Wydana w Toruniu przez Dagnę Dejnę i Filipa Nalaskowskiego rozprawa pt. "Publiczni i Niepubliczni. Przełom" (Toruń 2013) jest wynikiem ogólnopolskich badań, jakie prowadzili ci młodzi naukowcy UMK wśród studentów pedagogiki uczelni publicznych i niepublicznych. Już sam zamysł badawczy jest ważny, bowiem istotnie od kilku lat spotykamy się z lawinową krytyką szkolnictwa wyższego w III RP ze względu na mające w nim miejsce patologie – oszustwa, wyłudzenia, malwersacje, pozoranctwo, itp.
Sam wiele uwagi poświęciłem także temu sektorowi polskiej edukacji, toteż mam świadomość tego, jak bardzo są też potrzebne tzw. twarde dane empiryczne dotyczące powyższych zjawisk. Czas przestać obracać się wokół przypadków, karykaturalnych rozwiązań czy działań, ale ujrzeć wspomniane zjawiska w świetle znacznie poważniejszych i także terytorialnie szerszych diagnoz. Obawy Autorów są słuszne, bowiem sami zawodowo są wpisani w strukturę i funkcje jednego z uniwersytetów, a zatem mogą obawiać się swoistego rodzaju reperkusji środowiskowych na skutek przeprowadzenia odsłony zjawisk uderzających w obraz akademickiej pedagogiki. Tym większa zatem ich zasługa, że nie ulegli własnym obawom oraz przysłowiowym stereotypom (zły to ptak kalający własne gniazdo) i zmierzyli się z naszą rzeczywistością, włączając w ów projekt swoich respondentów.
Książka ma interesującą merytorycznie narrację. W pierwszej części Autorzy pokazują nam kontekst historyczny, społeczny, psychologiczny a nawet ekonomiczny kryzysogennych dla edukacji akademickiej zjawisk. W sposób kompetentny, w oparciu o raporty, studia krytyczne, w tym także publicystyczne czy eseje uzasadniają stan zapaści polskiego szkolnictwa wyższego po 1990 r. Walorem krytycznego studium szkolnictwa wyższego w Polsce, szczególnie w okresie III RP, jest skumulowanie w nim wielu danych z różnych raportów, rozpraw i poglądów humanistów zatroskanych o rzeczywiście wysoki poziom tej edukacji. Autorzy książki traktują te procesy jako kluczowe tło dla zrozumienia specyfiki akademickiego kształcenia pedagogów, co stanowi wyjściową przesłankę do własnego projektu badawczego.
Stawiają w nim bardzo ważne pytanie o to, kim są współcześni studenci pedagogiki w szkołach publicznych i niepublicznych w Polsce? Co ich charakteryzuje? Odpowiedzi na nie uzyskali na podstawie sondażu diagnostycznego, który został przeprowadzony jeszcze przed zmianą rygorów kształcenia podporządkowującego jego jakość Krajowym Ramom Kwalifikacji. Opracowali własne narzędzie badawcze, zweryfikowali jego konstrukcję i uzyskali dane, które – chociaż mają już wartość częściowo historyczną – to jednak podobnie, jak badania zespołu prof. Marii Dudzikowej z UAM w Poznaniu nad kapitałem społecznym studiującego pierwszego rocznika reformy szkolnej z 1999 r., stanowią one wielobarwną fotografię dla badaczy tej rzeczywistości.
Uzyskane wyniki są o tyle ciekawe, że dotyczą pedagogów kształconych w szkołach niepublicznych i publicznych w trzech ośrodkach akademickich naszego kraju (Olsztyn, Warszawa, Poznań), a dzisiaj zapewne w większym lub mniejszy stopniu zatrudnionych już w sferze oświatowo-wychowawczej. Kim zatem są pedagodzy naszych dzieci z czasów, kiedy przygotowywali się do swojej roli społeczno-zawodowej? Czy możemy być spokojni o los naszych pociech, a zarazem dumni z jakości wykształcenia ich instytucjonalnych czy środowiskowych wychowawców? Badacze podtrzymują wynikami swojej diagnozy część obiegowych opinii i obserwacji na ten temat („strach się bać”!), ale też zaskakują zupełnie nowymi danymi i sposobem ich interpretacji. Świetnie operują porównaniami, odniesieniami do innych danych empirycznych, danych także demograficznych, społecznych, by spróbować dociec powodów takiej, a nie innej struktury osobowej i rodzinnej studiujących na pedagogice, ich pochodzenia społecznego, geograficznego, a nawet statusu ekonomicznego i poziomu wykształcenia średniego.
Niektóre wyniki są częściowo zaskakujące, zachęcając kadry kształcące do przyjrzenia się nie tylko losom własnych absolwentów, ale może do zdiagnozowania najpierw tego, kim są „na wejściu” do systemu akademickiego kształcenia, z jakim kapitałem włączają się w tok własnych studiów. Zakres ujawnionych dzięki diagnozom D. Dejny i F. Nalaskowskiego danych oraz ich interpretacja jest niezwykle ciekawy, miejscami nawet łamiący stereotypy i odsłaniający słabe, a nawet patologiczne strony edukacji na tym kierunku. Poznajemy profil osobowościowy b. studentów w sferze (braku) aktywności kulturalnej, aspiracji zawodowych, samokształceniowych, planów osobistego życia, ale także ich „edukacyjny background”.
Polecam tę książkę pedagogom, socjologom i władzom jednostek kształcących na kierunku pedagogika, gdyż jest ta monografia doskonałym przyczynkiem do analiz i rekonstrukcji programów kształcenia na kierunku pedagogika, a także do monitorowania losów edukacyjnych studiujących, by zrozumieć powody ich sukcesów i porażek, skłonności do większego zaangażowania czy może ich braku.
Warto poznać powody i potencjalne scenariusze możliwego zagospodarowania przez studentów pedagogiki własnego życia w wymiarze osobistym, zawodowym i społecznym. Czy rzeczywiście pedagodzy naszych dzieci są przedstawicielami oszukanej czy może wykorzystanej generacji? Odpowiedź na ów dylemat znajdziemy w niniejszej publikacji. Przed nami zaś jeszcze nienapisana praca na temat tego, jak oszukani zostali przez założycieli młodzi naukowcy i profesorowie w większości uczelni niepublicznych.
Układ treści:
Rozdział 1. Kontekst
1.1. Szkolnictwo wyższe w zapaści
1.2. Eksplozja niepublicznego szkolnictwa wyższego
1.2.1. Wątki historyczne 1.2.2. Współczesny obraz niepublicznych szkół wyższych
1.3. Uczelnie publiczne i niepubliczne – powody do obaw
1.4. Jakość w kształceniu akademickim
1.4.1. Rankingi szkół wyższych i akredytacja – metody zewnętrznej oceny jakości
1.5. Akademickie kształcenie pedagogów
Rozdział 2. Nota warsztatowa
2.1. Przedmiot, cel badań, problem badawczy
2.2. Metoda, technika, narzędzie 2.3. Narzędzie – omówienie
2.4. Badania pilotażowe
2.5. Przebieg badań
Rozdział 3. Próba badawcza 3.1. Dlaczego pedagogika?
3.2. Dlaczego studenci trzeciego roku?
3.3. Dlaczego studia stacjonarne?
3.4. Trzy ośrodki? 3.5. Skąd ostateczna wartość N?
3.6. Reprezentatywność próby
Rozdział 4. Szczegółowa charakterystyka wszystkich badanych
4.1. Część kwestionariuszowa
4.2. Rodzina
4.3. Aktualna sytuacja materialna badanych
4.4. Ścieżka edukacyjna
4.5. Zainteresowania kulturalne
4.6. Aspiracje
4.7. Część testowa
Rozdział 5. Pedagogika na dwóch scenach
5.1. Studenci, czyli aktorzy dramatu
5.2. Rodzina
5.3. Sytuacja materialna badanych
5.4. Ścieżka edukacyjna badanych
5.5. Zainteresowania kulturalne
5.6. Aspiracje
5.7. Część testowa
Rozdział 6. Podsumowania i konkluzje
Bibliografia
"Aż do teraz Ministerstwo Edukacji Narodowej w tajemnicy utrzymywało, kto w raptem trzy miesiące napisze rządowy elementarz. Wiadomo było jedynie, że będzie składał się z czterech części i w wersji elektronicznej ma być gotowy już w maju. We wtorek minister Joanna Kluzik-Rostkowska przedstawiła generała swojej reformy - to Maria Lorek, autorka kilkudziesięciu podręczników dla najmłodszych uczniów, szefowa Fundacji "Elementarz", która prowadzi 22 wiejskie szkoły i przyczyniła się..." (Gazeta Wyborcza) z dnia 18.03.2014
OdpowiedzUsuńProfesorze - mam pytanie związane z oceną ze sprawdzianu (V klasa Sp).
OdpowiedzUsuńOtóż córka pisała sprawdzian z historii, powinna była otrzymać ocenę celującą, ale ... przy oddawaniu sprawdzianów pani stwierdziła, że ma wątpliwości (nie wiem niestety na jakiej podstawie) i jej nie wierzy (!) kazała jej pisać sprawdzian raz jeszcze. Dodam że tylko jej i dwóm uczniom których nie było na sprawdzianie.
Dla mnie to oburzające i niepedagogiczne. Córka jest dobrym uczniem i przygotowywała się do sprawdzianu. Płakała, że nie była przygotowana na taka sytuację i podeszła do sprawdzianu raz jeszcze - choć nie był zapowiedziany i był dla nie zaskoczeniem
Czy nauczyciel w tej sytuacji postąpił słusznie ?
Matka
Szanowna Anonimowa 18 marca 2014 20:06;
UsuńCiekaw jestem jakie ma anonimowa wykształcenie? jeśli zapytać wolno... a po za tym jaką córka otrzymała ocenę z powtórnego sprawdzianu? A jeszcze jedno skoro kazała jej pisać jeszcze raz - to dlaczego pisała jeszcze raz niezapowiedziany sprawdzian i była zaskoczona?
Pozdrawiam - Andrzej
Nie wiem, co moje wykształcenie ma do sprawy.
OdpowiedzUsuńDziecko napisało sprawdzian, czuło, że zrobiło dobrze (długo się uczyło) i że będzie miało bardzo dobrą ocenę, ale pani podważyła ocenę mówiąc, że nie wierzy w to co widzi (odebrała dziecku prawo do napisania dobrze sprawdzianu). Na kolejnej lekcji kazała jej pisać sprawdzian raz jeszcze (i to było zaskoczenie - niezapowiedziane)
Do tej pory dziecko miało same dobre oceny.
Nie rozumiem tego, że wynik sprawdzianu zależy od tego, kto go pisze, a tak było w ty przypadku. Nie bronię córki, nie o to chodzi. Po prostu czegoś tu nie rozumiem i pytam.
Nauczyciel prawdopodobnie nie postąpił prawidłowo wątpiąc w uczciwość dziecka (chyba że miał podstawy). Ale z drugiej strony - jeśli dziewczynka była przygotowana, to jaki problem napisać sprawdzian po raz drugi?
UsuńSzanowna anonimowa 19 marca 2014 17:07;
OdpowiedzUsuńco prawda pytanie skierowane zostało do Profesora - ja nim nie jestem, ale wierze że posiadam jeszcze resztki zdrowego rozsądku i jeśli tylko mogę staram się pomóc innym ludziom (czasem mam na to czas). Przy czym nie idzie o wyręczanie tutaj kogoś, myślę jedynie że poświęcony komuś czas wraca do nas w postaci czasu jaki nam inni poświęcają.
Ad meritum Droga Matko;
pytałem o wykształcenie, bowiem użyła Pani słowa niepedagogiczne (nie wiem czy z punktu widzenia profesjonalisty czy matki?). Pomijając wartościowanie widzi mi się nauczycielki. Co dla Pani jest ważniejsze by wychować córkę na mądrą i posiadającą wiedzę dojrzałą osobę czy może kogoś kto będzie posiadał same piątki? Myślę, że to pierwsze zatem proszę być dumną z córki, że chce się uczyć, to dobrze przy czym warto wyjaśnić jej że ważne jest to co się ma w głowie a nie na dyplomie. Po za tym jak Pani widzi zachowanie córki w obliczu napotkanej przez nią trudności? Czy nie czas (dla niej!) uświadomienia sobie obecności w życiu każdego człowieka niesprawiedliwości i nabycia mechanizmów radzenia sobie z tym fantem? Czy może to już jest ten wiek w którym należy powoli wchodzić w "odczarowaną" rzeczywistość (którą należy też "odczarowywać" swojemu dziecku)? Co Pani uczyniła w związku z zaistniałą sytuacją? Czy odpowiedź pedagoga pozwoliłaby w pewnym wymiarze psychicznym, ale chyba nie tylko na zadośćuczynienie? Czy ma Pani świadomość tego, że akty niesprawiedliwości są na porządku dziennym i każdy musi sobie z nimi lepiej lub gorzej radzić? Czy rozumie Pani, że bycie autorytetem jakim niewątpliwie jest Pedagog wymaga poświęcenia się kwestiom o randze z reguły krajowej? Czy Pani pytanie jest aby na pewno skierowane do właściwej osoby?
Moja rada (bo chyba o nią Pani prosi) - moim zdaniem (Pani zgadzać się z nim nie musi) w takich sytuacjach proszę nie uciekać od problemu, mieć odwagę kierować pytania bezpośrednio do osoby której problem dotyczy, ponadto warto rozmawiać z córką o potrzebie walki o własne poczucie wartości, bowiem zawsze mamy możliwość udowodnienia co tak naprawdę wiemy i kim jesteśmy.
Pozdrawiam ciepło - Andrzej
A ja nie widzę w tym próby rozmowy z nauczycielką. Ja od tego bym zaczęła, a nie od pytania, czy to słuszne. Widziała Pani ten sprawdzian? Dlaczego nie zapyta Pani po prostu, co wzbudziło wątpliwości nauczycielki? Musiała być jakaś motywacja takiego - sama Pani przyzna - nietypowego zachowania. Jeśli Pani chce pomóc córce, to przede wszystkim może i powinna to Pani zrobić poprzez pokazanie, jak można się w dojrzały sposób komunikować z nauczycielem (też człowiek) i wyjaśniać wątpliwości. Proszę spróbować takiej rozmowy - z pozycji asertywnej, nie agresywnej. Wierzę, że się uda! A z ocenami córka poradzi sobie, jeśli się do tej pory dobrze uczyła.
OdpowiedzUsuńA dlaczego nikt nie napisze o ty jakie wałki kręcą Doktorzy i Profesorowie ? Cała literatura kręci się wokół Patologii wśród studentów a o Profesorach brak. Tego mi bardzo brakuje wśród publikacji takich książek
OdpowiedzUsuń