09 października 2014
Zdaniem MEN i OKE w Poznaniu badania naukowe nie służą interesowi publicznemu
Jak prowadzić badania naukowe dotyczące oświaty i polityki edukacyjnej państwa, skoro zainteresowani obywatele, naukowcy nie mogą otrzymać koniecznych danych statystycznych, liczbowych. To, o czym poinformował mnie pan dr Bogdan Stępień, świadczy o bardzo niebezpiecznym zjawisku, które wymaga nie tylko stosownej reakcji odpowiednich organów władzy, ale także świadomości w naszym społeczeństwie poziomu arogancji władz publicznych! Czy rzeczywiście to są władze publiczne?
Pan dr Bogdan Stępień, który od szeregu miesięcy prowadzi żmudne diagnozy oświatowe z zastosowaniem metod statystycznych. Z początkiem marca 2014 r. zwrócił się do wszystkich okręgowych komisji egzaminacyjnych (OKE) w kraju z wnioskami (w trybie ustawy o dostępie do informacji publicznej) o przedstawienie mu zanonimizowanych wyników uczniów ze sprawdzianu po 6-klasie szkoły podstawowej. Ciekawe, że nie uzyskał takowych tylko od Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej w Poznaniu. Pozostałe OKE udostępniły mu potrzebne dane statystyczne bardzo szybko i bardzo rzetelnie.
Dyrektor OKE w Poznaniu uznał między innymi, że badania naukowe nie służą interesowi publicznemu i wydał decyzję administracyjną o odmowie udzielania informacji publicznej. Naukowiec, zgodnie z przysługującym mu prawem, odwołał się od tej decyzji do MEN. Na odpowiedź z tego resortu czekał ponad dwa miesiące - pomimo tego, że zgodnie z art. 16 ust. 2 pkt 1 ustawy o dostępie do informacji publicznej powinno to nastąpić w terminie 14 dni. Wyglądało na to, że MEN miało problem.
MEN podtrzymał decyzję Dyrektora OKE w Poznaniu . W odpowiedzi na odwołanie w/w badacza - jak on twierdzi - zapewne poprzez zastosowanie instrukcji "kopiuj/wklej, kopiuj/wklej", urzędniczka MEN uznała (była nią Podsekretarz Stanu p. Joanna BERDZIK , absolwentka pedagogiki w zakresie nauczania początkowego), że badania naukowe leżą w sferze interesu prywatnego.
W odpowiedzi MEN (sygn. DP.0234.17.2014 z dnia 02 września 2014 r.) na skargę do WSA na decyzję MEN (sygn. DJE.WEK.5083.66.2014) czytamy:
„Zarówno Minister Edukacji Narodowej, jak i organ I instancji dokonali oceny czy uzyskanie informacji w postaci i formie określonej przez skarżącego jest szczególnie istotna dla interesu publicznego i uznali, że przesłanka ta nie została spełniona. Okoliczność, że wnioskodawca zamierza wykorzystać te dane do własnych badań naukowych nie przesądza bowiem, że ich wyniki miałyby szczególnie istotny wpływ na interes publiczny. Również z tą oceną nie zgadza się skarżący podnosząc, że rezultaty upublicznionych badań są zawsze istotne dla interesu publicznego przytaczając przykład wskazujący na korzyści płynące z badań naukowych dla ogółu społeczeństwa. Nawet gdyby przyjąć, że prowadzenie prac badawczych jest działaniem podejmowanym w interesie ogółu (choć takie założenie nie w każdym przypadku jest jednak prawdziwe), a więc jest działaniem podejmowanym w interesie publicznym, to przepis art. 3 ust. 1 pkt 1 ustawy o dostępie do informacji publicznej stanowi, że uzyskanie informacji przetworzonej ma być szczególnie istotne dla interesu publicznego, […].”
Należy przypuszczać - pisze do mnie p. dr B. Stępień - że p. Joanna BERDZIK pisząc odpowiedź musiała mieć bardzo zły dzień/okres albo też całą parę wykorzystała na pracę nad "darmowym" EleMENtarzem, no bo dla przykładu, jeżeli badania naukowe leżą w sferze interesu prywatnego, to dlaczego z budżetu państwa finansowane są wynagrodzenia pracowników naukowych np. Polskiej Akademii Nauk? Dlaczego z podatków opłacane są tzw. "badania" prowadzone przez profesorów, doktorów hab., doktorów z Instytut Badań Edukacyjnych? A może u p. Joanny BERDZIK jest jak u Orwella: „wszystkie zwierzęta są sobie równe, ale niektóre są równiejsze”. Gdzie tu jest elementarna logika? Gdzie tu dbałość o budowanie społeczeństwa opartego na wiedzy - o którą troszczy się/zabiega p. Joanna BERDZIK?
Dobrze, że mamy demokrację, wprawdzie reglamentowaną, ale mimo wszystko pozwalającą na złożenie przez zainteresowanego skargi do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie na decyzję administracyjną MEN w powiązaniu z decyzją OKE w Poznaniu. Nie trzeba myśleć, by już teraz wiedzieć, że MEN przegra, ale za to zapłacą podatnicy. Czy wówczas p. J. Berdzik pokryje straty z własnej kieszeni? Przypomnimy to obywatelom III RP przed kolejnymi wyborami.
No i jeszcze jedna ciekawostka na temat rzekomej demokracji III RP:
To w ministerstwach zapadają kluczowe dla naszego kraju decyzje. Codziennie odwiedzają je dziesiątki osób. Kto i do kogo przychodzi? To chciało sprawdzić stowarzyszenie Sieć Obywatelska Watchdog. Okazało się jednak, że siedem ministerstw odmówiło udostępnienia ksiąg wejść i wyjść. A dwa przekazały dokumenty, ale z zasłoniętymi danymi. Czego się boją szefowie resortów? W ministerstwach zapadają kluczowe dla kraju decyzje. – Nie budzi wątpliwości fakt, iż wpływaniem na nie mogą być zainteresowani lobbyści. Obywatele niewiele wiedzą o działaniach władz oraz o tym z kim spotykają się jej przedstawiciele – można przeczytać na stronie internetowej Watchdog.
Wiecie, które ministerstwa odmówiły, a zatem "kręci się w nich "lody"? Były to: Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji, Ministerstwo Edukacji Narodowej, Ministerstwo Gospodarki, Ministerstwo Skarbu Państwa, Ministerstwo Sportu i Turystyki, Ministerstwo Spraw Zagranicznych oraz Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju. Urzędnicy uzasadniali odmowę ochroną danych osobowych albo odpowiadali, że rejestr wejść/wyjść nie stanowi informacji publicznej.