W dniu 5 maja 2010 r. złożyłem rezygnację z funkcji rektora Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Łodzi, dziękując moim Współpracownikom za dotychczasowe współdziałanie w roli, którą przyszło mi pełnić, nie na moje przecież życzenie, przez ponad 5 lat. Jestem w pełni zadowolony z tego, co dotychczas zrealizowałem wraz z wszystkimi tymi osobami, które rzeczywiście były tej uczelni oddane, tak z pracownikami naukowymi, studentami, jak i z kadrą administracyjną włącznie. Z małej, mającej niespełna stu studentów wyższej szkoły zawodowej przekształciliśmy się w tak krótkim czasie w dynamicznie rozwijającą się uczelnię, która na dwóch kierunkach studiów kształci ponad 1,5 tys. studentów. Nas to cieszyło, choć u innych wywoływało zazdrość, a nawet i wściekłość. Najlepszymi wskaźnikami mojego wkładu w rozwój WSP są m.in.:
- uzyskane przez WSP uprawnienia do kształcenia na kierunku „pedagogika specjalna” na studiach I stopnia oraz na kierunku „pedagogika” na studiach II stopnia.
- uzyskana pozytywna akredytacja na studiach I stopnia dla kierunków „pedagogika” i „pedagogika specjalna”,
- uzyskane uprawnienia do uruchomienia nowego kierunku studiów na kierunku „socjologia”,
- corocznie przyjmowane jednogłośnie przez Senat WSP moje sprawozdania z działalności dydaktycznej, organizacyjnej i naukowo-badawczej WSP za kolejne lata: 2004/2005, 2005/2006, 2006/2007, 2007/2008 i 2008/2009.
Znane są publicznie realia powyższych procesów, które z satysfakcją współkreowałem przez kilka ostatnich lat. Wdzięczny więc jestem tym wszystkim, którzy we mnie pokładali nadzieje, gdyż ich nie zawiodłem. Miałem wiele dowodów na to, że współpracując ze mną mogli doświadczyć czegoś nowego, innego i tworzyć dobra wspólne w środowisku akademickim oraz korzystne także dla ich osobistego czy zawodowego rozwoju. Wielokrotnie i wspólnie docieraliśmy do granic możliwości przy wielekroć niesprzyjających okolicznościach, ale zawsze najważniejszy był w tym człowiek i osiągany przez nas efekt końcowych zmagań. Tak więc okres pełnienia funkcji rektora zaliczam do wartościowych, a pozwalających na zdobycie nowych doświadczeń w zakresie zarządzania uczelnią (tak w sensie pozytywnym, jak i negatywnym). I za to wszystkim dziękuję. A że pracujemy dla studentów i ze studentami, to i ich zaangażowanie w tę społeczność odegrało tu istotną rolę.
Mój program akademickiego rozwoju tej uczelni był od samego początku jawny, klarowny i upubliczniony, a co najważniejsze każdego roku poddawany był ocenie tak przez właściwe władze, jak i przez opinię publiczną, czyli szeroko rozumiane środowisko (tak lokalne, krajowe, jak i międzynarodowe). Każdy mógł na bieżąco śledzić zachodzące zmiany, a część osób i moich współpracowników idealnie i aktywnie się w nie wpisywała, dostrzegając szansę na udział w czymś wyjątkowym.
Na własną pozycję naukową pracuje się przez długie lata, toteż nie zamierzam jej stracić dla realizacji celów, które są sprzeczne z uznawanymi przeze mnie wartościami. Nie jestem własnością ani szkoły, ani innych ludzi, toteż nie pozwalałem na podporządkowywanie moich zadań i zakresu mojej odpowiedzialności akademickiej procesom i osobom, które swoją arogancją i ignorancją chciały zawłaszczać obszary niezgodne z ich sferą odpowiedzialności i kompetencji.
Są takie pytania, na które nie ma ani łatwych, ani jednoznacznych odpowiedzi, gdyż wynikają one ze splotu zbyt wielu kumulujących się w naszym życiu zdarzeń i doświadczeń. Nie do mnie je należy kierować. Niech każdy sam szuka na nie odpowiedzi - w sobie.