20 kwietnia 2020

Papjagogia adwersacyjna


Publikuję socjo-pedagogiczny esej em. profesora UMK w Toruniu, DSW we Wrocławiu - Kazimierza Zbigniewa Kwiecińskiego - członka rzeczywistego Polskiej Akademii Nauk. Jest to reakcja na metaforyczną wypowiedź prezesa PiS, który w wywiadzie dla "Gazety Polskiej” powiedział:

"„Uprawiana przez ostatnie dziesięciolecia pedagogika społeczna nakierowana była na eliminację postaw patriotycznych, a co za tym idzie, lojalności wobec własnej ojczyzny. I zapewne w jakiejś mierze te działania okazały się skuteczne. Dziś to się wpisuje przede wszystkim w to przeciwstawienie: Polska – Unia Europejska. A przecież ono jest zupełnie sztuczne”.

Powyższa wypowiedź stała się impulsem dla Profesora do podzielenia się własnym spojrzeniem na sytuację w kraju oraz konstruowany przez władzę proces wychowania i kształcenia młodych pokoleń.


Papjagogia adwersacyjna jest prastarą subdyscypliną pedagogii publicznej stojącą w radykalnej opozycji do tzw. pedagogiki społecznej, która wyłoniła się w okresie nowoczesności pod wpływem liberalizmu i socjalizmu, a w konsekwencji też do wyrosłych w owej pedagogi-ce społecznej różnych jej odgałęzień, jak na przykład: socjologia wychowania, ekologia pedagogiczna, badania środowisk wychowawczych, pedagogika opiekuńcza, resocjalizacyjna, penitencjarna, andragogika, pedagogika zdrowia…

Jej nazwa składa się z trzech członów:

1) „papja” to po grecku kaczka;

2) „gogia” – to druga część słowa pedagogia;

3) „adwersacyjna” – to znaczy praca wychowawcza ukierunkowana na walkę i zniszczenie przeciwników, czyli wszystkich, którzy nie są nasi.

Ta dziedzina myśli, ale przede wszystkim czynów, wywodzi się z jednej z religii pierwotnych, religii animistycznej, która za symboliczny obiekt kultu obrała sobie kaczkę, podobnie jak Egipcjanie obrali sobie kota, a Hindusi krowę, a jeszcze inni smoka, węża, wilczycę, koguta, czy indyka. Polskim zabytkowym śladem tej religii jest warszawska legenda o złotej kaczce, wedle której niezmiernie bogata i piękna królewna została zamieniona w złotą kaczkę wędrującą po zakamarkach podziemnej rzeki, a ten kto ją miałby odnaleźć i odczarować miał zyskać niezwykłe bogactwa, na co liczył biedny szewczyk Lutek.

Tuż po Wielkanocy 14 kwietnia 2020 roku charyzmatyczny naczelnik państwa wyraził zdecydowaną opinię: Uprawiana przez ostatnie dziesięciolecia pedagogika społeczna nakierowana była na eliminację postaw patriotycznych, a co za tym idzie, lojalności wobec własnej ojczyzny. I zapewne w jakiejś mierze te działania okazały się skuteczne. Dziś to się wpisuje przede wszystkim w to przeciwstawienia: Polska – Unia Europejska. A przecież ono jest zupełnie sztuczne.

Wypowiedź ta wyraża sedno papjagogii adwersacyjnej. Do jej fundamentalnych założeń należą bowiem:

1) terytorializm, pilne strzeżenia naszych granic przed wszelkimi obcymi; otwarta wrogość wobec sąsiadów Polski i organizacji międzynarodowych;

2) zdecydowane zwalczanie na naszym terytorium wszystkich, którzy nie są nasi, okazy-wanie pogardy i poniżanie wszelkich odmieńców;

3) patriarchalizm, a tu:

(a) silna hierarchizacja społeczna na czele z Wodzem (Papja) i jego najwierniejszymi strażnikami Pretorianami Centralnymi (PC) oraz konsekrowanym najwyższym kapłanem Prawdziwkiem, z pilnie strzegącymi ich ochroniarzami, sygnalistami i jedynym wielkim Ministerstwem Kontroli; po powyżej wskazanej klasie panów w strukturze społecznej są jeszcze wyrobnicy (pracownicy i głupi lud), pod-ludzie (tuski) i pół-ludzie (pół-tuski) oraz

(b) uprzedmiotowienie kobiet, sprowadzonych do obsługi mężczyzn i opieki nad do-mem;

4) kult siły i permanentnej walki, powszechna rywalizacja i niszczenie słabych, chorowitych i niedołężnych; polowania jako główna rozrywka panów i jedna z najważniejszych lekcji dla dzieci do 12 lat;

5) kult przeszłości wdrażany medialnie przez ściśle określony wybór mitów narodowych, a w tym kult wielkich wodzów;

6) lekceważenie trójpodziału władz i lekceważenie prawa;

7) zacieranie granic pomiędzy państwem i Kościołem.

Wódz i Pretorianie Centralni (PC) uwielbiają upamiętniające ich zmarłych krewnych i przodków pomniki, tablice, ulice, place, wielkie sale i wieżowce. Sam Wódz cieszy się, gdy mówi się o nim jako o „Wielkim Uzdrowicielu Narodu”, toleruje też lizusów, choć zarazem nimi gardzi. Życie osobiste Wodza jest pilnie skrywane, choć powiadają ludzie, że podobno, jakoby panicznie bał się buntu ludu, dlatego też nakazał wszystkim wypłacać taką samą rentę „bunt plus”.

Wychowanie i kształcenie wedle papjagogii adwersacyjnej.

Papjagogia adwersacyjna oparta jest na tradycji oralnej, a zatem na kształtowaniu wiedzy, umiejętności, wartości estetycznych i etycznych drogą ustną, a nie poprzez dzieła pisane, choć z czasem doczekała się nielicznych ksiąg założycielskich, do których należą „Protokoły mędrców Syjonu” i szeroko znane dzieło słynnego wodza teutońskiego „Moja walka”. W okresie nowoczesności, zwłaszcza w 19. i w 20. wieku, to subdyscyplina pedagogii publicznej doczekała się stałych, nie tylko stosowanych, ale i opisanych praktyk edukacyjnych.

Należą do nich:

1) wychowanie do przeszłości według specjalnie przygotowanych podręczników historii i języka polskiego;
2) kult narodu – zdrowy nacjonalizm;

3) kanon lektur wyłącznie zawierający mity wielkości narodu;

4) upowszechnianie ludowego katolicyzmu i fundamentalizmu religijnego;

5) utrzymanie większej części ludu na niskim poziomie rozumienia tekstów pisemnych i mówionych, czemu służą zarówno niskie opłacanie i złe wykształcenie nauczycieli, jak i obowiązkowe państwowe egzaminy zewnętrzne, jako podstawa sprawiedliwej selekcji i wyłaniania nowych elit ludowych; permanentny chaos „reform szkolnych”;

6) ćwiczenia siły fizycznej z ostrą rywalizacją m. in. w takich sportach jak boks, zapasy, piłka nożna i rzut oszczepem do celu;

7) nauka śpiewu pieśni religijnych, ludowych i stadionowych, nauka popularnych tańców weselnych;

8) pogarda dla zarozumiałych elit, nietolerancja dla różnic i słabości;

9) zakaz edukacji seksualnej (chłopców po 18. roku życia uczy się męskości na zamkniętych pokazach filmów pornograficznych);

10) do powszechnych rytuałów wychowawczych należą parady, marsze i masowe zloty młodzieży z różnymi symbolami narodowymi, z chętnie widzianymi strojami ludowymi z tradycji małej ojczyzny i mundurami obrony terytorialnej.


19 kwietnia 2020

Edukacja w systemie awaryjnym




Zwolennikom merytorycznej analizy sytuacji edukacji szkolnej w okresie pandemii, podobnie jak i ziejącym "nienawiścią" do profesora Aleksandra Nalaskowskiego (jego do niedawna jeszcze koleżankom i kolegom profesorom, także z KNP PAN) polecam wywiad, jakiego udzielił jednej ze stacji telewizyjnych. Mimo wszystko warto posłuchać nie tyle po to, by odreagowywać własne kompleksy, uprzedzenia, różnice światopoglądowe itp., z którymi wiele osób nie może sobie poradzić, ale by zacząć może wreszcie myśleć o tym, CO BĘDZIE Z POLSKĄ EDUKACJĄ PO PANDEMII?

Rzecz jasna, nikt z polityków nie jest w stanie samodzielnie i uczciwie powiedzieć, kiedy ów okres nastąpi, bo jeden mówi, że klasyczna edukacja szkolna nie zostanie już przywrócona do wakacji, a inni powiadają, że się zobaczy tuż przed wyborami prezydenckimi, ale chyba jesienią będzie powrót zachorowań... A zatem przerwa może potrwać do ok. dwóch lat, aż wszyscy zostaną zaszczepieni (oczywiście, ci, którzy dożyją) itd. Nie mówcie o szkole, ale o wyborach, bo to jest w tej chwili najważniejsze wydarzenie w naszym kraju.

Wywiad z profesorem A. Nalaskowskim nie dotyczy prognoz walki z COVID-19, ale dotyka niesłychanie ważnych kwestii, a mianowicie:

1. Czy edukacja domowa może zastąpić, wyprzeć edukację szkolną?

2. Jaka jest skuteczność, wartość, sensowność rodzinnej (auto-)edukacji w okresie zamknięcia szkół?

Rozmowa z Profesorem kończy się pytaniem o los edukacji akademickiej, skoro odszedł (a może jednak zdezerterował przed odpowiedzialnością za zniszczenie universitas) minister Jarosław Gowin?

Posłuchajcie, bo mimo wszystko - warto. Warto zastanowić się nie nad tym, kiedy uczniowie wrócą do szkoły, tylko po co mają do niej wracać? Kluczowe jest sięgnięcie do teorii kształcenia - pedagogicznych/dydaktycznych, psychologicznych i socjologicznych, by przestać wmawiać społeczeństwu, że nauka nie zna odpowiedzi na tak banalne pytania!

Odpowiedzi nie znają jedynie populistyczni, demagogiczni, tchórzliwi i cyniczni politycy w obozie władzy i opozycji. Ani pani Anna Zalewska, ani Dariusz Piontkowski nie pokazali w TVP mistrzowskiej lekcji w ramach swoich kwalifikacji. Tak, tak, po obu stronach mamy "chore jelita polityczne", bezwzględne w swojej trosce o władzę, której nie oddadzą zgodnie z danym przed laty przyrzeczeniem. Nóżkami już przebierają w opozycji ci, którzy niszczyli polską edukację czerpiąc z niej osobiste korzyści, a teraz czekają na swój powrót do MEN.

Od wielu lat nie mówi się już w Polsce o polityce jako racjonalnej trosce o dobro wspólne, tylko jako o uzasadnionej walce o władzę - o jej zdobycie, utrzymanie lub odzyskanie. Poziom degeneracji polskich polityków, ich ucieczki od jakiejkolwiek racjonalności został powstrzymany jedynie w sferze biologicznej, fizjologicznej, toteż zaczęli wreszcie rozumieć, że nie znają się na medycynie, na leczeniu, na opiece pielęgniarskiej.

Nawet do sieci wrzuca się wyrwane z kontekstu myśli wybitnych uczonych w poniższym stylu, by z jednej strony wyśmiewać kolejnych młodych-dorosłych wiceministrów, a z drugiej utrzymywać w społeczeństwie przekonanie, że właśnie im większy ignorant, tym lepiej. No to czekajcie aż kolejnemu prawo - lub lewoskrętnemu spadnie jabłko na głowę. Zapewne będzie to polskie jabłko, chociaż kto wie, czy nie chińskie?


18 kwietnia 2020

Dydaktyka paliatywna to nie tanatopedagogika

Kiedy dowiedziałem się o teoretycznej koncepcji współczesnej dydaktyki określanej mianem DYDAKTYKI PALIATYWNEJ sądziłem, że mamy tu do czynienia z wiedzą z zakresu tanatopedagogiki. Tymczasem autor neologizmu - AXEL KROMMER wykorzystał metaforę paliatywnej opieki do wyjaśnienia zachodzącej na świecie rewolucji, z jaką mamy do czynienia właśnie w dydaktyce w wyniku zmian technologicznych i technicznych. Jego punkt widzenia jest odpowiedzią na pytanie, w jaki sposób media zmieniają wiedzę i uczenie się.

Dygitalizacja - zdaniem A. Krommera - radykalnie zmieni uczenie się w dotychczasowym systemie szkolnym. Częściowo doświadczamy tego boleśnie właśnie teraz, w okresie przymusowej kwarantanny i zamknięcia szkół. Nagle, wszyscy nauczyciele, ich uczniowie i rodzice uświadomili sobie, że NOWE MEDIA W HOMESCHOOLINGU (EDUKACJA DOMOWA) są jedynym ratunkiem, a zarazem darem ponowoczesnego świata, dzięki któremu nie musi być przerwany tradycyjny proces uczenia się.

W okresie pandemii zaczęto zdawać sobie sprawę z tego, że tradycyjna szkoła z systemem klasowo-lekcyjnym, prowadząca edukację w paradygmacie dydaktyki opartej na wynalazku Gutenberga, druku, książek, materiałów pisanych, które zawierają hidden curriculum (ukryty program indoktrynacji), wchodzi właśnie w stan agonii, jest dotknięty śmiertelną chorobą. Tak kończy się SZKOŁA ANALOGOWEGO PARADYGMATU.

Nadchodzi szkoła EDUKACJA TURINGA (od nazwiska jednego z twórców informatyki), ale zanim to nastąpi, zanim upadnie dotychczasowy system szkolnej edukacji, społeczeństwa muszą przejść przez fazę kryzysu, w której właśnie się znaleźliśmy. Już wiemy - jak twierdzi A. Krommer - klasyczna szkoła weszła w stan terminalnej choroby. Musi umrzeć, zejść z tego świata w takim właśnie wydaniu, które jeszcze usiłuje się ratować na wszelkie możliwe sposoby. Do tego potrzebna jest dydaktyka paliatywna (łac. pallium „płaszcz”).





Otulamy jeszcze płaszczem dobroci, spolegliwości, nieutulonego żalu szkołę jako chorego pacjenta znajdującego się w terminalnym (paliatywnym) stadium nieuleczalnej choroby. Celem dydaktyki paliatywnej nie jest wyleczenie chorej szkoły, patologicznej, nieskutecznej edukacji, ani też zatrzymanie procesu chorobowego, ale przede wszystkim rolą DYDAKTYKI PALIATYWNEJ jest poprawienie jakości życia nauczycieli i uczniów w tym stadium choroby, by przejść do nowego życia.

Uzyskuje się to przez: złagodzenie objawów choroby, a więc tłumaczenie, że szkoła musi boleć dla dobra każdego dziecka; przez likwidację bólu, kiedy udaje się m.in.: usunąć ze szkół toksycznych nauczycieli, zabronić korzystania z notebooków, smartfonów czy telefonów komórkowych, wyeliminować prace domowe, zastąpić stopnie szkolne ocenami opisowymi, zlikwidować testy, rywalizację między uczniami itp. Nadal jednak szkoła będzie w tej postaci umierać.

Szkołę toczy złośliwy nowotwór nieprzystawania do ponowoczesnego świata, do wirusa, który sukcesywnie niszczy jej komórki, osłabiając organizm i wykazując tym samym jego niezdolność do samoobrony. System immunologiczny szkoły zarządzanej centralistycznie, politycznie (partyjnie), odgórnie, w trybie systemu klasowo-lekcyjnego już jest tak chory, że nie da się go uratować. Jedyne co można uczynić, to otoczyć paliatywną opieką dydaktyczną odchodzącą edukację, otulić ją płaszczem wyrozumiałości, żalu, ale i życzliwymi dla niektórych nauczycieli czy podręcznikowych treści wspomnieniami.

DYDAKTYKA PALIATYWNA ma pomóc nauczycielom, uczniom i rodzicom w rozstaniu się z tradycyjną edukacją na rzecz uczenia się konektywistycznego, konstruktywistycznego, uczenia się z pomocą nauczycieli jako lekarzy ludzkich dusz, bo tutorami, przewodnikami, facylitatorami pokonywania przez uczniów kolejnych etapów zdobywania wiedzy i umiejętności. Dydaktyka paliatywna przedłuża jeszcze żywot szkoły wyposażając uczniów w media, które zastępują tabletem wydrukowane podręczniki, a tablicę szkolną z kredą i ścierką - tablicą interaktywną.

Jak pisze A. Krommer:

Życie szkoły podtrzymuje jeszcze monopol na wydawanie świadectw. Kto chce studiować, musi uzyskać świadectwo maturalne. Tak długo, jak długo jeszcze będą uznawane te certyfikaty, uda się utrzymać szkołę przy życiu. Kiedy jednak zaniknie wiara w szkołę, zniknie też ona jako instytucja. Szkoła jest - podobnie jak pieniądz - częścią społecznej rzeczywistości uzależnioną od zbiorowego interesu (por. Searle 2010): Szkoły są tak długo szkołami, jak długo wierzymy w to, że one są szkołami. W międzyczasie wiele firm stosuje własny system weryfikacji kadr, nie ufając już świadectwom szkolnym, co tylko potwierdza zbliżający się koniec powyższego paradygmatu szkoły.

Paliatywna dydaktyka oznacza otulenie starych zasad pedagogicznych teoretycznymi koncepcjami uczenia się z zastosowaniem digitalnych technik. Fatalny dla uczniów system nauczania frontalnego jest wypierany przez możliwość serfowania w sieci i korzystania z programów medialnych YouTube oraz rozwiązywaniu zadań-testów na zasadzie bodziec-reakcja, kiedy można błyskawicznie otrzymać informację zwrotną o poprawności rozwiązania zadania czy popełnionym błędzie. W sensie historycznym nie jest to żadna nowość, bowiem już Skinner wyjaśniał w 1954 r. funkcje maszyn dydaktycznych (Teaching Machine).


(źródło: Paradigmen und palliative Didaktik. Oder: Wie Medien Wissen und Lernen prägen, 2019)