25 stycznia 2012
Z akademickich limeryków
Pewien założyciel niepublicznej szkoły
Tak źle nią zarządzał, aż pozostał goły
Chciał się tak szybko wzbogacić,
że rychło nie miał czym płacić.
Pewnie były z nim same matoły...
-----------------
Raz paniusia na drugim etacie
Zakochała się w nie swoim tacie.
Udawała, że nie jest mężatką.
Oponentów niszczyła dość gładko.
Nie żałujcie, że jej nie poznacie.
-----
Raz pewna pedagog ze sfery oświatowej
W pracy miała porażki, więc szukała nowej.
Dostała ją w wyższej szkole
gdzie popełniając babole
Wkrótce stała się wrogiem księgowej.
-------
Rzekł raz prorektor do swego studenta
Po co pan wciąż w tej szkole się pęta?
Ja sam wpadam tylko na chwile
żeby czas sobie spędzić mile
A tu kanclerz jest znowu nadęta.
------
W pewnej szkole powstała platforma
learningowa, lecz tylko pro forma.
Oszukano jednak studentów
korzystając z banalnych wykrętów,
że wszystkiemu jest winna reforma.
------
Chyża doktor z wątpliwą przeszłością
Miała w szkole zarządzać jakością
Wymyślała więc procedury
Wystawiając za to faktury
Płacę za nic brała z radością.
--------
Jeden doktor habilitowany
doktorantkę przytulił do rany
Zdradził żonę dla panny
Co nie chciała wyjść z wanny
Choć nie został na grzechu złapany.
-----
Starsza pani profesor z Nieszawy
Zatrudniła się w szkole dla sprawy
Niby słaba i chora
Wykurzyła kwestora,
teraz nie ma kto zrobić jej kawy.
----
Czyż nie zabrania tego polska Konstytucja,
żeby awansowi pomogła prostytucja?
Młodej doktor doradziła wróżka
by poszła z recenzentem do łóżka.
Pech. Wykończyła go jej ewolucja.
----
Szkoła wyższa, co jest niepubliczna
może w nazwie być pedagogiczna,
lub kupiecka, handlowa
albo i wyznaniowa,
lecz od tego nie będzie mistyczna.
----
Po co spełniać mam normy
pyta rektor bez formy,
którą stracił, dla kasy
bo na forsę był łasy
teraz musi żyć pełen pokory...