30 sierpnia 2020

Do jakiej szkoły wrócą uczniowie?

 



Szkoła to przede wszystkim OBECNOŚĆ, bycie razem, z kimś, z innymi, ale i z samym sobą. Trzeba ją przeżyć, żeby żyć. Obecność wiąże się także z byciem przeciwko komuś, wbrew innemu, a nawet wbrew samemu sobie. Przez kilkanaście lat życia każdego dziecka do 18 roku życia władze państwowe serwują mu survival. 

Piszę o uczniach, o dzieciach i młodzieży, których obejmuje powszechny obowiązek szkolny.  Zapewne zaraz obruszy się część nauczycieli, że SZKOŁA TO NAUCZYCIELE, bo bez nich nie ma szkoły. Wszyscy jednak wiemy, że to nieprawda.  

Okres lockdownu potwierdził, że nasze dzieci mogą obejść się bez fizycznej obecności nauczycieli. Nie muszą uczyć się i zdawać sprawozdania z opanowania jakiejś części wiedzy w sposób pośredni a więc w obecności na dystans, pośredniej. 

To "penitenacjarny" nadzór pedagogiczny miał na początku narodowej kwarantanny  problem z tym, w jaki sposób  rozliczyć nieobecną obecność nauczycieli w szkole. 

O ile uczniowie jakoś sobie poradzili z dystansem wobec szkoły, o tyle nauczyciele mieli poczucie, że w tej sytuacji tracą nadgodziny, nie mają zajęć pozaszkolnych i pozalekcyjnych, nie mogą sobie dorobić na zbieraniu truskawek czy jabłek, chociaż tak bardzo zachęcała do tego władza. 

To, co ratuje każdą osobę w szkole, bez względu na to, czy jest ona w niej offline czy online, to poczucie humoru, satyra w krótkich majteczkach, ironia, żart.

Tak, jak w okresie ubiegłorocznych strajków nauczycielskich, kiedy szkoły były niedostępne dla uczniów, środkiem rozprężającym u nauczycieli napięcie emocjonalne, poczucie lęku, obawa o własną przyszłość były wrzucane do sieci filmowe relacje, przeżycia, refleksje, ale i memy,  tak też i w tym roku nauczyciele mogli dodawać sobie otuchy zgodnie z hasłem: "NAUCZYCIELE TO TWARDZIELE".  

Uczniowie nie są od nich gorsi. Potrafią odreagować od szkoły, od swoich nauczycieli wyimkami z sytuacji, które ich samych rozbawiają do łez. Nareszcie mogą czuć się także tymi, którzy oceniają innych, swoich pedagogów wyłuskując ze szkolnego życia zabawne sytuacje, powiedzonka czy zachowania. 

Dawniej nauczyciele mogli wyśmiewać się z uczniowskiej głupoty w pokoju nauczycielskim, a nawet na łamach tygodnika "Przekrój", w którym na ostatniej stronie była rubryka z błędami w uczniowskich zeszytach. Dzięki równoległej przestrzeni  życia uczniowie mogą się odwdzięczyć, wypominając tak rówieśnikom, jak i swoim nauczycielom głupotę i ośmieszające ich zachowania.

Oto jeden z takich materiałów zamieszczonych na YouTube w sierpniu br. pod tytułem "Głupi ludzie w szkole":





Z ponad 860 komentarzy wybrałem następujące (pisownia oryginalna): 

A podobno szkoła dostarcza nam wiedzy ale głupków dalej nie brakuje.

W sumie to chyba każdy w szkole jest głupi pod jakimś względem XD

Najgorzej, kiedy głupi ludzie w szkole zajmują się nauczaniem.

 Tv: gada o szkole Boruciak: gada o szkole Ja: chce przed szkołą o niej nie słyszeć Dzięki za tyle like nigdy jeszcze tyle nie miałam

,,głupi ludzie w szkole" Czyli 3/4 mojej byłej szkoły

 Kiedy na biologii mieliśmy o skorupiakach to przez całą lekcje w głowie grał mi crab rave

Moja przyjaciółka raz na lekcji krzyknęła „Seba zrób mi loda” a pani na to „Był czas na przerwie!”

 Założyłem się z księdzem. Jeśli okaże się, że nie oddałem zeszytu, to dam księdzu dziesięć kitkatów. A jeśli okaże się że oddałem, to dostanę 6. No i wygrałem, lecz oceny nie dostałem.

 Ja w szkole miałam taką sytuację w szkole... Na biologii mieliśmy sprawdzian. Gdy wszyscy skończyli pisać każdy zaczął rozmawiać, grać w pańswa-miasta itp. Jeden chłopak zabrał dziewczynie torbę i rzucał sobie nim z kolegom. Gdy nauczycielka wróciła do sali jeden z nich z panikował i z całą siłą cisną torbę w stronę drugiego. Żle wy celował i torba wypadła przez otwarte okno (sala znajdowała się na 3 piętrze). Na dole znajdował się parking i torba trafił prosto w głowę naszej polonistki, która dopiero przyjechała do pracy i prawie ją z k - o' utował. Leżała na ziemi dobre 20 sekund. Chłopaki dostali uwagi a polonistka traumę

Oddałem nauczycielce zeszyt do sprawdzenia. Po miesiącu dalej nie miałem zeszytu, więc pisałem na kratce. A ta babka mi postawiła pałe bo nie mam zeszytu. Stwierdziłem że będę nosił drugi. Odzyskałem stary po 3 miesiącach i jedyne co usłyszałem to "śmieszna sytuacja, był u mnie w szufladzie"

taki jeden chłopak z mojej klasy dostał uwagę, cytuję " Uczeń wyciągnął znak drogowy z betonowego klocka i gonił kolegę z tym znakiem w ręku próbując go uderzyć ( po godzinach lekcyjnych ) " Przez cały miesiąc mieliśmy z tego bekę

U mnie działo się mało, ale coś tam było. Najlepsze akcje jakie pamiętam: 1. Jeden koleś z klasy wziął ogórka z jakiejś wystawy o zdrowym żywieniu i rozwalił go o ścianę w szatni. 2. Mój kolega, który miał jakąś chorobę nóg i chodził z kulami, gdy go inny typo wkurzył odrzucił te kule na boki, przywalił mu, a potem podniósł kule. 3. U brata starszego ktoś na religii wziął dezodorant i przekłuł cyrklem i zaczęło tryskać pianą. Próbował zatkać palcem, ale podszedł ksiądz i powiedział aby pokazał co tam ma. Ten pokazał i puścił, ksiądz dostał strumieniem piany w twarz i zaczął się drzeć aby wyrzucili to za okno. 4. Też u brata jeden podpalił klasówkę, babka pyta co tak śmierdzi dymem, ale nie zorientowała się. Potem oddał nadpaloną 5. To w liceum, jak mój ojciec dał koledze spisać sprawdzian, a ten tak się wczuł, że zerżnął nawet nazwisko. Potem przy oddawaniu prac nikt się nie zorientował że jedno nazwisko poszło 2 razy

U mnie było tak że nauczyciel zgubił mój sprawdzian z historii i powiedział mi że nie pisałam, ja mu powiedziałam że jestem pewna że pisałam to on mnie wysłał do dyrektorki za to że do niego "pyskuje" i dostałam naganę 😌

Mojego kolegi: uczeń podrzuca plecak do góry, poczym on spadł Moja: Kupiłem w złotuweczce sztuczną kupę i przyniosłem ją do szkoły. Uczeń rzuca kupą na lekcji.

 muszę to tu napisać Mamy kółko komputerowe skończyliśmy coś tam robić A Pani mówi że tera możemy sobie pograć Ja: włączam robloxa jakąś tam gierke z domkami czy coś i w tej gierce była szkoła no to idę do niej i w grze skończyła się lekcją dzwoni dzwonek A to że ten dzwonek był podobny to koledzy się pakują wychodzą z klasy Pani mówi że mamy się pakować A ja że to tylko gra

A moja klasa kiedyś na wycieczce o 2 w nocy wydzwanialismy z telefonów stacjonarnych do nauczycieli i mieliśmy przerombane bo nam nie dość że zabrali Te telefony to jeszcze nasze własne :^ bez telefonów 2 dni super

"Szczeka, wyje, kwacze, specjalnie przeszkadza i utrudnia lekcję. Wysłany do pedagoga - błaznuje w oknie."

U mnie w szkole, na sprawdzenie z chemii było słychać jak dwie nauczycielki drą się przez cały korytarz by ze sobą porozmawiać, i wtedy kolega wstał, otworzył drzwi i powiedział żeby się zamknęły

Raz moja przyjaciółka wbiegła do łazienki i przez całą lekcję z niej nie wychodziła. Okazało się że się zatrzasnęła a Pan Wróżby całe 45 minut próbował ją uwolnić. Teraz ma traumę i nie wchodzi do toalety z szatni

Mój kolega dostał uwagę na plastyce za "próbę zjeścia papieru"

"Uczeń obraża kolege za pomocą alfabetu morse'a" Tru story, kurwą go nazwał

Mój kolega kiedyś dostał uwagę za PICIE Z PUSTEJ BUTELKI

Ja miała zaczepistą uwage : Uczennica gasi światło na korytarzu szkolnym...

 Moja najlepsza uwaga: uczen smieje sie z zamknietych w szatni kolezanek i kolegow; mowi ze ich miejsce jest w zoo (moge Ci wyslac ss z edziennika xD)

Historia: Chłopak z klasy bawił się w przysłowiowego "koksa" i żeby udowodnić że jest mega super to rypnął w szklaną ścianę nogą ściana pękła ale nogą mu tam utknęła więc zbili ścianę a on wylądował w szpitalu od tamtej pory nie możemy w czasie przerwy siedzieć Na holu prowadzącym do szatni pozdrawiam .

 Uwaga mojego przyjaciela: Wyrzucił kartkówkę koleżanki przez okno z 4 piętra

My w trzeciej klasie mieliśmy taką panią która nienawidziła matematyki i nie przerabiała z nami podstawy pewnego dnia zabrała nam zeszyt pod pretekstem sprawdzenia i już nie oddała i do dziś twierdzi że to my zgubiliśmy (teraz ide do 7 klasy)

Ja miałem historię taką, że jednego dnia z kolegą wpadliśmy na pomysł żeby dać jednemu z naszych kolegów w szkole tabletkę na zatwardzenie a potem na przeczyszczenie zastanawiając się jak to zrobić wpadliśmy żeby mu wrzucić do picia 1 dnia kolega nażekał na ból brzucha a drugiego na lekcji matematyki wybiegł z klasy nie pytając się nauczyciela czy może wyjść a my mieliśmy z niego bekę. :)

Ja znam taką uwage od nauczyciela "Nauczyciel poprosił ucznia by poszedł po szmatke do tablicy słowami "Idź na góre znajdź sprzątaczke i załatw szmate" Na co uczeń odpowiedział "Ale czym nie mam kosy przy sobie"  

U mnie kolega wyszedł do toalety a wrócił z kebabem

Mój kolega dostał uwagę za strzelanie ołówkami z własnoręcznie zrobionej kuszy, ordynarne kłamstwo - to ja ją zrobiłem.

 mój kolega raz na religii schował głośniczek jbl i przez pół lekcji puszczał dorime

NIE-NA-WI-DZE SZKOŁY! (Uhu bum bum BUM..) kto pamięta 😂

Mój kolega raz piernął i dostał uwagę: "Uczeń warknął odbytnicą" xD

 A raz moja pani z polskiego powiedziała że wedłóg niej nie powinno być ocen to przez jakąś zasade 4z

 

Ja mam uwage uczeń gra źle w grę planszową (dostałem a to 1)

Ja dostałam uwagę w czwartej klasie o treści "uczennica popchnęła piórnik aby potem wstać i go podnieść" hah

Sytuacja z doradztwa zawodowego: Pani krzyknęła na całą klasę "Nie przeklinać!" Zrobiła się cisza A iż ja jej nie lubiłam specjalnie żeby ją wkurzyć krzyknęłam "KURWAAA!!" Na cała klasę

 

U mnie koledzy z klasy wrzucili do kibla petardę i była afera na całą szkołę. A najlepsze jest to że niestety dostali nawet uwagi.😉

Ja to wgl miałem panią od ang w 1 klasie że było czeba po angielsku spytać czy można do kibla wyjść a jak ktoś coś źle powiedział to nie mógł spytać przez następne 15 minut

Moi koledzy kiedyś wystawili z zawiasów drzwi w szatni i jak przyszedł trener to zgłosili że drzwi są wystawione, wstawili je i dostali za to punkty i plusika z wf'u

Ja w szkole a dokładniej w 4 klasie miałem taką głupią akcję graliśmy w głuchy telefon na godzinie wychowawczej i słowem klucz było "Ala ma kota" ale mój kolega który o zgrozo był ostatni zamiast "Ala ma kota" powiedział "Ala ma kuta" jak się w tedy zaczęliśmy śmiać na szczęście nauczycielka w miarę szybko uspokoiła sytuację

A szkoła to niby najlepszej miejsce na świecie powtarzają nam że będziemy za nią tęsknić.. NO NIE SĄDZĘ XDDDDD (dystans)

Moja klasa też nie należała do normalnych; Pewnego dnia na ostatniej lekcji ukryliśmy głośnik za biurkiem nauczyciela, skopiowaliśmy tekst "Quo vadis" do tłumacza i tak przez całe 40 minut tłumacz z Google po suahili "Quo vadis" czytał...

Ja miałam chyba dość niespotykaną historie z Panem od niemieckiego, a raczej jego bahorem :) Mianowicie jest lekcja czekamy na wyniki testu, jednak ja żadnych nie otrzymuje. Ja: Przepraszam, ale czy Pan mojego testu nie sprawdził? Typ: A wiesz co dobrze że pytasz. Nie jestem w stanie jej sprawdzić. Ja: W jakim sensie nie jest Pan w stanie jej sprawdzić? Typ: Widzisz mój syn egzamin twój pomylił z kartką papieru do rozpałki do kominka, więc została spalona. I jako, że nie zdążyłem jej sprawdzić, będziesz musiała ją jeszcze raz napisać :)

Ja pamiętam jak u nas w szkole, chcieli podpalić gaz pieprzowy w męskim kiblu, niestety skończyło się tak że kilka osób trafiło do szpitala :"/ na szczęście udało się dojść kto to był i mieli nieźle przesrane

Polonista: pies Ktoś: Człowiek Polonista: ODŁOŻYĆ KIEŁBASĘ Ktoś: ALE NiE MaM KiEŁBasY Polonista: no to pasztet Ktoś: ;-; pasztet jest dobry Polonista: nie dla psa —v— 

 


29 sierpnia 2020

Zacznijmy wreszcie pracować inaczej, a nie jak za króla Ćwieczka!

 


Kiedy słyszę, że jeden z profesorów od maja trzyma dokumentację wniosku awansowego do jego oceny, bo wciąż czeka, aż powrócą zasady pracy sprzed lockdownu, to zastanawiam się nad tym, dlaczego nikt nie reaguje, nie protestuje przeciwko takiej postawie!  Jak ktoś nie chce, nie potrafi, nie zamierza zmieniać swojego podejścia i stylu pracy, to niech ustąpi miejsca innym, zorganizowanym, proinnowacyjnym koleżankom czy kolegom.  

Pięć lat temu ukazał się przekład książki Frederica Laloux p.t. "Pracować inaczej. Nowatorski model organizacji inspirowany kolejnym etapem rozwoju ludzkiej świadomości". Zwróćmy uwagę na podtytuł. Nie chodzi tu o wymuszenie konieczności zmian w wyniku lockdown'u, ograniczeń powodowanych epidemią COVID-19!, gdyż wtedy jej nie było, ale o możliwości uczynienia profesjonalnych zadań imperatywem osobistej kultury pracy i zaangażowania.   

Dziwię się, że kadry administracyjne i naukowe wciąż pracują tak, jakby świadomość ludzka zatrzymała się na poziomie XX wieku.  Tymczasem za kilka miesięcy wchodzimy w trzecią dekadę XXI wieku, a chcemy pracować jak za króla Ćwieczka.  Doprawdy, nie do wytrzymania jest to uporczywe zmuszanie pracowników do odsiedzenia "... godzin" tylko dlatego, że zarządzający nimi musi ich widzieć.

Już we wstępie do polskiego wydania wspomnianej książki Jacek Wiśniewski pisze:

Praca przestaje być miejscem, które ma tylko dostarczyć środków do życia. W pracy szukamy sensu,realizowania idei większej od nas samych. Stare metody zarządzania "za pomocą kija i marchewki", nie sprawdzają się, bo ich celem jest wymuszanie posłuszeństwa a nie wspieranie poczucia samorealizacji [s. 7]. 

W przypadku edukacji, szkolnictwa wyższego i nauki, w firmach wymagających od pracowników kreatywności, samorealizacji konieczna jest zmiana kultury organizacyjnej na rzecz wewnętrzsterownego samozarządzania zadaniami profesjonalnymi - czy to w sferze metod,  form, technik i środków (samo-)kształcenia, czy projektowania i realizowania badań naukowych, programowania, ale i zarządzania informacjami, bazami danych itp., itd.

Niestety, w uniwersytetach i w oświacie publicznej nie kształci się kadr administracyjnych, by zmieniły styl swojej pracy, którą mogą znacznie lepiej i efektywniej realizować zdalnie, aniżeli odsiadując godziny w miejscu pracy. Za nami jest dobry wynik takiej pracy w semestrze letnim, która została wymuszona decyzjami władz państwowych. 

Jednak zdobyte doświadczenie, częściowe nauczenie się, nawet metodami prób i błędów, pozwala teraz na doskonalenie procesów samoregulacji zawodowej, aniżeli powracanie do archaicznych form i metod pracy. Świat się zmienia, mamy nowe technologie, coraz lepsze narzędzia do pracy zdalnej, toteż jest najwyższy czas na zmianę także w kulturze nadzoru, monitorowania czy ewaluowania efektów czyjejś pracy. 

Skoro pracownicy dydaktyczno-badawczy mają elastyczny czas pracy, to niech  wykorzystują go efektywniej w pracy online, nie tracąc czasu na odsiadywanie w pokojach dyżurów  w sytuacji, gdy w tym czasie nikt nie jest tym zainteresowany, a oni nie mogę poświęcić się w tym czasie lepszej aktywności badawczej np. lekturze. 

Podobnie jest z zebraniami, naradami, spotkaniami, konferencjami, które z jednej strony pozwalają w trybie stacjonarnym na budowanie relacji, więzi, ale zarazem sprzyjają też pozorowaniu uczestnictwa, zaangażowania itp. Nie postuluję tu całkowitej rezygnacji z bycia czy bywania realnie obecnym w określonym czasie i miejscu, ale afirmuję przejście na model hybrydalny, mieszany tak i w takim zakresie, gdzie to jest na prawdę możliwe i korzystniejsze.   

Nie tylko przez ostatnie miesiące nauczyliśmy się załatwiać wiele własnych i cudzych spraw na dystans, wykorzystując możliwości przesyłania i pobierania dokumentów zatwierdzanych elektronicznym podpisem czy zaufanym profilem. Po co studenci mają stać w długich kolejkach  w oczekiwaniu na możliwość złożenia czy otrzymania jakiegoś dokumentu z dziekanatu? Pracownik może przyjąć stosowny dokument na swoją skrzynkę pocztową o dowolnej porze dnia i nocy.  Ważne jest, by w koniecznym terminie wywiązał się ze swoich obowiązków. 

Jak pracownik naukowy nie pracuje "w modelu domowym", to znaczy, że zbytecznie wypłacamy mu honorarium.  Jak nauczyciel akademicki nie prowadzi zajęć online, to niech przeniesie się do pracy w magazynie jakiejś firmy, albo otworzy klubo-kawiarenkę. Tam może odsiedzieć swoje godziny i wrócić po pracy do domu bez jakichkolwiek dalszych obowiązków.  

Akademicka i nauczycielska profesja wymagają samoregulacji, samosterowności, silnej wewnętrznej motywacji do podejmowania działań nie z przymusu, nie z lęku przed kierownikiem jednostki/placówki, ale dlatego, że zatrudnione w nauce czy/i edukacji osoby chcą realizować się w tym środowisku, poszukiwać i realizować sens zawodu, który powinien im sprawiać satysfakcję, radość, poczucie spełniania siebie. U podstaw takiego działania stoi przekonanie, że pracownicy są leniwi, nieuczciwi, że trzeba nimi kierować oraz kontrolować [s.32].

Można jednak postrzegać pracowników zgodnie z przeciwstawną teorią, w świetle której pracownicy  stają się współtworzącymi i współodpowiedzialnymi wraz z kadrą kierowniczą za wysoką efektywność pracy. Dzięki ich krytycznemu myśleniu i prawu do dzielenia się swoimi uwagami kreuje się warunki do nieszablonowej aktywności zawodowej. To, co jest operacyjnie konieczne do wykonania może być także przez nich doskonalone.  

Pracownicy muszą mieć możliwość podejmowania decyzji i zarazem ponoszenia odpowiedzialności za nie. Ta zaś nie może być wyznaczana karami, straszeniem wywoływaniem lęku, bo z tego nie powstanie wartość dodana. Einstein powiedział kiedyś, że problemy nie mogą być rozwiązywane z tego samego poziomu świadomości, który je spowodował [s.14].  

Potrzebujemy drogowskazów, przecieranych szlaków, ale i buszu, przez który warto się przedzierać, by odkrywać i realizować coś nowego. Tymczasem w profesjach wymagających twórczości, zaangażowania, odwagi, otwartości, a nawet misyjnej pasji trzeba skończyć z ich ustawicznym ograniczaniem dla wygody nadzorców. Trzeba zmieniać kryteria ocen, warunki zatrudniania określając w nich  precyzyjnie to, co jest w tym zakresie konieczne, możliwe, ale też trzeba tworzyć przestrzenie swobody, przyzwalać na autokreację. 

Każdy, kto wyrywa się z szeregu i podejmuje ryzyko nowych rozwiązań,prawdopodobnie spotka się z oporem lub będzie nazywany naiwniakiem, idealistą czy głupcem [s.18]. Jeśli jednak nie będziemy poszerzać pola na zmianę, to utkniemy w schematach, w przyzwyczajeniach, które zapewne gwarantują w dotychczasowym trybie realizację określonych zadań, ale generują też zbyteczną stratę czasu, utrzymywanie w miejscu pracy osób, które więcej pozorują niż wykonują. Niektórzy są mistrzami w opowiadaniu o tym, jak to ciężko i dużo pracują. Kiedy jednak trzeba dowodów na to,  a ich brakuje, to błyskotliwie przerzucają odpowiedzialność na innych lub na zewnętrzne okoliczności ("NIE DA SIĘ", "TO NIEMOŻLIWE", "STARAŁAM SIĘ, ALE ....", itp.).

Szkoły, uczelnie w dotychczasowym (sprzed pandemii) kształceniu są organizacjami generującymi więcej patologii niż korzyści dla wszystkich związanych z nimi podmiotów. Ludzka pomysłowość  nie zna granic, a przełomowe innowacje pojawiają się czasami  nagle  i znikąd. [s.21] Może trzeba rozbijać struktury, by pracownicy mogli budować własne sieci ekspertów, pasjonatów, zaangażowanych w działanie na rzecz tożsamego celu?   

Pandemia jest idealnym momentem na likwidację systemu klasowo-lekcyjnego, także w środowisku akademickim. Niech szefowie zastanowią się, jak rozliczać czas pracy, liczbę godzin dydaktycznych, ale nie przy stacjonarnej tablicy, tylko online oraz niech określą zakres zadań, które można realizować poza ustalonymi na stałe godzinami i stałym miejscem ich wykonywania. Poczucie i poziom zaangażowania w pracę może być oddzielone od szefa i instytucji sprzyjając zarazem realizacji powinności  i afirmowaniu (afiliowaniu) miejsca pracy. 



  

 

28 sierpnia 2020

Wydział Nauk o Edukacji Uniwersytetu w Białymstoku pożegnał dwóch profesorów pedagogiki Włodzimierza Prokopiuka i Tomasza Sosnowskiego

 


Okres letnich urlopów, ale i ograniczeń w bezpośredniej komunikacji sprawia, że z dużym opóźnieniem docierają do nas niezwykle przygnębiające informacje o odejściu naszych koleżanek czy kolegów, uniwersyteckich profesorów, których twórcza obecność w środowisku akademickiej pedagogiki przyczyniała się do rozwoju dyscypliny naukowej oraz kształcenia studentów i młodych kadr naukowych. 

Ostatni miesiąc głęboko poruszył społeczność Wydziału Nauk o Edukacji Uniwersytetu w Białymstoku, bowiem w dniu 24.07.2020 zmarł em. profesor Uniwersytetu w Białymstoku - Włodzimierz Prokopiuk,  a 26 sierpnia 2020 r. odszedł w 45 roku życia, tak niedawno mianowany Profesorem Uniwersytetu w Białymstoku - dr hab. Tomasz Sosnowski.


Profesor Włodzimierz Prokopiuk jest wysoce zasłużonym nauczycielem akademickim Uniwersytetu w Białymstoku i Uniwersytetu Warszawskiego. To w filii UW w Białymstoku powołał do życia Zakład Pedagogiki Ogólnej i Metodologii Badań Pedagogicznych. Jest promotorem wielu rozpraw doktorskich  z pedagogiki, w tym szczególnie z pedagogiki filozoficznej i pedeutologii. W 2010 r. wydał jedną z najważniejszych swoich monografii pedagogicznych w Oficynie Wydawniczej "Impuls" p.t. "Nauczyciel na polach humanizacji edukacji", którą kierował do środowisk nauczycielskich, ale zaadresował ją także do swoich współpracowników. Można powiedzieć, że było to  Jego pedagogiczne credo. Świadczy o tom przesłanie ujęte we Wstępie do tej książki: 

Szczególne przesłanie kieruję do moich najbliższych współpracowników, członków kierowanego przeze mnie Zakładu, realizatorów wspólnej „humanistycznej sprawy”, by zwerbalizowane na kartach książki doświadczenia, przemyślenia i wskazania były dla nich inspiracją w dalszym efektywnym prowadzeniu studentów po krętych ścieżkach humanizacji pedagogiki i edukacji, w spełnianiu funkcji naukowo-dydaktycznych na miarę nowoczesnego, europejskiego uniwersytetu oraz w osobistym, zwyczajnie ludzkim „stawaniu się” i spełnianiu. […] 

Miałem okazję poznać Profesora w ramach organizowanych przez moją Katedrę Teorii Wychowania UŁ konferencji "Edukacja alternatywna - dylematy teorii i praktyki" oraz "Pedagogika filozoficzna".   W wydanym po tej ostatniej tomie (współredagowanym z S. Sztobrynem) prof. W. Prokopiuk zawarł interesujący artykuł na temat filozofii edukacji oraz związanych z nią rozterek i nadziei. Był humanistą zatroskanym o kształtowanie szeroko pojmowanej kultury wśród nauczycieli i pedagogów.



Zupełnym wstrząsem dla naszego środowiska było nagłe, zupełnie niespodziewane odejście jakże młodego, utalentowanego i głęboko zaangażowanego w kształcenie pedagogów społecznych, sił społecznych, nauczycieli, wychowawców i animatorów życia społecznego prof. UB Tomasza Sosnowskiego. Zawsze śmierć bliskiej rodzinie, ale i wysoko cenionej profesjonalnie Osoby jest poruszeniem pamięci i emocji, nagłym wywołaniem wspólnych spotkań, zadań czy wymiany akademickiej korespondencji.


W takiej sytuacji aż nie chce się wierzyć, że jadąc do Białegostoku nie spotkam w gmachu Wydziału tak oddanego, serdecznego, zawsze otwartego i perfekcyjnego w realizacji różnych zadań Kolegi, wspaniałego pedagoga społecznego, z którym miałem zaszczyt komunikować się w ostatnich latach Jego niezwykłej aktywności naukowej w związku z różnymi konferencjami. 

Zarówno V Zjazd Pedagogów Społecznych w Białymstoku, IX Ogólnopolski Zjazd Pedagogiczny Polskiego Towarzystwa Pedagogicznego czy znakomicie organizowane konferencje jubileuszowe Jego Mistrzów z macierzystej Uczelni były współtworzone logistycznie, naukowo i interpersonalnie właśnie przez Tomka Sosnowskiego. Nic dziwnego, bowiem ukończył dodatkowo studia podyplomowe "Menadżer badań naukowych i prac rozwojowych".       

Już w toku studiów działał społecznie jako wolontariusz Caritas Archidiecezji Białostockiej. Po studiach na kierunku pedagogika został zatrudniony w Zakładzie Pedagogiki Społecznej. W 2009 r. obronił rozprawę doktorską p.t. Źródła i czynniki kształtujące modele ojcostwa we współczesnych rodzinach miejskich, którą napisał pod kierunkiem prof. Jadwigi Izdebskiej.  Praca ta została wydana w 2011 r. w Wydawnictwie Akademickim "ŻAK". 

Problem rodziny i roli ojca był kluczowy dla T. Sosnowskiego w jego dalszych, pogłębionych badaniach naukowych, które zaowocowały najnowszą monografią p.t. Ojcostwo w perspektywie pokoleniowej. Studium socjopedagogiczne (Warszawa, 2018).          



     Cieszyliśmy się w środowisku z Jego kolejnego awansu naukowego. Był to niewątpliwy efekt intensywnej i systematycznej aktywności naukowo-badawczej w Zakładzie Pedagogiki Społecznej, którym kieruje prof. UB dr hab. Wioleta Danilewicz.   

W grudniu 2018 r. została powołana w Jego sprawie komisja habilitacyjna na Wydziale Studiów Edukacyjnych Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.  W 2019 r. Rada Wydziału nadała stopień doktora habilitowanego w dziedzinie nauk społecznych , w dyscyplinie pedagogika. Jeszcze nie zdołano wprowadzić tych danych do bazy POL-on, ani na stronie WSE UAM. My jednak wiedzieliśmy o pozytywnym zakończeniu Jego postępowania habilitacyjnego.     

W 2016 r. T. Sosnowski przeprowadził interesujący wywiad ze swoim Mistrzem profesorem Tadeuszem Pilchem na temat IRYTACJI. Opublikował go na łamach utworzonego specjalnie dla i przez młodych doktorów pod patronatem Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN na Wydziale Pedagogiki i Psychologii czasopisma "Parezja". Kiedy przypominam sobie ten tekst w zderzeniu z Jego odejściem, sam jestem pełen irytacji. W świetle pozytywnego podejścia do tego stanu emocjonalnego możemy teraz mieć już tylko nadzieję, że irytacja stanie się czynnikiem prowadzącym do pozytywnej zmiany w polskiej pedagogice.  

Sięgając do myśli T. Sosnowskiego z tego wywiadu - każda pozytywna zmiana bywa okupiona jakimś bolesnym doświadczeniem.  Wielka to tragedia, że odszedł na początku swojej samodzielnej pracy naukowej. Pozostawił nam swoje publikacje, zapisał w naszej pamięci siebie jako wyjątkową Osobę, na której zawsze można polegać. 

Są wśród Jego osiągnięć m.in. takie rozprawy, jak: 

Zagrożenia człowieka i idei sprawiedliwości społecznej (współredakcja naukowa z T. Pilchem, 2013); 

Dobre praktyki wspierające powrót rodziców na rynek pracy na przykładzie lokalnych inicjatyw (wraz z C. Domínguezem Lópezem de Castro, 2014); 

Pedagog jako animator w przestrzeni życia społecznego (współredakcja naukowa z W. Danilewicz i M. Sobeckim, 2016).  


   Żegna młodego Profesora Jego macierzysty Wydział oraz krajowe środowisko pedagogów społecznych. W zamieszczonym na stronie Uczelni Pożegnaniu czytamy:   

Dr hab. Tomasz Sosnowski pracował w Zakładzie Pedagogiki Społecznej na Wydziale Nauk o Edukacji Uniwersytetu w Białymstoku. Był sekretarzem Stowarzyszenia Ruch Pedagogów Społecznie Zaangażowanych, uznanym badaczem zwłaszcza problematyki ojcostwa i rodziny, bardzo cenionym promotorem prac dyplomowych, osobą pełną energii i inicjatyw.  

Dr hab. Tomasz Sosnowski od początku pracy zawodowej łączył pracę naukową z działalnością społeczną. Już jako początkujący naukowiec tworzył m.in. ośrodek Caritas w Bia­łymstoku oraz Ośrodek dla Bezdomnych w Bia­łymstoku. Przez wszystkie lata pracy naukowej angażował się w prace organizacyjne na rzecz Zakładu Pedagogiki Społecznej, Wydziału Nauk o Edukacji i Uniwersytetu w Białymstoku.

Dorobek naukowy dr. hab. Tomasza Sosnowskiego zawiera ok. 100 publikacji. Skła­dają się na nie: monografie autorskie i współautorskie, współredakcja ośmiu prac zbiorowych, członkostwo w radach redakcyjnych. Jest autorem ok. osiemdziesięciu artykułów w czasopismach naukowych oraz rozdziałów w monografiach zbioro­wych.

Tomasz Sosnowski aktywnie pracował na rzecz środowiska pedagogów, zwłaszcza pedagogów społecznych. Był współzałożycielem i sekretarzem Sto­warzyszenia Ruchu Pedagogów Społecznie Zaangażowanych. Był także aktyw­nym członkiem Zespołu Pedagogiki Społecznej KNP PAN, Członkiem Zespołu Pedagogiki Młodzieży KNP PAN.

Dr hab. Tomasz Sosnowski prowadził zajęcia dotyczące pomocy i wsparcia człowieka oraz koło naukowe, które inspirowało kolejne roczniki studentów do pracy na rzecz innych.

Był manifestacyjnie życzliwy dla całego swojego środowiska zawodowego, niezależnie od rangi naukowej. Nie ograniczał się w tej roli do lokalnego środowiska Białegostoku, lecz miał serdeczne relacje z większością zawodowego środowiska pedagogów społecznych w całym kraju.