Kiedy czytam w codziennej prasie, ale i w bazie „Nauka Polska” informację, że profesor, doktor habilitowany czy doktor nauk medycznych wykłada w szkole wyższej (najczęściej niepublicznej) pedagogikę a nawet przypisuje sobie fakt bycia pedagogiem, to zastanawiam się, dlaczego nikt tego nie weryfikuje pod kątem zgodności z obowiązującym w tym kraju prawem? To, że nie ma już w tym środowisku przyzwoitości, to się już przyzwyczailiśmy i coraz mniej osób to dziwi. To, że władze uczelni przydzielają komuś bez kwalifikacji (bez kierunkowego wykształcenia, a w tym przypadku to nawet bez tożsamej dziedziny nauk) zajęcia z pedagogiki, już mnie nie dziwi, bo przecież – jak w powyższym przypadku – obie profesje mają ze sobą coś wspólnego. Na wychowaniu, podobnie jak na leczeniu zna się każdy. Proponuję zatem, by na wykładowców pedagogiki zatrudniać inżynierów budownictwa, metalurgii, mechatroników, genetyków, zoologów i weterynarzy, a także szereg innych osób, które nigdy nie uzyskały kwalifikacji w zakresie nauk humanistycznych w dyscyplinie pedagogika. Jeśli mikrobiolog czy weterynarz mogą wpisywać w swoim naukowym cv, że są pedagogami (co w tym ostatnim przypadku wydaje się uzasadnione, bowiem piszą książki o tym, jak wychować psa czy kota), to proszę o zaliczenie mnie do minimum kadrowego na wydziale lekarskim dowolnej akademii medycznej czy uniwersytetu medycznego jako specjalisty w zakresie pediatrii. W końcu napisałem książkę: "Pedagogika dziecka. Studium pajdocentryzmu", a więc zapewne tak samo, jak pediatra znam się na dzieciach.
pedagogika zdrowia - lekarz
OdpowiedzUsuńMoże po to właśnie tworzone są tak przeróżne specjalizacje (?) w pedagogice
pedagogika socjologii - socjolog
psychopedagogika - psycholog
pedagogika tańca - tancerz itd
Na prawdę dziwnie wygląda profesor nauk medycznych specjalizujący się w mikrobiologii ( potwierdzenie jego zainteresowań można znaleźć w bazie nauka Polska to w bazie Nauka Polska, a świadczą o tym tytuły prac których był promotorem, tytuły prac habilitacyjnych które recenzował), a który w chyba tylko w międzyczasie wykłada na wydziale pedagogiki, z pewnością pedagogikę zdrowia, ale dlaczego nie posiada w tej dziedzinie publikacji, prac badawczych?
Szanowny Panie Profesorze!
OdpowiedzUsuńZachęcam Pana Profesora i inne osoby do zapoznania się z:
1. wątkiem dyskusyjnym:
http://www.goldenline.pl/forum/1948694/doktorant-w-masle
(trzeba być zalogowanym, by to przeczytać).
2. Wypowiedzi na blogu:
http://michaloleszczyk.blogspot.com/2010/09/doktorant-w-masle.html
Sądze, że poruszone tam zagadnienia zostaną uznane za istotnie związane z tym wpisem.
Z poważaniem,
Przeczytałam wypowiedzi na blogu.
OdpowiedzUsuńPolecam z kolei biografię generał brygady, profesora pedagogiki Elżbiety Zawackiej.
Ona "zdobywała" swój doktorat 20 lat.
Tekst pierwszego doktoratu zniszczony został w czasie aresztowania przez SB. Po wyjściu z więzienia wróciła do pracy naukowej, aby po 20 latach ! uzyskać doktorat. Chyba jednak stypendium doktorskiego nie podbierała.
Panie Profesorze czy istnieją w Polsce przepisy, które regulują opisywane zjawisko? Odnoszę swoje pytanie do innego przykładu: dr fizyki wykładający technologię informacyjną. Jak przeciwdziałać takim procederom?
OdpowiedzUsuńCałkiem niedawno w znanej w świecie i cenionej również w Polsce London School of Economics inzynierię finansową wykładał fizyk z wykształcenia w stopniu MSc(magistra), tyle że z wieloletnim bagażem doświadczeń praktycznych z tą inzynierią w wielkiej firmie. To tylko Polska jest takim zaściankiem, w którym liczą się jedynie papierki!!!W cywilizowanym świecie liczą się przede wszystkim udowodnione praktycznie kompetencje.Droga ich osiągnięcia nie ma znaczenia!!!
OdpowiedzUsuńCiekawe, jaką wiedzą i jakim doświadczeniem legitymuje się dr nauk medycznych w zakresie pedagogiki? Wiedzę ma medyczną, a pedagogikę osobistą? To może by tak zamieniać się rolami?
OdpowiedzUsuńAkurat takie oderwane od obecnej polskiej rzeczywistości oświatowej koszałki opałki, jakie opowiadają na zajęciach tzw. naukowcy od pedagogiki to w końcu każdy może opowiadać, więc i dr nauk medycznych, szczególnie psychiatra.Skądinąd w naszym pięknym kraju psychiatra jest ministrem obrony, to dlaczego nie mógłby paru godzin zajęć o dowolnej nazwie studentom wypełnić, szczególnie jak jest po doktoracie i znakomicie podnosi wskaźnik "udoktorzenia" kadry;-)
OdpowiedzUsuńJasne. Absolwenci po takich wykłądach będą Koszałkami Opałkami, czyli ich umiejętności i wiedza będą do kosz i na opał. A doktor będzie się przy tym grzał.
OdpowiedzUsuń>Absolwenci po takich wykłądach będą Koszałkami Opałkami, czyli ich umiejętności i wiedza będą do kosz i na opał.<
OdpowiedzUsuńPrzecież i tak w Wyższych Szkołach Gotowania na Gazie chodzi o kasę dla uczelni i wykładowów oraz papier z napisem dyplom. Sekretarkom do parzenia kawy, pracownikom Mac Donalda czy Biedronki i tak żadna wiedza pedagogiczna do niczego nie będzie potrzebna. A jak kto pójdzie do szkoły, to i tak tam uczeń(obiekt pedagogiki!) jest najmniej ważny bo królują król papier i królowa procedura;-)
Z tego coo czytam, to AHE zalega z płatnościami dla swoich wykładowców, wielu odeszło. Inne łódzkie i nie tylko łódzkie uczelnie "wyższego pedagogicznego gotowania" nacinają naiwnych studentów na dyplom pedagoga za kasę, która im się zwróci wstydem i będą go głęboko chować w szafie. Anonimowy ma rację, że w prywatnych szkółkach żadnej wiedzy nie zodbędą, gdyż studiujący są już półanalfabetami, nie potrafią nawet czytać ze zrozumieniem.
OdpowiedzUsuńKasia C.