10 czerwca 2012
Jak harata się w gałę z kadrą i studentami
Wczoraj w strefie kibica taka toczyła się rozmowa:
- Słyszałaś, że nasza "wsp" ma zakaz prowadzenia naboru na studia magisterskie, gdyż nie spełnia wymogów prawnych?
- Coś Ty?!! Niemożliwe? Nasza? Co Ty gadasz?
- Słyszałam, jak prorektor wychodził od kanclerza, coś mówił podnośnym głosem i aż trzasnął drzwiami od jego gabinetu? Jakby mu ktoś bramkę strzelił.
- Nie może być... a to taki spokojny człowiek. Ale, o co tu chodzi?
- Ponoć przyszło pismo z Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego, że nasza "wsp" nie spełnia minimum kadrowego! Mamy za mało zatrudnionych pracowników naukowych na pedagogice, na pierwszym etacie. Kanclerz myślał, że uda się to przemilczeć, że jak rektor wyśle wykaz kadry, to nikt tego w ministerstwie nie zauważy. A może liczono na k....... , wiesz, adwokat kanclerza wysłał jakieś odwołanie...
- To co to oznacza?
- Dla nas, nic. My jeszcze pracujemy. W końcu są jeszcze studia licencjackie. Ktoś musi być zatrudniony do ich realizacji. Sprawę ukrywa się przed kadrą i studentami, ale przecież niektórzy z zaufanych sędziego już widzieli to pismo. Takich rzeczy ukryć się nie da. Kanclerz ponoć wymyślił, że jak ministerstwo uprze się i każe nam zawiesić nabór na studia magisterskie od 1 października, to i tak to obejdzie. Zobacz, że przecież na stronie szkoły jest informacja o naborze na studia II stopnia.
- No coś Ty, to byłby przekręt.
- Eee, co tam. Teraz był przekręt i to wykryto, to wymyśli się następny. Nawet wiem, jaki? Kanclerz harata w gałę z pewnymi osobami. Postanowił prowadzić nabór, chyba, że dowie się o tym prasa i to nagłośni. Wówczas ma plan awaryjny. Zaproponuje kandydatom nieodpłatne kursy jednosemestralne, by ich przetrzymać do lutego przyszłego roku, a potem, jak już zdąży zatrudnić frajerów do pracy na pierwszym etacie, zaliczy się to kursidło jako zajęcia programowe i studenci będą już nie na pierwszym semestrze, ale drugim. Przepis mówi bowiem o tym, że kadra minimum musi być zatrudniona przed rozpoczęciem roku akademickiego.
- To teraz tak zaostrzyli rygory?
- Mamy w końcu reformę Kudryckiej. Niby miało być nam lepiej, w szkołach prywatnych, a tu klops, zdrada. Trzeba mieć jakieś minimum. Kanclerz postanowił, że skorzysta z możliwości zastąpienia jednego profesora dwoma doktorami, a jednego doktora dwoma magistrami. Będzie taniej, a poza tym, kto dzisiaj w sytuacji lawinowego niżu odejdzie z uczelni publicznej do takiej "wsp" na pierwszy etat? Musiałby być samobójcą. Przecież widać, że to się sypie. Szkoła ma długi. Każdego miesiąca przynosi ponad 30 tys. strat. To z czego ma to kanclerz utrzymać? Wiesz ile osób zalega z płatnościami? Do tego dochodzi przeinwestowanie, wydatki za kulisami stadionu...
- To gruchnie. A kanclerz sobie spokojnie harata z kadrą i studentami w gałę. Udaje, że jest wszystko w porządku. Rektora nic nie obchodzi, bo on i tak ma fuchę w innym miejscu, więc jak mu to odpadnie, to i tak da sobie radę. Teraz rozumiem, dlaczego mieliśmy zebranie, w trakcie którego kazano nam zaliczać wszystkim studentom i nie przesadzać z wymaganiami. Liczy się każdy zawodnik w grze...
- A miało być tak pięknie i bogato...
- Miało, i się zgrało. Najgorzej, jak studenci zaczną dopominać się wyjaśnień od rektora. Im się wydaje, że to on tu rządzi i o wszystkim decyduje, a tu ... spalony! Słupek!
- Komu kibicujesz?
- Uniwerkowi.
- Ale ja o drużynę pytam. Danii czy Holandii?