09 grudnia 2025

Neofeudalizm akademicki

 


Podejmuję dziś trudny temat, ale czynię to w ramach walki z propagowanym przez kolejne ekipy rządzące mitem o znakomitej kondycji polskiej nauki (naukowców).  Informuję zatem, że minimalne wynagrodzenia od 1.01.2024 :

  • profesor (z tytułem): 9370 zł brutto
  • profesor uczelni (bez tytułu): 7777,10 zł brutto
  • adiunkt: 6840,10 zł brutto
  • asystent / wykładowca: 4685 zł brutto

To są stawki podstawowe, obowiązkowe minimum prawne, przy pełnym etacie, bez dodatków, bez stażowego, bez nadgodzin, bez grantów, bez dodatków funkcyjnych, czyli są to realne dane porównawcze, bo obowiązkowe i minimalne.

W przeliczeniu na netto:

  • profesor: ok. 6 400 zł
  • profesor uczelni: ok. 5 300 zł
  • adiunkt: ok. 4 700 zł
  • asystent: ok. 3 250 zł

Bez owijania w bawełnę – odpowiada to poziomowi płac klasy niższej niż „średnia wyższa klasa zawodowa”. W dodatku mówimy o osobach ze stopniem naukowym doktora (4-5 lat pracy naukowej), habilitacją (kolejne 8–12 lat), dorobkiem międzynarodowym itp. W każdym kraju OECD profesor zarabia więcej niż nauczyciel, w Polsce różnica jest śladowa lub… żadna, co już samo w sobie jest patologią systemową.

Pierwsza płaca absolwentów niektórych kierunków studiów wynosi więcej niż pensja profesora. Niektórzy po to idą do Sejmu, podejmują się ról w rządzie, u Prezydenta, w spółkach Skarbu Państwa, w samorządach, bo praca naukowo-badawcza i dydaktyczna jest "nieopłacalna". Całe szczęście, że jest jeszcze odsetek tych, którzy traktują naukę jako wartość autoteliczną i mają środki do życia. Jednak do szkoły doktorskiej nie trafiają najwybitniejsi, najzdolniejsi, bo nie chcą rezygnować z jakości własnego życia. Chyba, że ma ich kto utrzymać, finansować ich pasję badawczą.

Tak niskie płace generują brutalną logikę konkurowania o granty jako warunek przetrwania, ponieważ wynagrodzenia zasadnicze są niskie, uczelnie nie mają pieniędzy na dodatki, podwyżki systemowe są minimalne. Granty zatem stają się jedynym sposobem realnego zwiększenia dochodu i prowadzenia badań. W efekcie granty w Polsce stały się substytutem polityki płacowej i substytutem finansowania podstawowego. Co to powoduje?

Nie ulega wątpliwości, że mamy systemowo generowany wyścig szczurów, a nie innowację, uzależnienie karier od decyzji recenzentów, uzależnienie młodych od wąskich komisji eksperckich, wykluczenie dyscyplin bez grantów, wykluczenie osób spoza centrów akademickich, dezintegrację zespołów, neofeudalizm akademicki, apatię strategiczną uczelni. To jest system ery survivalu, a nie system rozwoju.

Kluczową cechą tej patologii jest wielokrotne zwracanie przeze mnie uwagi na brak merytorycznej ścieżki odwoławczej w NCN. Ustawodawca „władzy” zapewnił niemożność odwołań merytorycznych od recenzji, toteż mamy od lat patologię polskiego systemu grantowego, a omawiany przeze mnie wcześniej raport UAM ją całkowicie przemilcza.

Dlaczego brak odwołań merytorycznych jest destrukcyjny? To oczywiste, bo recenzje mogą być nierzetelne, konkurenci recenzują konkurentów (konflikt interesów), recenzent jest praktycznie bezkarny, nie ma jawności recenzji, nie ma arbitrażu merytorycznego, nie ma komisji odwoławczych z ekspertami zewnętrznymi, nie ma standardów oceny, nie ma ochrony przed układami dyscyplinarnymi, nie ma nadzoru nad recenzentami (NCN zakłada, że sami się „kontrolują”), uczciwy badacz nie ma żadnego oręża w obronie naukowych racji.

Tego typu rozwiązanie przekształciło NCN w arbitralne centra rozdziału zasobów, poza kontrolą merytoryczną, bez jakiejkolwiek odpowiedzialności recenzentów. W efekcie granty mogą trafiać nie tylko do najlepszych, lecz także do najlepiej umocowanych, a to jest NAPRAWDĘ wstydliwy temat, którego rządowy raport nawet nie dotknął. Dlaczego raport UAM milczy o najbardziej fundamentalnych patologiach?

Oczywiste, bo powstał na zlecenie ministra nauki i szkolnictwa wyższego, więc musiał być politycznie bezpieczny. Autorzy odsłonili patologii NCN (instytucji stworzonej i chronionej przez elity akademickie a powiązane z partią polityczną), nie może kwestionować legislacji (zakazu odwołań), nie może mówić o klientelizmie, nie może wskazać odpowiedzialnych, musi używać języka „dyskursu”, „logiki”, „momentu historycznego”, zamiast języka polityki. W tym sensie ów raport jest krytyką bez krytyki, diagnozą bez wskazania sprawców, dobrą literaturą filozoficzno-naukoznawczą, ale unikającą sprawstwa polityków. Tam, gdzie powinien mówić o realnej patologii, mówi o „trajektoriach dyskursu doskonałości”.  

Niskie pensje profesorów i adiunktów nie są skutkiem ubocznym, ale warunkiem utrzymania systemu grantowego jako głównego narzędzia selekcji i kontroli. Brak odwołań merytorycznych nie jest błędem legislacyjnym, ale niepodważalnym sposobem podtrzymania klientelizmu i nieprzejrzystości. Patologie NCN (a bywało, że i w NCBiR) są centralnym mechanizmem reprodukcji biedy i hierarchii. Tym samym utrwala się za pieniądze resortu nauki dyskurs, a nie demaskuje systemu.


(foto: BŚ) 

08 grudnia 2025

Wyjątkowe dzieło o genezie i ewolucji polskiej koncepcji pedagogiki religii


 

Dzisiejszy wpis prowadzi ku dziełu wyjątkowemu, nie tylko ze względu na swój imponujący format, lecz przede wszystkim przez symboliczną wagę, jaką niesie. Mowa o Księdze Pamiątkowej. Wokół życia i dzieła Księdza Cypriana Rogowskiego. Biografia z pedagogiką religii w tle (1979–2025), tomie dedykowanym księdzu profesorowi Cyprianowi Rogowskiemu z okazji jego 70. rocznicy urodzin oraz 45-lecia pracy naukowej, prowadzonej z równą intensywnością w Polsce, jak i poza jej granicami. Już sama objętość woluminu jest niemym świadectwem rozległości jego aktywności: akademickiej, duszpasterskiej i dydaktycznej aktywności, która ukształtowała kilka pokoleń pedagogów religii i teologów praktycznych.

Tom otwierają listy gratulacyjne w trzech językach - polskim, niemieckim i angielskim,  a to wielojęzyczne spektrum dobrze oddaje międzynarodowy charakter pracy jubilata. Obok nich znajdziemy obszerne analizy dorobku naukowego, recenzje z postępowań awansowych oraz refleksje nad dziełami, które ks. prof. Rogowski wprowadził do polskiej debaty naukowej. Wszystko to tworzy obraz uczonego, którego działalność przekracza ramy katechetyki i wyraźnie sytuuje się w europejskim nurcie pedagogiki religii — dyscypliny, która w Polsce przez lata pozostawała w cieniu i której status nie jest tożsamy z teologiczną katechetyką. O ile ta ostatnia pozostaje domeną instytucjonalnego nauczania Kościoła, o tyle pedagogika religii, jak słusznie podkreślają Redaktorzy, należy do sfery pedagogiki jako nauki humanistycznej, dyscypliny pluralistycznej, otwartej, dialogowej, zakorzenionej w kulturze.

Nieprzypadkowo więc redakcję tomu powierzono wybitnym humanistom: ks. prof. Januszowi Mariańskiemu, prof. Egonowi Spieglowi, prof. Anette M. Stross oraz prof. Andrei Lehner-Hartmann - uczonym, których dorobek stanowi o randze badań nad religią i jej edukacyjnymi kontekstami w obszarze niemieckojęzycznym. To właśnie w tym kręgu intelektualnym ks. prof. Rogowski zdobywał swoje doktoraty i habilitację, dzięki czemu jego myśl wpisuje się w szeroki europejski horyzont pedagogiki religii, hermeneutyki pedagogicznej oraz teologii praktycznej.

Redaktorzy tomu podkreślają, że w Polsce wciąż istnieje głęboki opór przed rozumieniem pedagogiki religii zgodnie z jej rzeczywistym zakresem — jako dziedziny o własnej epistemologii, własnych modelach edukacyjnych i własnej teologicznej relewancji. Ciągłe utożsamianie edukacji religijnej z katechezą szkolną prowadzi do redukcjonizmu, który uniemożliwia dostrzeżenie potencjału pedagogiki religii jako subdyscypliny badającej człowieka wierzącego w pełnym kontekście kulturowym, społecznym i egzystencjalnym. Jak piszą Redaktorzy: 

(...) Wciąż istnieje tu (w Polsce - dop. BŚ) powszechny i znaczny opór przed rozumieniem i ogólnym przedstawianiem dyscypliny naukowej, którą Rogowski reprezentuje jako profesor , w kategoriach jej wewnętrznej teologicznej relewancji, koncepcji i definicji. Katechetyczne zawężenie socjalizacji i edukacji religijnej, całkowite zawłaszczenie wszelkich możliwych religijnych pól działania przez polski Kościół i próby utożsamiania jego podmiotów wyłącznie z Kościołem w dużej mierze uniemożliwiły do dziś dostrzeżenie i wykorzystanie szczególnej szansy przedmiotu jako subdyscypliny teologii praktycznej. Pedagogika religii w rozumieniu naszego jubilata opisuje szerokie pole intelektualne otwartych pytań i nieskończonego bogactwa odpowiedzi, od prowizorycznych po tradycyjne. Uprzedzając: katecheza i katechetyka są oczywiście jej częścią, ale nie więcej. W żadnym wypadku nie można ich używać do określenia, czym powinna być pedagogika religii (s.28). 

Ta diagnoza, choć sformułowana z delikatnością, brzmi w Polsce jak wezwanie do intelektualnego przebudzenia.

Nie można pominąć faktu, że ks. prof. Rogowski był jednym z pierwszych, którzy próbowali to przebudzenie wywołać. Przez lata wydawał dwujęzyczne czasopismo KERYKS, tworząc pomost między niemieckojęzyczną a polską pedagogiką religii. Otwierał nowe przestrzenie pytania, nowe pola badań, nowe ścieżki interpretacji. Tworzył fundamenty — epistemologiczne, aksjologiczne, hermeneutyczne — które dziś mogą rozwijać kolejne pokolenia badaczy. Jego praca splata się tu z osiągnięciami innych wybitnych uczonych: ks. prof. Andrzeja Wiercińskiego, socjologa ks. prof. Akademii im. Jakuba z Paradyża w Gorzowie Wielkopolskim - Pawła Pruefera czy prof. Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie - Bogusława Milerskiego, którzy współtworzyli w Polsce metodologiczne zaplecze pedagogiki kultury i nauk duchowych.

Ważną część tomu stanowi rekonstrukcja modeli i teorii edukacji pedagogicznoreligijnej, które C. Rogowski współtworzył lub wprowadzał na grunt polski. Znajdziemy wśród nich hermeneutyczną dydaktykę religii, dydaktykę symboli, model religioznawczo-informacyjny, konceptualizację nauczania dialogowego, teorię curriculum, feministyczną pedagogikę religii, socjologizm pedagogicznoreligijny oraz kairologię religijną. Zestawienie to ukazuje nie tylko rozległość jego myśli, ale również jej głęboki dialog z europejską tradycją naukową.

Warto zauważyć, że tom łączy dokumentację biograficzną z refleksją metanaukową. Kopie dyplomów, zdjęcia, wyróżnienia, korespondencja — to nie efemerydy, ale świadectwa umiędzynarodowienia polskiej pedagogiki religii. Uwidaczniają, jak istotną rolę w budowaniu polsko-niemieckiej sieci badawczej odegrał Jubilat, kierując zarówno Wydziałem Teologicznym Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, jak i zespołami naukowymi Uniwersytetu w Vechcie. Jego działalność przypadała na czas transformacji ustrojowej i przejścia nauk humanistycznych do paradygmatu ponowoczesnego — czasu niełatwego, ale twórczego, wymagającego odwagi w redefiniowaniu granic dyscypliny. Transformacja ustrojowa w postsocjalistycznych krajach Europy Środkowo-Wschodniej zbiegła się z przejściem nauk humanistycznych, teologicznych i społecznych do paradygmatu postmodernistycznego a zarazem nasilającym się zjawiskiem sekularyzacji. 

W Polsce, w odróżnieniu od obszaru języka niemieckiego, mówi się na ogół o katechezie szkolnej i w literaturze stosuje się przeważnie terminy odpowiadające tej dyscyplinie wiedzy, jaką jest katechetyka. Powstaje pytanie o zasadność takiej interpretacji, po wprowadzeniu nauczania religii w roku 1990 do szkoły. Czy takie określenie nie zawęża spojrzenia na szeroki kontekst rozumienia edukacji religijnej, czy wychowania religijnego? Od momentu wprowadzenia lekcji religii do szkoły odczuwa się wyraźnie, że należy uzupełnić dotychczasowe rozważania o aspekt szkolny oraz obszar badań z zakresu pedagogiki religii, która ma o wiele szersze spektrum, niż katechetyka (s. 111). 

Pedagogika religii, jak wynika z tomu, jest dziedziną dialogu: między tradycją a współczesnością, między teologią a pedagogiką, między wiarą a kulturą, między osobistym doświadczeniem a strukturą Kościoła. Badaczy tego nurtu, katolickich, prawosławnych, ewangelickich, łączy przekonanie, że wiara jest procesem permanentnego uczenia się, rozwija się wraz z człowiekiem i w świecie, który zmienia się szybciej niż kiedykolwiek. Tom pokazuje, że pedagogika religii nie jest nauką o religii, lecz nauką o człowieku w relacji do transcendencji.

Całość zwieńcza refleksja o tym, że dorobek ks. prof. Cypriana Rogowskiego wykracza poza ramy jednostkowej biografii. Jest on bowiem świadectwem twórczości, która splata teologię z pedagogiką, tradycję z nowoczesnością, polską myśl humanistyczną z europejską kulturą akademicką. Z perspektywy czasu praca Jubilata jawi się jako mapa  wyznaczająca drogi, którymi mogą podążać zarówno badacze wierzący, jak i świeccy, żyjący w epoce glokalizacji, pluralizmu i wszechobecnej komunikacji cyfrowej.

Starannie opracowana Księga, bogata merytorycznie, wielowymiarowa jest nie tylko hołdem dla Uczonego. Stanowi także opowieść o tym, jak rodzi się dyscyplina naukowa: powoli, poprzez dialog, przezwyciężanie oporu, budowanie mostów i niestrudzoną pracę na rzecz kultury rozumienia.

 

07 grudnia 2025

Pierwsza taka Gala Absolwentów Wydziału Nauk o Wychowaniu Uniwersytetu Łódzkiego

 

(PrtScr-Fb)


Aula Szuberta Uniwersytetu Łódzkiego wypełniała się w dn. 5 grudnia 2025 roku powoli, jakby miasto otwierało drzwi do jednego ze swoich najstarszych sekretów. Z początku słychać było tylko szelest stóp, oddawanych do szatni ubrań, pojedyncze rozmowy, śmiechy, które unosiły się pod sufitem czy przestrzeni korytarzy. Tuż przed godziną 16.00 ciszę rozcinały głosy dziesiątek gości, członków rodzin absolwentów Wydziału Nauk o Wychowaniu UŁ, którzy przyszli wraz ze swoimi już "podopiecznymi", bliskimi, magistrami psychologii lub pedagogiki, by wziąć po raz pierwszy w dziejach tej jednostki udział w czymś więcej niż w zwykłej akademickiej uroczystości. To był dla nas wszystkich, także nauczycieli akademickich, dzień, w którym Łódź oddaje światu humanum "swoich" młodych dorosłych.

Togi pojawiały się w drzwiach jak długie, czarne rzeki snute z materii cięższej niż tkanina, utkane z bezsennych nocy, z kolokwiów, z autobusów odjeżdżających o szóstej czy siódmej rano. Każdy biret na głowach naszych absolwentów był jak mały horyzont, który dopiero czeka na podniesienie. W tej choreografii było coś z rytuału przejścia, coś z pradawnych obrzędów, które ludzie wymyślili, by oswoić koniec dzieciństwa i zapowiedzieć początek odpowiedzialności.


Aula Szuberta Uniwersytetu Łódzkiego wyglądała w ten dzień inaczej. Jego mury, zwykle poważne, dostojne, kontrastowały melancholijne radością współobecności kilku pokoleń. Profesorowie i adiunkci, opiekunowie praktyk zawodowych, eksperci, którzy przez lata dzielili się z młodzieżą własnymi doświadczeniami, inspirowali lub poprawiali ich prace i zadawali pytania na egzaminach, usiedli w pierwszych rzędach a na ich twarzach zagościła mieszanina dumy i nostalgii. Jakby wiedzieli, że w tej chwili dochodzi do czegoś, co umyka akademickim protokołom, do cichego pożegnania, które oby tworzyło nowy typ relacji na przyszłość.


Wkrótce aula wypełniła się chóralną pieśnią akademicką, ale też nieakademickim utworem w wykonaniu znakomitego Chóru UŁ, bo było to święto tegorocznych magistrów pedagogiki i psychologii.  

Prorektor prof. UŁ dr hab. Radosław Olszewski i władze Wydziału - profesorowie UŁ: Alina Wróbel, Monika wiśniewska-Kin, Joanna Miniszewska, Arkadiusz Kaźmierczak - zajęli miejsca na podium, gdy zgromadzeni już stali w oczekiwaniu na rozpoczęcie uroczystości. Słowa, które padły z ust p. dziekan dr hab. A. Wróbel, prof. UŁ, nie były zaskoczeniem, ale potwierdzeniem radości bycia razem z tymi, którzy jeszcze tak niedawno uczęszczali na zajęcia a wczoraj przybyli z bliskimi w togach o biretach. Jak mówiła A. Wróbel: 

"Jesteśmy wdzięczni za to, że wybraliście Państwo właśnie nasz wydział jako przestrzeń osobistego rozwoju, zdobywania wiedzy, nowych umiejętności i kompetencji, a przy tym drogę ku realizacji własnych marzeń, a dalej ambicji zawodowych. Ukończenie studiów to zwiększenie ważnego etapu osobistej biografii, który otwiera nowe możliwości, umacnia osobiste plany i pozwala z nowej perspektywy spojrzeć na własne osiągnięcia. 

W imieniu całej społeczności Wydziału Nauk o Wychowaniu Uniwersytetu Łódzkiego gratuluję Państwu ukończenia studiów i życzę, aby czas studiów pozostawał w Państwa pamięci jako czas wyjątkowy, niosący ze sobą wiele inspiracji i impulsów do dalszego rozwoju. Ukończyliście Państwo studia, ale zapraszamy Państwa do szkoły doktorskiej nauk społecznych Uniwersytetu Łódzkiego, do podejmowania studiów podyplomowych, do współpracy z wydziałem i uczelnią, ale także do osobistych kontaktów.

Jakość procesu kształcenia, jaką z Państwem jako studentami wypracowaliśmy, a także Państwa wszelkie osiągnięcia i wyróżnienia, nadają szczególny sens działalności akademickiej, którą realizujemy. Składam gratulacje także wszystkim promotorkom i promotorom prac dyplomowych. To także Państwa święto ( a więc i moje - dop. BŚ). 

Bardzo dziękuję za trud włożony w opiekę nad seminarzystami. I na koniec pragnę pogratulować i podziękować osobom najbliższym naszych absolwentów, rodzicom, małżonkom, partnerom, dalszej rodzinie. Jestem przekonana, że bez Państwa wsparcia i zaangażowania ukończenie studiów przez Państwa absolwentów byłoby dużo trudniejszym zadaniem". 

Głos Dziekan był o wytrwałości, zmianach w rozwoju, o poczuciu odpowiedzialności. Wczoraj te słowa brzmiały inaczej, bo spotykały się z narracjami zapisanymi w sercu i umyśle naszych absolwentów, w każdej dłoni ściskającej mocno dyplom i przytrzymującej na głowie biret. Wszyscy wiedzieli, że te słowa są jak most, który łączy młodość i dorosłość, przeszłość i przyszłość. Łódź akademicka i województwo łódzkie czy okoliczne regiony stały się dla wykształconych pedagogów i psychologów codziennością,  w której większość z nich podjęła już zawodową pracę, a niektórzy zmienili nawet adresy pobytu.

Nastąpił moment, na który czekali wszyscy, na wręczanie absolwentom dyplomów, wyróżnień czy Medali za Chlubne Studia. Każda/y absolwent/-ka podchodził/-a przed podium tak, jakby przekraczali własną historię. W tym krótkim uścisku dłoni z p. Dziekan było coś wzruszającego, jakby Uniwersytet chciał przekazać im ostatni impuls zaufania, ostatnią radę, niewypowiedzianą, ale odczuwalną: „Dziękuję - Gratuluję - Życzę samych sukcesów”. 

Rodzice, małżonkowie, rodzeństwo a nawet dzieci, wszyscy bliscy ocierali oczy, przyjaciele z toku studiów klaskali o ułamek sekundy za długo. 

Fotografowie chwytali kadry, które za kilka chwil, a może i lat, staną się nośnikiem resentymentu. Przyszedł wreszcie moment, w którym na sygnał absolwenci, jakby umówieni bez słów, wyrzucili  w górę birety. Na raz, dwa, trzy spadł czarny deszcz tkaniny w górę. Był w tym symbol uwolnienia, emocji, który od wielu lat nie przestaje zadziwiać jak radość bycia członkami universitas potrafi wznieść rzeczy wyżej niż grawitacja. Utrwalili to Zbigniew Piotrowicz i Joanna Cesarz z Wydziału.

Uczestnicy Gali wychodzili po całej uroczystości do holu, na poczęstunek, robili sobie zdjęcia, które zapamiętają kolejne pokolenia studentów, gdyż natychmiast wrzucali je do mediów społecznościowych. Jeszcze był wspólnie spożywany tort, gorące napoje, owoce i ciasteczka, a po uśmiechach było widać, jak były szczere ich emocje i wymieniane słowa.

Gala Absolwentów Wydziału Nauk o Wychowaniu Uniwersytetu Łódzkiego nie była tylko wydarzeniem. Zapoczątkowała tuż przed jubileuszowym rokiem 35-lecia - nową historię opowiedzianą przez członków wspólnoty akademickiej, przez ich bliskich, przez sam czas, który na jeden wieczór zatrzymał się w miejscu i patrzył, jak młodzi dorośli biorą głęboki oddech, by ruszyć w świat. Tak mówił o tym jeden z absolwentów kierunku psychologia - dr hab. Sebastian Kłosek, który dzisiaj jest prodziekanem ds. studiów w języku angielskim na Uniwersytecie Medycznym w Łodzi: 

"Stoję tutaj jako absolwent oczywiście, tylko psychologia, ale nie mogę się powstrzymać również przed tym, żeby nie powiedzieć kilku słów do moich koleżanek i kolegów, również absolwentów, jako dydaktyk, dydaktyk Uniwersytetu Medycznego w Łodzi. Drogie koleżanki, drodzy koledzy, absolwenci. To dla mnie ogromny zaszczyt móc tutaj stać przed wami w tak wyjątkowym momencie, podczas tej ceremonii, która w sposób symboliczny zamyka pewien etap. 


W zasadzie mamy taki rytuał przejścia. Dziś świętujemy naszą wytrwałość, pasję i lata ciężkiej pracy, które doprowadziły nas właśnie do tego momentu. Studia psychologiczne to nie tylko teorie. To także rozwijanie wrażliwości, spojrzenia na drugiego człowieka, jego emocje, jego modulacje, jego zachowania. To także nauka patrzenia na człowieka w sposób holistyczny, poprzez empatię i z szacunkiem oraz ciekawością.

Każdy z nas przeszedł tą drogę, z różnymi radościami, małymi niepowodzeniami, ale jednak doszliśmy wszyscy do tego miejsca, w którym świętujemy efekt studiowania. Jako nauczyciel akademicki często powtarzam swoim studentom kierunku lekarskiego, by pamiętali o przeszłości, rozumieli teraźniejszość, ale  śmiało spoglądali w przyszłość. Mądrość rodzi się bowiem z umiejętności łączenia tych doświadczeń, refleksji z wizją tego, na czym nam zależy. Jestem przekonany, że te słowa są odpowiednie nie tylko dla psychologów stojących u progu nadchodzącej kariery. 

Zamykacie ten rozdział, który jednak nie jest końcem nauki. Psychologia, ale również każda inna dyscyplina naukowa, rozwija się bardzo intensywnie. Chcąc pozostać dobrymi specjalistami, by naprawdę pomagać innym, trzeba wciąż doskonalić siebie, swoje umiejętności, poszerzać kompetencje i być ciekawym światem.

Wręczony dzisiaj dyplom nie zamyka w związku z tym waszej edukacji, choć zapewne stwarza nowe możliwości. Nakłada na was odpowiedzialność za to, co nadejdzie w waszym życiu. Oczywiście mogą pojawić się trudności i one będą, ale to właśnie my jesteśmy przygotowani do tego, żeby przynajmniej próbować poradzić sobie z nimi. 

Zresztą, jak powiedział Charles de Gaulle, ludzie z charakterem potrafią w sytuacjach trudnych tworzyć najwyższe Dobro. Innymi słowy, to właśnie wyzwania kształtują nas najmocniej i sprawiają, że możemy wzrastać. Dostrzeżcie, jaka piękna droga rysuje się przed nami. Drodzy absolwenci, koleżanki i koledzy, życzę wam, abyście uważnie się uczyli i szli właśnie tą drogą. Niech wasza przyszłość będzie pełna satysfakcji, mądrych wyborów i pięknych spotkań z ludźmi, którym będziecie towarzyszyć w tych różnych historiach. Niech ta zdobyta wiedza będzie dla was narzędziem, a empatia drogowskazem i kompasem.

Na koniec chciałbym mocno podkreślić znaczenie wzajemnego wsparcia, którego udzielaliście sobie nawzajem w trakcie studiów. To, w jaki sposób potrafiliście sobie pomagać, dzielić się wiedzą, motywować, dodawać odpowiedzi w tych trudnych sytuacjach, czasami bardzo trudnych, jest dowodem prawdziwej wspólnoty, w której razem wnosiliśmy do dnia dzisiejszego. Gratuluję Wam z całego serca i życzę powodzenia na dalszych etapach tej drogi. Na swoją drogę. 

Czy wiecie, jakie dzisiaj mamy święto nietypowe? Często słyszeliśmy to zdanie podczas rozpoczynania niektórych zajęć o różnych okolicznościowych świętach. Otóż dzisiaj, poza dniem gleby, mamy również dzień wojownika Ninja. Także życzę nam wszystkim, żebyście byli jak Ninja. sprawni i skuteczni. Dziękuję w naszym imieniu, również całym grom nauczycielskiemu. To dzięki Państwa zaangażowaniu, wiedzy i cierpliwości mogliśmy rozwijać się, odkrywać nowe perspektywy i kształtować nasze zawodowe kompetencje".  

Jak widać, Gala nie jest końcem studiów, ale początkiem opowieści, której nikt jeszcze nie zna, bo zaczęła się w chwili spadających jak gwiazdy nad Łodzią biretów z napisem Wydział Nauk o Wychowaniu Uniwersytetu Łódzkiego. Po uroczystości można było wyjść na spacer rozświetloną przedświąteczną iluminacją ulicą Piotrkowską. 



(autor zdjęć - BŚ)