzielenia przyjętych obszarów, które mimo cech wspólnych mają wiele różnic. Jej zdaniem wydziały uniwersyteckie są tak zróżnicowane wewnętrznie nawet w obrębie tej samej dziedziny nauk, że ich porównywanie ze sobą jest pozbawione racji. Należałoby oceniać nie jednostki organizacyjne w uczelniach, ale dyscypliny i ich moc naukowych osiągnięć. Tu byłyby te oceny porównywalne. Proponowała też, by w ocenie parametrycznej uwzględniać studia doktoranckie. Nie wzięła pod uwagę faktu, że te mogą prowadzić tylko te jednostki, które mają pełne uprawnienia akademickie, a tych jest mniejszość.
Dr Krystian Szadkowski uderzył w ton samobiczowania polskiej nauki w rytmie tzw. światowych rankingów. Uważa, że polska nauka jest peryferyjna - przeciwko czemu zaprotestowałem - gdyż nauki humanistyczne i społeczne znajdują się w permanentnym kryzysie. O ile Amerykanie mogą poszczycić się tym, że aż 1692 naukowców z ich kraju jest cytowanych, to w Polski jest takich tylko 4, a np. we Francji 83. Zaprezentował typowy dla etatystycznej władzy pogląd, że polskiej nauce potrzebna jest państwowa kontrola, centralistycznie uzgodniona ocena na podstawie publikacji zamieszczanych w najlepszych czasopismach. Prowadzący panel uważał, że w manifeście lejdeńskim podkreślono znaczenie prowadzonych badań lokalnych, zwłaszcza w obszarze nauk humanistycznych i społecznych, które mogą zostać wyłączone z procesu umiędzynarodowienia, lecz nadal pełnić istotną rolę w dorobku badacza. W jaki sposób zatem należałoby zachowywać równowagę w tym względzie?
Ostatnią z referujących w przedpołudniowej sesji była mgr Joanna Hetnarowicz, która wykazała, że nauki humanistyczne rzeczywiście są dyskryminowane w pozyskiwaniu środków na badania podstawowe. Jej zdaniem - w ocenie parametrycznej jednostek należałoby uwzględnić aktywność grantową pracowników jednostek. Nie wzięła jednak pod uwagę faktu, że taka zmienna byłaby wartościowa, gdyby istotnie nie obowiązywała w przydzielaniu środków na granty gra o sumie zerowej, tzn. przy bardzo niskich nakładach państwa na badania naukowe zysk jednych wnioskodawców jest kosztem strat innych mimo, że mieli też bardzo dobre wnioski. Panelistka przyznała, że w ocenie parametrycznej jednostek za każde 100 tys. zł, jakie uzyskują one z grantów krajowych , przyznaje im się 1 pkt, zaś jeśli jest to 100 tys. zł z grantów zagranicznych , to otrzymują one 2 pkt.
No proszę, kto tu dyskryminuje polską naukę? Ministerialny model Frankensteina.
• W świecie naukowym, co raz częściej słychać głosy o potrzebie zmiany w systemie finansowania badań z zakresu nauk humanistycznych i społecznych, zwłaszcza wobec niemożności procesu komercjalizacji wszystkich wyników badań prowadzonych przez np. filologów polskich. Czy wobec tego wskaźnik aktywności grantowej powinien faktycznie mieć duże znaczenie przy ocenie parametrycznej?
• W jaki sposób pogodzić potrzebę szybkiej komercjalizacji wyników badań, z długotrwałymi badaniami w naukach humanistycznych, które dopiero po wielu latach mogą przynieść owoce w postaci zastosowania wyników w praktyce? Nikt nie wspomniał o rzekomo ważnej w debacie akademickiej inicjatywie Obywatele Nauki.