Trzeba było czekać w Łodzi przeszło dwa lata, by nastąpiła oczekiwana zmiana w polityce naboru do szkół ponadgimnazjalnych. Do ub. roku było tak, że władze Wydziału Edukacji Urzędu Miasta Łodzi określały minimalne progi punktowe na poziomie 70 punktów (na 200 możliwych) dla absolwentów gimnazjów, którzy ubiegali się o przyjęcie do liceów i techników.
Śp. pamięci dyrektor Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych w Łodzi Jan Stupak walczył z administracyjnym ogranicznikiem, apelując do organu prowadzącego o prawo do przyjmowania do liceum kandydatów z mniejszą liczbą punktów. Uważał, że nie wolno stosować administracyjnych ograniczeń dla młodzieży, której wynik egzaminu gimnazjalnego, oceny na świadectwie i brak szczególnych osiągnięć w toku edukacji pozbawiają ją szansy ubiegania się o miejsce w upragnionej szkole. Różne są bowiem czynniki warunkujące ten stan rzeczy, które nie tkwią przecież tylko po stronie uczniów. Skoro zatem tyle mówi się o wyrównywaniu szans edukacyjnych młodzieży, o jej prawie do uczenia się i suwerennym wyborze szkoły, to trzeba im wyjść naprzeciw, znaleźć rozwiązania, które będą miały charakter inkluzyjny, a nie ją wykluczający czy marginalizujący.
Była kurator oświaty Wiesława Zewald (jako odpowiedzialna obecnie m.in. za oświatę wiceprezydent miasta Łodzi) zapowiedziała zmianę stanowiska w sprawie kryteriów rekrutacyjnych do szkół ponadgimnazjalnych. Jak stwierdziła: nie powinno się z góry ustalać limitu punktów na poziomie władz samorządowych, gdyż to rady pedagogiczne powinny podejmować w tej sprawie suwerenne decyzje.
Gdyby żył dyr. Jan Stupak, to miałby w zarządzaniu procesem rekrutacyjnym o jeden stres mniej, natomiast mógłby podjąć działania na rzecz wsparcia części młodzieży w jej dalszej karierze edukacyjnej. Jest to rzadki sposób myślenia o roli szkoły jako instytucji czy środowisku społecznym, którego funkcją założoną jest przede wszystkim wspomaganie innych w ich rozwoju, a nie spychanie ich na margines, zachęcanie do ucieczki od odpowiedzialności za własną edukację czy poszukiwanie sposobów ominięcia progów w sposób nie licujący z dobrymi obyczajami i/lub nawet prawem.
Większość dyrektorów szkół ponadgimnazjalnych jest przeciwna zniesieniu progów punktowych. Zawsze lepiej jest mieć nadzieję, że uda się dobrać sobie do kształcenia tych najlepszych (punktacyjnie) absolwentów gimnazjów, niż męczyć się z mniej umotywowanymi czy mniej uzdolnionymi do dalszego kształcenia. W tej grupie wiekowej jest z każdym rokiem mniej kandydatów do edukacji ponadgimnazjalnej na skutek niżu demograficznego. Trzeba będzie zatem albo te progi obniżyć, albo przekształcać licea lub technika w zasadnicze szkoły zawodowe. Uczniowie i ich problemy edukacyjne oraz egzystencjalne są tu mniej ważne.
(Źródło: Maciej Kałach, Słabi uczniowie nie będą skazani na zawodówkę, "Polska. Dziennik Łódzki" z dnia 2010-02-25 s. 4)