31 stycznia 2011

Efekty kształcenia pedagogów


Nowelizacja ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym wprowadza ramy kwalifikacji dla szkolnictwa wyższego jako podstawowe narzędzie organizacji procesu kształcenia. Wiąże się to z:

• rezygnacją z obecnych zasad standaryzowania kierunków studiów na rzecz standaryzowania efektów kształcenia w zakresie wiedzy, umiejętności i kompetencji personalnych i społecznych w poszczególnych obszarach;

• rezygnacją z centralnej (ustalanej rozporządzeniem Ministra) listy nazw kierunków studiów oraz odpowiadających im standardów kształcenia oraz umożliwienie uczelniom autonomicznego opracowywania programów studiów w ramach obszarów kształcenia, w zgodzie z określonymi dla nich standardami

• Efekty kształcenia określone na poziomie centralnym są podstawą do opracowania przez uczelnię (wydział lub inną jednostkę prowadzącą studia) oczekiwanych efektów kształcenia związanych z konkretnym programem studiów prowadzonym przez tę uczelnię/wydział

W wyniku tych zmian jednostki autonomiczne uczelni będą mogły swobodnie kształtować nazwę i treść programów studiów (choć budując je na bazie efektów kształcenia oraz z zachowaniem wymagań Krajowych Ram Kwalifikacyjnych i obszarów kształcenia), zaś jednostki uczelni o ograniczonej autonomii będą: (1) musiały ubiegać się o zezwolenie, gdy zechcą stworzyć kierunek całkowicie odmienny od obecnego, (2) będą mogły zaadaptować jeden z zaakceptowanych przez MNISzW wzorcowych opisów kierunku studiów. Obydwu rodzajom jednostek będą potrzebne i użyteczne takie wzorcowe (przykładowe) opisy studiów: dla inspiracji dla tworzenia i odniesienia własnych propozycji, bądź dla bezpośredniego wdrożenia.

Trwają prace nad szczegółowymi opisami efektów kształcenia dla poszczególnych dyscyplin i odpowiadających im kierunków studiów. Pedagogika znajdzie się w naukach humanistycznych. Dla każdego kierunku studiów powołano koordynatorów, odpowiedzialnych za przygotowanie opisu efektów kształcenia, które mają być wyrażone zestawem pożądanych umiejętności, wiedzy oraz kompetencji personalnych i społecznych. Dla pedagogiki na koordynatorów powołano dr hab. Mirosławę Nowak-Dziemianowicz, prof. DSW oraz dr hab. Beatę Przyborowską, prof. UMK. Ten Etap prac, zgodnie z kalendarzem Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego ma trwać do początków marca.

Ważne jest teraz to, by prowadzący studia na kierunku pedagogika włączyli się ze swoimi uwagami i propozycjami w opracowanie owych efektów dla naszego kierunku studiów. W dniu 24 lutego br. o godz. 11:00 na Wydziale Nauk Pedagogicznych UMK w Toruniu (ul. Fredry 6/8) odbędzie się spotkanie dla osób zaangażowanych w to zadanie. Nasi Koordynatorzy przedstawią i przedyskutują na tym spotkaniu propozycje zapisu studiów I-szego, II i III stopnia na kierunku pedagogika, według wymagań Krajowych Ram Kwalifikacji. Uzgodnione propozycje zostaną skierowane na początku marca do MNiSzW. Proszą zatem, by wszyscy zainteresowani tą reformą potraktowali powyższy kalendarz prac jako niezmiernie ważny oraz pilny. Zgłoszenia osób odpowiedzialnych na Wydziałach za prace nad KRK należy kierować do Pani dr hab. Beaty Przyborowskiej, prof. UMK do 20 lutego 2011 r.
(e-mail: bprzybor@ped.uni.torun.pl ; tel. 0 695 328 400)

27 stycznia 2011

Czyje są nasze sześciolatki?


Wraca do debaty publicznej spór o sześciolatków. To oczywiste. Wkrótce rodzice tych pociech będą musieli podjąć decyzję, czy posłać od września dziecko do szkoły czy jeszcze pozostawić je w przedszkolu. Takiego chaosu, jak w tej sprawie, oświata dawno już nie miała. Pierwszy wiązał się z tworzeniem gimnazjów, a ostatni dotyczył wprowadzania nowej matury, ale wówczas eksperymentowi poddawana była młodzież, dojrzalsza, bardziej odporna psychicznie na nowe sytuacje, które ważyły o jej dalszym życiu.

Wystarczy przeczytać najnowszy raport z badań zespołu prof. Marii Dudzikowej z UAM w Poznaniu, by przekonać się, jakie są tego skutki, co stało się z kapitałem społecznym młodych ludzi, którzy musieli przerwać edukację w macierzystej szkole podstawowej i trafili do nowego typu placówki, jaką było gimnazjum. (Doświadczenia szkolne pierwszego rocznika reformy edukacji. Studium teoretyczno-empiryczne, tom 1, red. Maria Dudzikowa i Renata Wawrzyniak-Beszterda, Kraków: Oficyna Wydawnicza „Impuls” 2010). Zapewne za kilka lat pojawią się wyniki badań dotyczące skutków włączania sześciolatków do szkół podstawowych tyle tylko, że te muszą ponosić istoty młodsze, mnie odporne na zmiany i konieczność funkcjonowania w innej rzeczywistości instytucjonalnej.

Kogo to obchodzi? Tylko rodziców, ale i ci zaskakiwani są presją, jaką władze resortu edukacji wywierają na nich, wykorzystując w tym celu różne środki. Oglądający seriale telewizyjne nie wiedzą, że MEN zapłaciło miliony złotych za to, by w fabule i treści niektórych odcinków pojawiły się stosowne zachęty. To ciekawe, że MEN nie sięga po ekspertyzy naukowe – psychologów, socjologów, pedagogów, tylko korzysta z środków propagandy medialnej. Czy rzeczywiście Rada Edukacji Narodowej jest przekonana do tego, czy władza działa w zmowie z tymi resortami, których eksperci twierdzą, że trzeba mieć jak najwcześniej na rynku pracy młodych Polaków, bo inaczej nie będzie komu zarobić na ich emerytury? Rada w tej sprawie nigdy nie zabrała głosu. Może po to ją powołano?

W okresie poprzedzającym reformę m.in. w sprawie 6 - latków każdy rodzic, który uważał, że jego dziecko jest w tym wieku na tyle dojrzałe we wszystkich sferach swojego rozwoju (nie tylko tej poznawczej, ale także emocjonalnej, społecznej, wolicjonalnej), że mogłoby uczęszczać do szkoły, mógł bez żadnego problemu uzyskać stosowne poparcie. Tak więc tu nie chodzi o to, że wszystkie polskie sześciolatki są dojrzałe do szkoły, tylko nadopiekuńczy rodzice robią wszystko, by przedłużyć swoim maluszkom szczęśliwe dzieciństwo, toteż trzeba ich zmusić administracyjnie do oddania ich pod opiekę szkoły. Tu nie chodzi też o interes nauczycieli wychowania przedszkolnego, którzy przez lata przygotowywali się do pracy z dziećmi w tym wieku, by kompetentnie przygotować je do dojrzałości szkolnej. To RYNEK dyktuje warunki. Kiedy więc czytam wypowiedzi prasowe psychologów, którzy z taką pewnością siebie mówią: „Rodzice nie muszą bać się tłoku w szkole. Dziecko gotowe do pójścia do szkoły w tłumie innych sobie poradzi”, to wymaga to uważnego czytania. Zastrzegają się bowiem wyraźnie, że dziecko musi być gotowe do pójścia do szkoły. Czyżby ta gotowość miała nagle wzrosnąć w wyniku decyzji administracyjnej władz MEN? A może pod wpływem rozmów popularnych aktorów w serialu filmowym?

Przerzucanie odpowiedzialności na nauczycieli czy na dyrektorów szkół, że jedni i drudzy nie są do tak "znakomitej" zmiany oświatowej przygotowani, jest bzdurą. Nauczyciel poradzi sobie z każdym problemem dydaktycznym i wychowawczym na tym etapie kształcenia. Może uczyć w klasach łączonych i jednorodnych wiekowo. To nie jest żadnym problemem. A jeśli dla kogoś jest, to niech szuka pracy w piekarni albo jako statysta w serialach filmowych. Problem tkwi w naturze dziecka i jego wczesnej socjalizacji. Chcemy eksperymentować na dzieciach, z ich dojrzałością szkolną? To czyje są nasze dzieci?