pedagog
OSOBISTY BLOG poświęcony głównie PEDAGOGICE jako nauce i praktyce społecznej
20 listopada 2025
Sprostowanie
19 listopada 2025
Pamięć o trudnych dekadach wydawania czasopisma naukowego
Osiem dekad „Przeglądu Historyczno-Oświatowego” otwierała analiza redaktora naczelnego prof. UJK Witolda Chmielewskiego, by zachować pamięć o trudnych czasach i aktualnych problemach wydawniczych jednego z najstarszych periodyków naukowej pedagogiki. Było to możliwe dzięki jubileuszowej konferencji z okazji 120-lecia Związku Nauczycielstwa Polskiego.
Redaktor naczelny periodyku przypomniał historię, która brzmi jak gotowy scenariusz filmu: pełna determinacji, cenzury, znikających dokumentów i ludzi, którzy na przekór polityce wierzyli, że prawdę o polskiej oświacie można i trzeba ocalić. Pierwszym redaktorem Przeglądu był prof. Jan Hulewicz.
Pismo powstało w 1946 roku z inicjatywy Czesława Wycecha, człowieka, który nie zgodził się na wymazywanie wojennego dorobku tajnego nauczania. Gdy stalinowska władza próbowała przejąć kontrolę nad historią polskiej szkoły, Wycech i współpracujący z nim badacze stworzyli czasopismo, które miało dawać świadectwo prawdzie.
Pierwszy numer ukazał się w 1947 roku i już wtedy
był symbolem oporu: zawierał bowiem dokumenty, instrukcje i świadectwa tajnej oświaty w okresie niemieckiej okupacji,
które komunistyczne władze próbowały zepchnąć w niepamięć.
Potem
przyszły ciemniejsze lata. Cenzura wykreślała biogramy, ingerowała w teksty,
a nawet fizycznie niszczyła artykuły, tnąc je na tzw. „złote paski”, by
nikt nie mógł ich odtworzyć. Jedenaście lat ciszy – od końca lat czterdziestych
do 1959 roku – to czas, kiedy „Przegląd” istniał tylko w pamięci osób, które go
współtworzyły.
Powrócił po śmierci Stalina, najpierw pod redakcją Ryszarda Wroczyńskiego, potem kolejnych
naukowców, którzy przez dekady tworzyli miejsce dialogu między badaczami
historii oświaty. Publikowano numery tematyczne, konkursy, szkice o „szkołach
jubilatkach”, materiały o Katyniu, o nauczycielach represjonowanych w ZSRR, o
polskiej edukacji na emigracji. Z czasem „Przegląd” stał się jednym z
najważniejszych czasopism poświęconych dziejom wychowania.
Dziś, po 80 latach, naukowy periodyk rozwija się w międzynarodowym składzie redakcji, jest
indeksowany, ma przyznane przez MNiSW punkty i wciąż wierny jest swojej misji, ocalać ślady pedagogicznej pracy, która kształtowała i dalej rzutuje na polską szkołę i procesy kształcenia także w innych krajach.
Na zakończenie referatu redaktor naczelny mówił przede wszystkim o
wdzięczności: wobec autorów, recenzentów, członków redakcji i czytelników. Dzieje tego czasopisma są bowiem historią wspólnoty ludzi, którzy wierzą, że bez
pamięci o przeszłości nie da się sensownie myśleć o edukacji przyszłości. O tej mówili inni uczestnicy debaty, toteż przywołam w następnym wpisie jeszcze jedno z ciekawych wystąpień doktorantek z Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach.
W siedzibie ZNP można zobaczyć wystawę dotyczącą starszego periodyku nauk o wychowaniu - "Ruchu Pedagogicznego" i jego redaktorów naczelnych. Studenci pedagogiki, nauczyciele mogą - dzięki interesująco opracowanym panelom biograficznym - zapoznać się z twórczością wybitnych polskich uczonych.
(źródło PrtScr - W. Chmielewski, 80 lat „Przeglądu Historyczno-Oświatowego”; foto - BŚ, esej we współpracy z ChatGPT 5).
18 listopada 2025
[Przy-/wy-] BYŁY
Redakcja
„Przeglądu Historyczno-Oświatowego” przy współpracy Katedry Historii Edukacji i
Pedagogiki Porównawczej Uniwersytetu Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie,
chcąc uczcić 120. rocznicę powstania Związku Nauczycielstwa Polskiego oraz 80.
rocznicę ukazania się „Przeglądu Historyczno-Oświatowego”, zorganizowała
Konferencję Naukową pt. Nauczycielski ruch związkowy i jego wkład w
kształtowanie się nowoczesnej edukacji.
Celem
konferencji stało się szerokie spojrzenie na rozwój ruchu związkowego
nauczycieli, w tym refleksja nad jego dziejami i dorobkiem. Dyskusja była
prowadzona wokół następujących zagadnień:
1.
Organizacja i rozwój ruchu nauczycielskiego oraz towarzystw pedagogicznych w
XIX- XXI wieku.
2.
Czasopisma pedagogiczne i nauczycielskie jako forum wymiany teorii i
doświadczeń.
3.
Wybitni przedstawiciele ruchu nauczycielskiego, oświatowego i
czasopiśmiennictwa pedagogicznego.
4.
Kształcenie i doskonalenie zawodowe nauczycieli jako nieodłączna funkcja
działalności ruchu nauczycielskiego.
5. Współczesne kierunki rozwoju myśli i praktyki pedagogicznej.
6. Przyszłość
edukacji – oczekiwania – perspektywy – wyzwania.
Była
okazja do spotkania znakomitych historyków oświaty i wychowania, z którymi
podzieliłem się zmartwieniem, że zanika w pedagogice akademickiej
zainteresowanie młodych generacji badaniami w tej dyscyplinie nauk
pedagogicznych. Rzadko podejmowane są problemy stricte historyczne, bo rzetelne
opanowanie metodologii badań wymaga więcej czasu niż trwające cztery lata
studia w szkole doktorskiej.
Program
nie zawierał wystąpień zaproszonych polityczek, ale skoro przybyły, to z
elegancją gospodarza obrad - prezes ZNP Sławomir Broniarz udzielił głosu
przybyłym wiceministerkom - Katarzynie Lubnauer i Karolina Zioło-Pużuk.
Doprawdy, szkoda było cennego czasu na ich wypowiedzi, bo były krótkie,
banalne, w stylu zamierzamy, podejmujemy starania, będziemy.... . Od
dziesięcioleci nic nie zmienia się w kulturze politycznej resortowych
urzędników.
Przyjeżdżają
służbowymi autami, "zaszczycają swoją fizyczną i statusową
obecnością", ale w istocie nie mają nic do powiedzenia. Nie są niczym zainteresowani poza fotkami do mediów społecznościowych i adnotacji na portalu służbowym. Wówczas mogą odnotować w swoim kalendarzu "udział" w ogólnopolskiej
konferencji, a być może nawet wmówią swoim przełożonym, jak ważna była ich
obecność w tym wydarzeniu. Taki mamy klimat...
Nie ma co. Nauczyciele i naukowcy powinni odnotować w swojej pamięci, kto rzekomo reprezentował ich problemy, a raczej pozorował zainteresowanie nimi. Takiej karykatury polityki nie ma w cywilizowanych i rozwiniętych gospodarczo krajach, a ponoć ubiegamy się jako państwo o przynależność do forum G-21.
17 listopada 2025
Mapa dezortientacji w polityce edukacyjnej państwa
„Reforma26.
Kompas jutra” jest w dużej mierze reformą programową i dydaktyczną,
nie ustrojową. Tym samym niewiele się zmieni, gdyż reprodukowany jest model
pozorowanych przez władze partii reform, które nie będą zrealizowane, gdyż zawsze będą trzy strony opozycji skupiającej część: nauczycieli, rodziców i związkowców.
Polska oświata jest w ślepej ulicy, bez wyjścia, toteż tym bardziej nie pomoże
jej propaganda zapowiadanego sukcesu w wydaniu rzecznika prasowego
rządu.
Spójrzmy
zatem na kolejne zawody na (dez-)orientację w polityce oświatowej koalicyjnego rządu
w sposób względnie zdystansowany, nienaukowy, tak, jak powstały założenia tej
deformy edukacji szkolnej. Zapytałem ChataGPT o to, jak postrzega projektowane
zmiany w konfrontacji z mapą drogową opracowaną na fali kontestacji
polityki władz resortu edukacji w latach 2015-2023 przez ruch społeczny
"SOS dla Edukacji".
Dziś
wynik tego porównania jest następujący:
Mapa
drogowa opracowana przez ruch SOS dla Edukacji (2023)
wskazywała pięć głównych kierunków reform, których realizacja miała być testem
dobrej woli nowego rządu po wyborach 2023 r.:
1. powołanie
Komisji Edukacji Narodowej – niezależnej instytucji
koordynującej strategię, prawo i ewaluację (z 1000-dniowym mandatem - Dlaczego tak krótkim?);
2. realną
decentralizację systemu – wzmocnienie roli samorządów i
autonomii szkół;
3. reformę
finansowania i pragmatyki zawodowej nauczycieli (stabilne
subwencje, nowy system awansu, podwyżki i redukcję biurokracji);
4. nową
podstawę programową i system egzaminów – kompetencyjną, z
odejściem od testocentryzmu;
5. „szkołę
demokracji” – większy udział uczniów i rodziców
w zarządzaniu szkołą oraz standard ochrony praw uczniowskich.
Porównanie
z polityką MEN 2024–2025 pokazuje wyraźną lukę między diagnozą społeczną a
praktyką resortową:
- KEN nie
została powołana – resort ograniczył się do reaktywacji historycznego
patronatu Komisji Edukacji Narodowej jako symbolu, bez realnego organu
planowania strategicznego.
- Decentralizacja –
zapowiadana korekta relacji z kuratoriami nie nastąpiła; model nadzoru
pozostał scentralizowany, a projekty ustaw (MEN, wiosna 2025) wzmacniały
raczej kompetencje kuratoriów w imię „koordynacji jakości”.
- Finansowanie i pragmatyka –
mimo waloryzacji płac w 2024 r., system subwencji i awansu nie został
zreformowany. Zabrakło obiecanego „standardu pracy nauczyciela” i
powiązania pensum z realnym czasem pracy.
- Podstawa programowa i egzaminy –
rozpoczęto jedynie „przegląd treści”, bez systemowego przejścia na
nauczanie kompetencyjne. Nie wdrożono modelu ewaluacji wewnętrznej
proponowanego przez SOS.
- Prawa uczniowskie i partycypacja –
utrzymano dotychczasowe ramy prawne; nie powstał rejestr statutów ani
obowiązkowa edukacja obywatelska w proponowanym przez SOS kształcie.
W dyskursie
publicznym 2024–2025 dominował motyw „ratowania kadr i podstawowych
funkcji szkoły” – rząd skupiał się na płacach, które nadal są na żenująco
niskim poziomie, na rekrutacji nauczycieli (raczej emerytowanych, a więc
nieinnowacyjnych) i cyfryzacji (dla nielicznych), marginalizując postulaty
ustrojowe. Środowiska obywatelskie (SOS, ZNP, samorządy) zarzucały MEN
„pozorowanie dialogu”, odkładanie trudnych decyzji i brak strategii do 2040
roku, które zawiera mapa SOS.
Podsumowując AI stwierdza: mapa
drogowa proponowała wizję długofalowej przebudowy systemu opartej na zaufaniu,
współdecydowaniu i stabilnych oraz godnych profesjonalizmu zasadach
finansowych; polityka MEN 2024–2025 pozostała reaktywna, scentralizowana i
kadencyjna. W dyskursie reformy przeważył język „gaszenia pożarów”, nie
republikańskiego planowania – co środowiska pozarządowe określają dziś mianem >>dryfu po 100 dniach<<”
Przypominam zatem opinię śp. prof. Zbigniewa Kwiecińskiego na temat patologicznej w Polsce polityki oświatowej (Dylematy. Inicjatywy. Przebudzenia, Wrocław: WN DSW, s. 14):
Przy
takiej patologicznej „ścieżce” rozwoju scentralizowanego systemu oświatowego
nauczyciele i szkoła stają się - czy tego chcą, czy nie; czy są tego świadomi,
czy nie - narzędziami podporządkowania jednostki państwu i kształtowaniu
posłusznych członków wielkich organizacji politycznych i produkcyjnych. Rodzi
się tu konflikt pomiędzy prawem każdej osoby maksymalnego rozwoju i
ukształtowania swoistej dla niej struktury osobowości, tożsamego JA,
pozwalających rozpoznawać tę osobę, jako swoistą, niepowtarzalną i wartościową
niezależnie od zmian w czasie i przestrzeni społecznej.
16 listopada 2025
Nazwa reformy szkolnej26 a wspomnienie harcerskich zawodów na orientację
Kiedy
pojawiła się nazwa ogłoszonej przez MEN reformy polskiej edukacji "Reforma26.
Kompas Jutra" w wydaniu IBE-PIB a adresowana do młodego pokolenia,
przypomniało mi się harcerskie doświadczenie z zawodów na orientację. Każdego
roku brałem w nich udział i cieszę się, że nadal są one organizowane nie tylko
w ZHP, ZHR, ale także przez inne organizacje czy instytucje, bowiem znakomicie
łączą one wiedzę z orientacji w terenie z posługiwaniem się mapą
terenową.
Faktem
jest, że wszystkie pokolenia korzystają z globalnego systemu nawigacji GPS (ang.
Global Positioning System) w przemieszczaniu się w wybranym przez siebie
terenie, a nawet korzysta się z niego w światowej grze terenowej, której sam
jestem uczestnikiem i współkreatorem jednego z jej elementów
(Geocaching.com).
Jednak
bieg, zawody czy impreza na orientację są znakomitą formą analogowej aktywności
ruchowej w terenie, krajoznawczej i poznawczej, w której mogą
uczestniczyć dzieci, młodzież czy osoby dorosłe. Nie mają tu znaczenia
identyfikacje stowarzyszeniowe, wiek życia, płeć itp., gdyż każdy może wybrać
ich organizację w najbliższym środowisku zamieszkania a odpowiadającą własnym
warunkom.
W
harcerstwie wprowadził mnie do tej aktywności hm Jerzy Miecznikowski w Ośrodku
Harcerskim "Szarych Szeregów" Hufca ZHP Łódź-Bałuty. Zadanie
indywidualne (bywało też zespołowe) polegało na przebyciu w jak najkrótszym
czasie wyznaczonej przez organizatora trasie w terenie leśnym (łącznie od ok. 3
do 12 km w zależności od wieku uczestników i rodzaju terenu), w którym zostały
utworzone punkty kontrolne. Należało do nich dotrzeć na podstawie zaznaczonych
na mapie punktów kontrolnych i uzyskać potwierdzenie tego faktu w karcie
startowej.
Każda
osoba startowała w odstępie czasowym kilku minut dysponując bardzo
szczegółową mapą topograficzną (skala 1: 15 000 lub 1: 10 000) i
busolą. W moim szczepie dysponowaliśmy specjalnym mapnikiem, w którym
umieszczało się mapę i kartę startową. Przezroczysta osłona mapy pozwalała na
wyznaczanie azymutu (kąt między północną częścią południka a kierunkiem
marszu/biegu), by możliwe było odnalezienie każdego punktu i dotarcie do
mety.
Startując
trzeba było najpierw 'zorientować" mapę i ustalić azymut do pierwszego
punktu kontrolnego. Dopiero na tej podstawie można było iść/biec (w zależności
od rodzaju zajęć) w poszukiwaniu zaznaczonego na mapie punktu. Ten zaś
był w terenie oznakowany odpowiednim symbolem tak, by można było uzyskać od
instruktora potwierdzenie znalezienia danego punktu.
Harcerskie
zawody na orientację były organizowane w dni wolne od szkoły, najczęściej w
jakąś niedzielę, w ciągu dnia. Na obozach organizowaliśmy takie zawody w lesie,
także nocą, co było zdecydowanie trudniejszym zadaniem do wykonania, gdyż poza
wiedzą i umiejętnościami trzeba było jeszcze opanować lęk. W tym przypadku
zadanie wykonywały dwu-osobowe patrole. Na punktach kontrolnych czekał
instruktor z latarką, którą uruchamiał dopiero, kiedy zbliżył się do niego
harcerski patrol.
Nie
jest przypadkiem wywołanie tego wspomnienia. Jutro postaram się odpowiedzieć na
pytanie: Czy "Reforma26. Kompas Jutra" stanowi rodzaj zawodów na
dezorientację opinii publicznej?





