Badanie środowiska nauczycielskiego ma swoje dobre strony, gdyż docieramy dzięki nim do jakiejś cząstki sądów opisowych i wartościujących o tym stanie społeczno-zawodowym. Można się zżymać na uzyskaną jakość obrazu wspomnianej grupy, ale nie ulega wątpliwości, że daje on uczonym oraz decydentom oświatowym pewne podstawy do rozumienia zajmowanych przez nauczycieli postaw wobec szkolnej rzeczywistości w każdym z jej wymiarów: makro - a więc w skali kraju, województwa, miasta czy gminy, mezo - a więc w skali określonego typu instytucji (przedszkolu, szkole, placówce opiekuńczo-wychowawczej itp.) oraz mikro – czyli w społecznych i profesjonalnych relacjach międzyludzkich.
W pedeutologii i socjologii edukacji ukazało się w ostatnich latach szereg bardzo ważnych książek, których autorzy odsłaniają swój sposób postrzegania nauczycieli. Uzyskane dzięki zastosowanym narzędziom pomiaru wyniki mogą być podstawą do analiz tej jakże ważnej profesji. Do najnowszych rozpraw z tej dziedziny należą niewątpliwe studia badawcze ks. dra hab. Jana Zowczaka. Swoimi badaniami i opublikowanymi przez siebie raportami autor ten towarzyszy zachodzącym w kraju przemianom oświatowym, systemowym, włączając się zarazem w dyskurs publiczny na temat tego, w jakiej mierze każda z ekip rządzących w resorcie edukacji będzie musiała zmierzyć się z inhibitorami zmian edukacyjnych, wśród których są także nauczyciele! Nie da się bowiem doskonalić procesu kształcenia i wychowania w polskich szkołach, ani też wdrażać kolejnych reform strukturalnych czy programowo-metodycznych, jeśli ich realizatorami mają być nauczyciele, którzy – jak się okazuje - w świetle „twardych danych empirycznych”:
- zaledwie w 44% są w tym zawodzie z zamiłowania,
- w 19,3% znaleźli się w tym zawodzie z przypadku,
- określając swój stosunek do wiary w 48,9% identyfikują się jako osoby wierzące i regularnie praktykujące, ale zarazem większość spośród wszystkich należących do związków zawodowych należy do lewicowego Związku Nauczycielstwa Polskiego (33,3%),
- nie są zainteresowani włączaniem rodziców w jakość procesów wychowawczych i kształcących w szkole, oponując przeciwko ich partycypowaniu w obsadzie nauczycieli, ocenie ich pracy, stosowanych przez nich metodach wychowawczych, wyboru przedmiotów nauczania i programów oraz przekazywaniu wartości moralnych,
- preferują życie w pokoju (45,3%), godność osoby ludzkiej (18,5%), a tylko 8,6% wolność, co potwierdza tezę czeskiego profesora pedagogiki Jana Průchy, że do tego zawodu idą osoby o słabym charakterze, posłuszne, mało krytyczne i zakompleksione,
- powinni realizować zadania wspomagające wyrównywania szans edukacyjnych dzieci, ale takie wartości podstawowe jak zabezpieczenie społeczne, równość społeczna i solidarność ludzi uzyskały u nich - w przeprowadzonych badaniach - najmniej wyborów, bo w kolejności: 0,9%, 1,8% i 1,2%.
- w 31,5% opowiadają się za takimi elementami etyki zawodowej, jak: konsekwencja w stosowaniu ustalonych kryteriów wymagań, obiektywizm (w 31,2%), okazywanie uczniom szacunku bez względu na okoliczności (w 44,1%),
- nie widzą powodu do dezaprobaty tak negatywnych zachowań nauczycieli wobec uczniów(8-12% wskazań) , jak: stosowanie wobec nich wyzwisk, drwienie z nich, ośmieszanie ich, stosowanie wobec nich kar cielesnych (tu najwyższy wskaźnik dotyczy nauczycieli o poziomie średnio religijnym – 15,4%), szantażu czy wywieraniu presji psychicznej,
- w 41,5% przyznają, że nauczyciel stawiający rząd ocen niedostatecznych w dzienniku lekcyjnym przy nazwiskach większości uczniów niewiele wymaga od siebie, a zbyt dużo od uczniów, zaś ok. 10% spośród nich jest podatnych na manipulację w wystawianiu uczniom nieadekwatnych do ich rzeczywistych kompetencji ocen,
- w 53,6% uważają, że obecne szkolnictwo funkcjonuje gorzej niż przed wprowadzeniem reformy, a przy tym nie dostrzegają w tym swojego udziału,
- w 88% obciążają winą za kryzys w wychowaniu rodzinę, a w 23,9% - szkołę, zaś w 16,8% nauczycieli, co także potwierdza opisywany przed laty przez J. Kozieleckiego w stosunku do tego stanu zawodowego syndrom N-1, czyli wszyscy są winni, tylko nie ja,
- w 59,7% mają satysfakcję z wykonywanej pracy,
- w 58,3% interpretują powody negatywnej identyfikacji z zawodem przede wszystkim niskimi zarobkami,
- w 31,8% przyznają się do sporadycznego spóźniania się na lekcje,
- w 40,4% są nadmiernie wrażliwi na krytykę, a w 23,7% są bezkrytyczni wobec niedomogów własnej pracy.
Tak bolesną, a przecież dobrze zdiagnozowaną i uzasadnioną naukowo ocenę stanu polskiego nauczycielstwa warto skonfrontować z własną wiedzą czy badaniami na ten temat. Zachęcam do dyskusji. Czy rzeczywiście tacy jesteśmy?