Kiedy
pojawiła się nazwa ogłoszonej przez MEN reformy polskiej edukacji "Reforma26.
Kompas Jutra" w wydaniu IBE-PIB a adresowana do młodego pokolenia,
przypomniało mi się harcerskie doświadczenie z zawodów na orientację. Każdego
roku brałem w nich udział i cieszę się, że nadal są one organizowane nie tylko
w ZHP, ZHR, ale także przez inne organizacje czy instytucje, bowiem znakomicie
łączą one wiedzę z orientacji w terenie z posługiwaniem się mapą
terenową.
Faktem
jest, że wszystkie pokolenia korzystają z globalnego systemu nawigacji GPS (ang.
Global Positioning System) w przemieszczaniu się w wybranym przez siebie
terenie, a nawet korzysta się z niego w światowej grze terenowej, której sam
jestem uczestnikiem i współkreatorem jednego z jej elementów
(Geocaching.com).
Jednak
bieg, zawody czy impreza na orientację są znakomitą formą analogowej aktywności
ruchowej w terenie, krajoznawczej i poznawczej, w której mogą
uczestniczyć dzieci, młodzież czy osoby dorosłe. Nie mają tu znaczenia
identyfikacje stowarzyszeniowe, wiek życia, płeć itp., gdyż każdy może wybrać
ich organizację w najbliższym środowisku zamieszkania a odpowiadającą własnym
warunkom.
W
harcerstwie wprowadził mnie do tej aktywności hm Jerzy Miecznikowski w Ośrodku
Harcerskim "Szarych Szeregów" Hufca ZHP Łódź-Bałuty. Zadanie
indywidualne (bywało też zespołowe) polegało na przebyciu w jak najkrótszym
czasie wyznaczonej przez organizatora trasie w terenie leśnym (łącznie od ok. 3
do 12 km w zależności od wieku uczestników i rodzaju terenu), w którym zostały
utworzone punkty kontrolne. Należało do nich dotrzeć na podstawie zaznaczonych
na mapie punktów kontrolnych i uzyskać potwierdzenie tego faktu w karcie
startowej.
Każda
osoba startowała w odstępie czasowym kilku minut dysponując bardzo
szczegółową mapą topograficzną (skala 1: 15 000 lub 1: 10 000) i
busolą. W moim szczepie dysponowaliśmy specjalnym mapnikiem, w którym
umieszczało się mapę i kartę startową. Przezroczysta osłona mapy pozwalała na
wyznaczanie azymutu (kąt między północną częścią południka a kierunkiem
marszu/biegu), by możliwe było odnalezienie każdego punktu i dotarcie do
mety.
Startując
trzeba było najpierw 'zorientować" mapę i ustalić azymut do pierwszego
punktu kontrolnego. Dopiero na tej podstawie można było iść/biec (w zależności
od rodzaju zajęć) w poszukiwaniu zaznaczonego na mapie punktu. Ten zaś
był w terenie oznakowany odpowiednim symbolem tak, by można było uzyskać od
instruktora potwierdzenie znalezienia danego punktu.
Harcerskie
zawody na orientację były organizowane w dni wolne od szkoły, najczęściej w
jakąś niedzielę, w ciągu dnia. Na obozach organizowaliśmy takie zawody w lesie,
także nocą, co było zdecydowanie trudniejszym zadaniem do wykonania, gdyż poza
wiedzą i umiejętnościami trzeba było jeszcze opanować lęk. W tym przypadku
zadanie wykonywały dwu-osobowe patrole. Na punktach kontrolnych czekał
instruktor z latarką, którą uruchamiał dopiero, kiedy zbliżył się do niego
harcerski patrol.
Nie
jest przypadkiem wywołanie tego wspomnienia. Jutro postaram się odpowiedzieć na
pytanie: Czy "Reforma26. Kompas Jutra" stanowi rodzaj zawodów na
dezorientację opinii publicznej?








