23 listopada 2014
MEN o piątej kadencji Prezesa ZNP bez zachwytu, ale za to z błędem ortograficznym
Należą się gratulacje Sławomirowi Broniarzowi, że w dn. 21 listopada 2014 r. w trakcie 41. Krajowego Zjazdu Delegatów Związku Nauczycielstwa Polskiego po raz piąty został wybrany przez delegatów najliczniejszego nauczycielskiego związku zawodowego na funkcję prezesa. Jest to niewątpliwie pochodną jego dość twardej walki o prawa nauczycieli, ich status i rządowe gwarancje na rzecz jak najlepszych warunków pracy. Nie jestem członkiem związku, nie brałem udziału w Zjeździe, zatem nie znam przebiegu obrad i dyskusji. Wkrótce zapewne pojawią się pierwsze relacje z tego posiedzenia.
Wzięła w nim udział ministra edukacji Joanna Kluzik - Rostkowska, która - jak podaje Biuro Propagandowe MEN (Departament Informacji i Promocji MEN) stwierdziła: -W swoich decyzjach zawsze kieruję się dobrem dziecka . No cóż, to zdumiewające, że pani minister ma tak dobre samopoczucie i przekonanie na powyższy temat, skoro podejmowała decyzje akurat zaprzeczające tej tezie. Czyżby nie dostrzegała krytyki władzy czy może poziom lekceważenia opinii publicznej jest już tak duży, że nieuświadamiany? Czy warto wmawiać społeczeństwu pogląd, który jest sprzeczny z działaniem resortu i ministry (także K. Hall i K. Szumilas), bo przecież nie trzeba przypominać, jak silny był sprzeciw rodziców sześciolatków, a narasta w środowisku nauczycielskim opór przeciwko naruszaniu przez MEN ich pedagogicznej suwerenności? Może zatem to społeczeństwo się myli, specjaliści dokonują błędnych ocen? Czy może odpowiednie służby zapewniają panią minister o racji jej działań i decyzji?
No cóż, być może polityk-dziennikarz musi przyjmować taką postawę, skoro nie ma merytorycznych kompetencji do kierowania resortem edukacji. O ile na początku kadencji ministry J. Kluzik-Rostkowskiej można to było jeszcze tolerować z nadzieją, że jednak czegoś się douczy, o tyle już teraz nie ulega wątpliwości, że przyjęła strategię przetrwania do kolejnych wyborów. Na stronie MEN aż roi się od wycieczek ministry edukacji po kraju, od przedszkoli do szkół, od placówek doskonalenia po samorządy, byle tylko wzmocnić swoją obecnością kampanię wyborczą.
Polski system oświatowy tkwi bowiem w rozwiązaniach strukturalnych, które także ta formacja polityczna usilnie podtrzymuje przy życiu, by czerpać z tego profity kosztem dzieci, młodzieży kadr administracyjno-pedagogicznych. Kończymy 25-lecie wolności, które dowodzi głęboko zakorzenionego syndromu homo sovieticus w działaniach władz resortu edukacji. Władze resortu wymyślają coraz to nowe konkursy, by w ten sposób umacniać przekonanie o potrzebie swojego istnienia. Kto przystępuje do tych konkursów? Nieliczni. Większość nauczycieli ma już dość uczestniczenia w kolejnych akcjach, akcyjkach, programach i programikach. Niektórzy nie maj wyjścia, bowiem są do udziału w nich "zachęcani" przez wizytatorów rządowych kuratoriów oświaty.
Profesor Zbigniew Lewicki, amerykanista, trafnie wypowiada się na temat tak rozumianej "amerykanizacji" polskiej polityki, co można odnieść także do postaw czołowych w niej postaci, a takimi przecież są ministrowie rządu:
"Politycy są szczególnie zepsuci, bo w ogromnej większości to ludzie o średnich zdolnościach i wiedzy, którzy za pomocą układów, intryg, a nie kompetencji, dobijają się do wysokich stanowisk. Polityka przyciąga, bo to nie tylko pieniądze, ale i popularność, władza, pozycja, duma żony i mamusi...". (Nie każda korupcja jest zła. Rozmowa Mazurka, Rzeczpospolita 22-23 listopada 2014, s. P26)
Wystarczy zobaczyć, posłuchać, co, gdzie i jak mówi pani minister, by nie być zdumionym wyrazem twarzy jej słuchaczy i opinii, najczęściej wygłaszanych na korytarzach. Najlepiej świadczy o niechlujstwie i braku kompetencji to, że nawet na stronie internetowej MEN tekst zawiera błąd ortograficzny. Może jednak warto przyspieszyć druk kolejnej części kiczowatego EleMENtarza, to odpowiedzialny za treść wpisu pracownik douczy się jeszcze w tym roku? Podległy MEN Instytut Badań Edukacyjnych także informuje o rzekomym sukcesie polskich gimnazjalistów wskazując na swojej stronie: "Pobierz informację pracową docx, pdf" . Oj, tu też ktoś dostał pracę bez kwalifikacji, więc powinien dokształcić się zanim zmiażdży go prasa.
Można przeprowadzić odrębną konferencję na temat kompromitujących tę instytucję błędów. Mam jednak nadzieję, że specjaliści nauk pedagogicznych przyjrzą się wreszcie dokładniej temu, z jak dalece posuniętym fałszowaniem rzeczywistości w wyniku pseudonaukowej nadinterpretacji uzyskanych w toku badań danych mamy tu do czynienia.