26 lutego 2013
Pedagogika ogólna - kanon historii i teorii
Różne są powody pisania przez naukowców książek, ale najważniejszym i wynoszącym ponad wszystko jest ten motyw twórczości, który wynika z immanentnej potrzeby poszukiwania prawdy o interesujących nas fenomenach czy związanych z nimi problemach poznawczych. Profesor Lech Witkowski należy do wyjątkowej grupy naukowców, którym przysługuje miano autorytetu ze względu na jakość własnych dzieł i dokonań, niezależnie od ich codziennego świata życia.
Rozprawy tego typu powstają latami, wykluwając się z podejmowanych w różnym okresie wątków, które nigdy nie mogły znaleźć pełnego ukojenia dla myślicielskiej duszy, gdyż zawsze rodziły poczucie jakiegoś niedomknięcia, niedopełnienia mimo, iż ich powstawanie tworzyło nowe, być może nawet przedwczesne otwarcie dla innych badaczy tych samych problemów. Nie da się jednak własnej pasji przerzucić na innych, zachwycić ich własnymi odkryciami, gdyż ono może być autorskie, albo wtórne, skoro samo jest osadzone w kłębowisku myśli, asocjacji i twórczym procesie zmagania się twórcy z treściami dzieł minionych pokoleń. Takie książki czyta się z tym większą uwagą i uznaniem dla autora, że stanowią one swoistego rodzaju pedagogiczne credo. Witkowski już we wstępie uprzedza nas o konieczności liczenia się ze studiowaniem czterech, a nie jednej monografii problemowej.
Poza wydanym w okresie transformacji zarysem historycznym polskiej oświaty i nauk pedagogicznych oraz studium z pedagogiki ogólnej autorstwa Teresy Hejnickiej–Bezwińskiej, nie mieliśmy poważnej debaty na temat dziedzictwa PRL. To nie jest błaha sprawa, gdyż nie chodzi tu tylko o przywrócenie godności i uwolnionej od cenzury oraz uprzedzeń czy autoafirmacji czystości poznania, rzeczywiste dociekanie istoty zjawisk, które były dotychczas z różnych powodów niedostrzegane lub fałszywie opisywane i interpretowane. Pojawiła się teraz kolejna, jeszcze bardziej odważna rozprawa z dziedzictwem socjalizmu i jego pozostałością, tak w jego nieustannej a bezkrytycznej afirmacji, jak i totalnej negacji, by – jak słusznie pisze Witkowski - wiedzieć, co można jeszcze przenieść na serio w XXI wiek.
Pedagogika nigdy nie wyzwoli się z tych pęt, dopóki nie podejmie na poważnie studium z własnym dziedzictwem. A to w pełni powiodło się Lechowi Witkowskiemu. W tej rozprawie ważny jest nie tylko tekst główny, ale także kluczowe są przypisy, których rozszerzający pewne wątki charakter stanowią konieczne dopełnienie myśli. Jeśli piszę jednak o pełni nowego odczytania polskiej klasyki, to mam na uwadze kryterialne odniesienie podjętej przez autora analizy, jakim staje się kategoria dwoistości. Ona ma bowiem stanowić podstawę do zaistnienia w pedagogice przełomu paradygmatycznego, dzięki odczytywaniu działań pedagogicznych w myśli i teoriach klasyków przez pryzmat rozmaitych wersji i odcieni kategorii dwoistości.
To jest tak, jak w psychologii współczesnej Józef Kozielecki zaproponował zupełnie nową kategorię analiz, jaką jest transgresja. W tym, czego dokonuje Lech Witkowski, też mamy z nią do czynienia, chociaż nieuświadamianego sobie przez tego humanistę, a jednak stanowiącego o przekroczeniu dotychczasowych ram poznawczych idei i praktyk wychowania czy kształcenia. Sam zresztą nadaje tej perspektywie niejako przy okazji miano "asymilacji przezwyciężającej"
Zachwyt nad kategorią dwoistości i odczytywanie jej w dziełach minionych pedagogów i socjologów jest ważny nie tyle czy tylko dla współczesnej pedagogiki, ale wszystkich nauk humanistycznych i społecznych. W psychologii i pedagogice ta kategoria, choć nie tak opisywana i kategoryzowana, ma już swoje zakorzenienie od wielu lat, chociażby w analizach rozwiązywania konfliktów wychowawczych czy postrzeganiu edukacji alternatywnej. Tu jedynie zyskujemy dodatkowe wsparcie argumentacyjne, potwierdzające racje konieczności uwzględniania różnic, napięć i sprzeczności w interakcjach społecznych jako czegoś naturalnego, a nie dysfunkcjonalnego w środowisku wychowawczym.
Niezwykle cenne są dla pedagogiki, a co dla niej wydobywa L. Witkowski z dzieł Eliasa, analizy złożoności dynamiki cywilizacji, konieczność historycznego podejścia do eksplikacji nie tylko istoty i uwarunkowań procesu kształcenia czy wychowania, ale także badania wytworów ludzkiej myśli czy dwoistość kanonu norm w państwie narodowym. Autor celowo drażni nas miejscami swoją wyostrzoną krytycyzmem narracją, by z jednej strony uwolnić własną złość na to, co uchodzi za normę w środowisku polskiej pedagogiki, i na jej ułomności, po części wynikłe z zaszłości, ale po części sankcjonujące stany rzeczy, z których odwrót będzie trudny, jeśli w ogóle jest jeszcze możliwy, z drugiej zaś strony zmusić nas do wyjścia poza dostarczaną nam dotychczas wiedzę i informacje (J. Bruner).
Czyni tak (…) z poczucia spłacania długu moralnego z jednej strony, a wyrażania skruchy za nie poczuwających się do winy i narastającej wraz z lekturami ludzkiej, ale i profesjonalnej złości na środowisko. Pamięć o dokonaniach klasyków w przeszłości staje tu w konfrontacji nie tylko z jej własnym dziedzictwem kulturowym, symbolicznym, ale i personalnym oraz instytucjonalnym. Konfrontowana jest nie tylko z dziedzictwem naukowym wielkich uczonych, ale i odbiorem współczesności jako dalece odbiegającej od kulturowych kanonów minionej już epoki. Witkowski nie chce pogodzić się z – jego zdaniem - już dominującym poziomem prac i postaw pedagogów, które są poniżej poziomu myślenia niegodnego wielkiej tradycji.
Tak w tle niniejszej rozprawy, jak i explicite daje się odczytać jeszcze jeden zamiar zachęcenia czytelników do przeciwstawienia się postępującej degradacji funkcji kulturowej uniwersytetu w wyniku procesu bolońskiego, której przejawem jest drastyczne ograniczanie w procesie kształcenia miejsca dla humboldtowskiej misji i treści humanistycznych. Ostrzega nas przed zagrożeniem wykorzenienia z dziedzictwa symbolicznego jako koniecznego zasobu naszych impulsów rozwojowych, jeśli nie chcemy kontynuować ścieżki destrukcji świata kultury. Ma świadomość niesprawiedliwości losu wybitnych w dziejach pedagogiki postaci i niedoczytania ich idei, które zostały (z-)marnowane przez lata dominowania w niej narracji dogmatycznie albo patetycznie marksistowskich czy popkulturowych, powierzchownych redukcjach treści w ponowoczesnym chaosie świata humanistycznych nauk. W każdej epoce mieliśmy do czynienia z dominującym dyskursem, tylko odmienne były powody jego konstruowania i (na-)rzucania społeczeństwom do stosowania w praktyce. Fakt powszechnego obowiązku szkolnego służył każdej władzy do wprowadzania etatystycznych reform, za którymi kryła się monistyczna lub dominująca narracja i nie zmienił tego także nowy ustrój III RP.
Właśnie dlatego tak ważne jest przesłanie książki L. Witkowskiego, by zerwać wreszcie z tym, co ogranicza czy nawet niszczy wartość edukacji. Nie bez powodu jest ona napisana dla młodych adeptów nauk pedagogicznych i nauk pogranicza, dla doktorantów, którzy nie dali się jeszcze zwieść rynkowej orientacji na kulturę pozoru i oczywistości. Autor tego dzieła nie wierzy bowiem w to, by starsza czy nieco zbliżona do jego życia generacja chciała i mogła jeszcze dokonać samorozliczenia ze swoją przeszłością, z własnym w(y-)kładem do pedagogiki ogólnej.
Jego diagnoza jest trafna, kiedy pisze: Pedagogika w Polsce jest na zakręcie i grozi jej poślizg wynikający z wielu przejawów nieodpowiedzialności za własne dziedzictwo i za zbyt szybkie i powierzchowne parcie do sukcesów instytucjonalnych, bez należytej refleksyjności dotyczącej własnego osadzenia w przestrzeni, z jednej strony akademickiej humanistyki, a z drugiej strony w ogromnej skali przeobrażeń w praktyce społecznej i świadomości kulturowej, nie zawsze idących w stronę niosącą nadzieje na demokrację, obywatelskie zatroskanie i kulturowe zakorzenienie w świecie wartości, symboli, złożoności losów i paradoksalności prawd, które trzeba umieć udźwignąć aby można było się z nimi zmierzyć i móc uczestniczyć w dalszych przeobrażeniach cywilizacyjnych. Pora na ciężką pracę, intensywne myślenie i śmiałość walki o ważne sprawy.
Zbigniew Kwieciński - członek korespondent PAN pisze w swojej recenzji, że jest [...] to najważniejsza i najlepsza polska książka z pedagogiki ogólnej od czasu ukazania się ostatnich monografii późnego K. Sośnickiego ponad czterdzieści lat temu. [...] Teraz pedagogika polska otrzymuje niezwykły prezent w postaci głębokiego i szerokiego zarazem współczesnego odczytania dzieła aż siedmiu mistrzów pedagogiki polskiej, których najważniejsze prace powstały w okresie międzywojnia, a uczyniono wiele starań o to, by pozostali zapomniani i byli traktowani zdawkowo jako postacie muzealne i książki tylko archiwalne. Tymczasem wykonali oni ogromną pracę analityczną i twórczą. Autor wykazuje, że pragnęli oni, aby wymarzona i wyczekiwana polska państwowość miała najlepszą w świecie oświatę, aby wychowanie i kształcenie w Polsce miało najlepszą w świecie podbudowę naukową, studiowali dogłębnie najnowsze dzieła światowe, sięgali do najlepszych tradycji, poszukiwali twórczo istoty wychowania sprzyjającego pełni rozwoju każdej jednostki. Doprowadzili pedagogikę polską na szczyty i na próg jej własnej teoretyczności.
Autor wykonał ogromną pracę za całe pokolenia pedagogów polskich, którym słusznie wytyka, że nie chcieli się uczyć od swoich wielkich poprzedników i nie podjęli obowiązku kontynuacji ich dzieła. Trzeba było tak wybitnego umysłu, tak dojrzałego i utalentowanego filozofa, takiego giganta pracowitości, jakim jest profesor Lech Witkowski, żeby podjąć się zadania odczytania rozległego dzieła wielkich pedagogów polskich pierwszej połowy XX wieku i dokonać tego po mistrzowsku. Doskonała jest obudowa teoretyczna tej monografii (część wstępna, część I i część II). Świetne są analizy krytyczne pedagogiki „socjalistycznej”, przerywającej i przekreślającej dokonania swoich wielkich poprzedników. Wielce kształcąca jest każda cząstka książki poświęcona dziełu kolejnych mistrzów pedagogiki polskiej. Z satysfakcją i radością można powitać tę świetną książkę, Autorowi zaś pogratulować, podziękować i pozazdrościć.