Krajowa Reprezentacja Doktorantów (KRD) otrzymała grant z Ministerstwa Edukacji i Nauki na przeprowadzenie badań w ramach projektu "PhD Mental Health", których celem było oszacowanie kondycji psychicznej doktorantów. Po co komu takie szacunki?
Diagnozujący wiedzieli, czego chcą się dowiedzieć od młodych adeptów nauk. W
skali kraju jest 31 tysięcy doktorantów, ale na ankietę odpowiedziało ponad (?) 2 tys.
osób. Skoro ponad, to ilu - 2001, 2015, 2037 czy 2044? Jaki był dobór próby?
Żaden. Wysłano ankietę drogą urzędową do wszystkich, a kto odpowiedział,
to zapewne został policzony jako statystycznie wiarygodny doktorant III
RP.
Czy można zatem mówić na tej podstawie o
kondycji psychicznej doktorantów, skoro nie mamy danych na temat doboru próby i
odsetka zwrotności kwestionariuszy?
Inicjatorką badania była Patrycja
Uram z KRD i z Instytutu Psychologii PAN wraz z Joanną Beck z Instytutu
Biologii Doświadczalnej im. Marcelego Nenckiego PAN, Piotrem Kocem z Instytut
Filozofii i Socjologii PAN oraz Beatą Urbańska z Instytutu Psychologii PAN.
Badania przeprowadzono za pomocą
kwestionariusza General Health Questionnaire, żeby uzyskać
odpowiedzi na pytania dotyczące takich elementów zdrowia psychicznego,
jak:
- poczucie samotności,
- odczuwanie wsparcia
społecznego,
- ocena poczucia wypalenia
zawodowego,
- doświadczanie stresu, lęku
- skłonności w kierunku stanów
depresyjnych.
Dzięki tej diagnozie doktoranci i opinia publiczna dowiedzieli się z
informacji PAP, że:
- Objawów stresu, lęku i depresji o różnym nasileniu doświadcza bardzo wysoki odsetek doktorantów (od 67 proc. w przypadku lęku do prawie 89 proc. w przypadku stresu);
- objawów depresji nie doświadcza
blisko 27 proc. doktorantów;
- ciężkiej depresji doświadcza 12,6
proc. doktorantów, zaś bardzo ciężkiej depresji aż 31,4
proc. doktorantów.
- wypalenie zawodowego doświadczyło
82,4 proc. doktorantów
- a 77, 2 proc. z nich doświadcza
zdystansowania wobec pracy na umiarkowanym i wysokim poziomie.
W raporcie z tych badań podkreślono: Być może przyczyną jest fakt, że wraz z długością
ich trwania rośnie liczba wyzwań i trudności, które muszą pokonać doktoranci,
aby ukończyć studia i otrzymać stopień doktora. Prawdopodobnie to
także nasilenie problemów ze zdrowiem psychicznym wśród doktorantów
powoduje, że część z nich rezygnuje ze studiów".
Zastanawiam się
nad tym, czy aby nie wyrzucono publicznych pieniędzy w przysłowiowe
"błoto". Nie rozumiem, komu i do czego potrzebne są takie
raporty? Czyżby Krajowa Rada Doktorantów zamierzała interweniować
psychoterapeutycznie w tym środowisku? Na jakiej zasadzie i w jakim zakresie? Badania były anonimowe.
Nikt za doktorantkę/-a nie będzie prowadził
badań naukowych, ani tym bardziej nie powinien za nią/-ego pisać dysertacji.
Sytuacją pandemiczną tłumaczy się już wszystkie zaniedbania, lenistwo,
cwaniactwo , ucieczkę od własnej pracy i odpowiedzialności.
Pani Uram porównuje w swoim komentarzu
doktorantów sprzed reformy J. Gowina i odbywających studia III stopnia w szkołach doktorskich od 2019 r. Stwierdza: "Wyższy poziom lęku na studiach doktoranckich wynika
zapewne z tego powodu, że ulegają one wygaszeniu i doktoranci muszą się
spieszyć z utrzymaniem różnych terminów. A nie jest to łatwe ze względu na czas
pandemii - wiele kwestii jest trudnych do przewidzenia".
Taki komentarz jest niepoważny jak na doktorantkę Instytutu Psychologii PAN. Doktoranci, bez względu na ścieżkę administracyjną, mieli i mają na wykonanie zadania badawczego 4 lata. Podejmując się studiów musieli posiadać już własne zamierzenia badawcze i swojego opiekuna naukowego. Zapewne niektórzy pozorowali pracę, zapewniali przez lata ufnych opiekunów, że intensywnie pracują i lada moment podejmą starania celem otwarcia przewodu doktorskiego.
Ze
względu na pandemię wszystkim wydłużono ten okres do końca 2022 roku. KRD chce
przedłużenia do 2023 roku. Czyżby po to była ta diagnoza? Dzięki temu
doktoranci będą zdrowsi psychicznie?
Podobną diagnozę przeprowadzono wśród
doktorantów w 2018 roku. Wówczas w normie zdrowia psychicznego było 50,5%
doktorantów. Z tego by wynikało, że nie tyle i nie tylko zwiększył się odsetek
młodych badaczy o ponad 20 proc., ile zapewne przybyło nam osób z zaburzeniami
psychicznymi.
Niezależnie od niskiej wartości
poznawczej tej diagnozy mamy niepokojący sygnał, że praca naukowo-badawcza w
ramach studiów doktoranckich jest dodatkowym lub głównym źródłem zaburzeń
psychicznych, albo na trzeci stopień kształcenia trafią osoby, które już są
zaburzone. Zwracam uwagę, że te osoby muszą w ramach programu studiów prowadzić
zajęcia ze studentami. Tym samym chorzy będą promieniować swoimi zaburzeniami
na być może jeszcze zdrową młodzież po edukacji w szkołach średnich.
Co gorsza, po obronie dysertacji
doktorskiej nie będą zdrowsi tylko bardziej chorzy, bo przecież dojdzie im
dodatkowy silny stres ekspozycji społecznej. Takich chcemy mieć naukowców? Czy
taka ma być polska inteligencja?