19 września 2020

Jak minister edukacji Dariusz Piontkowski "dawał" nauczycielom swobodę



        Wiosną tego roku nastąpiła odsłona nędzy polskiego systemu szkolnego. Skutki pseudoreformy Anny Zalewskiej, następstwa zniszczenia przez nią rozwoju - i tak będącej wciąż na niskim poziomie dydaktycznym - polskiej edukacji,  zostały potwierdzone przez obecnego ministra Dariusza Piontkowskiego. „Król okazał się nagi”

Zajrzałem do stenogramu posiedzenia Sejmowej Komisji Edukacji z dnia 18.08.2020 r. [druk nr 85/2020 (97)], w trakcie której padły z ust kolejnego destruktora szkolnictwa D. Piontkowskiego informacje o stanie polskiej edukacji w III RP. 

Minister edukacji zdawał sprawozdanie ze stanu przygotowania  szkół do nowego roku szkolnego 2020/2021. Najpierw podzielił się polityczną konstatacją, że: (...) rząd Prawa i Sprawiedliwości nie wywołał pandemii, ale, podobnie jak inne rządy w Europie i na świecie, musiał borykać się z wydarzeniem, którego nikt nie przewidział.

Niestety, minister nie ma zielonego pojęcia na temat tego, jak "borykały się" z zamknięciem szkół inne rządy w Europie. Nie raczył poinformować posłów, że w większości państw europejskich, w których o polityce szkolnej decydują specjaliści, eksperci, a nie partyjni ignornaci, dzięki decentralizacji ustrojów szkolnych  nauczyciele i dyrektorzy przedzkoli oraz szkół publicznych mogli reagować adekwatnie do sytuacji lokalnej, instytucjonalnej.  

Jak się okazało, polska edukacja poradziła sobie wspaniale, nie dzięki nauczycielom, nie dzięki rodzicom i samym uczniom, tylko w wyniku właściwych działań ministra edukacji. Stwierdził bowiem: (...) po kilku dniach, kiedy nie była możliwa fizyczna obecność uczniów i nauczycieli w szkołach, wyraźnie wskazaliśmy, że będziemy stopniowo przechodzić w stronę kształcenia na odległość.

Jak to przechodzenie  w stronę kształcenia na odległość? Zwracam uwagę na to sformułowanie, bo jest ono charakterystyczne dla władzy centralnej. Po pierwsze minister musiał pokazać, kto był winien problemom, jakie zaistniały w ciągu pierwszych dwóch tygodni zmaknięcia szkół. Otóż, system szkolny był do tego czasu wspaniały, rozwijał się na "światowym" poziomie, a władza genialnie nim zarządzała. 

Jeśłi zatem nagle nie zadziałał, to przecież nie z winy dotychczasowej polityki destrukcyjnej MEN. To (...) nauczyciele nie byli przygotowani na epidemię, większość z nich wcześniej nie zajmowała się kształceniem na odległość. Musieli mieć trochę czasu, aby poznać nowe narzędzia, dzięki którym można było komunikować się z uczniami, przestawić się mentalnie na inny sposób kontaktu. (...) dotyczyło to również uczniów.

Na szczęscie minister Piontkowski pochwalił siebie i urzędników przyznając, że wprawdzie dopiero 25 marca 2020 r.: (...) [D]awaliśmy dyrektorom i nauczycielom dużą swobodę. Nie chcieliśmy narzucać schematu, który w wielu wypadkach byłby trudny do zrealizowania. 

Dariusz Piontkowski przyznał, że to ministerstwo  jest od dawania nauczycielom i dyrektorom swobody. Jaka ludzka ta władza, która dostrzegła, że nie wystarczy już zarządzanie prawem, bo o jego stosowaniu i tak rozstrztygają ludzie, a w tym przypadku nauczyciele i dyrektorzy szkół. 

Nie chcąc zatem dopuścić do jakiejkolwiek krytyki władzy dobrej zmiany stwierdził: Przy każdym przepisie mówimy również o tym, że trzeba uruchamiać rozsądek, nie tylko w edukacji, lecz także w każdej innej dziedzinie życia. Zbyt sztywne uregulowania mogą tylko utrudniać pracę, zamiast ją ułatwiać.

Pokazywaliśmy, jak może wyglądać kształcenie na odległość, jakich technik można używać, jednocześnie pozostawiliśmy nauczycielom dużą swobodę wyboru konkretnych technik i narzędzi.

Zastanawiałem się, czy minister edukacji słyszy samego siebie i czy po opublikowaniu stenogramu swoich wypowiedzi nie ma poczucia wstydu? Okazuje się, że to nie zła "dobra zmiana" ustroju szkolnego, nie gorset pozabwionych racji pedagogicznych regulacji prawnych MEN, nie upokarzanie środowiska nauczycielskiego i kpienie sobie z niego, nie utrzymywanie płac nauczycieli na najniższym poziomie w Europie, nie brak ciepłej wody w kranach wielu szkół wiejskich, nie brak dostępu do sieci i sprzętu komputerowego, nie brak jakiegokolwiek rozliczenia zmarnotrawionych milionów złotych ze środków budżetowych  na program tzw. "szkoły cyfrowej" itp., itd., sprawił, że nastąpiło poważna poważne tąpnięcie w polskim szkolnictwie,    

Nieświadom tego, co znaczą jego słowa minsiter D. Piontkowski przyznał, że szkoły po reformie Anny Zalewskiej dzieci nie lubią, bowiem (...) po raz pierwszy od dłuższego czasu pojawiła się zmiana nastawienia uczniów do szkoły. Kilka miesięcy lub kilka lat temu większość uczniów pytana o to, czy chciałaby wracać do szkoły, odpowiadała, że niekoniecznie.

Brawo! Co za śmiała samokrytyka. Minister edukacji przyznał, że polskie dzieci nie lubiły chodzić do szkoły. Gdyby nie pandemia, to pewnie by utrwaliła się ich negatywna postawa.    

Minister edukacji dysponuje własnym zapleczem doradców oraz Instytutem Badań Edukacyjnych. Wprawdzie nie jest to instytut naukowy, tylko diagnoz oświatowych, ale zdumiewająca jest konstatacja urzędnika, który twierdzi, że (...) nikt nie przeprowadził badań, które określiłyby, że wyłącznie dany komunikator jest najlepszy na świecie, a inny jest gorszy,  albo że taka a nie inna technika nauczania jest jedyną słuszną, a inne są niemożliwe.  

c.d.n. 

18 września 2020

Jubileusz Profesora Bronisława Siemienieckiego i debata naukowa na temat teoretycznych i praktycznych aspektów pedagogiki medialnej

 


W dniu dzisiejszym rozpoczyna się w Instytucie Nauk Pedagogicznych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu XVI Międzynarodowa Konferencja „Teoretyczne i praktyczne aspekty pedagogiki medialnej", którą organizuje w formie online zespół współpracowników Jubilata, autora znakomitych rozpraw z zakresu pedagogiki  medialnej i teoretycznych podstaw kształcenia konstruktywistycznego, współtwórcy interdyscyplinarnego półrocznika Kognitywistyka i media w edukacji –  prof. dr. hab. Bronisława  Siemienieckiego (ur.10.09.1950 w Toruniu).  

Profesor stworzył podstawy rozwoju nie tylko pedagogiki medialnej, ale także kształcenia informatycznego pedagogów i kandydatów do zawodu nauczycielskiego. W kierowanym przez B. Siemienieckiego Zakładzie Technologii Kształcenia (na uprzednim Wydziale Nauk Pedagogicznych UMK, obecnie przekształconym w Katedrę Dydaktyki i Mediów  na Wydziale Filozofii i Nauk Społecznych kierowaną przez Córkę - prof. UMK dr hab. Dorotę Siemienicką) powstał ponmad dwie dekady temu m.in. nowy program kształcenia studentów na kierunkach humanistycznych „Komputery w edukacji". 

Można być przekonanym, że gdzie jak gdzie, ale wykształceni w UMK pedagodzy posiadają wiedzę i umiejętności w zakresie zdalnej edukacji. Mogli bowiem poznać pod kierunkiem dzisiejszego Jubilata założenia i możliwości rozwoju wirtualnej szkoły, najnowsze narzędzia do kształcenia online oraz wspierania w tym zakresie nauczycieli. Stało się to możliwe dzięki wieloletniej współpracy Profesora nie tylko z innymi ośrodkami uniwersyteckiej pedagogiki medialnej w kraju (UAM  w Poznaniu, Akademia Pedagogiki Specjalnej im. M. Grzegorzewskiej w Warszawie, Uniwersytet Śląski w Katowicach, Uniwersytet Zielonogórski, Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie i Uniwersytet Rzeszowski), ale także z amerykańskim Uniwersytetem Michigan.  

Otwierająca dzisiejszą konferencję część jubileuszowa będzie zatem podkreśleniem zasług Jubilata dla rozwoju polskiej pedagogiki medialnej i kognitywistycznej, a zarazem wyrazem wdzięczności za ważne dokonania naukowe (wypromował 11 doktorów, wielokrotnie recenzował prawie trzydzieści dysertacji doktorskich, osiągnięcia naukowe w postępowaniach habilitacyjnych i na tytuł naukowy profesora, prowadził badania finansowane w ramach grantów Narodowego Centrum Nauki) i publikacje, w tym szczególnie:

·   Teorie kształcenia w świecie cyfrowym, Kraków: Oficyna Wydawnicza „Impuls” 2019 (współaut. D. Siemieniecka);



 ·  Pedagogika kognitywistyczna. Studium teoretyczne, Kraków: Oficyna Wydawnicza „Impuls” 2013; 



·         Pedagogika medialna. Podręcznik Akademicki (red.), Warszawa: WN PWN; 2007



·         Manipulacja, media, edukacja, Multimedialna Biblioteka Pedagogiczna, Toruń: Wyd. Adam Marszałek 2007 (red.);

·         Manipulacja informacją w mediach a edukacja, Toruń: Wyd. A. Marszałek 2006;

·         Edukacja medialna. Multimedialna Biblioteka Pedagogiczna. Wydawnictwo Adam Marszałek, Toruń 2002 (współaut.);

·         Komputer w rewalidacji, Multimedialna Biblioteka Pedagogiczna. Wyd. A. Marszałek, Toruń 2000 (współaut.);

·         Micrografx krok po kroku. Multimedialna Biblioteka Pedagogiczna Wyd. A. Marszałek, Toruń 1999, (współaut.).

·         Internet w szkole. Multimedialna Biblioteka Pedagogiczna. Wydawnictwo Adam Marszałek, Toruń 1999 (współaut.);

·         Komputer w edukacji. Podstawowe problemy technologii informacyjnej w edukacji, Wyd. A. Marszałek Toruń 1997  (cztery wydania);

·         Komputer w diagnostyce i terapii pedagogicznej. Cz. I, Multimedialna Biblioteka Pedagogiczna (red). Wyd. A. Marszałek, Toruń 1996 (trzy wydania);

·         Komputery i hipermedia w procesie edukacji dorosłych, Toruń: Wydawnictwo Adam Marszałek 1994 (pięć wydań);

·         Środki dydaktyczne w procesie myślenia twórczego, Prace Monograficzne Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Krakowie, T. 134, Wydawnictwo Naukowe WSP, Kraków 1991;

·         Perspektywy edukacji z komputerem. Wyd. A. Marszałek, Toruń – Płock, 1995, (red.) (trzy wydania).

Prof. B. Siemieniecki stworzył i redaguje Multimedialną Bibliotekę Pedagogiczną, w ramach której wyszło 35 tomów poświęconych wykorzystaniu technologii informacyjnej w edukacji oraz służących dyskusji naukowej nad wykorzystaniem nowoczesnych technologii komunikacyjnych w edukacji. Wiele rozpraw Profesora jest w otwartym dostępie, toteż można je ściągnąć, by korzystać we własnej pracy dydaktycznej czy badawczej.

Zasług Jubilata jest wiele także w upowszechnianiu wiedzy naukowej na rzecz kształcenia i doskonalenia zawodowego nauczycieli, organizowania i prowadzenia międzynarodowych oraz krajowych konferencji naukowych i oświatowych, licznych szkoleń, kursów czy studiów podyplomowych. Odnotuję może jeszcze kierowanie przez pięć lat powstałą placówką w 1995 r. - Micrografx Training and Didactic Center w Toruniu, w której prowadzono badania nad zastosowaniem oprogramowania graficznego w polskiej edukacji. Był to wówczas jedyny autoryzowany ośrodek szkoleniowy w Europie Środkowej w zakresie produktów firmy MICROGRAFIX, w którym przygotowywano m.in. nauczycieli do wdrażaniu do polskich szkół nowoczesnych rozwiązań dydaktycznych z zastosowaniem technologii informacyjnej.

Dzisiejsza konferencja jest już kolejną,`tak poważną debatą na temat edukacji zanurzonej w medialnym świecie. Zainteresowani mogą zapoznać się z programem, a Organizatorzy już zapowiadają wydanie odrębnje publikacji.  

 Jubilatowi życzę dużo zdrowia, sił  i dalszych osiągnięć naukowo-badawczych oraz oświatowych, gdyż przejście na emeryturę jest dla Profesora Bronisława Siemienieckiego otwarciem nowej fazy Jego misji dydaktycznej i naukowej w warunkach tak koniecznej swobody i pasji tworzenia, 

(źródło fotografii

 


17 września 2020

O propagandowej polityce pozorowania zmian w edukacji

 


Zastanawiałem się, od którego roku zacząć rekonstrukcję polityki oświatowej Ministerstwa Edukacji Narodowej, które rzekomo zatroskane jest o edukację dzieci i młodzieży. Żaden z dotychczasowych ministrów tego resortu nie wykazywał iedzy na temat zmian w dydaktyce szkolnej na świecie, bo prawdopodobnie sam - o ile był kiedyś (jakimś) nauczycielem - reprodukował kształcenie oparte na jednokierunkowym przekazie wiedzy i egzekwowaniu jej od uczniów. 

Nie słyszałem i nie czytałem  wypowiedzi ich absolwentów, którzy byliby zachwyceni ich podejściem do edukacji. Od dziesięcioleci w tym resorcie muszą być MIERNI w dydaktyce szkolnej, ale za to WIERNI POLITYCZNYM INTERESOM PARTII WŁADZY. Dlatego polska edukacja jest na tak niskim poziomie, archaiczna, zatęchła nie herbartyzmem, bo jednak Jan Fryderyk był świetnie wykształcony psychologicznie i filozoficznie, ale pseudodydaktycznym behawioryzmem. 

Behawioryzm idealnie nadaje się do konserwowania każdej ideologii, jeśli tylko zapewni mu się władztwo. Doskonale zrozumiała i zastosowała to nie tylko polska lewica w latach 1993-1997, 2001-2005; także prymitywnie zarządzana z tylnego fotela przez szefa NSZZ "Solidarność" pseudoprawicowa lewica związkowa w latach 1997-2001, potem populistyczna prawica w latach 2005-2007, no i neoliberalna lewica w latach 2007-2015, by wreszcie przejęła stery - także po części lewicowa i populistyczna - prawica w 2015 r.        

Zacznę jednak od XXI wieku. Wprawdzie wcześniej też ministrowie traktowali polską edukację jako dojne środowisko dla własnego aparatu władzy, ale reforma ustrojowa otworzyła dla nich nowe perspektywy.  



Co ciekawe, każdy następny minister edukacji  narzekał na poprzednika twierdząc, że nic albo niewiele uczynił dla efektywnej edukacji. W ostatnim wywiadzie prof. Andrzej Walicki trafnie ocenił pseudosolidarnościowe elity władzy po 1989 r., które przypisywały i nadal przypisują sobie fałszywe zasługi:

Z liberalnych wolności wzięliśmy tylko wolny rynek i przedstawialiśmy to jako liberalną demokrację. Dlatego została tak znienawidzona. To nas intelektualnie i moralnie cofnęło do połowy XIX w., zanim John Stuart Mill stworzył demokratyczny liberalizm, przeciwstawiający się nierównościom ograniczającym  korzystanie z wolności ("Polityka" nr 28/2020 s. 21).

Przejdźmy do faktów, których prezentację zacznę od wprowadzenia reformy ustrojowej M. Handke, bo przecież to "jego" reforma miała być powiewem nowoczesności.

Rok 2000 - Posiedzenie Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży, Komisji Finansów Publicznych oraz Komisji Samorządu Terytorialnego i Polityki Regionalnej o rządowym projekcie ustawy o zmianie ustawy Karta nauczyciela oraz o zmianie niektórych innych ustaw (druki nr 1447 i 1637): 

1. Poseł Aleksander Łuczak (poseł PSL w opozycji do rządu AWS, minister edukacji w l. 1993-1995) :

Reforma edukacji, o której od jakiegoś czasu mówimy na tej sali, może mieć różny przebieg i różną drogę realizacji. Miałem sposobność kiedyś powiedzieć, że podstawowym ogniwem reformy edukacji jest nauczyciel i jego odpowiednie przygotowanie, wynagrodzenie, usytuowanie jest podstawą. Tak się stało, że reforma w tym, co się obecnie realizuje, nie przyjęła takiego rozwoju czy takiego postępowania. Najpierw przedmiotem reformy stała się sprawa struktury organizacyjnej sieci szkół, można powiedzieć, że to co jest, co składa się na organizację. Natomiast to, co stanowi podstawę, czyli nauczyciel i program, to jest jakby w tle tej pierwszej czynności dokonywane.

   (...) podstawą przeprowadzenia tej reformy jest niedoskonałość czy niewystarczalność systemów finansowania edukacji w Polsce. Właściwie wobec niemożliwości zwiększenia środków na edukację, podejmowanych przez kolejne ekipy, z drugiej strony wobec niewydolności czy zapaści finansowej systemu finansowego państwa trzeba było znaleźć taką drogę, która spowoduje, że nie cała edukacja upadnie, ale upadnie jej część.

 Druga sprawa, związana z kwestią szczegółową, dotyczy awansów, całej procedury awansów. Otóż kluczowym ogniwem jest tutaj dyrektor i organ prowadzący szkołę. Mimo tych hymnów na cześć osób, które prowadzą szkoły, i spotykanych tu i ówdzie dobrych rozwiązań dotyczących szkół jest to jednak w moim przekonaniu rozwiązanie ułomne. 

Ono doprowadza do tego, że czynnik indywidualny, czynnik powiązań środowiskowych ­ a nie chciałbym już tu dopowiedzieć: czynnik polityczny ­ będzie w niektórych sprawach decydował o awansach nauczycieli. Jest to w moim przekonaniu rozwiązanie niedobre, niezmierzające do uczynienia Karty nauczyciela tym, czym powinna być.

2.  Poseł Krzysztof Baszczyński (ZNP/SLD -  także dzisiaj):

Postawmy pytanie, czy o losie bez mała 600 tys. nauczycieli można zdecydować w ciągu kilku godzin. Niedobrze się stało, że wielu wątpliwości nie dane było w sposób rzeczowy przedyskutować podczas prac połączonych komisji, że obecnie rządząca koalicja nie pozwoliła na obszerne omówienie treści niektórych zapisów, które wariantowo zostały przyjęte w podkomisji. Stąd w głosowaniu wygrała nie siła argumentów, a siła głosów. Być może to niezwykłe tempo wynikało z presji, którą rząd wywierał na posłów Akcji Wyborczej Solidarność i Unii Wolności, informując, iż tylko uchwalenie karty pozwoli na uruchomienie mechanizmów podwyżek płac. 

Podobne sygnały rząd wysyłał w kierunku nauczycieli. Niektórzy się nawet na to nabrali. Dziwi w tym przypadku postawa jednego ze związków zawodowych ­ związku ˝Solidarność˝ ­ który uległ propagandzie rządu i możliwość podwyżek płac wynikających z waloryzacji wiązał z nowelizacją karty. Zwracam się do was, nauczyciele ­ nowelizacja karty nie ma żadnego związku z waloryzacją wynagrodzeń. I zapewniam was, że bez tej nowelizacji podwyżki moglibyście również otrzymać. To, co w tej sprawie robi dziś resort edukacji narodowej, jest zwykłą mistyfikacją.

(...) ze względu na uczciwość wobec nauczycieli. Ust. 4, mówiący o stosunku średniej płacy w wypadku określonych stopni nauczycielskich do średniej płacy nauczyciela stażysty, powinien mieć zupełnie inne brzmienie. Tego dotyczy poprawka, która dziś jest wnioskiem mniejszości. Sojusz Lewicy Demokratycznej proponuje, aby płaca nauczyciela kontraktowego, mianowanego, dyplomowanego odnosiła się do prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia w państwowej sferze budżetowej, a nie, jak proponuje większość parlamentarna, do średniego wynagrodzenia nauczyciela stażysty. To zwykły socjotechniczny chwyt. Czytając zapis popierany przez większość, można ulec zaproponowanym wielkościom procentowym, jest to jednak zwykła iluzja, te wartości trzeba bowiem odnieść do bazy, a baza, niestety, stanowi tylko 82% prognozowanego wynagrodzenia.

Z raportu Najwyższej Izby Kontroli o polityce MEN w 2001 r.: 

  • MEN nie posiadało danych o stanie i strukturze zatrudnienia nauczycieli z uwzględnieniem ich kwalifikacji i stopni awansu zawodowego, które winny być podstawą obliczeń. Dopiero po uchwaleniu ustawy o zmianie Karty resort podjął działania w celu pozyskania takich danych.

  • Do kalkulacji Ministerstwo przyjęło niższą liczbę nauczycieli niż wykazywały sprawozdania z września 1998 r. i 1999 r. Zakładano redukcję zatrudnienia w związku ze zmniejszeniem liczby uczniów, tymczasem nastąpił wzrost zatrudnienia.
  • (...) samorządy otrzymały nieprawdziwe, zawyżone dane o kwotach na wdrożenie nowelizacji Karty Nauczyciela.
  • Minister Edukacji nie wywiązał się z obowiązku określenia, w drodze rozporządzenia, standardów zatrudnienia nauczycieli, co uniemożliwiło określenie kwoty, jaką państwo winno zagwarantować w 2000 r. na wynagrodzenia i “otworzyło” budżet państwa na finansowanie wynagrodzeń dla nielimitowanej liczby nauczycieli.

W programach partii opozycyjnych wobec rządu AWS w 2002 r.  znajduje się akceptacja dla ówczesnej reformy szkolnej, a nawet - jak w Programie Wyborczym Prawa i Sprawiedliwości  - gotowość do jej kontynuacji. Czytamy bowiem w punkcie -  3. Wyrównywanie szans edukacyjnych poprzez kontynuowanie reformy edukacji. 

Ciekawy był zapis w programie PiS dotyczący zwiększenia nakładów na edukację: 

Zwiększenie nakładów na edukację w perspektywie kilku lat poprzez oszczędności uzyskane z uporządkowania finansów publicznych (m. in. zlikwidowanie zbędnych funduszy i agencji państwowych), zmniejszenie wydatków na administrację oraz zwiększenie dochodów wynikające z przywrócenia rozwoju gospodarczego. 

Pewnie  już mało kto pamięta, że w sześcioletniej szkole podstawowej zajęcia z informatyki (jakimi by nie były) wprowadzono dopiero w piątej klasie w wymiarze 1 godziny tygodniowo, ale w szóstej klasie już nie było tego przedmiotu.   Dopiero od roku 2002/2003  zaplanowano, że jeszcze jedna godzina informatyki będzie w kl. szóstej. To był powiew pseudonowoczesności! 

Ówczesny wiceminister edukacji w rządzie SLD i PSL (2001-2003) - Włodzimierz Paszyński, kiedy został poproszony o opinię na temat wdrażania reformy ustrojowej w szkolnictwie, stwierdził m.in.:


Reforma edukacji zmitologizowała się. Na początku panowała powszechna opinia, że dzieje się coś fantastycznego. Przecież reforma miała bardzo dobrą prasę, wszelkie głosy krytyczne, szczególnie nauczycieli, były bardzo źle odbierane. Dziś łatwiej jest o trzeźwą ocenę, także dlatego, że doszły głosy rodziców obserwujących np. już trzeci rok nauki swoich dzieci w gimnazjach. Euforia opadła, bo widać, jak dalece praktyka odbiega od szumnych zapowiedzi. (...) 

Reforma szkolna startowała z ogromnym hukiem medialnym, towarzyszyły jej fanfary. Społeczeństwo uwierzyło, że dokonuje się właściwych zmian. Po paru latach - widać to także w badaniach opinii publicznej - okazało się, że te fanfary nie były niczym uzasadnione. Tylko niewielka część społeczeństwa (ok. 20-25% - wynika to z badań!) uważa, że reforma zmieniła obraz szkoły. I oto mamy do czynienia z takim żądaniem: doszliście do władzy, natychmiast to zmieńcie. Ale, niestety, sensowne zmiany w oświacie muszą mieć charakter ewolucyjny. 

Mówię o tym z przykrością, bo oczekiwanie społeczne jest inne. Jednak niczego nie da się zrobić z dnia na dzień. Oto np. powstało w kraju ponad 5 tys. gimnazjów. Nigdy nie uważałem, by był to pomysł rozsądny, ale przecież nikt ich nie będzie likwidował. Musimy tę żabę jeść, problem w tym, jak uczynić potrawę bardziej lekkostrawną. To też wymaga czasu.