19 grudnia 2009

Gospodarka kapitałem ludzkim

Tak dużo pisze się o różnych rodzajach kapitału, że przypomniała mi się znakomita analiza gospodarki organizacyjnej działaczy w organizacjach czy strukturach instytucji wszelkiego rodzaju jakiej dokonał przed wielu laty Mirosław Karwat. W każdej instytucji - albo na jej czele, albo wśród wszystkich jej członków - można spotkać osobę o wysokiej aktywności, taką hiperaktywną, którą ów autor nazywa „działaczem” (kimś, kto działa).

W utartym obiegowym myśleniu nazywa się działaczem każdego, kto działa albo jeszcze lepiej – każdego, kto zajmuje jakieś stanowisko. Każdy więc, kto jest czynny – widoczny i głośny (dobrze słyszalny) – uważany jest za działacza. Stan taki uprzywilejowuje oczywiście tych, którzy sami są źródłem światła i dźwięku: nadając sobie własnym staraniem blask i rozgłos uzyskują szybciej szanse nobilitacji niż osobnicy zdani na spostrzegawczość otoczenia. (…) ktoś jest działaczem, gdy chce swoją aktywnością przyczynić się do zaspokojenia potrzeb społecznych, gdy myśli o innych i nie poprzestaje na myśleniu, lecz zaczyna czynnie i konsekwentnie im służyć, pomagać. Działaczem jest ktoś taki, kto jest czynny w służbie społecznej nie sporadycznie, przy okazji, od święta, ale nieprzerwanie, co świadczy o tym, że powodowany jest potrzebą działania, wewnętrznym nakazem, imperatywem działania. (Kołowrót działacza, Warszawa 1983, s.10-11)

M. Karwat wyróżnia kilka typów działaczy, wśród których znalazła się bardzo ciekawa kategoria – działacza cytryny. Nazwa ta nie pochodzi od jednego z mechanizmów obronnych, jakie człowiek wykorzystuje w sytuacjach dla niego niekorzystnych (mechanizm słodkich cytryn), ale od sposobu wykorzystywania w instytucji owego działacza. Chodzi tu rzecz jasna o instytucję traktującą działacza lub działaczy jak bogactwo społeczne, wspólne dobro, którym można gospodarować z myślą o swoich, a nie jego/ich potrzebach i możliwościach. Obowiązuje tu bowiem w relacjach z działaczem przekonanie:

"Jeśli coś jest wspólne, to jest i moje, i twoje, ale bardziej moje niż twoje".

Jedną z zasad sprawowania władzy wobec takiego działacza jest takie jego zagospodarowywanie, jak gdyby miało go nie zabraknąć. Jak pisze M. Karwat – dwie są tego konsekwencje:

Primo: żąda się od wszystkich działaczy wszystkiego naraz, co w praktyce znaczy, że albo niczego konkretnie się nie żąda, albo też żąda niemożliwości.

Secundo: nie zostawia się nic i nikogo na później.

W gospodarce organizacyjnej panuje tendencja, aby użyć i zużyć działacza jednorazowo. (…) Działacza zagospodarowanego organizacyjnie czeka los cytryny: po wyciśnięciu ostatnich soków wyrzuca się go. Działacz dojrzały to działacz wysłużony w okresie po wyciśnięciu, a przed wyrzuceniem. Przeważnie jest mocno skwaszony
.(s. 34-35)


Wszystkim zatem działaczom, funkcjonariuszom z okazji zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia życzę, by zadbali o swoją reprodukcję (odnowę sił), a ich wyciskaczom –
a … happy New Year!