22 lutego 2018

O kompromitowaniu badań pedagogicznych, które z pedagogiką niewiele mają wspólnego


W związku z narastaniem problemów socjalnych, zdrowotnych, ale i w sferze kulturalnej osób starszych pojawia się w Polsce coraz bogatsza literatura z zakresu gerontologii pedagogicznej (geragogiki) czy gerontologii społecznej. Niestety, niektóre rozprawy nie powinny ujrzeć światła dziennego ze względu na to, że zawierają fundamentalne błędy zarówno w analizie problematyki badawczej, jak i założeniach projektów badań i ich realizacji. Jedną z takich monografii, która jest przykładem tego, jak nie należy prowadzić badań naukowych, jest książka Eweliny Koniecznej pt. "Seniorzy i film. Aktywizacja i integracja społeczna osób starszych przez uczestnictwo w kulturze filmowej" (Toruń: Wydawnictwo Adam Marszałek 2016).

Nie spełnia ona wymogów naukowych pomimo tego, że część teoretyczna jest względnie dobrze napisana. Ma jednak głównie charakter przeglądowy wiedzy z kulturoznawstwa nie wnosząc niczego nowego do pedagogiki. Trudno tu mówić o pogłębionej świadomości autorki znaczenia głównych kategorii wpisanych w tytuły rozdziałów i podrozdziałów ("Starość jako zadanie rozwojowe i edukacyjne" i "Rola kultury filmowej w procesie adaptacji do starości"), gdzie widoczne są uchybienia związane z brakiem odniesień do kanonu literatury przedmiotu.

Zasadnicze zarzuty dotyczą jednak metodologii badań. W rozdziale metodologicznym brak jest założeń rzekomo przeprowadzonych badań metodą case study, opisu przebiegu wywiadów, kryteriów analizy danych oraz założeń dotyczących sposobu ich kodowania. Autorka wskazuje na „brak ścisłej struktury metodologicznej w badaniach jakościowych” (s. 119), co źle interpretuje, wypaczając sens badań jakościowych oraz pozbawiając je kryteriów świadczących o poprawności procesu badawczego.

Bliższa jest Ewelinie Koniecznej problematyka analiz kulturoznawczych z zakresu filmoznawstwa, z którymi to zagadnieniami poradziła sobie zdecydowanie lepiej, niż z wiedzą z obszaru gerontologii społecznej, geragogiki czy edukacji dorosłych. Nic dziwnego, że trudno dopatrzeć się dojrzałych propozycji założeń metodologicznych.
Rozprawa niczego nie wnosi do pedagogiki a Autorka - jako przedstawiciel nauk humanistycznych - zupełnie nie zna metodologii badań społecznych.

Autorka nie potrafiła sformułować głównego problemu badawczego, tylko określiła w swojej pracy dwa: Jakie są uwarunkowania uczestnictwa seniorów w kulturze filmowej? i Jaka jest rola kultury filmowej w aktywizacji, integracji społecznej i rozwoju osób starszych? przypisując każdemu z nich po kilka pytań szczegółowych, które nie spełniają takiego kryterium. Już pomijam, że każde z tych pytań stanowi odrębny problem badawczy wymagający rzetelnych badań empirycznych.

Co czyni autorka tego projektu? Ucieka w pseudojakościowe badania kompromitując się stwierdzeniem, że: "W badaniach jakościowych nie obowiązuje ścisła struktura metodologiczna, nie korzysta się ze standaryzowanych narzędzi badawczych". Nie wie, że w badaniach jakościowych obowiązuje ścisła struktura metodologiczna, o czym mogłaby poczytać w podręcznikach i rozprawach z metodologii badań jakościowych, w tym także prof. Dariusza Kubinowskiego. Nie rozumie, że w tym paradygmacie badawczym można, a nawet warto korzystać z wystandaryzowanych narzędzi badawczych, jeśli zależy nam na jak najlepszym studium indywidualnych przypadków.

W książce E. Koniecznej zostały słabo zarysowane sylwetki zaledwie 5 osób badanych, zaś ich analiza nie została podporządkowana 10 pytaniom badawczym. Nota bene autorka odmiennie formułuje cele badawcze w rozdziale metodologicznym i w tej części pracy, w której omawia dane pozwalające jej na szerszą - a w rzeczywistości powierzchowną, banalną - analizę badanych zjawisk.

O ile bowiem w założeniach metodologicznych zapowiada: Pierwszym celem podjętych badań było poznanie, na podstawie doświadczeń badanych osób, roli kultury filmowej w aktywizacji i integracji społecznej osób starszych."(s. 117), o tyle już w rozdziale 4 tak je formułuje: "Celem prowadzonych badań było także sprawdzenie, jaką rolę odgrywają filmy w reinterpretacji doświadczeń życiowych osób starszych oraz jakie filmy wspomagają proces adaptacji do starości". (s. 189). Jak widać nie pamiętała już, co w istocie było celem jej badań, bo cała praca jest przykładem potocznej narracji studentów, którzy dopiero uczą się prowadzić badania w naukach społecznych.

Właśnie dlatego mamy w tej książce wszystko to, co autorce wydawało się mieć jakiś związek z kulturą filmową i dobranymi celowo do analizy wywiadów pięcioma seniorami. Sposób analizy najlepiej prezentują sformułowania w stylu:

- "Niektórzy twierdzili, że ..."; - "Seniorzy uważają, że ..." ; "Z uzyskanych wypowiedzi wynika, że ..."; "Niektórzy z badanych twierdzili: ..." ; "Badani zwracali też uwagę na..."; "Badane osoby nie znają...". Konia z rzędem temu, kto udowodni, że w takiej narracji mamy do czynienia z case study. Warto pokazywać tę książkę doktorantom nauk pedagogicznych, by zobaczyli, jak nie wolno prowadzić badań jakościowych i na czym polega pseudoanaliza case study.

Najbardziej kuriozalne w publikacji rzekomo z pedagogiki jest kilkudziesięciostronicowa charakterystyka wybranych filmów fabularnych poświęconych jesieni życia. Co to ma wspólnego z poszukiwaniem odpowiedzi na powyższe problemy badawcze? Jak się nie wie, że się nie wie, to się wkleja, co się wie.

Nic dziwnego, że w swoich przesłankach autorka tej książki zapisała w 3 osobie: (...) do omówienia wybranych filmów, które opowiadają o ludziach starszych i starych, wykorzystała antropocentryczny model interpretacji filmu". (s. 118) Niestety, nie znajdziemy w tej książce modelu, tylko opowiadanie o nim w różnych rozprawach, gdyż E. Konieczna nie badała mechanizmu integracji pojęciowej, stapiania się przestrzeni mentalnych i identyfikacji z jego treścią, by wykazać faktyczne rozumienie i interpretację filmów przez badanych.

Niestety, niektórzy naukowcy prawdopodobnie sami wskazują na recenzenta wydawniczego osobę niekompetentną w prezentowanej problematyce, byle tylko uzyskać rekomendację maszynopisu do druku. Z taką patologią mamy do czynienia w niemalże wszystkich dyscyplinach naukowych, w których autor zainteresowany wydaniem książki oczekuje jedynie pozytywnej rekomendacji. Ja tej książki nie polecam nikomu, kto interesuje się problematyką osób starszych i pedagogiką kultury.


21 lutego 2018

Republika Dziecięca w stylu soft




Przypadkowo trafiłem na blog niesamowitego pedagoga społecznego, młodzieńca w wieku niemalże 25 lat, który zwrócił się do swoich czytelników z prośbą, by zamiast podarować mu prezent z okazji właśnie nadchodzących okrągłych urodzin, wpłacili na wskazane konto 12,50 zł. Będzie to cena biletu dla dziecka z prowadzonej przez niego i współpracowników Republiki Dziecięcej.

Tak brzmiał jego apel:

Wielkimi krokami zbliżają się moje 25 urodziny. Jak sobie przypomnę, co się wydarzyło w trakcie tego czasu, to łapię się za głowę. W ciągu tylko ostatnich lat moje życie nabrało zupełnie nowych kształtów i kolorów. Mam wspaniałą żonę, kochaną córeczkę, wspaniałych przyjaciół. W ciągu tych 25 lat poznałem wielu bardzo dobrych ludzi. Tych znanych z pierwszych stron gazet, jak i tych czuwających w ukryciu.

To niesamowite. Skoro zbliża się taka piękna rocznica, to chcę ją wykorzystać, aby zrobić znów coś dobrego. Swoje życie już na wieki związałem z dziećmi. To misja, którą mam do zrealizowania. Jedni kochają piłkę nożną, inni realizują się tworząc cudowne obrazy. Są i tacy, którzy mają smykałkę do biznesu. A ja dbam o dobro dziecka. Skoro to urodziny to nie oczekuję kwiatów, niezwykłych prezentów z najlepszych gablot sklepowych. Nie. To wszystko nie jest mi potrzebne. Chcę, prosić Cię o to, co dla mnie ważne.

Dzisiaj chcę poprosić Cię o ufundowanie biletów do kina dla dzieci z Republiki Dziecięcej. To najlepszy prezent, jaki możesz mi zrobić.
Mamy czas do 28 lutego. Wtedy się urodziłem. Jeden bilet to tylko 12,50 zł. Chcę ze sobą zabrać 30 dzieci. Ich uśmiech to będzie najlepszy prezent, jaki mógłbym sobie w tym dniu wymarzyć. Karol Walas Odkrywca Niesamowitego. Za każdy ufundowany bilet jestem Ci ogromnie wdzięczny!



Inicjator potrzebował na tę akcję 375 zł, by zafundować seans filmowy 30 dzieciom. Kiedy wpłacałem na wskazane konto okazało się, że ma już na nim 887.50 zł. Tym samym ma środki na ponad dwa seanse filmowe. Zachęcałbym go, żeby zabrał Dziecięcą Republikę chociaż raz także do teatru czy do muzeum. Niech dzieci poznają różne rodzaje kultury.

Zapewne niektórych czytelników zaintryguje nie tyle ta akcja, bo takie mają miejsce w mediach społecznościowych z różnych okazji, czasami dramatycznych powodów, ale to, czym jest DZIECIĘCA REPUBLIKA w wydaniu pana Karola Walasa.

Nie kieruje nią sam, ale stworzył ją niezwykle ciekawy zespół wychowawców-pasjonatów -
pozytywnych pajdocentryków, humanistów, edukatorów i społeczników odwołujących się do autosocjalizacji dzieci i młodzieży.

Ich aksjologiczny dziesięciościan obejmuje takie wartości pedagogiczne jak: otwartość, szacunek, refleksyjność i rozwój, profesjonalizm, indywidualne podejście, partnerstwo. odpowiedzialność, dialog, miłość, odkrywczość i kreatywność.

Zaangażowani pedagodzy społeczni stworzyli przestrzeń, w której pomagają dzieciom w ich rozwoju zmieniając ich świat, by i one mogły zmieniać "jednocześnie wielki świat nas wszystkich"

K. Walas tak pisze o REPUBLICE:

Tworzymy miejsce, w którym dzieci budują micro-społeczność zbliżoną do małego Państwa. Chcemy umożliwić im stanowienie o sobie samym w bardzo konkretnych i co ważne, stworzonych przez nich samych warunkach. W Republice Dziecięcej istnieje władza ustawodawcza, wykonawcza i sądownicza. To miejsce, w którym dzieci posiadają własną konstytucję oraz własne środki płatnicze.

Podsumowując ten wpis muszę jednak odnotować, by studenci pedagogiki nie byli wprowadzani w błąd, że to, co czyni zespół/stowarzyszenie K. Walasa nie jest radykalną Republiką Dziecięcą, mimo że sami tak siebie nazywają. Taką spotkamy w Boliwii, ale nie w Polsce, bo nie pozwoliłoby na to nasze prawo.

Republika dziecięca z prawdziwego zdarzenia jest wówczas, kiedy dzieci - bez jakiejkolwiek ingerencji dorosłych, a tym bardziej bez ich animacji, kierownictwa, ukrytego czy jawnego oddziaływania - same kierują własnym życiem i losem.

Nie jest to też pierwsza w kraju tzw. Republika Dziecięca, jakkolwiek by jej nie określać, chociaż sama posługuje się taką nazwą, gdyż w Krakowie dnia l marca 1983 roku założona została z inicjatywy dzieci, a nie dorosłych, Korczakowska Republika Dziecięca Dyliniarnia. O tym już doczytacie na jej stronie.

20 lutego 2018

W co grają grantobiorcy badając parametryczną grę?


Mamy postmodernistyczną jakość projektowania badań naukowych i uzyskiwania w Narodowym Centrum Nauki środków publicznych na ich realizację. Ścieżka jest tu bardzo prosta. Nie wymaga nawet formułowania problemu badawczego, który byłby ważny dla nauk społecznych i humanistycznych, a więc zaliczałby się do badań podstawowych. W istocie bowiem chodzi o to, żeby wyprodukować dane do z góry założonej hipotezy. Przy okazji posłuży wynik projektu politykom sprawowującym władzę.

W taki sposób można produkować tysiące tematów, tylko na ich realizację musi znaleźć się sponsor. Najlepiej, żeby określoną tematyką było zainteresowane ministerstwo, bo wówczas nie będzie żadnych problemów z uzyskanie pozytywnych ocen w NCN. Jest jeszcze drugi warunek do spełnienia, a mianowicie, trzeba samemu być ekspertem dla tej władzy generując uprzednio problem pozornie naukowy, pozwalający na zgromadzenie danych, na podstawie których będzie można pokpić sobie z akademickiego środowiska.

Od szeregu lat prowadzony jest w środowisku akademickim spór o parametryczny gorset, który został skrojony nie tylko przez władzę, ale i owego badacza. Teraz, kiedy jest decydentem w organie centralnym może przeprowadzić badania w następującym zakresie. Zacytuję, by nie przekłamać:

"Nowe modele zarządzania nauką kładą nacisk na policzalność i rozliczalność efektów prac naukowców. Każdy naukowiec ma nie tylko badać i opisywać świat, ale również ma publikować swoje wyniki w najbardziej uznanych kanałach komunikacji naukowej. W ten sposób nauka w XXI wieku stoi pod znakiem „przyśpieszonej akademii” oraz reguły „Publish or Perish” (Publikuj albo Zgiń). Konieczność mierzenia produktywności naukowców pociągnęła za sobą wdrażanie systemów ewaluacji nauki również na poziomie całych krajów, tak jak ma to miejsce w Polsce, Wielkiej Brytanii, Norwegii czy Danii.

Celem proponowanego projektu jest sprawdzenie, w jaki sposób wykorzystywanie rozwiązań krajowego systemu ewaluacji nauki (w Polsce często mówi się o „parametryzacji”) oraz kopiowanie go na poziom poszczególnych uczelni czy wydziałów zmienia sposób pracy naukowców oraz to, jak publikują wyniki swoich badań. Hipoteza ta zakłada, że kopiowanie rozwiązań krajowych wytwarza tzw. punktozę (grę parametryczną), czyli takie prowadzenie badań i publikowanie ich wyników (np. wybieranie „publikowalnych” problemów badawczych), które pozwala wpisywać się w priorytety i reguły funkcjonującego w danej społeczności akademickiej systemu ewaluacji nauki, któremu podlega dana społeczność akademicka.

Granie w grę oznacza zatem funkcjonowanie w społeczności akademickiej, awansowanie, zdobywanie stanowisk poprzez odpowiednie realizowanie celów systemu ewaluacji nauki. Projekt pozwoli nam przebadać grę parametryczną, w którą grają naukowcy. Skupimy się w projekcie na przedstawicielach nauk humanistycznych i społecznych pracujących w polskich instytucjach naukowych. Odpowiedzi na pytania badawcze stawiane w projekcie pozwolą pokazać, jakie konsekwencje ma polityka naukowa dla praktyk naukowych, w tym praktyk publikacyjnych polskich badaczy.

Dodatkowo scharakteryzujemy wzory publikacyjne polskich badaczy, tzn. jakie i dlaczego typy publikacji wybierają, jak decydują o języku publikacji, co sprawia, że piszą współautorskie teksty. Co więcej, aby zrozumieć kontekst, w którym punktoza jest wytwarzana, zrekonstruujemy dyskursy, które toczą się nad ewaluacją nauki już od 1918 roku w Polsce. Pokażemy również, że reguła „Publish or Perish” sprawia, że naukowcy coraz częściej korzystają z kanałów publikacji tzw. Fałszywej Akademii, czyli drapieżnych czasopism i konferencji.

Podczas realizacji projektu przeprowadzimy 167 wywiadów z kadrą zarządzającą i naukowcami z polskich uczelni i instytutów Polskiej Akademii Nauk oraz przeprowadzimy rozległe analizy bibliometryczne i naukometryczne polskich jednostek naukowych. Równolegle będziemy budować korpus oficjalnych regulacji i publikacji z lat 1918–2017, poświęconych ewaluacji w nauce. Dodatkowo zbudujemy bazę bibliometryczną prezentującą udział polskich naukowców w Fałszywej Akademii.

Wyniki projektu będą szczególnie interesujące dla badaczy nauki i szkolnictwa wyższego oraz komunikacji naukowej, szczególnie naukometrystów, bibliometrystów, specjalistów z zakresu polityk publicznych. Co istotne, nasze badania przyczynią się do zrozumienia tego, jak naukowcy postrzegają i rozumieją wytyczne ewaluacyjne oraz pozwolą wskazać pożądany i niepożądany wpływ polityki naukowej na naukę."


Już nie mogę doczekać się wyników tych "badań". Naukoznawca skonstruował projekt, który mieści w sobie postmodernistyczną nowość, a mianowicie wyręcza prokuraturę krajową, MNiSW, KEJN i Najwyższą Izbę Kontroli w ich statutowych zadaniach. Szczególnie ciekawe będzie "odkrycie" niepożądanych wpływów polityki naukowej na naukę.

19 lutego 2018

Krzysztof Zalewski zaśpiewał w Filharmonii Łódzkiej (nie tylko) kultowe utwory Czesława Niemena


Cale szczęście, że Łódź znalazła się na trasie koncertowej Krzysztofa Zalewskiego, w trakcie której promował swój najnowszy album z piosenkami Czesława Niemena. W lutym ten młody i niezwykle uzdolniony artysta jest w Gdańsku, Lublinie, Warszawie, Poznaniu, Szczecinie, Krakowie, Katowicach oraz Jarocinie. Bilety na łódzki koncert w dn. 17.02.2918 r. w Filharmonii Łódzkiej im. Artura Rubinsteina zostały sprzedane błyskawicznie, toteż pozostało mi jeszcze miejsce siedzące na schodach.

Warto było posłuchać live piosenek Czesława Niemena w aranżacjach Jurka Zagórskiego i Krzysztofa Zalewskiego tym bardziej, że utwory wykonywał w gronie jednych z najlepszych instrumentalistów w naszym kraju - z Jerzym Zagórskim (gitara), Tomaszem Dudą (saksofon, flet), Jarosławem Jóźwikiem (instrumenty klawiszowe), Patem Stawińskim (gitara basowa) i Kubą Staruszkiewiczem (perkusja). Jakże miłym zaskoczeniem były siostry Przybysz - Paulina i Natalia, które nie tylko były chórkiem, ale każda z nich zaśpiewała po jednej piosence Czesława Niemena.

Usłyszeliśmy kultowe utwory w zupełnie nowej aranżacji jak „Dziwny jest ten świat”, „Jednego serca”, "Mów do mnie", "Przyjdź w taką noc" oraz mało znane utwory Niemena -„Dolonidola” czy „Pielgrzym”. Było to dla wielu słuchaczy zaskoczeniem, że można zupełnie inaczej zaśpiewać „Dziwny jest ten świat” Czesława Niemena, który był po raz pierwszy wykonany przez tego artystę pół wieku temu! Wczoraj mogliśmy powrócić do piosenki, której przesłanie jest na wieki, a w nowym aranżu równie przejmujące i poruszające serca oraz myśli.

Krzysztof Zalewski nie musi promować swojego albumu, gdyż od prawie miesiąca znakomicie jest przyjmowany przez melomanów i wielbicieli zmarłego przed laty artysty. Jego żona - Małgorzata Niemen tak m.in. napisała o młodym artyście, który podjął się niezwykle trudnego projektu:

" Cieszę się, że pan Krzysztof postanowił wyśpiewać piosenki z repertuaru Czesława Niemena, bo jestem spokojna, że będą wykonane z szacunkiem dla pierwowzoru a jednocześnie z zachowaniem "pazura", tak charakterystycznego dla Krzysztofa Zalewskiego".

Rzeczywiście, pokazał "pazur" w Międzynarodowym Dniu Kota, a publiczność nie chciała wypuścić artysty wraz z zespołem bijąc im przez kilkanaście minut brawa na stojąco.

18 lutego 2018

Być i stawać się w starości



Pod takim tytułem obradowała już po raz trzeci cykliczna konferencja Zakładu Andragogiki i Gerontologii Społecznej Uniwersytetu Łódzkiego, która została zorganizowana w dn. 16-17 lutego 2018 r. we współpracy z Łódzkim Oddziałem Polskiego Towarzystwa Gerontologicznego i Stowarzyszeniem Gerontologów Społecznych. Inicjatorką łódzkich debat geragogicznych i przewodniczą Komitetu Naukowego jest pani prof. UŁ dr hab. Elżbieta Kowalska-Dubas. Wykładowca - dr Małgorzata Dzięgielewska oraz adiunkt - dr Marcin Muszyński oraz asystentka mgr Monika Chmielecka pełnili funkcje sekretarzy naukowych, by obrady przebiegały sprawnie i zgodnie z przyjętym programem, a ten był niezwykle interesujący.

Łódzkie konferencje gerontologiczne wzbudzają pogłębiony namysł nad ostatnim okresem życia ludzkiego. Z prezentowanych wyników badań naukowców różnych dziedzin - bo zarówno nauk o zdrowiu, nauk medycznych, nauk społecznych , nauk ekonomicznych i społecznych - wynikają niedostrzegane wymiary starości, dzięki czemu referujący i uczestniczący w dyskusjach czy wymianie poglądów ukazują procesy starzenia się w innym niż dotychczas świetle.

Takie debaty prowokują dyskusje wokół mniej lub bardziej konwencjonalnego lub krytycznego postrzegania starości. Wszystko to ma służyć poszerzeniu naszej wiedzy o starości a przez to i pogłębianiu społecznej świadomości, czym starość może być i jaka starość bardziej może „służyć” człowiekowi, społeczeństwu i kulturze. Myśląc o „Byciu” i/lub „Stawaniu się” w starości Organizatorzy wyrazili nadzieję, że w ten sposób zachęcą badaczy z całego kraju do interdyscyplinarnego namysłu nad obiema tymi kategoriami poznawczymi, odniesionymi do starości.

Jak wskazuje w Komunikacie konferencji kadra kierująca obradami: Cenne są w toku obrad refleksje zawierające się w szerokiej perspektywie filozoficznej, teologicznej, antropologicznej, psychologicznej, socjologicznej, z zakresu nauk o zdrowiu i sztuce. Zachęcamy też pedagogów i andragogów do rozważań rozbudowujących geragogiczną perspektywę oglądu starości w kontekście „Bycia” i „Stawania się”, akcentującą znaczenie procesów uczenia się (do/w) starości, obszarów transgresji, transcendencji i autokreacji, poszerzania pola (samo)świadomości, sprzyjających osobowemu dojrzewaniu do/w starości. Ważnym w dyskusji konferencyjnej, poza wskazanymi powyżej, wydają się być odniesienia:

• „Być” i „Stawać się” w starości jako statyczna a dynamiczna perspektywa starości (stałość a zmienność (w) starości),

• Subiektywny i obiektywny wymiar „Bycia” i „Stawania się” w starości,

• „Być” i „Stawać się” jako jednostkowe doświadczanie starości w kontekście pełnego cyklu życiowego,

• „Być” i „Stawać się” w starości jako „wynik” kontekstu społeczno – kulturowego i cywilizacyjnego.




17 lutego 2018

KRZYŻ KOMANDORSKI ORDERU ODRODZENIA POLSKI - dla Profesora Stefana M. Kwiatkowskiego



W dniu 16 lutego 2018 r. odbyła się w Pałacu Prezydenta RP uroczystość wręczenia wybitnym naukowcom Orderów Odrodzenia Polski za szczególne zasługi w pracy badawczej, dydaktycznej oraz rozwijaniu międzynarodowej współpracy naukowej. W gronie odznaczonych znalazł się także pedagog - rektor Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie, wiceprzewodniczący Komitetu Nauk Pedagogicznych Polskiej Akademii Nauk PAN prof. zw. dr hab. Stefan M. Kwiatkowski dr h.c. multi. Pedagog jako jedyny w tym gronie uczony otrzymał najwyższe odznaczenie - KRZYŻ KOMANDORSKI ORDERU ODRODZENIA POLSKI.

Jak relacjonowałem przed niespełna miesiącem uroczyste obchody 70 Urodzin Profesora Stefana M. Kwiatkowskiego w Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie, niniejsze odznaczenie jest pięknym dopełnieniem ze strony najwyższych władz III RP uznania za osiągnięcia naukowe, wkład w rozwój polskiej pedagogiki pracy i andragogiki oraz polityki oświatowej w zakresie kształcenia zawodowego młodych pokoleń oraz tworzenia Krajowego Systemu Kwalifikacji Zawodowych.




W związku z pobytem Prezydenta na Litwie minister Halina Szymańska odczytała List Prezydenta do odznaczonych:

Wielce Szanowni Odznaczeni! Panie i Panowie – Szanowni Goście uroczystości!

Pragnę gorąco pogratulować wszystkim wybitnym ludziom nauki odznaczonym dziś Orderem Odrodzenia Polski. To jedno z najstarszych i najwyższych rangą odznaczeń państwowych, ustanowione w początkach II Rzeczypospolitej z myślą o tych, którzy swoimi wybitnymi osiągnięciami w dziedzinie nauki, kultury, sztuki, działalności społecznej przyczyniają się do rozwoju naszej Ojczyzny. Nadanie go w roku stulecia odzyskania przez Polskę niepodległości ma szczególny, symboliczny wymiar. Właśnie na pamiątkę tego wydarzenia – odrodzenia się Rzeczypospolitej po stu dwudziestu trzech latach niewoli – ustanowiono Order Odrodzenia Polski, Polonia Restituta. Ustanowiono go też, by podkreślić, że przyszłość Polski zależy od stopnia jej cywilizacyjnego i społecznego rozwoju, że nasza pomyślność wymaga nieustannych wysiłków, że o potencjale naszego narodu w dużej mierze decydują wybitne jednostki. Z pełnym przeświadczeniem chcę stwierdzić, że należą Państwo do grona takich właśnie osób, którym państwo polskie chce w szczególny sposób podziękować, doceniając Państwa wytrwałą i ofiarną służbę oraz dokonania w dziedzinie badań, dydaktyki i międzynarodowej współpracy naukowej.

Praca uczonego to powołanie, którego realizacja wymaga poświęceń i głębokiego przekonania o celowości często żmudnych i wieloletnich badań. Nauka wymaga wielu wyrzeczeń, w tym niejednokrotnie wyłączenia się z wartkiego nurtu codzienności, by tym bardziej skupić się na dociekaniach i poszukiwaniach. Dlatego ludzie nauki zasługują na szczególny szacunek. Należą Państwo do tych, którzy mieli dość odwagi i determinacji, by przesuwać granice ludzkiej wiedzy i ludzkich możliwości. Czyż nie tym są bowiem wybitne osiągnięcia w dziedzinie medycyny, chemii, fizyki, biologii, ochrony środowiska, geologii, weterynarii, informatyki i robotyki, inżynierii oraz, jakże ważnych, nauk humanistycznych: historii, pedagogiki, filozofii, językoznawstwa, nauk o kulturze i literaturze, wreszcie prawa i prawa kanonicznego? Każdy z Państwa przyczynił się do rozwoju polskich i światowych badań w reprezentowanej przez siebie dziedzinie. Równie istotny jest też Państwa dorobek dydaktyczny. To właśnie Państwo są wychowawcami i przewodnikami kolejnych pokoleń polskich naukowców. Studenci, doktoranci, habilitanci, uczniowie, których zainspirowali Państwo swoją pasją, to nieoceniony skarb, pozwalający z optymizmem myśleć o przyszłości polskiej nauki.

Żyjemy dziś w szybko zmieniającym się świecie. Przed nami wyzwania, którym jako kraj musimy sprostać. Zdajemy sobie sprawę, że wiedza i badania naukowe są sprawą kluczową, że od wieków stanowią impulsy do rozwoju – ale w naszych czasach ich rola jest szczególna. To Państwo w znacznej mierze dysponują kluczem do polskiej pomyślności. Chcemy, żeby polska nauka mogła się jak najlepiej rozwijać, żeby badania polskich naukowców były jak najszerzej znane w świecie, żeby polskie odkrycia i wynalazki jak najczęściej znajdowały zastosowanie w polskim przemyśle, żeby rozwijała się międzynarodowa współpraca naukowa. Dzięki Państwa zaangażowaniu wiemy, że jest to możliwe. Ze swej strony chcę zapewnić, że dołożę wszelkich starań, by Państwo i Państwa uczniowie mogli pracować w jak najlepszych warunkach. Służą temu między innymi podpisane przeze mnie ustawy o innowacyjności oraz inne podejmowane inicjatywy.



Gratuluję serdecznie wszystkim Państwu szczególnego wyróżnienia, jakim jest Order Odrodzenia Polski, ale przede wszystkim wybitnych osiągnięć, za które został on Państwu przyznany. Życzę udanej realizacji wszelkich zamierzeń na polu nauki oraz w pracy dydaktycznej. Proszę przyjąć wyrazy najwyższego uznania i głębokiego szacunku oraz życzenia wszelkiej pomyślności dla Państwa i Państwa bliskich.

Z wyrazami szacunku i sympatii,

Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej
Andrzej Duda




Gratulacje dla wszystkich odznaczonych!

(foto: www.prezydent.pl)

16 lutego 2018

Minister edukacji douczy się w Finlandii a nauczyciele - obowiązkowo w ... kraju



Ministerstwo informuje, że pani minister Anna Zalewska jest właśnie w Finlandii, gdzie przez dwa dni będzie uczyć się systemu kształcenia w tym kraju. Mam nadzieję, że najpierw zapoznała się z Konstytucją tego kraju, z jego historią oświaty, bo przecież w wyniku spotkań przy łososiu, z odwiedzin na 2 godziny szkół i kurtuazyjnych rozmów nic konkretnego dla polskiej edukacji nie wyniknie. Chyba, że minister fińskiej oświaty dowie się od szefowej MEN, że w Biedronce zarobi się więcej niż w szkole. Powinniśmy tym się pochwalić. To nasz, polski "sukces".

Podróże kształcą, ale towarzyszy temu pytanie, kogo, czego i w jakim zakresie? Gdyby z panią minister poleciał prof. UAM Tomasz Gmerek, to byłbym spokojny, że przynajmniej zostanie merytorycznie przygotowana do tej wycieczki. Natomiast z zaproszenia minister edukacji Finlandii polska oświata korzyści nie odniesie. Ministrowie, posłowie, urzędnicy wszelkich organów centralnych lubią podróżować po świecie, bo zawsze znajdą polityczny pretekst dla własnej przyjemności.

Jeszcze nie spotkałem się z relacją któregokolwiek z dwudziestu ministrów edukacji w naszym kraju, z której wynikałyby konkretne wnioski czy projekty zmian w naszym szkolnictwie. Oni wyjeżdżają i wracają na koszt podatnika, natomiast doskonalić się każą nauczycielom na własny koszt, obowiązkowo!

Ktoś tak skomentował to na Twitterze:


Ciekaw jestem, czyje to badania naukawe stały się uzasadnieniem stanowiska min. Anny Zalewskiej, która oświadczyła, że aż 60 proc. polskich nauczycieli jest umysłowymi leniami? Jak stwierdziła w Chełmie (nie w hełmie):

"Z badań wynika jednoznacznie, że ponad 60 proc. nauczycieli dyplomowanych po prostu się nie uczy (...) Obowiązkowe doskonalenie zawodowe nauczycieli rusza od 1 września tego roku. Jest konieczne, ponieważ świat bardzo szybko się zmienia. (...) Budujemy cały system, doskonalenia nauczycieli. My go nie mamy, nie mamy m.in. doradztwa metodycznego. (...) Jest taki obowiązek doskonalenia, on rusza od 1 września 2018 r.".

Najciekawsza jest jednak jeszcze jedna opinia pani minister wygłoszona w Chełmie na temat szkolnictwa wyższego. Ktoś jej podpowiedział, bo chyba sama tego nie wymyśliła, że: "W uczelniach wyższych czas się zatrzymał, tam w ogóle nie zaważono zmiany cywilizacji. Nauczyciel na swoich studiach i studiach podyplomowych potrzebuje różnych elementów. Nie zauważono tam, że w ciągu dwu lat w każdej placówce oświatowej będzie szerokopasmowy internet".


Rzeczywiście. W szkołach wyższych czas się zatrzymał, bo tam wszyscy siedzą w piwnicach, nie wyglądają nawet przez okno, niczego nie czytają, świata nie rozumieją i na dodatek są takimi głąbami, że nie dotarło do nich, co będzie w każdej placówce oświatowej w ciągu dwóch lat! Akademicy!!! Obudźcie się! W szkołach ma być - ponoć - szerokopasmowy Internet! O rany! A co to jest? A z czym to się je? Czy to jest szerokopasmowy makaron do zupy pomidorowej przywożonej przez firmę cateringową?

Doprawdy, tyle lat pracuję w uniwersytecie, a nadal nie wiem, że za dwa lata będzie w szkołach szerokopasmowy Internet.


Jest jednak cenna puenta z Chełma ujęta w wiekopomnej mądrości: "bezpowrotnie minęły XIX-wieczne czasy", gdy nauczyciel na lekcji odpytuje uczniów, zaś naukę zadaje jako pracę domową. "Na całym świecie lekcja wygląda w ten sposób, że nauczyciel generalnie mało mówi, muszą mówić i pracować uczniowie, a zadanie domowe jest puentą tej lekcji"

Proponuję tę zasadę zacząć stosować od siebie.