28 maja 2012

POL-on rejestruje i demistyfikuje akademickie nieprawidłowości

POL-on to nowa baza danych m.in. o kadrze akademickiej, jaką posługuje się Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego, a która powoli zaczyna działać. Wprawdzie nie wiadomo, czy wypełniający elektronicznie formularz akademickiej bazy danych pracownicy wyższych szkół prywatnych ujawnili prawdę. Dla pracownika nadzoru w ministerstwie widoczne jest jednak to, kto jest zatrudniony w takiej szkole jako podstawowym dla niego miejscu pracy, a kto na drugim etacie. Jest to o tyle istotne, że w Polsce wiele takich "wsp" posiada uprawnienia do kształcenia na studiach II stopnia, a więc na tzw. studiach magisterskich, gdzie musi być spełniony tzw. minimalny stan samodzielnych pracowników naukowych, a więc doktorów habilitowanych lub profesorów i pracowników pomocniczych - ze stopniem doktora nauk. Właściwie, analiza danych tego systemu wystarczy, by skierować do władz tych szkół zawiadomienie o niespełnianiu przez nie minimum kadrowego, a tym samym o obowiązku zawieszenia rekrutacji na dany kierunek studiów.

Nie ma bowiem w ponad trzystu wyższych szkołach prywatnych z zatrudnieniem nauczycieli akademickich do prowadzenia studiów I stopnia, a więc studiów licencjackich, gdyż uczelnie publiczne wykształciły dużą liczbę doktorów, a samodzielni pracownicy naukowi mogą w nich pracować na drugim etacie. Paradoksalnie, im niższy jest szczebel kształcenia wyższego, tym większa wiarygodność szkół, gdyż zatrudnienie drugoetatowych pracowników nie stanowi dla nich szczególnej bariery. Spokojni zatem mogą być kandydaci np. na pedagogikę, którzy wybiorą studia w wyższej szkole prywatnej, która kształci jedynie na poziomie studiów I stopnia-licencjackich. Największe trzęsienie czeka te "wsp", które mają uprawnienia do prowadzenia studiów magisterskich, gdyż wiele z nich nie było od lat, a niektóre nie są od niedawna w stanie spełnić minimalnych wymogów kadrowych. Część z nich przeinwestowała lub ich właściciele roztrwonili nabyty majątek, a część nadal podchodzi do tego "biznesowo" na zasadzie, jak się nie uda, to nie szkodzi. Ważne jest, by jak najdłużej korzystać z napływu środków i możliwości konsumowania ich na cele sprzeczne z funkcjami szkoły. Te jednak znane są tylko nielicznym pracownikom z kręgu właścielsko-założycielskiego.

Rektorzy tego typu nierzetelnie prowadzonych uczelni powinni o tym sami informować ministerstwo, ale wielu tak nie czyniło i nie czyni, gdyż działaliby na własną niekorzyść lub pod presją założyciela (właściciela) wyższej szkoły prywatnej, od którego zależy ich (często dodatkowy) etat, a więc i płaca. Niektórzy uważają, że trzeba korzystać z bałaganu informacyjnego, z tego, że być może w resorcie nauki i szkolnictwa wyższego nie połapią się w brakach kadrowych i będzie można naciągnąć kolejną grupę naiwnych kandydatów na studia, których zwabią informacje o rekrutacji na nowy rok akademicki 2012/2013. Oni przecież nie mają dostępu do żadnych baz danych ministerstwa. Skąd mogą wiedzieć, że taka "wsp", która nawet dość dobrze prezentuje się w internecie, w rzeczywistości jest "firmą" upadłościową, tylko skrywającą swój nędzny stan posiadania. Markowania uczą się w ramach studiów podyplomowych, a i władze pokazują, jak można odwracać uwagę społeczeństwa od istotnych braków, niespełnionych obietnic czy patologii we własnej strukturze.

Kandydaci na studia nie wiedzą, że do rektora takiej uczelni wpłynęło powiadomienie o braku w składzie tzw. kadry minimum czy o tym, że został jej właścicielowi wymówiony najem lokalu. W nowym roku akademickim nie spotkają w tej szkole - uwidocznionych na stronie internetowej – nauczycieli: profesorów czy doktorów, ani też nie będą mieć zajęć w budynku, który jeszcze teraz stanowi siedzibę szkoły. Niektórzy założyciele tych szkół zmienili swój status założycielski, by uciec od materialnej odpowiedzialności z tytułu bankructwa, niewypłacalności lub częściowego zajęcia ich majątku przez komornika czy wierzycieli. Piękne hasła zdobią ich oferty przyjęć na studia, które albo się nie rozpoczną, albo jeśli już, to na pewno nie w tym miejscu i nie z tymi "akademickimi wabikami".


Jak ktoś bardzo chce, to może przejrzeć opublikowane rankingi wyższych szkół w Polsce, aby przekonać się, że nie znajduje się w nich większość wyższych szkół prywatnych, gdyż ich założyciele unikają ujawnienia danych, w wyniku których szkoła wylądowałaby na dalekiej pozycji. Te zaś, które w poprzednich latach występowały na listach rankingowych, w tym roku zanotowały radykalny spadek, chociaż i tak są wysoko, skoro 2/3 takich "wsp" w ogóle nie zostało zgłoszonych do "rankingu". Jak pisze Rafał Pisera z tygodnika "WPROST" - "Podobnie jak w ubiegłym roku część uczelni nie zdecydowała się wziąć udziału w rankingu. Dla jednych wypełnienie kwestionariusza stanowiło zbyt duży wysiłek organizacyjny, inne uznały, że zastosowane przez nas kryteria nie pozwolą im w pełni zaprezentować swojego potencjału, jeszcze inne, że po prostu zajmą zbyt niską pozycję w zestawieniu". (Dwa światy nauki, WPROST, Nr 20,2012, s. 83)

Czekamy zatem, aż Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego zacznie publikować informacje o tym, które wyższe szkoły prywatne nie spełniają na danym kierunku studiów minimalnych wymogów formalnych, żeby kandydaci wiedzieli, gdzie stracą zainwestowane w swoje marzenia o dyplomie (wykształceniu) pieniądze. Teraz niech poświęcą się rozmowom z już lub jeszcze studiującymi na danym kierunku studiów czy analizie rankingów, by zobaczyć, jak w ciągu jednego roku akademickiego wiele ubiegłorocznych, wysoko lokujących się "wsp" spadło w rankingu, potwierdzając tendencję, którą trudno im będzie odwrócić oraz niech zobaczą, kto na tej liście jest nieobecny.

Kandydaci na studia powinni zatem w pierwszej kolejności wybierać studia w uczelniach publicznych i akademickich wyższych szkołach niepublicznych (z uprawnieniami do nadawania stopni naukowych) lub w niepublicznych wyższych szkołach zawodowych, które prowadzą studia licencjackie, o ile mają informację zwrotną od już studiujących, czy, jak i przez kogo prowadzone są w nich zajęcia. Tegoroczny ranking "Wprost" wykazał, że na pierwszym miejscu wśród uczelni pedagogicznych jest podobnie jak w ubiegłym roku - Uniwersytet Pedagogiczny im. Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie, zaś na drugie awansowała z szóstego miejsca Akademia Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie (opisywałem Jubileusz tej Uczelni). W następnej kolejności są: Akademia im. Jana Długosza w Częstochowie, Dolnośląska Szkoła Wyższa we Wrocławiu, Akademia Pomorska w Słupsku i Wyższa Szkoła Filozoficzno-Pedagogiczna “Ignatianum” w Krakowie. Pedagogika jako kierunek studiów jest także w innych akademiach publicznych i uniwersytetach, które dysponują nie tylko odpowiednią kadrą naukową, ale i godnymi warunkami do kształcenia studentów.


Jak widzimy, zmierza ku końcowi okres ochronny dla oszustów, wyłudzaczy, manipulatorów z tych "wsp", które wprowadzały i/lub wprowadzają w błąd co do realizowanych przez siebie założonych funkcji tak władze właściwego resortu, Polską Komisję Akredytacyjna, jak i przede wszystkim swoich klientów, czyli płacących za własne studia studentów. Ministerstwo już weryfikuje zawiadomienia tzw. "wsp" i stwierdza braki czy nieprawidłowości, zwracając dokument jednostce do poprawy drogą elektroniczną. Mamy nadzieję, że wyegzekwuje także zmiany kadrowe lub wyeliminuje z rynku nierzetelne placówki.