17 stycznia 2010

Etyczne aspekty władzy


Wygodnie jest nie dostrzegać zagrożeń, jakie pojawiają się w związku z nadużywaniem władzy przez jednych w stosunku do drugich. Czas na kontakt z nieobecnymi staje się więc chwilą kontaktu z ludzkimi sumieniami, także z własnym. Jak dalece zdradziliśmy swoich bliskich, zaprzepaściliśmy szanse na realizację marzeń w pogoni za czymś, co zagłuszyło głos dajmoniona. Warto dostrzec tych, którzy bezwstydnie wyzyskując ludzi, wtłaczają w umysły swoich podwładnych sumę swoich roszczeń, pozornie czynionych dla ich dobra.

Sumienie może także stać się alibi dla naszego własnego uporu i niepoprawności, kiedy krnąbrną niezdolność do samopoprawy usprawiedliwia się wiernością wewnętrznemu głosowi. Sumienie staje się wtedy zasadą traktowanego absolutnie subiektywnego uporu, podobnie jak w innym wypadku staje się zasadą ubezwłasnowolnienia Ja przez Kogoś, przez Każdego, albo przez obce Ja. Jeśli rezygnujemy z władzy w relacjach z władzą, to nie tylko je unicestwiamy, ale czynimy to zarazem warunkiem wstępnym poddania się władzy autorytarnej, apodyktycznej i panowania przez nią nad ludźmi jako przedmiotami, środkami do realizowania jej celów.

Władza nie musi kierować się sumieniem, jeśli kierunek jej działań wyznaczają interesy i redukowanie współpracowników do narzędzi jej skutecznego sprawowania. Tam, gdzie w danej społeczności lub instytucji władzę sprawuje ludzkie sumienie, a nie dyktatura dyrektora czy lidera pozbawionego sumienia, istnieją bariery dla usiłującej nadużywać swojej władzy osoby i dla ludzkiej samowoli. W każdym z nas istnieje pewne sacrum, które musi pozostać nietykalne dla innych i którym, dzięki jego suwerenności, nie mogą dysponować ani obcy, ani swoi. Władza przejawia wielkość wtedy, kiedy – zdaniem Josepha Ratzingera - z władzy rezygnuje. I osiąga wielkość tam, gdzie poddaje się ocenie sumienia.

(cyt. za: Kard. Joseph Ratzinger, Sumienie w dziejach w: http://serwisy.gazeta.pl/swiat/1,34181,2670706.html)