W dniu, w którym dowiedzieliśmy się o śmierci polskiej Noblistki - poetki Wisławy Szymborskiej, otrzymałem z Krakowa informację o wyniku plebiscytu Oficyny Wydawniczej "Impuls" na najlepszą książkę pedagogiczną minionego roku. Tytuł ten uzyskała rozprawa Lecha Witkowskiego pt. "Historie autorytetu wobec kultury i edukacji", której obecność w pedagogice zasygnalizowałem już wcześniej w swoim blogu.
Paradoksalnie, odchodzi z naszego świata autorytet polskiej literatury, poetka, której wiersze znane są na wszystkich kontynentach, a na scenie wydawniczej eksponowana jest przez czytelników rozprawa poruszająca m.in. problem miejsca i roli autorytetów w dziejach kultury i edukacji.
Gratuluję Zwycięzcy tegorocznej edycji plebiscytu Oficyny Wydawniczej "Impuls" na Najlepszą Książkę z Pedagogiki 2011. To ciekawy pomysł na to, by w tej właśnie formie "testować" podziw i uznanie czytelników dla wybranych przez nich dzieł. Jak pisze wydawca: "Wszystkim głosującym serdecznie dziękujemy. Frekwencja bardzo dopisała, co jest wyrazem Waszego żywego zainteresowania oraz wspaniałych publikacji i Autorów, z którymi mamy zaszczyt wydawać najlepsze książki z pedagogiki! Pierwsze miejsce i zwycięzcą tego plebiscytu zostaje profesor Lech Witkowski i jego książka "Historie autorytetu wobec kultury i edukacji". Gratulujemy!"
Ogromnie cieszę się, że prof. Lech Witkowski jest tutaj podwójnym zwycięzcą, gdyż trzecią lokatę zajęła jego rozprawa z pedagogiki krytycznej, jaką wydał wspólnie z amerykańskim pedagogiem - Henry Giroux'em. Wygrała ten plebiscyt publikacja, która przez lata będzie inspirować kolejnych badaczy do namysłu i - mam także cichą nadzieję - zwiększenia troski o autorytety. Te bowiem są wśród nas, ale być może ich z różnych powodów nie chcemy dostrzegać i szanować. A może one same dają też ku temu powody, schodząc z pola zmagań z popkulturą, proceduralną demokracją, zachłannością rynku, drapieżnością postaw czy czyimiś kompleksami itp.? Może, jak geniusze, z nieznanych nam powodów nie są łatwymi partnerami do współtworzenia czegoś nowego? Różne sa typy geniuszy. Jak pisze Dean K. Simonton, możemy spotkać się z geniuszem zła, geniuszem z przypadku, geniuszem niedostrzeżonym, geniuszem na opak, geniuszem na niby czy geniuszem komputerowym. To ci, których twory są oryginalne, niepowtarzalne i nie są imitacją.
Właściwa recepcja tej rozprawy dopiero nastąpi, bo wymaga ona poważnego studiowania, nabrania dystansu i zadumania. Ma też w sobie nadmiar bolesnej krytyki otaczającej nas rzeczywistości, przenikających do akademickiego życia procesów i wydarzeń, których sami jesteśmy współsprawcami. Zarazem pozwala dostrzec słabości czy niemoc tych, którzy o miejsce dla autorytetu bezkrytycznie upominają się wprost lub niejako przy okazji. Tu musi jednak chodzić o coś więcej, o - jak pisał Bogdan Suchodolski - tworzenie imperium humanum, którego nie da się współtworzyć przez praktyki wykluczania czy samowykluczania się humanistów z koniecznych przemian w instytucjonalnej i publicznej przestrzeni ich akademickiego bytowania.
Warto upominać się o to, by nie nadużywano autorytetów do spraw niegodnych, choć być może - wykorzystującym ich nieświadomość - im samym także do czegoś wygodnych, jeśli miałoby to służyć wartościom czy interesom niszczącym owe autorytety. Zmarła poetka pisała o tym z wielkim poczuciem humoru:
Rzekł lew do lwic: "Stop, drogi panie,
wstrzymajcie swoje polowanie.
Dziś mamy wtorek, a we wtorki
nigdy nie zjadam profesorki.
To przysmak na niedzielne danie".
(W. Szymborska, Rymowanki dla dużych dzieci, Kraków: Wydawnictwo a5 2003, s.15; D. K. Simonton, Geniusz, Warszawa: Wydawnictwo APS 2010)